Dla wszystkim, którym się spodoba Mam nadzieję, że takich będzie dużo.
[Jane]
-Weź wyjdź. Mam cię dość- powiedziałam.
-Nie mogę. Ona każe mi ci to pokazywać.
-Mówisz to już którąś noc. Idź podręczyć kogoś innego.
Nienawidzę tego kolesia. A tak właściwie to jego cień a może tylko zarys gdzieś przede mną. Jakkolwiek bym nie stanęła, usiadła położyła się wszędzie widziałam Jego. Nie mogłam zauważyć jak wygląda. Stałam, choć nie to złe określenie- byłam w tej dziwnej nicości, którą nadal nie umiem opisać i gadałam z nim. Choć tak naprawdę ja obrażałam go, a on cały czas gadał swoje.
-Ona cię chce. Potrzebuje cię.
-Spadaj.
Usiadłam w nicości.
-No dobra, będę milsza. Czemu? Po cholerę ja jej? Musisz mnie prześladować?
-Nie wiem. Po prostu muszę. Ona cię chce.
-Nie możesz iść poznęcać się nad kimś innym?
-Wybacz, ale nie.
-O, nauczyłeś się nowego słowa. Tego jeszcze nie słyszałam od ciebie. ‘Wybacz’… Brawo z twórczość.
Wtedy znów mi to pokazał. Znów widziałam tą ośmioletnią dziewczynkę. Tym razem próbowała się wyrwać dwóm chłopakom w jej wieku. Trzymali ją mocno i nie chcieli jej puścić. Trzeci chłopak właśnie szedł do nich z farbą do ścian. Chociaż była to szkoła nie było widać żadnego z nauczycieli. Grupa dzieciaków zebrała się wokół nich krzyczała coś, ale żaden z nich- nawet ci starsi nie chcieli pomóc małej, która wrzeszczała i już zaczęła płakać. Chłopak z farbą zbliżył się i zaczął malować jej włosy na zielono.
Nagle przez tłum przecisnęła się inna ośmiolatka z kręconymi włosami a za nią biegł jakiś chłopak wyższy i może o pół roku starszy.
Dziewczyna podbiegła do zielonowłosej i po bohatersku kopnęła dzieciaka z farba między nogi. To wywołało falę śmiechu wśród obserwatorów. Chłopak, który przybiegł zaczął wrzeszczeć na chłopaków, którzy trzymali biedną dziewczynkę. Ci chyba stchórzyli i uciekli z sali. Grypka uczniów rozeszła się a dziewczyna i chłopak podbiegli do swojej rówieśniczki, która chlipała pod ścianą. Próbowała wyplątać sobie zaschnięto farbę ze swoich czarnych włosów, ale tylko ubrudziła sobie ręce. Jej wybawiciele usiedli wokół niej. Chłopak siedział cicho i tylko, co jakiś czas klepał ją po plecach a dziewczyna próbowała ją przytulić jednak poszkodowana odepchnęła ją.
-Jest już okej. Wstawaj. Mamy jeszcze… ile mamy czasu?- spytała chłopaka, który spojrzał na zegarek.
-Osiemnaście minut.
-Widzisz siostra? Choć umyjemy ci głowę pod zlewem.
-Eee… nie chcę cię martwić, ale ja do babskiego nie wejdę- powiedział chłopak.
Dziewczynka, jednak, cały czas siedziała pod ścianą i cały czas płakała.
Wiedziałam, co czuje. Nie chciała pomocy siostry. Nie chciała jej litości. Już setny raz ratuje ją jak ci debile z równoległej popisują się przed szkołą i malują jej włosy farbą albo wylewają na nią swoje obiady.
-Daj mi spokój!- wrzasnęła.
-Ale, Jane, ja chcę ci tylko pomóc.
Łzy kapały mi i ośmioletniej mi z oczu. Wspomnienie rozmazało się a ja znów stałam w ciemności.
-Mam dość- powiedziałam dławiąc się łzami. Ten koleś od pięciu nocy nawiedzał mnie i pokazywał mi moje upokorzenia z przeszłości. Oraz to jak Miranda mnie ratuje. Często z pomocą Mika. Czemu nie pokarze tego, mi tego jak Miranda wpadała w problemy a ja od niechcenia jej pomagałam. To, co działo się przez ostatnie dwa lata. Choć na ogół wszyscy szanowali moją siostrę, to było kilku takich, co ją wrzucili do kontenera na śmieci czy obkleili taśmą klejącą.
-Nie możesz nie patrzeć. Musisz przejść na jej stronę.
-To niech ta wielka ‘ona’ tu przyjdzie.
-Nie.
-Umiesz powiedzieć coś więcej poza tym?
Nagle poczułam się jakbym zapadała się pod ziemię. Zamknęłam oczy a kiedy je otworzyłam z powrotem zobaczyłam Miri.
-Idziemy.
W ciągu pół godziny pożegnałam się z prawie całym obozem, dostałam z milion życzeń, aby misja się powiodła, Argus zawiózł nas na most Brooklyński i właśnie włóczyłam się po Nowym Jorku szukając czegoś niezwykłego. Byłam zła na cały świat, że idę się prawdopodobnie zabić, bolały mnie nogi i cały czas przypominał mi się mój sen. Czego chcieć więcej, jako początkujący heros…
-Czemu nie możemy wejść na ten durny Olimp i zapytać się, co mamy robić?- spytałam.
-Bo nie chcemy, aby któryś z bogów spalił nas ze złości. Nie można i już. Ktoś kiedyś tak zrobił i nie wrócił do obozu- odparł Mike
-To, co my mamy tu robić?
-Szukać herosów, którzy jak was zobaczą będą chcieli was zabić.
-Pocieszyłeś- mruknęłam i wyjęłam swój miecz, który dostałam od Clarisse. Zaczęłam nim wymachiwać i spróbowałam dziabnąć nim jakąś pulchną panią, która szła przed nami. Nic się jej nie stało. Znowu spróbowała. Kobieta spróbowała podrapać się w to miejsce na karku, ale przez swoją otyłość nie potrafiła dosięgnąć tego miejsca.
-Czemu jej nic nie jest?
-Bo niebiański spiż nie robi nic śmiertelnikom. Tak samo Mgła mydli im oczy i nie widzą naszej broni- odparł Mike.
-Co ty nagle taki mądry się zrobiłeś? Przecież to ja i Miri jesteśmy wnusiami bogini, która się w tym specjalizuje.
-Wiesz, jestem trochę dużej szkolony. Więcej potrafię- uśmiechnął się szelmowsko i chciał sięgnąć po strzałę, ale byłam szybsza. Przystawiłam mu mój miecz do jego szyi.
-Wiesz, jestem trochę lepiej wyposażona. Hermes i Atena, robią swoje w mojej technice walki.
Roześmiał się. Szliśmy dalej, drocząc się ze sobą. Tylko, żeby nie było- ja wcale nie odbijałam siostrze chłopaka, tylko traktuję go jak przyjaciela. On zawsze nam pomagał i godził jak się kłóciłyśmy. Lubię go. Nawet bardzo go lubię, ale to wszystko.
-Ciekawe jak wyglądamy. Ty z łukiem ja z mieczem a Miri ze sztyletem.
-Pewnie ja mam jakiś wielki plecak o dziwnych kształtach, ty patyk a Mir ma jakiś ołówek czy coś w tym rodzaju.
-Wyglądamy jakbyśmy urwali się z wariatkowa.
Mike się uśmiechnął, ale Miranda cały czas szła zamyślona, co jakiś czas się potykając, ale Mike lub czasem ja, łapaliśmy ją. Wtedy mruczała pod nosem coś w rodzaju ‘sorki’ i ‘przepraszam’, ale szła dalej. Jej burzowe oczy zdawały się być nieobecne. Wyglądała jakby była nie obecna i gdybym ją teraz obraziła to nawet by nie słyszała. Naglę stanęła. Zatrzymaliśmy się wszyscy.
-To tu- powiedziała i wskazała na dom przed nami.
-To nasz dom. Co w nim może być takiego niezwykłego?
-Babcia-powiedziała i pobiegła do furtki jednak Mike jednak złapał ją.
-Mir, to może być podstęp.
-Ale tam jest nasza babcia.
I moja kochano siostrunia wbiegła na werandę. Popatrzyłam na Mika i ruszyliśmy za nią.
Pisz dalej natychmiast! Błagam! Ale extra 😉
Ann, jak można pisać tak… krótkie opka?! Napisz milion razu dłuższe bo zlinczuję! XD
Kocham to opowiadanie!!! Jakby było chociaż 2 razy dłużej byłabym wniebowzięta! 😀 Proszę pisz szybko cd bo nie wytrzymam!!!
Dziękuję 😀
Oki, postara się coś szybko wysłać ale w tym nieszczęsnym gimnazjum jest tak dużo roboty >.<
Kocham! Kocham! Kocham! To opko jest mega! Kochana, ty się tak rozwinęłaś od pierwszej części pisarsko, że aż wow. 😀