Starałam się napisać nowy prolog. Oto pierwszy z pierwszych szkiców :)Z dedykacją dla wszystkich blogowiczów a w szczególności Nany, Chione, Pallas, Thaliaulbetor i wielu innych, którzy lubią to coś czytać ^^
Ariadne.
Emily Dickinson, Wiersze wybrane: przekład Stanisław Barańczak
Dwakroć przeżyłam życia koniec –
Ale wciąż czekam przecież,
Czy Nieśmiertelność mi odsłoni
Jakieś zdarzenie trzecie –
Przytłaczająco niepojęte
Jak tamte dwa dalekie.
Rozstanie: tylko tę rzecz znamy z nieba,
Tylko ją nam wystarczy znać z piekieł.
Prolog
Klątwa Pana Czasu
Mężczyzna miał zakrwawioną zbroję i twarz wykrzywioną grymasem złości. Miecz w jego dłoni zataczał niewielkie kręgi, z lśniącej klingi spływała strużkami krew. Dookoła panowała niepokojąca cisza, przerywana jedynie odgłosem kropel krwi skapującej powoli na posadzkę i przyspieszonego oddechu mężczyzny. Jego prawa ręka pokryta była sinymi śladami, które ciemniały z każdą chwilą; zdrętwiałe palce zaciskały się na okrągłym medalionie, zawieszonym na grubym łańcuchu.
-Oddaj mi medalion, ojcze. – rozkazał spokojny głos, który odezwał się z ciemności. Kronos zacisnął zęby, przełykając ślinę i skrzywił się czując metaliczny smak w ustach.
-Nie, Zeusie. – warknął – Nie pozwolę byś dostał mój klucz. Nieznajomy, który wyłonił się z mroku miał na głowie pozłacany hełm z nosalem, który zakrywał mu większą część twarzy.
– Skończ te bezsensowne gierki. Nie masz wyjścia, rozgromiliśmy was. Nie zmuszaj mnie, bym zrobił to, czego nie chcę robić. – wycedził. Kronos ścisnął mocniej miecz, czując jak rękojeść powoli rozgrzewa się pod jego palcami.
– Będziesz musiał mnie zabić, żeby dostać medalion. – krzyknął.
Zeus milczał przez kilka chwil, jakby zastanawiał się czy nie wycofać się i pozwolić Kronosowi odejść z medalionem. W końcu jednak dobył broni i stanął w pozycji gotowej do ataku.
-Jak sobie życzysz. – mruknął.
Kronos zaatakował jako pierwszy, jego miecz ze świstem przeciął powietrze tuż koło głowy Zeusa, ale władca bogów w porę wykonał mistrzowski unik. Krew pulsowała rytmicznie w każdej cząstce jego ciała; ich miecze zderzyły się w deszczu iskier. Obrócił się błyskawicznie, po czym uderzył z lewej tym samym raniąc go w policzek. Syknął gniewnie i otarł krew z twarzy, uderzył od dołu; Kronos zachwiał się i zacisnął zęby czując jak po udzie spływa gorąca strużka krwi. Wyprostował się unosząc wyżej głowę.
– Nic się nie zmieniłeś. Nadal jesteś tym samym przemądrzałym chłopcem, któremu wydaje się, że zdobył świat. – rzekł celując w niego bronią. Zeus uśmiechnął się jadowicie, choć wyglądał na rozdrażnionego.
– Sądzisz,że twoje poczucie moralności czyni cię mądrzejszym? Silniejszym? To nie uczciwość się liczy, synu. Potęga. To potęga się liczy. – przemówił Kronos, podczas gdy jego oczy płonęły szaleństwem; Zeus zamachnął się mieczem, ale jego ojciec skutecznie zablokował cios i zajrzał mu w oczy z kpiną.
– Widać nie jesteś już taka silny, jak niegdyś. – wycedził. Władca bogów uśmiechnął się chłodno.
– To się jeszce okaże! – odkrzyknął. Uderzył z prawej, wykorzystując jego nieuwagę i pozostawiając na ramieniu długą ranę. Chwycił się za rękę, kurczowo tamując krew. Nagła fala nienawiści zalał jej umysł.
Przez serię wypadów Kronos został zmuszony do ciągłego cofania się, coraz dalej, dalej, dalej. Na jego twarzy Zeus mógł dostrzec całą gamę emocji, nie musiał się kryć. Najpierw beznamiętność. Później rozbawienie, pogarda, pełne kpiny zaskoczenie, szok a teraz strach.
Półobrót i zwód, bok i wypad, pchnięcie i unik, zastawa i cięcie, cichy okrzyk, syczący chichot. Woń krwi uderzająca w nozdrza. W idealnej ciszy słychać było wszystko, zgrzyt metalu o metal, wrzaski z pola bitwy. Kronos trzymał się za udo.
Gdyby przeżył , szrama zostałaby ogromna. Zeus uderzył znienacka;broń przecięła skórę króla między szyją i barkiem. Powoli upadł na ziemię, złocistą zbroję pokryła krew.
Nim Zeus zdążył cokolwiek zrobić, Kronos ostatkiem sił podrzucił medalion wysoko do góry a jego wargi ledwie się poruszyły gdy przemówił mściwym głosem.
-Olimp upadnie. Jeden z nas się do tego przyczyni. W medalionie tym znajdzie sojusznika; nie zniszczy go ni goień, ni broń, tylko Przeznaczenia dłuto. Olimp upadnie pogrzebany w piaskach czasu a Ty Zeusie znikniesz wraz z nim.
Zeus wyciągnął rękę do przodu, ale było już za późno; rozbłysło złociste światło i musiał zasłonić oczy dłonią by nie oślepnąć. Siła eksplozji odrzuciła go do tyłu i uderzył plecami o ścianę; po raz pierwszy odczuwając trwogę, przylgnął do niej całym ciałem podczas gdy wszystko dookoła drżało. A potem, nagle, nastąpił spokój. Zupełnie jakby ten pojedynek nie miał miejsca, Kronos zniknął i choć wcześniej posadzka była brudna od krwi, teraz nie było na niej żadnych śladów walki. Na ziemię z brzękiem upadł medalion; Zeus z wahaniem podszedł i pochylił się by go dotknąć. Najpierw delikatnie musnął go palcami, a gdy nic się nie wydarzyło, wziął go do ręki. Dobiegł go dziwny odgłos dobywający się z przedmiotu. Przybliżył go do ucha i zamarł.
Słowa klątwy Pana Czasu wciąż rozbrzmiewały w głębi medalionu.
Łał! Pieprzyć literówki, to było naprawdę wspaniałe! Bardzo bym chciała przeczytać już całą książkę!
Ale extra! Pisz szybko dalej, Please!!!!! 😉
dopiero po trzecim przeczytaniu zauważyłam jakiekolwiek literówki! Thx za dedę. Czekam na całość! Wiem, że każdemu piszę że ma fajowe opa ale każdy pisze ekstraśnie na swój sposób. Twój, Fedro, jest bardzo Riordanowski a nawet lepszy!
Jakie to jest świetne! Kocham ;3
Co prawda nie mogłam się za bardzo połapać kto kogo zranił, ale i tak twierdzę, że opko jest świetne! Nie mogę się doczekać dalszej części!
Bardzo mi się podobało, czuć emocje i tajemnice. Zeus i Kronos nie powinni się zbyt dobrze znać, ale co tam
Kronos byl chyba ojcem zeusa 😀