Zemsta Gai
Cz.1
Nowe Niebezpieczeństwa (8)
Z dedykacją dla Boginki, 😉
W całkowitej ciszy lecieliśmy wzdłuż linii brzegowej jeziora Michigan. Pod nami ukazywały się światła jakichś mniejszych wiosek, miasteczek… Byłem tak zmęczony, że nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem.
Zaczynam się już przyzwyczajać do moich dziwnych snów, mimo to liczyłem, że akurat teraz sobie trochę pośpię, bez żadnych przerywników… No i jak zwykle się pomyliłem.
Zobaczyłem średniej wielkości drewniany fort(, czyli jak można się było domyślić, cel naszej podróży). Patrole przeróżnych stworów, strzegły okolicy, wydawało się, że nic nie może umknąć ich uwadze…Cała okolica wyglądała jak Mordor, wycięte drzewa, spalona trawa i hordy potworów.
Ktokolwiek zesłał mi ten sen właśnie obniżył moje morale.
Chwile później sceneria się zmieniła, szedłem za plecami dwóch cyklopów niosących nieprzytomnego chłopaka w stronę jednej z cel więziennych. Rzucili go na stertę siana i zamknęli stalowe drzwi na klucz.
-Przyzwyczaj się, spędzisz tu resztę swojego nędznego życia, głupi herosie- Powiedział jeden z cyklopów.
Przez chwilę patrzyłem jeszcze na ledwo żywego chłopaka… A jeśli w tych lochach jest jeszcze więcej takich jak my…
Sceneria zaczęła się rozmazywać, gdy otworzyłem oczy , zobaczyłem stojącą obok mnie Charlotte(nadal leżałem na grzbiecie Szafira).
-Już jesteśmy?- Zapytałem rozglądając się. Byliśmy na nie wielkiej łące, około trzydziestu metrów od nas znajdowały się drzewa,
-Nie, ale dalej musimy iść pieszo, nie możemy sobie pozwolić na błędy…, Co ci się śniło, mamrotałeś coś przez sen.- Oznajmiła.
-A, mój sen… Zobaczyłem drewniany fort, którego strzegą hordy przeróżnych potworów… Dosłownie, jest ich mnóstwo, chodzą patrol za patrolem…. No, i jest jeszcze coś… Oprócz siostry Johna, widziałem tam innego herosa, jakiś chłopak, do celi wrzucili go dwaj cyklopi- Oznajmiłem
-Inny heros?- Dopytywała Charlotte.
-No.
-Niedobrze…Cos jeszcze?- Mówiła dalej.
-Nic…-Odpowiedziałem schodząc z Szafira.
-To, co chłopaki? Idziemy? Odpowiedziała uśmiechnięta Charlotta.
Teraz jednego jestem pewien… kobiet nie zrozumiem… Najpierw wypytuje mnie o mój sen z pełną powagą, chwilę później uśmiechnięta pyta się nas czy idziemy na śmierć, super.
-Czemu jesteś taka zadowolona?- Zapytał John- Wiesz, że to nie trening obozowy, ani żadna bitwa o sztandar, my na poważnie możemy tu zginąć.
-Wiem, spokojnie, damy radę.-Powiedziała pewna siebie.- No ruszajcie się trochę…
Charlotta poszła przodem. Podszedłem do Johna i zapytałem.
-Ona często tak ma?
-Czyli jak?- Odpowiedział.
-No, dopiero, co była poważna, a teraz tryska radością…- oznajmiłem.
-Ja już się do tego przyzwyczaiłem.-Powiedział spokojnie.
Szliśmy w ciszy , nerwowo rozglądając się po lesie, najmniejszy odgłos powodował wzrost adrenaliny i odruchowe sięgnięcie po broń. Drzewa w tym lesie wyglądały złowrogo, tak jakby za którymś z nich czaił się potwór. Wyjąłem mojego Atlanta i trzymałem go w ręce.
Naprawdę się bałem…, ale nie tylko tego, że mogę zginąć, nie chciałem zawieść przyjaciół. A co jeśli spanikuję i ucieknę, gdy będą mnie potrzebować?
Z lasu dobiegały poćwierkiwania ptaków cierpiących na bezsenność, pohukiwania sowy. Coś poruszyło się w krzakach po mojej prawej stronie, wszyscy stanęli i patrzyli w tamtą stronę…, Gdy z krzaków wybiegła… Wiewiórka, spojrzałem na moich towarzyszy, a na ich twarzach pojawił się zarys uśmiechu. Ruszyliśmy dalej. Moje serce biło tak głośno, jak nauczycielka, waląca wskaźnikiem o moją ławkę, kiedy przysypiałem na matmie… Uwierzcie, bardzo głośno.
Czułem zmęczenie, mimo że nie miałem, czym się zmęczyć. Atlant ciążył mi w dłoni…
-Idziemy w dobrą stronę?- Zapytał John
-Zaraz się przekonamy… -Zdjęła plecak i zaczęła czegoś w nim szukać, po chwili wyjęła kwadratowe, drewniane pudełeczko i dała je Johnowi.
-To jest kompas, tylko taki… magiczny, Najbardziej chcesz uratować siostrę, tak?
-No tak.-Odpowiedział
-Otwórz pudełko, kompas wskaże nam drogę do niej.
Syn Apolla delikatnie otworzył pudełeczko, w środku było wyłożone czarną gąbką, w którą wbudowany był kompas. Wskazówka zaczęła się kręcić, pomału zwalniając…. Az stanęła. John popatrzył w kierunku wskazanym przez kompas, nagle cos odrzuciło go krok w tył. Upuścił kompas i złapał się za głowę…
-Ała… -Jęknął- Moja głowa, wizja….
John zachwiał się, ale dzięki szybkiej reakcji Charlotty nie zdążył się wywalić.
-Nic ci nie jest?- Zapytała.
-Niee, spokojnie, to tylko wizja, idziemy w dobrą.. ał… dobrą stronę.
-Nigdy wcześniej nic takiego ci się nie przydarzało- Powiedziałem.
-Zdarzało, pamiętasz, gdy czasem w środku lekcji wychodziłem z bólem głowy do pielęgniarki? To były wizje, ale ta jest silniejsza od innych, w sumie nie ma, co się dziwić….
Gdy John doszedł do siebie ruszyliśmy dalej. Zrobiliśmy dosłownie kilka kroków, gdy usłyszeliśmy ogłuszający dźwięk, który brzmiał jakby całe stado wilków wyło do księżyca w tym samym momencie.Było ciemno a mimo wszystko ziemia wokół nas świeciła. Chwilę po tym wszystkim wycie ucichło, wyjąłem Atlanta i zacząłem nerwowo rozglądać się po krzakach. Kilka metrów przede mną z niedźwiedzim rykiem z ziemi wyskoczyło wielkie psisko. W jego oczach widać było płomienie, za każdym oddechem, z pyska potwora wydobywała się smuga dymu. Ogar zaczął szarżować w moją stronę, czas na chwilę zwolnił, rzuciłem się na bok żeby nie zostać stratowanym przez jego olbrzymie łapy. Nie wiedziałem co robić, bałem się nawet podejść do bestii , a co dopiero ją zaatakować. John gniewnie patrzył na potwora, od którego jego strzały odbijały się nie robiąc mu żadnej krzywdy. Charlotta próbowała mu jakoś zaszkodzić, zrobić cokolwiek, ale bestia była za szybka, unikała każdego jej ciosu. Niestety córka Ateny nie była na tyle zwinna, aby uniknąć wielkich łap piekielnego psa, jednym silnym ciosem bestia odrzuciła ją kilka metrów w bok, uderzenie wykluczyło ja z walki, nieprzytomna leżała teraz na ziemi.
Opanował mnie gniew, gniew nie do opisania, serce przyspieszyło, nogi nie odmawiały już posłuszeństwa, spojrzałem na moje dłonie, które zaczęły dymić błękitną parą.
-John! Spróbuj go unieruchomić!
Syn Apolla twierdząco kiwną głowa i wypuścił dwie strzały, które przebiły przedmie łapy potwora, ogar padł na ziemię, z krzykiem pobiegłem w jego stronę i odciąłem mu łeb, chwile potem jego ciało rozwiał wiatr. Podbiegłem do Charlotty i klęknąłem przy niej. Na szczęście nie krwawiła. John podszedł do nas. Palce, którymi naciągał cięciwę łuku miał w zakrwawionych bandażach.
-Krwawi?- Zapytał
-Nie- Odpowiedziałem.
-Czyli nie jest źle… Znam zaklęcie, które postawi ją na nogi, Ale… ostrzegam będzie mogła się wyłączyć nawet podczas walki, zgadzasz się?- Zapytał znowu.
-No, próbuj, przecież jej tu nie zostawimy.-Oznajmiłem
Położył rękę na jej prawym biodrze, (czyli w miejsce uderzenia), zamknął oczy i zaczął mówić coś po staro grecku, jego dłoń zaczęła wydzielać lekką poświatę. Gdy skończył, zobaczyłem, że na biodrze Charlotty pojawił się znak Boga lekarzy, taki sam, jaki jest na niektórych szpitalach.
Chwilę potem córka Ateny otworzyła oczy.
-Żyjemy?- zapytała.
-Ty byłaś dość blisko zawitania w Hadesie- Powiedział uśmiechnięty już John.
-No naprawdę bardzo zabawne – Burknęła Charlott- Poumieralibyście z tęsknoty za mną.
– Mhm, pewnie- Powiedziałem.
-To idziemy. –Oznajmił John.
Zrobiliśmy kilka kroków….
-Ekhem, dżentelmeni, może by mi któryś pomógł?
Podałem jej rękę.
-Tak lepiej- Uśmiechnęła się.- Możemy iść.
Wybaczcie, ten rozdział nie koniecznie mi wyszedł ;/ Ale może wam się jako tako spodoba…. No mam nadzieję że na ostatni rozdział będziecie czekać(tak wiem , ten miał być ostatni , ale nie wyszło)
Co ty pie*rzysz, że Ci nie wyszedł? Mi się podoba i to bardzo ;p
Chociaż w sumie to mi się wszystko podoba jak patrzę na swoje własne wypociny 😐
Ale i tak piszesz świetnie, Robaczek
Pisz dalej.
Strasznie długa przerwę zrobiłeś. Nawet ja takiej nie miałam
No, wiesz ty tez masz problem ze szkołą;/
A wiecie co? Mogłem zrobić trochę lepszy opis walki… Zapomniałem o jednej istotnej rzeczy co do potworów ;//
Oj, pośpiesz się, chce już wiedzieć kim jest dziewczyna od godziny…
Czytaj dokładniej 😉 dziewczyna jest siorką Johna;) Ja sam nie mogę się doczekać aż napiszę tę ostatnią część, bo to co n końcu najbardziej ciekawi;D A narazie Apollo dopisuje,wena jest;)
To znaczy… Aaa ta dziewczyna xd nie zczaiłem…. To sie dowiesz Niedlugo;)
Świetlik… Dlaczego mówisz, że to jest MARNE i dedykujesz to MNIE?! Pierwsze primo: NIE JEST marne, wręcz przeciwnie! Drugie primo: mam się obrazić? -.-
Dedykuje tobie bo cie lube 😉 Nie obrażaj się , bo więcej dedyka nie dostaniesz xd No ale skoro ci się podoba, to znaczy ze jednak opko wyszło fajne… w czym problem?
(Czy kobietom wszystko trzeba tak tłumaczyć?^^)
Nam trzeba tłumaczyć, bo wy faceci jesteście tacy nielogiczni i nieogarnięci ;p
Wam wszystko czeba tlumaczyć xd A nielogiczna to jest matematyka
nigdy nie piszę o interpunkcji, błędach stylistycznych i tak dalej, bo się na tym nie znam i oceniam zawsze tylko treść i to jak mi się czyta… tym razem czyta mi się znakomicie, a tu się dowiaduję, że została jeszcze tylko jedna część? :O mam nadzieję, że jak najszybciej zaczniesz więc pisac ten Zaginiony Trójząb 😀
No, jak najszybciej;)