„Wyjaśnienia”
-Okej, mam dosyć, wychodzę.-powiedziałam wstając. To wszystko było niedorzeczne, nie miałam zamiaru słuchać tych bzdur. Byłam na siebie wściekła, że w ogóle za nimi poszłam, mogłam olać atak harpii i grzecznie pójść na zajęcia z nauki jazdy.
-Poczekaj, musisz nam uwierzyć.-powiedziała Arriane. Prychnęłam i spojrzałam na dyrektorkę:
-Będzie pani musiała mnie usprawiedliwić u pana McGrey’a, bądź co bądź nie z własnej woli straciłam pół godziny z zajęć. A teraz oddalę się by móc chociaż końcówkę wykładu profesora usłyszeć.
-Bo uwierzę, że spieszy ci się na zajęcia. Przecież to ty tydzień temu skarżyłaś się, że to głupota, że w poprawczaku uczymy jazdy autem skoro większość nie wydostanie się stąd do osiągnięcia pełnoletności!-mruknęła nauczycielka. Wyszłam z gabinetu z hukiem zamykając za sobą drzwi. Nie miałam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. Jeśli ojciec mi nie pomoże, sama się stąd wydostanę. To miejsce…zawsze go nienawidziłam, ale teraz? Tu są świry! Z dyrektorką na czele i moimi przyjaciółmi jako przybocznymi. Starali mi się wmówić jakieś głupoty.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam po siostrę. Wbiegłam do pokoju chcąc jak najszybciej się spakować i stąd wyjechać.
Godzinę później…
Usiadłam na schodach prowadzących do szkoły i spojrzałam na bramę wejściową. Gdy tak patrzyłam w tę stronę, w pewnej chwili zobaczyłam czerwone ferrari. Z piskiem opon zatrzymało się przede mną wysiadła z niego rudowłosa dziewczyna. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niej. Ta rzuciła mi się na szyję i krzyknęła:
-Tak się cieszę, że cię widzę Katie.
-Ja też się cieszę, że cię widzę.-odparłam uśmiechając się i odsuwając ją od siebie by się jej przyjrzeć. Nie zmieniła się ani trochę, te same iskrzące, zielone oczy, różowe usta, jasna porcelanowa cera, równe, białe zęby. Idealna jak zawsze i jak zawsze wesoła.
-Wyglądasz tak jak pół roku temu.-zauważyłam.
-Ty też się nic nie zmieniłaś. A więc? Czemu chcesz stąd uciec, no nie licząc wiadomych powodów jakimi są: to, że jest to poprawczak i to, że jesteś tu za nic? Podobno stało się coś strasznego.
-Damon, Arriane i dyrektorka wmawiają mi, że greccy bogowie istnieją, że ja jestem półboginią, i że to co nas zaatakowało to mityczny stwór-harpia.
-Zaatakowała cię harpia?! Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz?
-Po pierwsze: to się dopiero nie dawno wydarzyło, więc nie miałam Ci kiedy tego powiedzieć a po drugie: ty też w to wierzysz?-spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi, bo dziewczyna ruszyła w stronę szkoły. Ruszyłam za nią, domyślałam się gdzie idzie i nie podobało mi się to.
-Nie mów, że idziesz do dyry?- krzyknęłam do niej.
-Właśnie tam idę. Chcę się dowiedzieć więcej.-wyjaśniła i wbiegła po schodach. Czemu jej się tak śpieszy? Kiedy zniknęła mi z widoku przyspieszyłam.
Weszłam do gabinetu i wpadłam na osłupiałą Sophie. Spojrzałam tam gdzie ona i momentalnie „opadła mi szczęka”. W powietrzu wisiała dyrektorka z wyciągniętą ręką w stronę kuli czarnego ognia. Wyglądało na to, że powstrzymywała ją przed zbliżeniem się do niej.
-Damon! Ogarnij się,co Ci da to,że zrobisz jej krzywdę.-spytała spokojnie Arriane.
-Wyżyję się.-wyjaśnił chłopak a po chwili dodał.- Trzeba było jej to wyjaśnić delikatnie a nie wyskakiwać z: „Jesteś półboginią, greccy bogowie istnieją i przed chwilą uniknęłaś śmierci z rąk harpii”.
-A co?! Miałam ją pogłaskać po główce i powiedzieć:” Kochana Katie, widzisz mitologia o której czytałaś to prawda a twoja mama jest boginią.” To twoim zdaniem jest bardziej subtelne?
-Rozumiem, że Ci na niej zależy, ale nie przesadzaj. Przemyśli wszystko i jestem pewna, że jednak nam uwierzy.-chwilę po tym jak Arriane to powiedziała kula się rozdwoiła i zaczęła lecieć w jej stronę. Dziewczyna machnęła na nią ręką a ta zmieniła kurs na Damona. Szatyn prychnął i pstryknął palcami, kulka znów ruszyła w stronę jego siostry.
-Pamiętaj, że jestem silniejszy.-powiedział a ja z przerażeniem patrzyłam jak ta dziwna moc leci w stronę dziewczyny. Próbowała ją powstrzymać ręką, ale jej to nie wychodziło, to co atakowało dyrektorkę także z nią wygrało.
-Stop!-krzyknęłam, nawet nie licząc na to, że coś to da. Ku mojemu zdziwieniu kule zatrzymały się kilka centymetrów od klatek piersiowych ofiar. Po chwili podleciały do mnie. Przestraszyłam się, że zaatakują teraz mnie, ale one opadły na podłogę i….zamieniły się w dwójkę ludzi. Kobieta stała po mojej prawej a mężczyzna po mojej lewej. Wszyscy w gabinecie wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem.
-Czy wy zawsze musicie wykorzystywać niewinne duszyczki do waszych rodzinnych sprzeczek?! A na dodatek czy musimy to być my?-huknęła kobieta. Przyjrzałam jej się, była przepiękna, ale coś mi mówiło, że to nie jest człowiek. On też był nieprzeciętnej urody, ale także miałam pewność,że nie jest przeciętnym mężczyzną.
-Dziękujemy za pomoc.-powiedział mężczyzna uśmiechając się do mnie.
-Ja wam pomogłam?-spytałam zdziwiona.
-A któż by inny?
-To robi się coraz dziwniejsze.-mruknęłam. Byłam zagubiona, zaczynałam się bać, przecież tu się dzieją nienormalne rzeczy. Ja nie chcę w tym uczestniczyć, nie chcę znowu mieć kłopotów. Muszę spokojnie odsiedzieć jeszcze ten rok w tym miejscu a potem to wszystko się skończy. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na Damona. Dopiero teraz zorientowałam się, że się trzęsę. Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Spokojnie.-szepnął głaszcząc mnie po włosach. Wtuliłam twarz w jego ramię i powiedziałam drżącym głosem:
-Ja nie chcę.-zaczynałam im wierzyć, zaczynałam wierzyć w te wszystkie bzdury, ale… Nienawidziłam zmian, bałam się ich. A wszystko zaczęło się po tym rzekomym pobiciu Elizabeth. Od tamtego czasu wszystko co nowe mnie przeraża. Boję się, że stanie się coś za co znowu będę musiała zapłacić.-Nie chcę być półboginią, nie chcę by bogowie istnieli. Powiedz, że żartujecie.Proszę, powiedz.-spojrzałam mu w oczy, chciałam by skłamał…
-Nie żartujemy. Spokojnie Katie. Wszystko się wyjaśni.-spuściłam głowę. Wolałabym teraz siedzieć na lekcjach nieświadoma niczego. Jestem chyba skazana na życie pełne niefajnych niespodzianek.
-Życie półboga może nie jest łatwe,ale ma swoje dobre strony. Nawet jeśli dotychczas doświadczyłaś jedynie złych. Gdyby tylko w ławie przysięgłych było więcej półbogów… Może by cię uniewinnili i byś tu nie wylądowała.-powiedziała kobieta spoglądając na swojego towarzysza. Niepewnie spytałam:
-A kim wy jesteście?
-Jestem Parys a to jest Helena.
-No i oczywiście ty jesteś tą Heleną Trojańską-najpiękniejszą kobietą żyjącą w starożytnej Grecji.-powiedziałam wskazując na kobietę a po chwili dodałam pokazując palcem na mężczyznę.-A ty jesteś kolesiem, który się w niej zakochał i sprowadził ją do swojego rodzinnego miasta-Troi, przez co wywołał wojnę trojańską, prawda?-oboje pokiwali głowami a ja zamknęłam oczy i westchnęłam.
Miałam tego dosyć, naprawdę dla mnie to już za dużo.
Jupi! Parys i Helena jako kule czarnego ognia! 😀 A ja wiedziałam, że oni źle skończą.
Bardzo lubie to opowiadanie. Tylko strasznie dużo dialogów. Nie mogłabyś rzucić kilka opisów? Co czuje? Czego się boi? O czym sobie przypomina w jakiejś sytuacji? Opisz jakieś jej wspomnienia. Tak to jest bardzo ciekawie, ale brakuje mi tych opisów!
Super 😀 Cudne 😀