-Gdzie byłaś Kat?
-Na spacerze. Czemu nie śpisz?
-Czekałam na Ciebie. Nie będę nawet pytała z kim byłaś. Nie przyszłaś dzisiaj na żadną z lekcji, mój braciszek też nie. Znowu się gdzieś pałętaliście? On cię psuje, nie powinno mnie to dziwić,psuje każdego,ale… sądziłam, że jesteś mądrzejsza i się przed tym uchronisz.
-To ja go wyciągnęłam na spacer.
-Chociaż go nie broń.- przewróciłam oczami i położyłam się.
-Dobranoc, Arie.-zamknęłam oczy, ale nie mogłam usnąć, bo dziewczyna zaczęła swój wykład.-Znam cię od pół roku i od pół roku czepiasz się za każdym razem, gdy gdzieś idę z Damonem sama. Co z tobą?
-Nic, po prostu się o ciebie martwię.
-To przestań! Wiem co robię.
-Ah tak? Dlatego uciekasz z lekcji?
-Arriane! To poprawcza a nie prywatna szkoła da uzdolnionych, nie ja pierwsza i nie ostatnia uciekłam z lekcji!
-Ty jesteś…Nie ważne, dobranoc.-no wreszcie-pomyślałam i zamknęłam oczy.
***
Zatrzymałam się kawałek za metą i spojrzałam na wuefistką.
-Jest coraz lepiej Katherine. Jeszcze trochę i pobijesz rekord szkoły, tylko tak dalej.-powiedziała z uśmiechem,
-Ale ja nie umiem już szybciej.-mruknęłam odchodząc. Usiadłam na trybunach i spojrzałam na chłopaków grających w rugby. Nie lubiłam tej gry, była zbyt brutalna. Usłyszałam jak Damon krzyczy, że mogą sobie zrobić kilka minut przerwy. Szatyn podszedł do mnie i z uśmiechem usiadł obok.
-No i jak tam biegi?- spytał patrząc na mnie tym swoim rozbrajającym,kokieteryjnym pyszczkiem.
-Świetnie.
-A moja siostrzyczka? Spała kiedy wróciłaś czy czekała na twój powrót?
-A jak myślisz? Oczywiście, że czekała. Nawrzeszczała na mnie a potem się obraziła. Od rana się do mnie nie odzywa.
-Ja tam bym się na twoim miejscu cieszył.-zgromiłam go wzrokiem a on przewrócił oczami i dodał.- Oczywiście ja-to ja. Ty czujesz się winna i jest ci przykro, że twoja najlepsza przyjaciółka zamilkła na kilka pięknych godzin.-uderzyłam go pięścią w ramię i poinformowałam:
-Naprawdę nie chciałam jej zdenerwować a chyba to zrobiłam.
-Nie przesadzaj Katie. Spójrz na dobre strony, skoro się nie odzywa do Ciebie to do mnie też nie. Wyświadczyłaś mi przysługę, dziękuję.-jęknęłam, w tej samej chwili usłyszałam dzwonek na przerwę.Szybko wstałam:
-Nie pomagasz mi. Więc idę sobie.-ruszyłam w stronę szkoły.Chłopak wyrównał ze mną kroku:
-No dobra. To teraz poważnie, mam dla Ciebie propozycję. Przeproś ją.
-Ale za co? Że zwiałam z lekcji i zmusiłam cię do pójścia ze mną?
-Nie za to, po drugie nie zmusiłaś, sam chciałem. A wracając do tematu to masz ją przeprosić za to,ż e jak sama powiedziałaś zdenerwowałaś ją. Za to ją przeproś.
-Ale ja nie lubię przepraszać.
-Musisz się…-chłopak nie dokończył, bo nagle coś przeleciało obok nas. Było czarne, jak ptak, ale za duże, bo wielkości człowieka. Obróciłam się i zamarłam. Przed nami stało coś…to był ptako-człowiek. Miało głowę kobiety a całą resztę ptaka. Z moich ust wydobył się pisk.
-Co to jest?!-krzyknęłam przerażona robiąc krok do tyłu.
-Harpia.-powiedział nader spokojnie Damon. Spojrzałam na niego i spytałam:
-Że co?! Czyś ty zwariował? Harpia to mityczne stworzenie.
-A to, to co? Przebieraniec na halloween?- spytał a w tym samym momencie TO COŚ podniosło swoje skrzydła.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale mi się spieszy. Załatwię co do mnie należy i odlecę.-po tych słowach uderzył we mnie silny wiatr. Odleciałam w tył uderzając o ścianę gmachu szkoły. Upadłam na ziemię i syknęłam z bólu. Spojrzałam na „harpię” , Damon stał przed nią i trzymał w ręku miecz. Obok niego przebiegła Arriane. Ukucnęła przy mnie i spytała:
-Nic ci nie jest, Kat?
-Nie, jest okej.-szepnęłam wstając. -Co tu się dzieje?
-Nie ważne. Nic takiego.-Damon na moich oczach rzucił się na harpię. Patrzyłam na to z szeroko otwartymi ustami. Chłopak zaatakował ją, kilka ataków udało jej się ominąć, ale po kilku minutach szatyn odciął jej głowę. Momentalnie mnie zemdliło, sądziłam, że poleje się krew, ale o dziwo potwór rozpłynął się w powietrzu pozostawiając po sobie piasek,który też po chwili zniknął:
-Żadnej krwi…-szepnęłam z ulgą. Po chwili mnie olśniło,spojrzałam na przyjaciółkę i krzyknęłam.-Nie ważne? Nic takiego? Dziewczyno, to harpia! Wielki potwór! Na dodatek rozpłynął się w powietrzu.-czułam się zagubiona. Co tu się dzieje? Zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić:
-Wyjaśnię ci to.-usłyszałam głos Damona. Szeroko otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka:
-A jak mi to wyjaśnisz?! Przecież to wszystko jest niedorzeczne.
-Niedorzeczne? To dopiero początek Vess.- głos dyrektorki…tylko co ona tu robi?
-Pani to widziała? I jest to dla pani normalne?
-Oczywiście, przecież jestem cerberem, znam resztę mitycznych stworzeń. Jesteśmy jak rodzina.-mruknęła z ironią w głosie. Zarumieniłam się i odchrząknęłam:
-No tak… A więc wie pani jak panią nazywamy?
-Oczywiście, jestem inteligentną osobą, no i mam dobry słuch.
-Może przejdziemy się do mojego gabinetu i wszystko Ci wyjaśnimy?
-Eee…Patri…znaczy pani dyrektor, czemu chce pani jej to tłumaczyć?-spytała Arriane.
-A jak sądzisz blondynko? To Katherine jest heroską, której szukaliśmy.-odpowiedział pytaniem na pytanie Damon.
-No nie! Miałam nadzieję, że się mylę. Czemu nam nie powiedziałaś, że to ona?
-Nie musieliście wiedzieć.-dyrektorka uśmiechnęła się do dziewczyny i dodała..-Chciałam by sytuacja rozwinęła się naturalnie. Nieświadomie zaprzyjaźniliście się z osobą, której szukaliście.-po tych słowach ruszyła w stronę szkoły a ja z ciekawości poszłam za nią. Weszliśmy do jej gabinetu. Usiadła za biurkiem a my usiedliśmy na fotelach.
-A więc zacznijmy od początku.-powiedziała Patricia.
***
W obozie panował zamęt. Herosi mieli dość milczenia bogów. Chejron starał się ich uspokoić, ale nie wychodziło mu to.
Wściekłe dzieci bogów, to nie wróży nic dobrego. Szczególnie, gdy bogowie mają ciekawsze zajęcia niż opieka nad swoimi dziećmi.-przeszło centaurowi przez myśl po raz setny podczas dzisiejszej narady.
-Cisza!-huknął momentalnie uciszając przedstawicieli każdego z domków.
-Chejronie, to już jest nie do zniesienia. Wiemy, że bogowie mają dużo roboty, ale oni o nas zapomnieli. O wszystkich.-odezwał się Connor. Percy wstał i powiedział:
-Ja już sobie pójdę.
-Siad!-powiedział ostro Dionizos a po chwili dodał.-Wy bachory nie macie do nikogo szacunku. A MY bogowie mamy ważniejsze sprawy niż niańczenie was. A teraz koniec narady, wracajcie do zabawy w bohaterów.-wszyscy zaczęli wychodzić z salonu Wielkiego Domu. Chejron nie zatrzymywał ich. Miał tylko nadzieję, że to nie koniec Ery Herosów.
-Damon i Arriane muszą się pospieszyć, ta półbogini jest ważna. Może jej wielka moc przyciągnie uwagę bogów i może wreszcie przypomną sobie o swoich dzieciach.-szepnął Chejron zostawiając Dionizosa samego w salonie.
To ignorowanie swoich dzieci jest dla bogów czymś nowym???
Tak czy siak czekam na cd, bo opowiadanie jest naprawdę fajne
Nic dodać. nic ująć
Kiedy CD? 😀
Co to Percy takie zachowanie prezentuje? Oooooo…. Trzeba bedzie o tym z nim pogadać. ;p
Opowiadanie jest genialne i błagam o CD ^^
Jakieś jazdy ze spacjami były, ale poza tym… me gusta. No, może zachowanie Percy’ego średnio pasowało…