Z dedykacją dla dwóch osób spoza rr. Po pierwsze dla mojej najlepszej przyjaciółki Tary, za to, że po prostu jest i zgodziła się być moją Leanny. A po drugie dla Konrada za te wszystkie porady dotyczące fantasy i moją kochaną Anue… Dziękuję 😀
Weszliśmy do salonu w Wielkim domu. Na samym środku pomieszczenia stał duży stół pingpongowy a wokół niego krzesła. Po prawej stronie na wózku inwalidzkim siedział potężny mężczyzna z brodą czytając gazetę. Naprzeciwko niego stał oparty o parapet facet popijający wino z dużej lampki.
– Chejronie przybyła Artemida.- rzekł Jason.
Facet na wózku odwrócił się z uśmiechem i podjechał szybko do nas.
– Miło mi Cię znowu widzieć Pani – rzekł.
– Mi ciebie też… Chejronie – odpowiedziałam z niewyraźnym uśmiechem.
Mężczyzna chwilę mi się przyglądał po czym zmarszczył brwi i natychmiastowo się odwrócił.
– Z jaką sprawą przybywasz Artemido.
Zamarłam. I co teraz?
– Miałyśmy polowanie niedaleko obozu. – uratowała mnie Thalia – po drodze znalazłyśmy Jasona. Razem wpadliśmy na pomysł że was odwiedzimy.
– Och jaka miła niespodzianka – dodał mężczyzna przy oknie powoli odwracając się – A jak miewają się sprawy na olimpie, co… Artemido? – słyszałam irytacje w jego głosie. On wiedział.
– nie wiem. Nie byłam tam ostatnio – odpowiedziałam stanowczo.
Mężczyzna uśmiechnął się tryumfalnie siadając i pokazując ręką gest abym zrobiła to samo. Ja jednak wolałam postać.
– Pani jeśli pozwolisz udamy się do twojego domku – oznajmiła Thalia.
– Pójdę z wami – przytaknęłam patrząc na łowczynię. – mamy dużo spraw do omówienia.
I po prostu wyszłyśmy.
Razem z Jasonem i tą jego koleżanką… Piper w stronę drewnianego domku który wyglądał jak wyciągnięty z głuszy. Miał drewniane okiennice i pięknie zdobione drzwi. Na małej werandzie stało poroże… chyba od jelenia.
Jako pierwsza otworzyłam drzwi i postawiłam nogę na progu złocistej podłogi.
Domek był piękny nie powiem, lecz nie w moim stylu. Czułam, że jednak ta prawdziwa Artemida nie miała teraźniejszego gustu. Na podłodze leżał wielki dywan ze skóry dzika a wokół niego stało kilkanaście ciężkich i masywnych łóżek.
– Witamy w domu – odezwał się w końcu Jason.
– Yhm – mruknęłam prawie nie słyszalnie – Piper czy mogłabyś udać się do swoich zajęć? Musimy pomówić z łowczyniami i Jasonem na osobności. – wiem to było chamskie ale już po dwudziestu minutachnienawidziłam tej dziewczyny. No i naprawdę trzeba było urządzić małą scenkę w moim wykonaniu…
Dziewczyna bez słowa wyszła i trzasnęła drzwiami. Tak… przesadziłam ale to nie moja wina, że walczymy o chłop… no nie ważne.
W każdym razie my usiedliśmy na dywanie. Pierwsza odezwała się Thalia:
– Jasonie to się nie uda! – warknęła – przecież ona nawet nie umie być łagodna dla swoich poddanych. Tak – teraz zwróciła się do mnie – Piper to TWOJA poddana. Artemida, a teraz ty była opiekunką młodych dziewcząt.
– Ale… –chciałam się bronić ale teraz przerwał mi syn Jupitera.
– Przestańcie. To musi się udać. Inaczej zapanuje chaos i bogowie się podzielą.
– Bogowie na pewno już wiedzą – odezwała się jakaś łowczyni – z całym szacunkiem Artemido , nazywam się Leanny. Jestem wprost pewna, że oni wiedzą i mają z tej sytuacji niezły… ubaw. Na przykład Dionizos.
– Lea ma rację – powiedziała Thalia – ma rację, ponieważ ona ma dar od samego Apolla. Jeśli jest czegoś pewna tak się dzieje.
– O, jest taka mini wyrocznią? – zapytałam.
Nie wiem co takiego powiedziałam ale Thalia i Jason zerwali się z miejsc krzycząc:
– Rachel!
– Aha…fajnie –mruknęłam.
Oni jednak uśmiechnęli się do siebie i wybiegli z domku. Zostałam więc sama z moimi podwładnymi.
– Więc, jaka była Artemida? – zapytałam. Chciała, żeby one nie widziały we mnie wroga.
– Ona była dla nas jak siostra. Kochała nas, a my ją – rzekła łowczyni w krótkich rudych włosach.
– Yhm…
– Artemida nigdy nas nie opuszczała więc, zrozum naszą rozpacz – dodała inna.
– A wy zrozumcie mnie! – nie wytrzymałam – Nazywam się Nehal a nie jakaś tam Artemis! Ja chciałam tylko uciec z domu, a nie przejmować dowództwo nad kilkunastoma laskami z łukami okay? – pewnie wrzeszczałabym dłużej, lecz w tym momencie do pomieszczenia wszedł Jason z Thalią i jeszcze jakąś dziewczyną. Miała rude rozczochrane włosy do ramion Jasona cerą z delikatnymi piegami. Ubrana była w czarną sukienkę i jasne letnie botki.
– Siemka Nehal – rzuciła do mnie i usiadłam koło jednej z moich dziewczyn.
– Cześć – odpowiedziałam zdziwiona.
– Nehal to jest Rachel wyrocznia delficka. Myślę, że może nam pomóc.
– No jasne że wam pomogę – przytaknęła z uśmiechem
Delikatnie zamknęła oczy i zaczęła recytować cichym, lecz stanowczym i władczym głosem:
Zwykła lecz dumna dziewczyna powstała
Odda, co zabrana jej przez życie chwała
Miłość i smutek będzie dzielić dumnie
Ostania osoba odejdzie w białej trumnie.
– Więc to jest o… – zaintrygowana odezwałam się jako pierwsza.
Rachel otworzyła oczy i przekrzywiła głowę w ponurym uśmiechu:
– Nehal, to jest o tobie.
– Jo odejdę w białej trumnie? Really?
– Nie ty. Ktoś inny – szepnął Jason. – Wygląda no to że trzeba jednak zebrać ekipę.
***
Kiedy już zapadał zmrok, Jason udał się do domku Zeusa a łowczynie dawno zasnęły, wymknęłam się z domku i usiadłam na werandzie. Po chwili dołączyła do mnie Thalia. Chwilę milczałyśmy po czym odezwała się cicho:
– Nehal. Ja wiem, wiem że ty lubisz mojego brata.
– Jak… – zapytałam zdziwiona.
– To widać. Poznałam po tym jak na niego patrzysz i ajk potraktowałaś jego byłą dziewczynę. – Super! Czyli Piper jednak była jego dziewczyną!
– Thalia ja wiem… – zaczęłam.
– Nic nie mów. Musisz jednak wiedzieć, że póki jesteś Artemidą nigdy nie będziesz mogła z im być. Wiesz jaką przysięgę złożyłam kiedy zostałam łowczynią? – pokręciłam przecząco głową – że nigdy nie zakocham się w chłopaku. Jeśli to zrobię stracę swoją nieśmiertelność. Potraktuj to poważnie dobrze? A teraz idź spać. Jutro wyruszamy.
Bez słowa weszłam z powrotem do domku i położyłam się na łóżku. Po kilku minutach już spałam.
super opko było parę błędów ale mi to nie przeszkodziło w czytaniu pisz szybko C.D.!!!
Lubię tę nową Artemidę 😀 Jestem ciekawa, co stało się ze starą.
Everything is in revelation compose. Just perfect! 😀
Greetings and wait for the next part,
Ann.
(Chyba dobrze napisałam)
Akcja się rozpędza… ta przepowiednia jest niepokojąca…
Co ta akcja tak pędzi? I co to takie krótkie?
Ja się wczuć w to dobrze nie mogłam przez długość. ;(
Ale i tak całość boska. Ta Artemida jest świetna. Tylko według mnie powinnaś bardziej opisywać jej myśli. To, ze jest zazdrosna, jak to odczuwa i że boi się przez tą przepowiednię. A jak bogini dziewictwa mówi o swoim uczuciu do Jasona (którego notabene nie cierpię ^^) to po prostiu Me gusta! ;D