Dla Hipokampy, Lyny T. i Chione 😀
Odsunął się od niej i spojrzał jeszcze raz w jej piękne złote i mieniące się oczy. Przypominała mu ją, ale przecież mówiła że nią nie jest. Tak ją kochał, lecz ona zaginęła. Pamiętał ten dzień jakby to wszystko zdążyło się wczoraj. Cierpiał przez tyle miesięcy. Ludzie mówili, żeby zapomniał. Ale on wierzył, wierzył w miłość do niej.
A teraz stała przed nim. W jaśniejącej aurze zapomnienia.
Te same oczy, włosy… usta. Lecz była inna. Czuł, od momentu kiedy ją zobaczył, że nie jest taka sama. Biła od niej nicość, zapomnienie.
Kim on jest? ? zastanawiałam się kiedy mnie całował ? przecież ja go znam.
Nikt nie wiem jak się czułam, i wątpię czy ktoś kiedykolwiek to czuł. Myślałam, że mam amnezję, ale nawet jeśli to byłaby choroba to czy mogłabym zapomnieć kogoś kogo kochałam.
Bo chyba go kochałam…. Nie, nie ja. Victoria.
To przez ten pamiętnik. ?Własność Victorii? sięgnęłam do kieszeni cały czas stojąc bardzo blisko niego. Wyjęłam mały zeszyt. Dziennik. Otworzyłam pierwszą stronę i przeczytałam w myślach:
Jestem Victoria Lomert. To jest mój pamiętnik. Ciekawe czy ktoś kiedykolwiek go przeczyta? O jejku to byłoby straszne…. przecież to tutaj będę opisywać moje doznania, uczucie, nastroje. Myślę że powinnam opisać na pierwszym miejscu go. Mojego Jake. Ma ciemne włosy, czarne oczy i oliwkową karnację…
Przestałam czytać i jeszcze raz zerknęłam na chłopaka. To był on. Victoria opisała go.
– Ja nie jestem Victorią ? powtórzyłam po raz któryś chłopakowi ? Ale kim ty jesteś?
– Jake. Znasz mnie prawda?
– Ja…. ? zamyśliłam się. Przecież go znałam. I znów to wrażenie. To nie byłam ja. Miałam wtedy naprawdę dość.
– Tak znam cię. Jesteś synem Aresa ? skąd mi się w ogóle to wzięło?
Pokiwał głową. Z jego oczu spłynęła pierwsza, duża łza. Czułam się taka samotna. Zazdrościłam Victorii. Jak mogła go opuścić. Zaraz skąd ja wiedziałam, że ona go opuściła?
– Kim ja jestem? – zapytałam Jake, bojąc się jeszcze raz spojrzeć w pamiętnik.
– Victoria? ? odpowiedział smutnym pytaniem na moje dziwne.
– Nie, ja ? odpowiedziałam.
Zamknął oczy. Nie wiedział. Albo po prostu bał się wiedzieć. Bał się, że jeśli mnie pozna, straci ją na wieki.
Przytuliłam go. A on odepchnął mnie do tyłu, kręcąc przecząco głową. Poczułam się zraniona. On nie chciał mnie. Chciał Victorię. Cofał się powoli, patrząc mi w oczy. Teraz to ja płakałam. Tak bardzo potrzebowałam bliskości. Jakiegoś ciepła.
Lecz on odszedł. Porzucił mnie, tak jak ona porzuciła go. Tylko, że ja nie byłam Victorią. Byłam Dianą.
Upadłam na kolana i zakryłam twarz dłońmi. Ktoś mnie objął i pomógł wstać. Nie chciałam wiedzieć kto to był, lecz sumienie kazało mi zerknąć. Podniosłam, więc czerwone oczy i zobaczyłam dziewczynę może o kilka lat ode mnie starszą. Miała lekki, ale smutny uśmiech na twarzy.
– Jestem Annabeth pamiętasz mnie? ? zapytała
Pamiętałam. Annabeth, była moją siostrą.
Wstałam a ona delikatnie mnie przytuliła.
– Nie martw się. Wszystko się ułoży. Chodź, musisz się przebrać.
Wstałam i spojrzałam na siebie. Byty i spodnie miałam w białym kurzy przez który szłam przed znalezieniem pamiętnika.
Pozwoliłam poprowadzić się Annabeth przez jak to nazwała Obóz Herosów. Trafiają tu Herosi z całej Ameryki. Ann mówiła, że Victoria też nim była. A czym ja jestem?
W końcu znalazłam się pod prysznicem. Lodowata woda leciała na mnie z góry lecz mało mnie to interesowało, ja lubiłam zimno od zawsze.
Po tym jak już dostałam nowe ubrania. Razem z domkiem Ateny udałam się na kolację. Usiadłam koło mojej ?siostry? i kiedy zaczęłam jeść zapadłą cisza.
– O mamusiu ? wyjąkała Ann, patrząc się nad moją głowę. Ja też zerknęłam i ujrzałam znak.
Nad moją głową unosił się piorun.
Fajne fajne. Czekam na cd C:
WOW. MUSZĘ wiedzieć, co będzie dalej….
wow… dziewczyny na tym blogu mają talent! jak coś, cokolwiek napisać???
Mam ten sam problem. Jak mam uwierzyć ze umiem pisac (hahahahahahahahahahhahahahahahha NIE) gdy otaczają mnie tacy uzdolnieni pisarze?
Zrzućmy się na terapeutę 😀
Ale suuppeer!
Jejku kolejny rozdział lepszy od pierwszego O_o
Świetne!!!!!! Aż brak mi słów……..
Dziękuję na serio 😀