Dla Nateny…. 😀
Mówią, że życie jest proste, że trzeba z niego korzystać póki mamy czas.
Tylko czemu w moim przypadku to się nie sprawdza? Dlaczego to właśnie JA nie miałam szczęścia w zwykłej codzienności…?
Nazywam się Diana Mercuse i mam piętnaście lat. Nie lubię opisywać siebie, ale w tym wypadku będzie to konieczne.
Mam więc ciemne lekko kręcone włosy, złote oczy i jasną cerę. Jestem dość wysoka, delikatnie zbudowana, choć mam wielką siłę. Na pozór jestem cicha lecz dumna. Jednak potrafię być naprawdę nieznośna jeśli mnie ktoś zdenerwuje.
Nie mogę powiedzieć, że mieszkam w tym lub tamtym miejscu i na tej czy tamtej ulicy, gdyż nigdy nie ?zagrzewam? miejsca. To zrozumiałe w moim przypadku ale wy zrozumiecie to dopiero później.
W tym momencie mieszkam w Nowym Yorku. W małym mieszkanku wynajmowanym od jakiegoś staruszka. W pokoju mam tylko łóżko i drewniane zniszczone biurko. Moja kuchnia składa się wyłącznie z popsutego piekarnika i plastikowego chlebaka. To wszystko to pozostałości po mojej babci, która zmarła rok temu zostawiając mnie samą. Jednak lepsze to niż być bezdomnym.
Chodzę d prywatnej szkoły. Tak, biedaczka bez kasy na chleb chodzi do szkoły za którą wydaje się majątek. Dziwne nie?
Podobno rodzice opłacili mi ją przed śmiercią. Tylko po co mi szkoła jeśli nie mam co jeść?
Oboje zmarli kiedy miałam sześć lat. Prawie w ogóle ich nie pamiętam ale nie przeszkadza mi to. Gdybym ich dobrze znała tęskniłabym, a tak po prostu mi ich brak.
Moja dziwna historia zaczęła się na początku wakacji, a raczej na zakończeniu szkoły. Właśnie trwał apel kiedy strażak wbiegł do Sali konferencyjnej, gdzie dyrektor przyznawał dyplomy najlepszym uczniom. Ja stałam z brzegu oglądając skrawek papieru który inni nazywali świadectwem. Mi nie było ono potrzebne. Moja edukacja skończyła się teraz, gdy ja kończę ostatni rok tej szkoły.
No więc do pomieszczenia wbiegł strażak i podbiegł do naszego dyra mówiąc mu coś na ucho. Ten zmarszczył brwi i odszukał mnie wzrokiem.
– Diana Mercuse. Pójdziesz z Panem dobrze? ? skinęłam głową na znak zgody.
A co mi tam! I tak nie mam co robić po zakończeniu tego banalnego przedstawienia. Razem z facetem wybiegliśmy na zewnątrz. Padał lekko deszcze co szczerze mi nie przeszkadzało, choć miałam na sobie czarną spódniczkę, szkolne podkolanówki i białą bluzkę z rękawami trzy/czwarte i przypiętym krawacikiem. O dziwo lubiłam ten mundurek. Moja mama miała go na zdjęciach które dała mi babcia po jej śmierci. Ona i tata poznali się właśnie w tej szkole.
Strażak otworzył mi drzwi a ja wsiadłam na miejsce pasażera w wielkim wozie. Po chwili on zrobił to samo i przekręcił kluczyki w stacyjce. Samochód ruszył ciężko. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że jestem zgrzana po przebiegnięciu całego terenu szkoły.
– Dokąd jedziemy? ? zapytałam zapinając pasy.
– Widzisz Diano był problem z twoim mieszkaniem. W pokoju obok nastąpił wybuch gazu.
Zdrętwiałam. W pokoju obok mieszkał staruszek Leren, ten od którego wynajmowałam mieszkanko. O dziwo był dość miły. Co piątek przychodził do mnie na herbatkę i razem graliśmy w brydża. Lubiłam go. Był przecież dla mnie jak dziadek i z opowiadań babci nawet tak wyglądał. Był dość wysoki. Miał siwą kozią bródkę i wysunięte kości policzkowe. Zawsze nosił czapeczkę z daszkiem mówiąc że przynosi mu zdrowie co moim zdaniem było chore przy jego zawale i ostrej cukrzycy.
– Czy coś mu się… stało? ? bałam się nawet wydusić te słowa. Nie chciałam stracić jeszcze jednej osoby.
– Ma ciężkie obrażenia, ale żyje ? odpowiedział mężczyzna.
Kamień spadł mi z serca i mówię szczerze słyszałam jak ląduje koło moich stup.
– A co z kamienicą?
Strażak głośno wciągnął powietrze:
– Runęła…
Czyli jednak jakaś strata.
Kiedy dojechaliśmy na moją ulicę łza spłynęła mi po policzku. W miejscu gdzie stało moje mieszkanko leżały gruzy ogrodzone białoczerwoną szarfą na znak że nie można tam wchodzić. Ja jednak weszłam. Z tyłu słyszałam krzyki strażaków żebym tego nie robiła. Nie słuchałam ich. Po prostu wiedziałam że tak miało być. Że coś tam na mnie czeka. Kiedy stałam na tych gruzach zobaczyłam postać. Chłopaka trochę starszego ode mnie. Kręcił głową, żebym tam nie szła, a kiedy zamrugałam już go tam nie było. Szłam więc dalej, pewna że mam zwidy. Że to moja nie normalna głowa płata mi figle.
W końcu doszłam do końca gdzie leżała zeszyt. Wyglądał na bardzo stary lecz o dziwo nie zniszczony wybuchem. Wysunęłam rękę żeby go podnieść i nagle pojawił się znowu on. Chłopak zjawa. Złapał moją dłoń, a ja jej nie cofnęłam. Czułam jakby powiew wiatru. Delikatny i przyjemny.
Nie dotykaj tego Diano ? powiedział cicho w mojej glowie.
– Czemu? – zapytałam na głos.
Nie odpowiedział tylko zniknął. A ja? Byłam głupia, jestem głupia i będę. Podniosłam pamiętnik i otworzyłam go na pierwszej stronie czytając dwa słowa Własność Victorii. Poczułam silny powiew wiatru. Nie stałam już w ruinach kamienicy. Stałam na środku lasu w otoczeniu dzieciaków w zbrojach. Kiedy mnie zobaczyli przystanęli. Słyszałam ich oddechy, widziałam każdą ranę na ich ciałach, czułam ich emocje i słyszałam ich myśli. W pewnym momencie ktoś okręcił mnie i zobaczyłam chłopaka. Był przystojny. Miał ciemne włosy i czarne włosy. Do tego oliwkowa karnacja i czarne ubranie sprawiło, że wyglądał naprawdę świetni.
– Victorio… ? powiedział aksamitnym głosem.
– Ja jestem Diana ? poprawiłam go cicho.
Pokręcił przecząco głową.
– Jesteś Victora. Moją kochaną Victorią. Wiedziałem, że wrócisz… oni mi mówili. Ale nie. Ja wierzyłem. I jesteś… ? chłopak miał już mokre oczy ze szczęścia.
– Nie. Nazywam się Diana Mercuse.
Otworzył lekko usta.
– Nie… ty.
Chłopak podszedł do mnie i lekko przyciągnął mnie do swojego ciała, a potem pocałował. Wszystko działo się tak nagle że nawet nie zdążyłam protestować.
Kiedy mnie całował czułam coś nowego, lecz jednak znajomego. Rozpłynęłam się i nie chciałam tego kończyć. Już kiedyś to czułam. Ja… albo ktoś inny.
Zrozumiałam. Nie byłam teraz tylko sobą. Byłam też Victorią. Własnością Victorii…
O bogowie Thalia to było nie ziemskie.
Wszystko było cudowne; gra słów, emocje…
Moim zdaniem jedno z najlepszych opowiadań które czytałam ostatnio.
Po pierwszym rozdziale już zakochałam się w tym chłopaku. Widać, że kochał Victorię całym sercem.
Jesteś wspaniałą pisarką, jedną z moich ulubionych. Już czekam z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy kochana 😀
Jestem baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo ciekawa końca.
Oooooooooo… Kocham to! Genialnosc tego opowiadania sprawia ze mam ochotę zeby moje badziewia zniknęły raz na zawsze. Sa wstydem dla takich cudownych pisarzy jak ty! Czesc z pamietnikiem i „Własnością Victorii” fenomenalna! Natychmiast dawaj CD!
Dziękuję 😀
*o*
Natena już lubi Twoje opka 😀 😀
Dzięki za niespodziewanego dedyka 😀
I NIECH KISIEL BĘDZIE Z TOBĄ 😀 😀
Albo przestaniesz spożywać literki, albo zmienię Cię w cukinię!!! [nie pytaj jak, bo sama nie wiem, ale bądź pewna, że sposób znajdę!!!]
Super!
Dłaczego w TAKIM tekście jest głupia literówka! NIE MIAŁA PRAWA się tam znaleźć! Kto ją tam wpuścił?!