Sorki, że długo czekaliście ale wiecie jak to jest. Druga klasa gimnazjum, masakra. Jednak znalazłam czas na napisanie kolejnej części tego opka Życzę miłego czytania ^^
– To twoja kajuta – powiedział mi heros, który wcześniej rozmawiał z drakainą.
– Dzięki – burknąłem i rzuciłem mały plecak na łóżko.
Pokój był dość duży jak na kajutę, znajdowała się w nim szafka, lustro, łóżko i stolik nocny. Ściany pomalowano na ciemny błękit. Miałem też osobną łazienkę.
– O jedenastej przyjdź na pokład. Spotkasz się z… sam wiesz kim. O i trzymaj. Nieznajomy podał mi włócznię. Moją ulubioną broń. Zanim zdążyłem coś powiedzieć już zamknął drzwi. Gdy zostałem w pokoju sam, szybko wyciągnąłem z plecaka kilka świec i zgasiłem światło. Mam taką… dziwną i dość wstydliwą potrzebę. Chodzi o to, że uwielbiam światło świec. W domu nigdy nie zapalałem normalnych lamp itp. Gdy zapalam świeczki czuję jakiś dziwny spokój, ulgę. Nie umiem tego opisać. Tak więc, siedzę teraz w kajucie na pokładzie „Księżniczki Andromedy” przy świetle świec, myśląc o tym co właśnie zrobiłem. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Piętnastoletni chłopak o czarnych włosach, granatowych oczach, z kilkoma piegami na zgrabnym nosie. Z całej twarzy emanowało zmęczenie. Faktycznie czułem się dość śpiący, a wcześniej i tak miałem męczący trening w Obozie. Niech to! Skarciłem się w myślach. Znowu o nim myślę. Zamknąłem oczy i położyłem się na łóżku. Policzę do dziesięciu żeby się uspokoić. Jeden… Dwa… Trzy… Cztery… Pięć, ziewnąłem głośno… Sześć… Siedem… i odpłynąłem w sen.
Byłem w Obozie Herosów. Stałem przed domkiem Hermesa i słyszałem czyjąś rozmowę dobiegającą zza domu. Podszedłem bliżej, by sprawdzić kto to. Znieruchomiałem. Zobaczyłem siebie i Alice. To była nasza wczorajsza rozmowa.
– Proszę, zrozum mnie! – błagałem szeptem.
– Jak śmiesz w ogóle myśleć o czymś takim – dziewczyna odgarnęła krótkie, kasztanowe włosy za ucho, – Nie wybaczę ci jeśli to zrobisz!
– Czyli ze mną nie pójdziesz, w moim głosie dało się słyszeć żal. Alice otworzyła usta ze zdumienia. W jej oczach zebrały się łzy.
– Ty… tchórzu! Jesteś kompletnym głupkiem i debilem. Ty cholerny palancie! Jesteś ZDRAJCĄ. Zdrajcą Lousie Relua!! Z każdym wyzwiskiem waliła pięścią w moją pierś. Nawet teraz czułem ten wewnętrzny ból.
– Alice…
– Nie odzywaj się do mnie! Oskar by się na tobie zawiódł! Po tych słowach uderzyła mnie jeszcze raz i pobiegła w stronę lasu. W tedy nie chciałem za nią biec. Teraz, kiedy na to patrzyłem poczułem wielką chęć złapania jej i przytulenia. Nagle sceneria zmieniła się. Znalazłem się w ciemnym tunelu, potem na jakiejś łódce, następnie stałem przed Cerberem. Hades, zdążyłem pomyśleć, bo zaraz pojawił się przede mną… Oskar. Syn Apolla miał jak zwykle rozczochrane ciemnobrązowe loki i co było do niego nie podobne, smutne piwne oczy. Nic do mnie nie mówił, po prostu stał i wyglądał na bardzo nieszczęśliwego. Zamknął oczy i pokręcił głową. Chciałem do niego podejść i porozmawiać, ale jakaś siła odpychała mnie gdy próbowałem zrobić krok. Oskar wziął głęboki wdech i otworzył oczy. Powiedział tylko : Mogłeś wybrać inną drogę. Po tych słowach obudziłem się.
W kajucie było bardzo jasno. Przewróciłem się na drugi bok spojrzałem na stolik nocny. Świeczki nadal się paliły. Uśmiechnąłem się pod nosem, wszyscy ostrzegali mnie, że to niebezpieczne zostawiać je zapalone na noc. Jednak jeszcze nigdy nic złego się nie stało. Niechętnie wstałem i sprawdziłem godzinę. 10:55. Co!?, wrzasnąłem i pobiegłem do łazienki. Pędem umyłem zęby, uczesałem się i przebrałem w czyste ciuchy. Do pasa przyczepiłem mój nóż myśliwski, stwierdziłem, że włócznia nie jest mi potrzebna. Biegiem wpadłem na pokład. Tłum ludzi skierował na mnie swój wzrok. Z dwa tuziny drakain, dziesięć empuz, kilka olbrzymów, piekielne ogary oraz niezliczona ilość herosów. Kilku z nich rozpoznałem, byli uciekinierami tak jak ja. Niektórzy byli ubrani w zbroje, ale większość miała przy sobie tylko broń, nic poza tym. Trochę speszony dołączyłem do szeregu, zainteresowanie moją osobą szybko minęło. Okazało się, że nie tylko ja zaspałem. Jakieś trzy minuty po mnie, dołączyło do nas rodzeństwo ośmiolatków. Nie wiem dlaczego, ale ich widok ścisnął mi serce. Dwaj chłopcy, obydwoje blondyni o niebieskich oczach. Różnił ich tylko wzrost i to, że niższy miał pieprzyka nad brwią. Całkiem jak bracia Hood, przemknęło mi przez głowę. Z frustracji zacisnąłem pięści. Dlaczego ciągle o tym myślę? I jeszcze ten sen. Moje rozmyślania przerwał mi dźwięk ciężkich kroków. Przed nami pojawił się Luke. Choć tak właściwie to był Kronos w ciele Luke’a. Osobiście nigdy go nie znałem. Odszedł przed tym jak dołączyłem do Obozu Herosów. Słyszałem jednak, iż to najlepszy szermierz wszechczasów. Więcej właściwie mi nie wiadomo, bo w domku Hermesa nie lubili o nim mówić.
– Drodzy! Rozbrzmiał jego głos. Witam nowo przybyłych. Doskonale wiecie, że każdy nowy członek się liczy. Każdy z was będzie mógł zadać cios bogom! Odpowiedział mu okrzyk radości. Kilka potworów uniosło miecze wrzeszcząc: Precz z bogami! Wiwat Tytan Kronos! Pan Czasu uśmiechnął się złośliwie.
– Raduje mnie wasza nienawiść. Nie zapomnijcie jak was oni skrzywdzili. Zapomnieli o was! Torturowali! Skazali na wieczne cierpienie! Kronos patrzył na nas z góry. Tylko ja mogę zaprowadzić nowy ład. A to, że do mnie dołączyliście zostanie wam wynagrodzone! Potwory i herosi zaczęli klaskać. Tytan odwrócił się i wrócił do swojej kajuty a za nim ruszyło kilka starszych półbogów. Reszta poszła zjeść śniadanie. Ja stałem jak kołek i nie mogłem się ruszyć. W uszach wibrowało mi jedno zdanie: Każdy z was będzie mógł zadać cios bogom. Naprawdę będę mógł przyłożyć do tego rękę? Zadać im ból? Otrząsnąłem się z tych myśli i podążyłem za tłumem. Dostrzegłem w nim tych dwóch chłopców, którzy przybyli po mnie. Rozmawiali o czymś, wymachując rękami. Ten wyższy wyraźnie próbował do czegoś przekonać swojego brata. Nagle odwrócił się i nasze spojrzenia się spotkały. Szybko odwróciłem wzrok. Jednak blondyn nie zamierzał mi odpuścić. Szepnął coś do brata i oboje do mnie podeszli.
– Cześć, powiedzieli chórem.
– Hej.
– Dołączyłeś wczoraj prawda?
– Mhm, jakoś nie miałem szczególnej ochoty na rozmowę z ośmiolatkami.
– Ja jestem Andrew, a to Andy – powiedział ten niższy.
– A jak ty masz na imię? – spytał Andy.
– Louis.
– Jesteś z Obozu Herosów prawda? My nigdy tam nie byliśmy. Dołączyliśmy do Kronosa, bo znalazł nas taki jeden olbrzym. Opowiedział wszystko i zabrał tutaj.
– Aha, odpowiedziałem. To znaczy co powiedział?
– No, zastanowił się Andrew, że bogowie są głupi i nas nie kochają, ze nasz tata o nas nie pamięta i możemy pomóc ich pokonać, by stworzyć lepszy świat dla herosów. Co nie Andy?
– Dokładnie, pokiwał głową ośmiolatek.
Odwróciłem wzrok. Ja zanim zdecydowałem tu dołączyć mogłem sobie wyrobić własne zdanie. Tym chłopcom od razu wbito do głowy nienawiść do bogów. Może to lepiej. Nie zaznają tego rozczarowania, którego ja doznałem. Nie poczują tej goryczy. Gdy doszliśmy do wielkiego stołu z jedzeniem chłopcy dosłownie rzucili się na jedzenie. Ja nie miałem apetytu. Wziąłem drożdżówkę z budyniem i szklankę soku pomarańczowego. Potem poszedłem do kajuty. Mój trening miał się rozpocząć za jakąś godzinę. Zamknąłem drzwi i położyłem się na łóżku. Patrzyłem w sufit i myślałem o zbliżającej się wielkiej bitwie. Nagle usłyszałem dźwięk alarmu i krzyki żołnierzy. Chwyciłem włócznię, którą dostałem i pobiegłem na górę. Na pokładzie walczył czarnowłosy chłopak o zielonych oczach. Przełknąłem ślinę. Od razu go rozpoznałem. Był to Percy Jackson.
Wow, to było genialne! 😀 Masz talent! Czekam na CD!
Dzieje się podczas „Morza Potworów” czy na początku „Ostatniego Olimpijczyka”?
na początku „Ostatniego Olimpijczyka”
BOSKIE!!! *Q* Jezz, jak dobrze, że będzie cd! Trochę mi przypomina historię Luke’a, Thalii i Annabeth…
Mmmmm… <3
To jest cudowne. ^^
Zabijesz Beckendorfa. To znaczy teoretycznie to Riordan to zrobił. ;p Co dalej? Co dalej? Zżera mnie ciekawość. Bo oni w końcu wysadzili ten statek, więc Louis umrze czy jakimś cudem przeżyje? Nie no pisz to szybko, bo chce juz wiedzieć co dalej!