Zainspirowane „Bitwą pod Wiedniem” Beznadziejne… ale musiałam opisać Aliego! 😀
– Zamknąć się! Myślicie, że co mnie obchodzą wasze niepewności i problemy?! JESTEM WIELKIM WEZYREM i czy wam się to podoba czy nie, to JA wydaję rozkazy! – głos młodego chłopca odbił się echem po sali. Najwyżsi urzędnicy Tureccy oniemieli. Miał zaledwie piętnaście lat, a już objął tytuł Wielkiego Wezyra. Syn samego Kara Mustafy, który choć przegrał, pozostawał zwycięzcą. To dziecko, pałające chęcią zemsty, miało teraz poprowadzić ich na Polskę. – Pomszczę ojca! – zawołał młody Wezyr, choć wiedział, że Kara Mustafa nie był jego prawdziwym ojcem. Tak myślał lud, wierzyła w to jego matka. Tylko on jeden znał prawdę. Mimo to, pragnął pomszczenia mężczyzny który go wychował. – Osobiście zetnę Sobieskiemu głową! O świcie macie być gotowi! – dodał na koniec i wyszedł z sali. Ciemna szata powiewała za nim ,dając obraz mrocznego, lecz potężnego władcy. Oczy miał Szare, a loki na głowie ciemno brązowe. Krocząc korytarzami pałacu wiedział jedno: tym razem, Polska ich nie pokona. I dokona tego ON. Wielki Wezyr Ali. Syn Piekieł.
Rankiem, gdy wybił dzwon, w stolicy kraju nie było już armii Wezyra. Ciągnęli ku wojnie.
– Wielki Wezyrze, to szaleństwo! – zabrzmiał głos wyroczni, która uparła się jechać z jego armią. Ali prychnął, posyłając kobiecie lekceważące spojrzenie.
– Nie. To NIE jest szaleństwo. A ty nie jesteś wyrocznią – zaśmiał się gorzko. – Wierz mi, wiem co robię. Mam asa w rękawie. Bogowie są ze mną.
– Bogowie? – wieszczka nie mogła powstrzymać zdziwienia. – Masz na myśli Allaha?
– Nie – odparł Wezyr śmiejąc się w duchu. – Mam na myśli Zeusa. I mego ojca. Hadesa – kobieta spojrzała na niego z przerażeniem. – Ups – zaśmiał się – powiedziałem za dużo? Wybacz – cień spowił bezbronną wyrocznię a w jej pustych oczach zagościło przerażenie. Ali wyszedł ze swojego namiotu i rzucił do najbliższego sługi – pierwsza ofiara wojny, pozbyć się jej.
***
– Jestem księżniczką, zasługuję na to, abym mogła być na tej uroczystości – zawołała z oburzeniem czternastolatka. Tego wieczoru w zamku miało odbyć się przyjęcie na cześć królowej.
– Nie jesteś córką naszej Pani – odparła ze smutkiem jej piastunka. – Król bardzo by chciał, żeby jego mała córeczka…
– Cisza! Zamilcz! – zawołała, aż zdawało się, że z jej oczu najprawdziwsze spadają iskry. – Chcę iść na bal. I pójdę na bal. Nie obchodzi mnie zdanie macochy. Ojciec mi pozwoli. W końcu jestem księżniczką – tupnęła a jej czarna suknia lekko zawirowała.
– Bardzo kapryśną księżniczką – szepnęła piastunka. Dziewczyna to usłyszała i z wściekłością wskazała na drzwi. Gdy kobieta wyszła, usiadła przy lusterku i przyjrzała się swojemu odbiciu. Miała zielone oczy, które były legendą niemal w całym królestwie, a o jej delikatnych czarnych włosach, nie jeden powstał już poemat. Mimo to czuła, że czegoś jej brakuje… I wtedy przyszła ona… wizja. A w niej jej matka, Hekate. I to co przyniesie przyszłość.
***
Droga usłana krwią. Droga srogiej armii. Tej, która zniszczyć chce Wawel.
– Dziś, staniemy przed najważniejszą próbą! – Rozbrzmiał głos Wezyra Aliego. – Nie wahajcie się! Zdobędziemy stolicę Orłów! Nie są przygotowani! Nikt, NIKT nie wie o ataku! Turcja zatryumfuję!
– ALI! ALI! ALI! ALI! – skandowali żołnierze. Wezyr uśmiechnął się do siebie. Uda się. Był tego pewien. I wtem…
– Nigdy wam się nie uda! Obronię swój kraj! – był to głos delikatny, niemal słodki. A mimo to pełen mocy, pełen gniewu. – Jestem Eleonora, księżniczka Polski i przysięgam na mą matkę, że NIGDY nie pozwolę wam, podstępne Tureckie psy, na chociażby wejście do tego kraju! – zagrzmiała gniewnie. Dopiero teraz, potężny Wezyr zauważył, że mówi to nie kto inny, jak ta dziewczynka… jego towarzyszka dziecięcych zabaw, z czasów gdy była w Turcji. Tylko teraz, unosiła się w powietrzu niczym zjawa, skąpana czerwonym promieniem.
– Eleonoro?! – zawołał. Dziewczyna ze złością w oczach obróciła się ku niemu.
– Ali?! – wyszeptała i opadła na ziemię. Nie mogła się powstrzymać. Padła mu w ramiona, dławiąc łzy.
– El… co ty tu robisz? – wyszeptał. Przy niej stawał się zupełnie innym człowiekiem.
– Chcecie zniszczyć mój kraj! – krzyknęła – nie pozwolę na to.
– El… ja… nie mogę się wycofać. Nie teraz… zginę! Nie chcę podzielić losu mego ojca..
– Twoim ojcem jest Hades – warknęła – a moją matką Hekate. Nie jesteśmy ludźmi, nas nie obowiązują te zasady, co resztę! Jeśli twoja przysięga jest wciąż żywa…
– Nie jest – odparł zagryzając wargę – muszę pomścić Kara Mustafę…
– W takim razie zginiesz – odparła z chłodem w głosie. Wezyr chciał złapać ją za rękę, ale się zatrzymał.Była taka groźna, niebezpieczna…
– To co teraz zrobię, zniszczy całą twoją armię – kontynuowała -a ty… ty i ja… będziemy mieć godzinę. Godzinę dla siebie. Zanim…
– Nie! El… Ty nie możesz zginąć! – objął ją w pasie, już się nie powstrzymywał.
– To co mam zrobić? Ali, nie pozwolę…
– Dobrze – przerwał jej. – Tafo! Zawróć armię. Wracacie do Turcji!
– Ale We…
– Rób co mówię. I nigdy, przenigdy mnie nie szukaj – dodał. Złapał Eleonorę za rękę. I od tamtego czasu, słuch po nich zaginął. Co stało się z Wielkim Wezyrem Ali i Księżniczką Eleonorą? Tego nikt nie wie… historia zapomniała ich imiona, lecz my, Herosi, wciąż pamiętamy.
Hehee fajne super boskie bez zastrzezen!!!!!!!!
Super!!!
Bardzo ciekawa koncepcja. Wykonanie nieco gorsze, ale nie jest źle. Brak mi tu opisów a akcja pędzi. Rin i Len, w wersji turecko polskiej? (Ja tu widzę inspiracje Story of evil duuużą). Serio, pomysł zaje*** Popracuj nad emocjami i opisami
Naprawdę? O_O Nie zauważyłam inspiracji, ale może podświadomie… no wiesz, muzyka w tle leci ^^
Emocji i opisów jest mało – specjalnie. Bo miało to być takie trochę nie wyraźne – jak kartka z dziennika z czasów Sobieskiego
Epickie – dosłownie! ^w^ Herosi mieli wpływ na bitwę pod Wiedniem… No i kto by pomyślał? 😉
Powiedziałabym „zaje***cie”, gdyby nie LITERÓWKI!!! [wkurzona jak jasna cholera]
upsssss *chowa się za szafę *
Like it! 😀
Tylko wyeliminuj literówki. I mi też przeszkadzał trochę brak opisów… Ale wiecie, że ja jestem na ich punkcie nadwrażliwa 😛
SSUUPPEERR!!!
Nie wiem czy to dar, czy jakaś klątwa, ale ja NIGDY nie widzę błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, literówek, NIC. 😛 Dlatego ta twoja „beznadzieja” podoba mi się jeszcze bardziej!!! 😀
Mi się tam nie chciało szukać literówek, więc masz szczęście 😉 Całkiem fajne, ale końcówka jakoś tak za szybko. Jakby „na odwal”.