Dla wszystkich, którym się spodoba.
Siedziałam na plaży wspominając dzień uznania. Dwa lata temu nad moją głową zabłysł srebrny łuk. To było miłe uczucie, ale Artemida? Po paru dniach wszystkie boginie wpadły do ósemki i zrobiły miszmasz. Wszystko wyglądało strasznie. Ja próbowałam je przekonać, ale nie udzieliły zgody. Każda bogini miała swój styl i własne pomysły, które oddzielnie były ładne, ale razem? Mniejsza z tym i tak większość czasu pomagam w szkoleniu herosów, gram w karty z Dionizosem, siedzę na plaży i rozmawiam z przyjaciółmi. Czego chcieć więcej. Heros od zawsze. Nigdy nie widziałam prawdziwego świata, tylko o nim słyszałam. Chejron nie wypuści swojej ulubienicy.
Spojrzałam w taflę wody. Brązowe włosy z grzywką, piwne oczy… słowem zwykła dziewczyna. Wolę być tak nazywana (byłby łaskawy mnie ktoś tak nazwać) niż ,,córka’’ wszystkich bogów, ulubienica Artemidy. Nie, to drugie jednak może być. Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki i podskoczyłam ze strachu
-Uspokój się, to tylko ja.-powiedziała Annabeth.
-Przestraszyłaś mnie. –syknęłam w odpowiedzi.
-Przepraszam. Szukałam cię i się martwiłam. Co robiłaś?- udała z tą oszukana mina niewiniątka.
-Szukałaś mnie? Dlaczego?- wyczułam w tym wszystkim podstęp. Spojrzałam na słonce. Był 23 lutego i z jakieś 30 stopni.
-Chodź.- i zaczęła ciągnąć mnie za rękę.
-Już idę, idę.
Coś mi nie pasowało. Stołówka, w której kierunku szłyśmy była zasłonięta czarna kotarą.
-Co do…- nie zdążyłam dokończyć., bo mi przerwała.
-Myją ją. Masz pomóc czy coś w ten deseń.
-I tylko po to mnie zmuszasz do chodzenia?- Córka Ateny bezceremonialnie wepchnęła mnie pod płachtę. Z każdej strony dało się słyszeć ‘’Wszystkiego najlepszego’’. Racja dziś są moje 14 urodziny.
-Dzięki. Skąd wiedzieliście?- podejrzewam, że moja twarz była koloru czerwonego pomidora. Tak było zawsze.
-Hmm… Chejron powiedział przez przypadek Annabeth. Ona zorganizowała to wszystko.- powiedziała Clarisse.
-Chejronie! Obiecałeś.
-Ale jesteś szczęśliwa?
-Noooo jestem.- odpowiedziałam. W sumie taka była prawda.
Cały wieczór bawiłam się ze znajomymi. To był najlepszy dzień mojego życia. Ale w pewnym momencie podeszła do mnie Melissa-córka Demeter i zadała pytanie na temat, o którym starałam się nie myślec.
– Kim są twoi rodzice?- jej pytanie mnie zdenerwowało, nie w ten negatywny sposób, po prostu bałam się tego tematu.
-Nie wiem mała. Wiesz co. Dowiem się tego.
-Wiedziałam, jak wszyscy chcę abyś była szczęśliwa.- po tych słowach oddaliła się w stronę ciasta. Dziewczynka uświadomiła mi jaki prezent chcę od Chejrona. Zawsze dawał mi możliwość wyboru. Bogowie nigdy nie zgadzali się na moją prośbę. Od nich wymagałam, aby dary, które dostałam nie pojawiały się kiedy chcą. Ale nie ,,To nauczy cię odpowiedzialności i szacunku’’. Podbiegłam więc do centaura.
-Mogę coś ogłosić?
-Jasne.- odpowiedział Chejron. Zadowolona odpowiedzią pobiegłam na podest.
-CISZA.-Wzrok wszystkich pojawił się na mnie. Muzyka została wyłączona, a rozmowy ucichły.- Dziękuję. Chciałabym wam podziękować. A do Chejrona mam Życzenie urodzinowe.
– Zamieniam się w słuch.
– Proszę o misję. Melissa zapytała się mnie o rodzinę i pragnę ją odnaleźć. Mogę?
-Jasne. Wiedziałem o co poprosisz. Nigdy nie byłaś na zewnątrz. Mam szczegóły. Weź trzech herosów.
-Trzech?- zapytałam ze zdziwieniem.
-Tak, ty nie jesteś herosem.
-Ach…No dobrze wezmę Annabeth, Willa i…- zamyśliłam się i spojrzałam na Ann. Widziałam jej błagalny wzrok. Musiałam się powstrzymać, aby nie parsknąć śmiechem.- Percy’ego.
Oczywiście jeżeli się zgodzą.- Tu moi przyszli towarzysze pokiwali głową.
-Agnieszko jutro podejdź do mnie po szczegóły.
-Dobrze. A teraz Marco puść We are young .
-Jasne- odpowiedział syn Apolla i włączył muzykę.
Zabawa trwała do dwudziestej czwartej. Oczywiście pewien centaur postanowił, aby wszyscy poszli spać. Jego oznajmieniu towarzyszyły pomruki i gwizdy, ale nikt się nie sprzeciwił. Po wyjściu gości spojrzałam na stos prezentów i jęknęłam. Była tego masa. Od poszczególnych herosów i całych domków. Nie zauważyłam, że ktoś został. Najwidoczniej usłyszał mój jęk bo usłyszałam głos
-Pomóc?- Zapytał Will z tym swoim cudownym uśmiechem.
-Jasne.- Razem wzięliśmy prezenty i poszliśmy do mojego domku. Postawiliśmy wszystko na stole i pomiędzy nami nastąpiła głupia cisza.
-Eeee… Mam coś dla ciebie.- powiedział syn Apolla i zaczął przeszukiwać kieszenie. Zapomniałam powiedzieć o nim czegoś ważnego. Jest moim chłopakiem, ale wolę określenie dobrzy przyjaciele. Jakby ktoś oprócz mnie go używał.
-Proszę- powiedział i wręczył mi małe pudełko.
-Will nie musiałeś.
-Aga, ale chciałem.
Wiem zachowałam się jak wariatka, ale podbiegłam i przytuliłam go. On odwzajemnił uścisk. Niestety sielankę posuło nagłe pojawienie się Artemidy pomiędzy nami.
-Hej- powiedziała ruda bogini do mnie i spiorunowała wzrokiem Willa. Ten tylko pocałował mnie w czoło i wyszedł. Super Ale odważny.
-Dzięki. Specjalnie to robisz?
-Hmmm…Tak.
-CO? Celowo to robisz? Po co przyszłaś?
-Chciałam Życzyć Ci wszystkiego najlepszego.
-Dzięki. Ale nadal jestem zła.
– To minie. Ja znikam i życzę udanej misji. Pa.- I rozpłynęła się w nicość. Super.
Przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Moja opiekunka rozwaliła mi dzień. Na szczęście szybko się skończył. Zasnęłam.
oryginalny pomysl i, a jakże, zadżemisty!
SUPER!!!
Uwielbiam to opko! No kocham, po prostu 😀
No i dziękuje za dedykę ^^ bo nie wiem jak innym ale mi się spodobało 😀
Agnieszka… to imię przestaje być okropne 😀
Wow fajne na serio!!!
ZADŻEMISTE! 😀
Dzięęęęęęęękuję wszyyyyyyyystkim.
Kocham Artemidę 😀