No więc, nowe opowiadanie. Początek może wydawać się nudny, ale obiecuje, że dalej się rozkręci C: Mam nadzieję…
-FAMIA! –wrzask matki zbudził ze snu młodą Francuzkę, śpiącą jak aniołek. Otworzyła oczy i gwałtownie usiadła, uderzając w belki górnego łóżka, swojej siostry. Syknęła z bólu i złapała się za głowę. Złowrogim spojrzeniem popatrzyła do góry.
-Natalie! Uh! Od jutra to JA śpię u ciebie –warknęła.
-Tak, tak –ziewnęła dziewczyna, leżąca na górnym materacu. –Wmawiaj to sobie dalej ,siostrzyczko.
Po kilku sekundach ,było słychać lekkie chrapanie Natalie, która przez ten krótki czas, zasnęła. Famia prychnęła i pokręciła głową. To jest dopiero mistrzyni snu. Dziewczyna odrzuciła kołdrę na bok i leniwymi ruchami, podniosła się, wzięła ubrania z krzesła i poczłapała w kierunku łazienki. Dlaczego jej rodzina musiała się tutaj przeprowadzić, zamiast mieszkać w swoim uroczym dworku, jak normalni bogacze. Własny apartament, przestrzeń i wszystko czego zapragnęła. Ach, no tak. Przecież zna odpowiedź! ,,Przyjaciele” rodziców zaczęli gadać, że teraz każdy bogaty człowiek powinien mieć własne mieszkanie z jednych, pięknych uliczek Paryża. Idioci, idioci wszędzie. Famia zamknęła drzwi od łazienki i przekręciła kluczyk. Odkręciła kurek ciepłej, zimnej wody pod prysznicem i zaczęła się rozbierać. Spojrzała w lustro i zobaczyła odbicie swoich dużych brązowo szarych oczu. Dziwna mieszanka, ale taka już się urodziła. Półdługie, mysie włosy z naturalnymi pasemkami brązu, kręciły się tylko z przodu. Jej pełne usta wykrzywił grymas niezadowolenia. Codziennie rano musiała się męczyć z ich prostowaniem, bo wyglądały dziwnie. Dziewczyna weszła pod strumień ciepłej wody i zaczęła się namydlać. Opłukała swoje ciało i umyła włosy. Cały zabieg trwał szybkie pięć minut, a wydawałoby się, że ciągnie się w nieskończoność. Famia zakręciła kurki i szybko owinęła się ręcznikiem, aby nie było jej tak zimno. Wytarła się pośpiesznie i czym prędzej ubrała obcisłe jeansy i satynową bluzeczkę z kokardką przy szyi. Nagle, rozległo się głośne pukanie do drzwi i krzyki najstarszej siostry, Elli.
-Famia! Tu volé ma chemise! Tu as stupid voler* -Elli darła się i waliła drzwi pięściami, co jeszcze bardziej rozbawiło najmłodszą dziewczynę, która śmiała się od kiedy założyła na siebie bluzkę. Najstarsza siostra Fami, gubiła dość często swoje rzeczy, a później mówiła, że zostały skradzione. Za tydzień wychodziła za mąż ,a jej cała rodzina nie wyobrażała sobie tego, że poradzi sobie w życiu bez służących. Na szczęście jej przyszły mąż jest bogatym biznesmenem, więc rodzinka nie ma czym się martwić. Famia otworzyła drzwi i spojrzała triumfalnie na Elli. Widząc jej rozwścieczoną twarz i nieuczesane włosy, zaśmiała się krótko. Nic nie powiedziała, tylko ruszyła do swojego pokoju.
-MAMAN! FAMIA PRENDRE MON CHEMISE!** –zaczęła ,ponownie krzyczeć tym razem wzywając matkę. Elegancka kobieta, która czekała na swoją najmłodszą córkę na dole ,westchnęła z zażenowaniem.
-OCH, MON DIEU! ELLI! TU AS VINGT-ET-UN ANS! ***–potarła swoje czoło i policzyła do dziesięciu. –Daj spokój ,kochanie. Żenisz się za tydzień, powinny Cię obchodzić jakieś ważniejsze rzeczy niż bluzka, która jest na ciebie za mała!
Elli westchnęła głęboko i wróciła do swojego pokoju. Tymczasem Famia, uśmiechając się od ucha do ucha, spakowała książki do torby i szybko pomalowała swoje oczy i usta. Zbiegła na dół, po kręconych schodach i zagryzła Tosta z dżemem, którego miał właśnie zjeść jej ojciec. Oblizała kącik ust i pocałowała policzek Thomasa.
-Merci, papa.
Matka Fami czekała już przed wejściem, widząc córkę biegnącą w jej stronę, uśmiechnęła się lekko i ruszyła do samochodu. Weszła do środka nowiutkiego porsche i odpaliła silnik. Uwielbiała ten moment, ten warkot i moc jaką pokazywał silnik. Famia wsiadła do auta, zatrzaskując drzwiczki zbyt mocno.
-Nie musisz być taka brutalna –powiedziała z pół uśmiechem Margaret. Córka wyszczerzyła zęby i wyciągnęły notatki z historii. –Czego się uczysz ,kochanie?
Nacisnęła gaz , silnik ryknął i wystartował dość szybko. Famia przekręciła oczami i schowała kartki z powrotem do torby.
-Teraz już niczego, maman, twój samochód jest tak głośny, że nie potrafię się w nim uczyć –powiedziała z przekąsem dziewczyna patrząc na matkę spojrzeniem pt. ,,to twoja wina” . Margaret zaśmiała się cicho i wrzuciła następny bieg, na co silnik jeszcze głośniej zawarczał i wypruł do przodu. Famia instynktownie złapała się pasa. Po kilku minutach szalonej jazdy, pojazd zwolnił i zatrzymał się. Dziewczyna wyjrzała przez okno na ulicę i budynek. Szkoła.. to beznadziejne miejsce ,do którego miała chodzić aby ,,zdobywać nowe umiejętności”. Tak bardzo miała jej dość.
-Powodzenia kochanie –powiedziała matka i z wręcz wymuszonym uśmiechem pochyliła się i pocałowała córkę w czoło. –Błagam Cię, nie sprawiaj dzisiaj żadnych problemów. Jeśli jakiś nauczyciel Cię upomni ,przeproś i odejdź.
-Spróbuje –uśmiechnęła się chytrze Famia i wysiadła z auta. Weszła pośpiesznym krokiem do prywatnej szkoły i skierowała się do swojej szafki, przy której czekała na nią paczka przyjaciół. Na jej widok wszyscy się uśmiechnęli i pomachali. Dziewczyna poprawiła swoje włosy i podeszła do nich. Przywitała się ze wszystkimi tradycyjnym pocałunkiem w oba policzki, a kiedy usłyszeli dzwonek natychmiast się rozeszli.
-Famia! –krzyknęła jedna z jej koleżanek i zrobiła bardzo dobrze im znany gest ,,palenia papierosa”. –Na następnej przerwie! Ja nie mam! Matka się skapnęła!
Famia pokręciła głową i czym prędzej pobiegła do klasy. To nie takie proste zdążyć w pięć minut przebiec całą szkołę i trafić do odpowiedniej sali. Korytarz wydawał się być pustkowiem, kiedy zawsze było w nim tyle uczniów. Kilkunastu, zawsze jak najprędzej chodziło tedy codziennie ,a dzisiaj? Dziewczyna porozglądała się. Nic, cisza i spokój… bardzo niepokojące, chyba nie spóźniła się aż tak, przecież dopiero co zadzwonił dzwonek. Gęsia skórka pojawiła się na jej ramieniu, a nogi same z siebie, przyspieszyły. Klasa sto dwa , sto trzy, sto cztery. W końcu! Otworzyła je szybko i westchnęła z ulgą. Wszyscy uczniowie siedzieli na swoich miejscach i wpatrywali się w nauczyciela, który pytał jedną z jej koleżanek. Na dźwięk otwieranych drzwi, profesor odwrócił się w stronę Fami i spojrzał z zażenowaniem.
-Panno Crystal, proszę usiąść na swoim miejscu, a za spóźnienie proszę o pozostanie po lekcji –powiedział chłodnym tonem i odwrócił się w stronę uczennicy, którą odpytywał.
Famia westchnęła ciężko i przekręciła oczami. Usiadła w swojej ławce, wyciągnęła książki i notatki. Przejrzała je po raz ostatni i wzięła głęboki wdech. Jeśli nauczyciel weźmie ją do odpowiedzi będzie trupem. Zupełnie nic nie umie, żadnych dat, wydarzeń.
-Dobrze Mili, możesz siadać, piątka –powiedział nauczyciel i wskazał ręką ławkę na znak, że może usiąść, spojrzał nienawistnym wzrokiem po całej klasie i napotkał spojrzenie Fami. –Tak jak zawsze.
Mili, usiadła cała zadowolona obok nachmurzonej dziewczyny i uśmiechnęła się do niej wesoło.
-Hej, nie bądź taka ponura! Dzisiaj mamy zajęcia-własne. Nie będziesz musiała się tak przemęczać. Przecież lubisz historie –szeptała jej do ucha, aby nauczyciel nie dosłyszał. Ta spojrzała na nią zimnym wzrokiem na znak, że źle rozpoczęła swój dzień i dała spokój. Widząc to, Mili zamknęła swoje usta i czekała aż profesor da im zadania. Pan Gilbert, chodził po klasie rozdając jakieś kartki.
-Dzisiaj, będziecie musieli opisać bogów. Są oni wymieszani, są z Grecji, Włoch, od Inków i Azteków. Macie wymienić ich atrybuty i inne podstawowe informacje –mówił tak cicho, że nawet Ci, którzy obok niego siedzieli, mogli go nie dosłyszeć. Kiedy podszedł do Fami i wręczył jej kartkę, popatrzą na nią z cieniem uśmiechu na twarzy. –No dobrze, odwracajcie papiery i do roboty!
Dziewczyna rozglądnęła się po klasie i patrzyła na reakcję ludzi, którzy przekręcili papierki. Niektórzy wydawali z siebie jęk niezadowolenia, a inni uśmiechali się radośnie. Famia popatrzyła z powrotem na kartkę leżącą przed nią. Osunęła się na krześle i spojrzała na Mili. Miała już zapisaną jedną-czwartą zeszytu na temat swojego obrazka. Famia uniosła jedną brew i westchnęła głęboko. Tak bardzo jej się nie chciało tego robić. Przeniosła wzrok na zegar. Jeszcze czterdzieści minut lekcji. Nienawidziła tego, że w Francji muszą mieć pełną godzinę nauki. Tylko potem mieli praktycznie dwie godziny lunchu.
-Panno Crystal, czy mam wysłać do pani pisemne zaproszenie, abyś zaczęła pisać? –na głos Pana Gilberta, dziewczyna podskoczyła lekko i uświadomiła sobie, że nauczyciel stoi za nią i patrzy przez ramie na to co powinna robić. Wzruszyła ramionami i leniwym ruchem odwróciła kartkę. Rozszerzyła szeroko oczy ze zdumienia i uniosła brwi. Spojrzała to na nauczyciela, to na papier. Profesor uśmiechnął się lekko.
-Do pracy, masz pół godziny.
Famia otworzyła usta i wpatrzyła się w rysunek na arkuszu. Szturchnęła łokciem Mili, a kiedy ta popatrzyła na nią wzrokiem pt,, o co chodzi”, wskazała głową na papier leżący przed nią. Sąsiadka z ławki uniosła wysoko brwi i szepnęła.
-Nigdy nie czytałam, ani nie widziałam takiej bogini. Plus, ona wygląda tak jak ty!
Famia pokiwała głową i podniosła kartkę. Patrzyła na siebie. To znaczy, na ładniejszą wersję siebie. Bogini miała kręcone włosy tylko z przodu, tak jak ona, a z tyłu proste i długie. Dłuższe niż Famia, bo sięgały aż do połowy pleców. Kobieta patrzyła na nią spojrzeniem, które mówiło same za siebie, że jest osobą lepszą niż inni. Nastolatka spojrzała na nauczyciela i podniosła rękę. Pan Gilbert niechętnie wstał z krzesła za biurkiem, ale podszedł do Fami powolnym krokiem. Dziewczyna podniosła się i przyspieszonym krokiem wyciągnęła profesora z klasy.
-Przepraszam bardzo, ale co to jest? –z trudem powstrzymywała gniew, przez co jej głos lekko drżał.
-To bogini, panno Crystal –powiedział z oburzeniem Pan Gilbert i już chciał wrócić do klasy, kiedy Famia złapała go za ramię.
-Och, nie proszę pana, to jestem ja! Skąd ma pan moje zdjęcie? Jak je pan przerobił!? –głos dziewczyny przestał drżeć i być bardziej donośny.
Profesor popatrzył na nią z wściekłością i zaskoczeniem. Zdjął jej rękę z ramienia i powiedział lodowatym tonem.
-Jak śmiesz, głupia dziewczyno. Jest to grecka bogini i powinnaś o tym wiedzieć z moich lekcji! Widocznie nie uważałaś za dokładnie.
-Nie obchodzą mnie pana wyprawy i odkrycia, panie Gilbert! Ta postać, która jest na kartce, nigdy nie wystąpiła w mitologii, a wie pan bardzo dobrze, że przeczytałam ją po parę razy –wycedziła przez zęby Famia.
-Proszę wyjść ze szkoły panno Crystal, takie zachowanie nie jest u nas dobrze przyjmowane –powiedział chłodno nauczyciel i wszedł do klasy. Famia zacisnęła pięści, gniotąc papier i już chciała wyrzucić go z furią do kosza kiedy w ostatniej chwili się powstrzymała. Rozwinęła kartkę i spojrzała jeszcze raz w oczy bogini. Pokręciła głową i schowała papier do kieszeni spodni. Gwałtownie otworzyła drzwi klasy szybkim krokiem podeszła do swojej ławki, wzięła torbę z krzesła i wręcz wybiegła ze szkoły. Mijała ludzi, którzy dopiero co szli do pracy i zawozili dzieci samochodami do miejsca, gdzie musiały cierpieć dziewięć godzin. Skręciła w jedną z ciemnych uliczek kilka przecznic za szkołą i usiadła na ziemi, ciężko dysząc. Oparła głowę o ścianę budynku i zamknęła oczy.
,,Co ten wariat sobie wyobraża? Nie wierze mu na sto procent, że to była bogini.” –pomyślała i policzyła do dziesięciu. Nadal czuła kartkę, która gniotła się w jej kieszeni i ciążyła na jej duszy jak jakiś kamień.
Wzięła parę głębokich oddechów , powoli otworzyła oczy i wrzasnęła. Przed nią stał jakiś ogromny pies… Nie, nie pies. Wilk! Ale On jest ogromny! Większy niż normalny.
,,Co On tutaj robi?! O boże, zabije mnie!”
Warczał na nią, szczerząc swoje ostre kły, które gotowe były rozszarpać ją na kawałki. Famia wstała gwałtownie i jeszcze mocniej przywarła do ściany. Kropelka potu, spłynęła po jej czole i spadła na ziemie. Zacisnęła zęby i powieki najmocniej jak potrafiła, czekając na atak zwierzęcia. Jednak, nic takiego nie nastąpiło. Wilk przestał warczeć i było słychać tylko szum samochodów, jadących ulicą. Otworzyła jedno oko, następnie drugie. Zwierze siedziało przed nią i patrzyło w ciemny kąt. Famia poruszyła się i zobaczyła, że w miejscu gdzie patrzył się wilk, ktoś stał.
-K- kim jesteś? –zapytała drżący głosem, wzięła wdech i nabrała więcej odwagi. –Wyjdź i pokaż się!
Z cienia wyszła osoba, na której widok zrobiło się słabo Fami. Otworzyła szeroko oczy i uniosła brwi. Czuła jak serce wali jej coraz szybciej, a ręce zaczynają drżeć.
-Nie, to niemożliwe.
–
*Ukradłaś moją koszulę! Jesteś głupią złodziejką!
**Mamo![..] zabrała moją koszulę!
*** Och, mój boże! Elli! Masz dwadzieścia jeden lat!
No więc to tak… Jakoś się zapowiada, dajcie znać czy chcecie, abym pisała dalej C: ~Nyx
Moim skromnym zdaniem jest bardzo dobre… 😀
znalazłam kilka małych błędów ale to nic.
Akcja nie pędzi jakoś strasznie szybko co mnie bardzo cieszy.
Chce CD 😀
O Moj Boże!!! Wiesz ze mam manie na punkcie Francji i francuskiego? Po prostu kocham wszystko co jest z tym zwiazane! Wiec to opowiadanie jest dla mnie cudem nad cudami! <3
Wszystko jest genialnie, tylko nie jestem pewną co do jednego: mianowicie francuskigo ucze sie tylko rok, ale zdaje mi sie ze mama to mére a tata – pére. Moze to co napisałas to cos typu "mamusiu" czy coś?
Uczysz sie francuskiego? Lubisz Francję? Bo chyba jestes moja bratnia dusza XD
Stary, francuskiego uczę sie 8 lat, więc pozdro i maman i papa. To tak sie po prostu pisze maman jest bardziej uroczyście bo to jest latków jak; matko. A papa to tatusiu więc to tak. Ale nowi zawsze to mylą C: jet tak jeszcze ze mère i maman- Znaczą to samo.
Kocham Francje i byłam tam z 4 razy 😉
Ja chcę, żeby nasza historyczka dawała nam takie zadania do wykonania… :< Ale nie, ciągle tylko barok, barok, barok, wojny. -.- Fakenszit.
Już to kocham! Cudownie się czytało, Famia jest niesamowita, no ogólnie przegenialne opko. <3 No ale czego mogłam się spodziewać po Nyx? 😀
Mój francuski ogranicza się do „merde”, ale nie przeszkadza mi to w zwijaniu się ze śmiechu po „kradzieży” bluzki 😀
Hahahaha merde ważne słowo!!! Zawsze sie przydaje
Fajne! (-;
Ciekawe 😀 na błędy nigdy nie patrzę, więc nie robię tego i teraz, ale bardzo fajnie się zapowiada i szybko się czyta, tak więc jak następne części będą dłuższe to się nie obrazimy ;D
To kiedy CD?
Cudne ! Już nie umiem się doczekać dalszej części
Ciekawe ciekawe Chyba masz taki sentyment do tego języka jak moja „maman” 😀 Czy jakoś tak ^^ Nie znam się 😉 Pisz, pisz dalej
Super,Super,Super;**
Lubię Francję(no wiesz, syn Apolla, miasto miłości… no wiesz;D) i naprawdę lekko się to czyta.
Fajne zadanko z historii im zadał 😉 Też takie chce!
Akcja się ciągnie powoli… I , wyjątkowo mi się to podoba, bo opisy są naprawdę rozbudowane, można łatwo sobie wyobrazic całą sytuację;)
I Zdajesz sobie sprawę ze teraz będę cię męczył o CD nie? ;D
Opinia syna Apolla 😉
kiedy CD??? a co do zadania na histori to strasznie bym takie chciała a nie głupoty na temat co grecy przwoźli z kolonii…. a frncuski to bym chciała żeby mnie w szkole uczyli a nie durny szwabski (przepraszam wielbicieli tego języka!)