Dedykacja dla każdego kto to skomentuje
Mała świeczka rozświetlała wnętrze małego domku na skraju Long Island. Skulona siedziałam nad źródłem światła pospiesznie zwiniętym z Wielkiego Domu. Ja, jako sprawczyni tej zbrodni nie czułam się winna. Po pierwsze jestem krewną Hermesa, po drugie w Wielkim Domu jest mnóstwo takich świeczek to też chyba Chejron nie odczuł tej straty. Rozmyślałam nad tajemniczymi słowami przepowiedni. Tata na pewno by wiedział co to oznacza. –w moje myśli znów wdarli się rodzice. On nie mógł zdradzić. Był na to zbyt… dobry, miły, sprawiedliwy. Może porwali jego żeby dorwać mnie. Mogli by wykorzystać mnie jako szpiega. Ale… mnie??? A jeśli to z taty zrobili szpiega? Nie ważne, muszę go ocalić. Straciłam mamę, a teraz ojca nie mogę pozwolić na taką stratę. Mamy już nie uratuję, ale tatę mogę!- skończyłam rozmyślania. Położyłam się na łóżku. Coś ciepłego przylgnęło do mojej nogi.
-Dobranoc, Leo-wyszeptałam.
W odpowiedzi usłyszałam zadowolone zgrzytanie zębami. Kochany szczur. Zdmuchnęłam świeczkę. Ciemność ogarnęła pokój. Nie pamiętam kiedy zasnęłam. Nagle ciemność zrobiła się jakaś gęstsza i ciemniejsza. Z mroku wyłoniły się głowy trzech olbrzymich rottwaillerów. A raczej jednego rottwaillera z trzema głowami. Głuche szczekanie rozdarło ciszę i wybudziło mnie ze snu. Spojrzałam na zegar słoneczny, zaczarowany tak aby wisząc na ścianie zawsze pokazywał właściwą godzinę. Szósta trzydzieści. Wyskoczyłam z łóżka ubrałam się, wpakowałam Leosia do kieszeni bluzy i wyszłam na dwór żeby omówić sprawę misji. Rozejrzałam się obóz budził się o ósmej więc było pusto. Tylko przed domkiem Apollina stała jedna osoba trzymająca w ręku trzy plecaki. Podeszłam do niej raźnym krokiem. Gdy Will spostrzegł mnie powiedział:
-Hermes wpadł na minutkę.-Rzucił mi czarny plecak- Ten twój.
-Dzięki.
Otworzyłam plecak. To była czarna kostka z naszywką z kadeceuszem i drugą naszywką z sową. Symbole Hermesa i Ateny. W środku były: ambrozja, nektar, scyzoryk szwajcarski , mini latarka, chusteczki higieniczne i… ciuchy. Czarne rurki, jeansy,kurtka a’la skórzana, bielizna, topy ze szczurami: żółty i czarny, czarna sukienka (o, zgroza, ładna!), spódnica również czarna. Z bocznej kieszeni wystatwał medalion z Leosiem oraz… nie no! Malowidła do powiek srebrno-niebieskie, błyszczyk i tusz do rzęs! Jak on myśli, że się będę malować to go zabiję za spódniczkę i umaluję powieki na różowo!
-Czekaj -rzuciłam Willowi.
Wkroczyłam do domku i odstawiłam na swoją półkę w szafie spódnicę,(miałam przeczucie że sukienka i malowidła się przydadzą) obozowy t-shirt i założyłam ten czarny top ze szczurem, do jeansów. Wcisnęłam do plecaka mój sztyleto- miecz. Zapięłam na szyi medalion, narzuciłam na ramiona plecak i wyszłam na dwór. Leoś nadal siedział w kieszeni bluzy rozkosznie grzejąc mi brzuch. Na molo siedział już Harry. Zawołałam chłopaków i zaczęłam wspinać się na wzgórze na którym rosła sosna Thalii. Przy drzewie czekał już Argus, stu oki strażnik obozu, w białej furgonetce. Gdy Will i Harry siedzieli już w samochodzie, powiedziałam mu żeby nas zawiózł na Mannhattan pod moje mieszkanie.
Po pół godzinie byliśmy na miejscu. Wokół budynku kręcili się policjanci. Weszliśmy bez problemów do bloku. Szybko wbiegłam na ostatnie piętro. Zignorowałam żółto-czarną policjancką taśmę i weszłam do mieszkania. Nie było tu dachu więc mroźny wiatr hulał po pokojach, przewracając książki i ubrania. Coś na podłodze błysnęło. Schyliłam się i zobaczyłam, srebrny pierścionek mamy w kształcie węża owijającego palec. Założyłam go i wtedy moją uwagę przykuło coś jeszcze. Skórzane „ochraniacze” na przedramiona. Zasznurowałam je na sobie i weszłam tam gdzie kiedyś był mój pokój. Tu zniszczone było tylko pół dachu. Znalazłam małego, szczura, breloczek którego mama kiedyś zrobiła na szydełku. Poczułam że jeśli dłużej tu będę to nie zapanuję nad płaczem. Odwróciłam się ale coś zatamowało mi drogę. Czerwone oczy świeciły pośrodku okropnej twarzy która wyglądała jak zszyta z czarnych kawałków szmat. Skórzaste nietoperze skrzydła kołysały się po bokach ciała które wyglądało trochę jak ludzkie ale wychudzone, o czarnej skórze, ubrane w jakąś szarą szmatę. Na twarzy błysnęły olśniewająco białe kły. Nad blokiem fruneły dwa identyczne stworzenia.
-Will!!! Harry!!! To KERY!!!!- wrzasnęłam.
Zrzuciłam plecak i wyszarpnęłam z niego sztylet zmieniając go zaraz w miecz. Z nieba zapikowały ku mnie dwie pozostałe istoty. wtedy z ciała. Kery stojącej w drzwiach wyjrzał czubek miecza Harrego. Will pierwszy wbiegł do pokoju z drewnianym łukiem i przestrzelił lecącą ku nam postać lecz druga zanim zdąrzyła wylądować skrzeknęła przeraźliwie i rzucila się na mnie. Ale ja nie czekałam. Zamachnęłam się mieczem wbijając go między żebra. Zanim rozpadła się w proch zdąrzyła jeszcze wymamrotać:
-Czuć cię bogami bardziej niż herosów…
Wybiegłam z mieszkania a za mną moi towarzysze. Nadal ściskałam w dłoni breloczek spojrzałam na koralikowe oczy szczurka i żal ścisną moje serce. Nagle usłyszałam głos mamy w umyśle.
-Zawsze będę cię chronić… Zawsze będę z tobą…
CDN
Świetne opko. Jestem pod wrażeniem i już z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy 😉 Więc pisz jak najszybciej. Masz talent.
Dzięki może by tak ktoś jeszcze skomentował???
Interpunkcja, interpunkcja, interpunkcja… popraw to, okej?
Opowiadania całkiem fajne
Opko świetne trochę pomieszana interpunkcja ale się nie czepiam bo też mam z tym problemy
A teraz… DAWAJ MI TU CIĄG DALSZY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Świetne…
Kiedy CD? Mam nadzieję, że szybciej niż ta część. 😉
Dużo błędów interpunkcyjnych, ale poza tym opko jest super :D.
Czyt te przecinki coś chlały? Na przykład czeski alkohol? Bo odnoszę dziwne wrażenie, że coś z nimi nie tak…
Świetne…