Rozdział czwarty czyli kolejna część jednej wielkiej sprzeczki Amelii i Sebastiana
[Amelia]
Na wszystkich bogów Greckich i nie Greckich, jak mój brat jeszcze raz, choćby raz wspomni coś o wyższości Rzymian nad Grekami to wezmę ten mój nowy nabytek i wbiję mu go w jego klejnoty rodzinne. Ileż można? Specjalnie dla informacji Sebastiana – GRECY SĄ LEPSI i zamierzam to UDOWODNIĆ.
Eh.. jak człowiek szybko przejmuje zachowania innych… jeszcze trzy godziny wcześniej nawet by mi do głowy nie przyszło, że będę miała cokolwiek wspólnego z Grecją – przecież tam kryzys szaleje! Ze strefy Euro ich chcą biedaków wyrzucić! Eeee doba, spokojnie, Amelio nie bądź taka do przodu bo cię z tyłu zabraknie… kurde i znów to robię, mówię o sobie w innej osobie niż powinnam. [ Nie Sebastianie, nie chcę numeru do psychologa. Do psychiatry też nie. Do seksuologa tym bardziej ].
Wracając do spraw istotnych….
– Kim jest Merkury? – zapytałam.
– To Hermes – odparł Michał kopiąc nogą o podłogę – jego Rzymska wersja. Wiesz, oni uwielbiają wszystko przekręcać – przewrócił oczami. – Uprzedzając twoje kolejne pytanie, Jupiter to Zeus. Wkrótce się przyzwyczaisz. Teraz jednak radziłbym ci potrenować, bo chociaż bogowie OBIECALI że wszystkich uznają, zapewne nie każdy się z tej obietnicy wywiąże. Niektórzy mogą to zwyczajnie olać, więc lepiej pokaż, że coś potrafisz, większa szansa na uznanie – uśmiechnął się i wyszedł ze zbrojowni. Wzięłam miecz i poszłam za nim. Podeszłam do Percy`ego, który z trudem próbował się dogadać z Elizą.
– Co jest? – zapytałam po Angielsku.
– Nie wiem – odparł Percy – zupełnie nie rozumiem o co jej chodzi – westchnął. Posłałam dziewczynie pytające spojrzenie.
– No co? – zapytała – Chciałam się tylko dowiedzieć, czy jest wolny – wybuchłam śmiechem po czym przetłumaczyłam pytanie. Syn Posejdona zarumienił się po czym przecząco pokręcił głową. Eliza zrobiła załamaną minę po czym odeszła.
– Umiesz walczyć? – zapytał przyglądając się mojemu mieczowi.
– Nie, dopiero dzisiaj trafiłam do Obozu – odparłam. – Nauczysz mnie?
– Jasne, tylko lepiej weź inny miecz – skrzywił się – nie chciał bym oberwać Stygijskim Żelazem – musiałam zrobić dziwną minę bo zaczął się śmiać [ Sebastian prosi, abym ominęła kwestie mojego nieudanego podrywu. Dla jego i waszej informacji powiem, że Percy w ŻADNYM stopniu mi się nie podoba i nic mnie z nim nie łączyło, nie łączy i łączyć nie będzie. Kapiszyn?! ]. – Chyba sama nie wiesz co to jest, prawda? – zapytał. Kiwnęłam twierdząco i spojrzałam na niego pytająco. – Są cztery najważniejsze rodzaje broni. Broń śmiertelników, która może skrzywdzić ludzi i półbogów. Cesarskie Złoto i Niebiański Spiż działają na półbogów i wszelkie mityczne istoty, bogów, potwory i tak dalej ale nie mogą skrzywdzić ludzi. Jedyna różnica jest taka, że Cesarskim Złotem walczą Rzymianie, a Niebiańskim Spiżem Grecy. Pozostaje jeszcze kwestia ostatniej, najbardziej niebezpiecznej broni. Stygijskie Żelazo jest wytwarzane w Hadesie, nie wiem dokładnie jak, ale ma to coś wspólnego z rzeką Styks. Potwory zabite za jego pomocą trafiają do Tartaru na dłużej i ciężko im wrócić.
-Czekaj – przerwałam mu – mówisz, że potwory wracają?
– Aha, potwora tak naprawdę nie da się zabić. Można go na jakiś czas unicestwić, ale on zawsze wraca. Co jeszcze… – zastanowił się – Musisz pamiętać, że jeśli chcesz walczyć tą bronią, możesz zranić zarówno istoty magiczne jak i śmiertelników. To za pewne nie koniec jego możliwości, ale ja nie wiem nic więcej. No może jeszcze tyle, że podobno nie każdy może go dotknąć, a co dopiero nim walczyć. Musiałbym spytać Nico, ale on nie jest skory do udzielania jakichkolwiek wyjaśnień – uśmiechnął się przepraszająco.
– Dzięki, tak czy siak sporo mi wyjaśniłeś. A tak na marginesie, kim jest ten Nico?
– Synem Hadesa – odparł. Mruknęłam coś w stylu „zaraz wracam” i poszłam do zbrojowni po jakiś mniej piekielny sprzęt. Oczywiście, tego nie zamierzałam oddawać, za bardzo mi się spodobał [ Mam ci przypomnieć, że jak się nie zamkniesz, to odrobię ci nim łeb? Po ostatnim numerze nie jesteś miło widziany w Podziemiach dupku. Ajć, za bardzo wybiegam w przyszłość, już i tak się za pewne wszyscy domyślili, a nie doszliśmy nawet do tego całego uznania. Za dużo gadam ].
[Sebastian]
Ach tak, pozwalasz mi pisać, gdy sama zaczynasz się plątać w zeznaniach. Siostra siostra, co ja z tobą mam. Eh… naprawdę, za dużo już powiedziałaś, mieliśmy wszystko pisać po woli, po kolei a ty takimi pierdołami zniszczysz ludziom niespodziankę. No cóż, my przynajmniej takową mieliśmy. [ Auć. Amelia. Nie bij! ]. W każdym razie, skoro moja inteligentna siostra i tak już niemal wszystko powiedziała, przejdę do ogniska a tym samym wielkiego ujawnienia boskiego tatusia.
Wieczorem Nupa i Felix organizowali wspólne ognisko Greków i Rzymian. Oczywiście nie obyło się bez kolejnej kłótni. Dwaj synowie Apolla, jeden z Grecji, drugi z Rzymu, kłócili się który lepiej śpiewa, tak, że ich liry powpadały do ognia.
– Patryk, Mateusz, zachowujcie się! – wrzasnął Centaur patrząc na nich z naganą. Obaj odwrócili się do siebie plecami i odeszli do swoich kumpli. Merkury [ czy tam Hermesa, jak poprawia mnie Amelia ] siedział na ławce obok przedstawicieli Obozów z Ameryki i dyskutował o czymś z Percym. Ten Grek musiał się nieźle wysilić, że zasłużył sobie na uwagę boga [ Amelia mówi, że jestem nie ogarniętym idiotą. Aha, dobrze wiedzieć ].
– Co oni robią? – zapytałem Klaudiusza, syna Marsa. [ Siostra upomina, że w taki miejscu muszę opisać jego wygląd. No dobra, czarne włosy, niebieskie oczy, wysoki, umięśniony. Pasuje? ].
– Mówiłem ci, że Grecy to idioci. Wrzucają jedzenie do ognia w ramach ofiary dla swojego boskiego rodzica. Beznadzieja – mruknął. Merkury, który dalej był pogrążony w rozmowie, nagle zerwał się na równe nogi.
– Muszę iść – powiedział – niedługo bogowie zaczną uznawać swoje dzieci, wierzcie mi, nie chcę przy tym być – skrzywił się po czym odszedł. Dokładnie w chwili w której zniknął, nad głową Elizy pojawił się kłos zboża. Felix ogłosił wszem i wobec, że jest córką Demeter, Greckiej bogini urodzaju i inne takie duperele. Potem Lena okazała się córką Merkurego. Trwało to dobrą godzinę i zaczynało mi się nudzić. Wszyscy nieuznani z podekscytowaniem oczekiwali na swojego boskiego rodzica. Jakiś dziesięcioletni Rzymianin który okazał się synem Minerwy, latał po całym Obozie wrzeszcząc, że jest geniuszem. Istna masakra.
Po jakimś czasie podeszła do mnie moja durna siostra.
– Co jest? – zapytałem.
– Nic – odparła siadając obok – zaczynam się zastanawiać, kto jest naszym ojcem. Michał mówi, że pomimo obietnicy może nas nie uznać, bo za krótko jesteśmy w Obozie – westchnęła.
– Nie martw się – odparłem. Mimo wiecznych kłótni mówiliśmy sobie o wszystkim. Tak, to trochę dziwne, zważywszy, że gdyby się dało pourywalibyśmy sobie głowy. – Uzna nas, jak nie dzisiaj, to kiedyś na pewno. Albo inaczej zrobimy mu taką rozpierduchę na Olimpie, czy gdzie tam mieszka, że nieźle nas popamięta – zaśmiałem się.
– Może i masz rację – mruknęła. Nienawidziłam, kiedy Am stawała się poważna. Na ogół żartowała sobie ze wszystkiego i wszystkich, głównie ze mnie. Kiedy przestawała to robić, to znaczyło, że ma jakiś powód.
– Ej, siostra, co się dzieje? – przyjrzałem się jej uważnie, miała nieobecny wzrok.
– Nic, po prostu mi się to wszystko nie mieści w głowie. Jesteśmy w połowie bogami, wątpię, aby to wiązało się z samymi przyjemnościami. Widziałeś jakiegoś ducha? – zapytała zmieniając temat.
– Odkąd tu jesteśmy? Nie. A ty? – pokiwała przecząco głową. Nagle zorientowałem się, że wszelkie śpiewy zamilkły. Oczy wszystkich obozowiczów wpatrywały się we mnie i w moją siostrę z czymś między przerażeniem a fascynacją. W ciszy słychać było tylko trzaskanie ognia i wycie wilków.
– Witaj Sebastianie, synu Plutona – powiedziała Nupa, chyląc głowę ku ziemi.
– Witaj Amelio, córko Hadesa – tym razem głos zabrał Felix. Wszyscy obozowicze pochylili się na znak szacunku. Spojrzałem na Amelię oniemiały, ona także była w nie mniejszym szoku.
– Łoł – mruknąłem. To się nazywa porąbany dzień.
Ja się TARZAM ze śmiechu. Powoli zaczynam ubóstwiać to opowiadanie! Daj CD jak najszybciej, proszę.
Świetne!!! Chociaż nie lubie tych wszystkich dzieci Hadesa (Są w 3/4 opowiadaniach jakby to był jakiś szpan) to twoje jest jednym z niewieliu które mi się podobają… no dobra… BOSKIE!!!
A już myślała, że tylko ja nie daję biednemu Hadesowi spokoju i mu coraz to nowe dzieci tworzę =) Ale skoro nie tylko ja mam hopla na punkcie Podziemia, to dobrze jest ^^
Nie lubię smutnych opowiadań o smutnych dzieciach Hadesa. Ty potrafisz ukazać wszystko tak, że nie mogę przestać się śmiać:D
UWIELBIAM to opowiadanie<3
super opko pisz CD
Pisz szybko cd! Nie wytrzymam długo bez ich kłótni!
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAW!!!!
Gdy byłam na blogu w czasie lekcji WDŻ jeszcze nie było twojego opowiadania. Wchodzę teraz i pochłaniam boskie teksty Amelii i Sebastiana. Błagam cię piszże to dłuższe (wiem, że jest okey), bo po przeczytaniu jednego rozdziału umieram, bo chcę więcej.
Od pierwszego rozdziału kocham to opowiadanie, ale teraz oświadczę ci, że tak na prawdę tylko na to opowiadanie tak czekam na blogu. Jest moim najukochańszym. Mogłoby się równać z moimi innymi ulubionymi, które pisali starzy blogowicze.
Kłótnie rodzeństwa – ZAWSZE SPOKO. 😉
Tylko nie opisałaś ich myśli gdy dowiedzieli się, że są w sumie przyrodnim rodzeństwem ;p
I weź mi ich pokłóć (ale tak baaaardzo) bo kocham jak ktoś się na kogoś focha! ^^
Może zaczną walczyć ze sobą? 😉
♥♥♥
Hahaha spoko Masz w następnym rozdziale jak w banku, że się pobiją albo coś w tym stylu ;P ^^