Jestem z tego zadowolona. A najbardziej z ostatniego fragmentu. Powodzenia w nowym roku szkolnym. Dziękuje za wszystko. Przepraszam za błędy.
***
– Otwórz – usłyszałam szorstki głos, po drugiej stronie drzwi mojej celi. Nieprzyjemny zgrzyt zawiasów , zmusił mnie abym otworzyła powieki. Za wcześnie na kolację, przemknęło mi przez głowę. Nadal leżąc na prawym boku, mogłam zobaczyć jak wchodzi jeden ze strażników. Dumnie wyprostowany w czarnym garniturze i tego samego koloru golfie, leniwie na mnie spojrzał.
– Rusz się – warknął. Od razu zerwałam się z swojej polówki. Zachwiałam się niebezpiecznie, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Przytrzymałam się kamiennej ściany, i zaczęłam szybko mrugać powiekami, by pozbyć się ciemnych plam sprzed oczu. Usłyszałam tylko ciche prychnięcie z miejsca gdzie były drzwi. Ignorując je ostrożnie, wyszłam na długi korytarz. Znałam to miejsce na pamięć. Po moich obydwu stronach był rząd identycznych cel jak moja. Naprzeciwko mnie była mała kanciapa dla strażników. Skąd czuć było łagodny zapach kawy. Po lewej natomiast tego miejsca znajdowały się drzwi do mikroskopijnej łazienki, Gdzie co tydzień można było się kąpać . Dawano mi
wtedy szare mydło w kostce, stary ręcznik i zamykano tam na godzinę. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam to miejsce, myślałam, że popłaczę się z radości. W końcu mogłam zmyć cały brud, ból i wszystkie upokorzenia jakie miałam na ciele po całych dwóch tygodniach przesłuchań. I wcale nie zniechęciłam kiedy okazało się, że nie ma ciepłej wody. Nagły ból w nadgarstkach i kostkach w nogach, przywrócił mnie do rzeczywistości.
– Za mocno – syknęłam cicho w stronę strażnika. – To boli – powtórzyłam tym razem trochę głośniej, na ile pozwalał mi ból gardła.
– Cicho tam – powiedział ostro i poszedł otworzyć drzwi od sali przesłuchać. Zanim zostałam wepchnięta do znienawidzonego przeze mnie pomieszczenia, zobaczyłam jeszcze tylko mały telewizor gdzie aktualnie słychać było głośne jęki nagiej kobiety. Mogli chociaż zamknąć drzwi od tej pieprzonej klitki. W ostatniej chwili ugryzłam się w język, by nie oberwać później za wtrącanie nosa w nie swoje sprawy – Zachowuj się 786, bo jak nie to… – nie musiał kończyć, doskonale wiedziałam co się stanie. Stanął w rogu pomieszczenia i oblizał obleśnie wargi, uśmiechając się przy tym tak, że przeszły mnie ciarki po plecach. Nadal patrzyłam bym się na strażnika oczami pełnymi strachu dopóki nie usłyszała innego, spokojnego głosu.
– Myślę, że kajdanki nie są potrzebne – odwróciłam się gwałtownie w kierunku skąd pochodził głos. Jego właścicielem był mężczyzna na wózku inwalidzkim. Miał może z trzydzieści lat. Na ciemnych włosach i zaroście nie było widać śladów siwych pasemek. Przed nim stał stół z dwoma krzesłami, którego wcześniej tutaj nie było.
– Wątpię – powiedział strażnik – zabiła kilkanaście osób i jest niezrównoważona psychicznie – O rany skąd ten bydlak znał takie słowa. Kazali mu to mówić na tego typu pytania, czy po prostu jest zbyt leniwy by znowu tu podejść.
– Wiem. Przeczytałem akta Nicole. Zabiła siedemnaście młodych osób i od czterech lat jest chora. Dlatego powinna być na oddziale zamkniętym a nie w tym miejscu – powiedział mężczyzna, rozglądając się po kwadratowym pokoju. Szary kolor ścian kontrastował z brązowymi płytkami. Kim, do cholery jest ten człowiek? Lekarzem? Potworem? Kimś z agencji? I skąd znał moje imię? Nicole. Nie słyszałam go od dwóch lat. Zawsze byłam numerem 786. Kiedyś usłyszałam, że to boska liczba. Ale Bóg nie istnieje. Nic już nie istnieje. Przynajmniej nie w tym miejscu. Nie w tych murach. Zawsze wyobrażałam to miejsce za wielkim murem. Skąd nie ma ucieczki. Kilka miesięcy podsłuchałam rozmowę dwóch strażników. Mówili, że któryś więzień, próbował uciekać. Prawie mu się to udało, ale zabili go. Jeden strzał prosto w głowę. Mówili o tym tak spokojnie jak o wyjeździe na ryby w przyszły weekend. Wtedy zapaliła się we mnie iskierka nadziei. Zgasła tak szybko jak się zapaliła. Wieczorem spadł śnieg. Padał całą noc. Śnieg jest zły, bo idąc na nim zostawiasz ślady i można cię łatwo wytropić. Ty w tym momencie jesteś zwierzyną a reszta świata łowcą. Nikomu nie możesz ufać.
– Nicole rozumiem, że jesteś trochę zagubiona w tej całej sytuacji, ale przyszedłem tutaj aby ci pomóc. Jestem Chejron – przedstawił się mężczyzna i uśmiechnął się do mnie łagodnie. A we mnie po raz drugi zapaliła się iskierka nadziei i czułam, że tym razem nigdy nie zgaśnie. Nadziei na lepsze jutro, z dala od tego miejsca.
O jaaaaa. *O* Zaisty pomysł, jeszcze nigdy na tym blogu nie natknęłam się na herosa siedzącego w więzieniu. No i oczywiście masz świetny styl! Nie mogę się doczekać CD. 😀
EXTRA Jedno z najlepszych opowiadań na blogu
super opko czekam na CD!!!!
Me gusta! Tylko… DLACZEGO TAKIE KRÓTKIE?! Zlituj się i pisz więcej!!!
Zgadzam się z Arachne pisz więcej
A opowiadanko supeeeeeeeeeeeeeeeeer !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ach, nic dodać, nic ująć. Tylko… gdzie CD? 😀
Boginka ja mam milion pomysłów na minutę, mało czasu i do tego wszystkiego dodaj tą przeklęta szkołę. To ja nie mam siły nic napisać w Wordzie. Boję się co będzie później dlatego chce ją zakończyć Naznaczoną jeszcze w wrześniu. Jeszcze dwa rozdziały plus krotki epilog i koniec tej historii. Chyba zacznę pisać znowu miniaturki. Bo ja talentu do wierszy nie mam jak niektórzy na tym blogu. Więc mi wstyd dodawać swoje stare wiersze, które niedawno znalazłam. Pozdrawiam Snakix
No super pomysł z tym więzieniem! Bardzo ciekawe!
P.S. Opko było dodane w moje urodzinki ^ ^
Jeszcze lepsze niż prolog! To jest boskie!