Wiem że jestem nowa ale pls przeczytajcie. Dedykacja dla każdego kto przeczyta moje opko i skomentuje. Nie wiem co o nim sądzicie ale nie bijcie!
(historia której Rick Riordan nie uznał za zbyt ważną aby nam opowiedzieć [w trakcie zagubionego herosa])
Rozdział 1
„Półheros”
Herosi mają trudne życie. Ale gorzej mają dzieci herosów. Uwierzcie mi wiem co mówię. Jestem tak jakby, ćwierćbogiem. Moi rodzice są półbogami czyli herosami, a ja… półherosem, ćwierćbogiem??? Nie wiem.
Siedziałam na fotelu przed kominkiem opowiadając Chejronowi i Annabeth jak zawędrowałam na wzgórze herosów. Zamknęłam na chwilę oczy przywołując wspomnienia.
Siedziałam wtedy na kanapie razem z rodzicami oglądają jakiś film akcji. Drobna trzynastolatka i dwoje dorosłych: Blondynka o przepięknych szaro niebieskich oczach i przystojny brunet z orzechowymi oczami i szerokimi brwiach. Nagle rozległo się pukanie. Mama wstała i otworzyła drzwi. Krzyknęła. Przez ułamek sekundy zobaczyłam jakieś trzy koszmarne staruszki w kapeluszach z torebkami w rękach. Mama wyciągnęła sztylet z rękawa.
-Tad, weź Mary i uciekaj!
Tata, zaciągnął mnie do pokoju i powiedział nerwowym, szybkim głosem:
-Mary, idź do pana Ronalda i powiedz że, Łaskawe dotarły do celu i żeby zabrał cię do obozu herosów! Już! Drabinka przeciw pożarowa!
-O co ci…
-Idź! Zrób co ci powiedziałem! Ja pomogę mamie!
Pomógł mi zejść do drabinki i zawołał jeszcze:
-Powiedz w obozie że twoi rodzice to Tad i Helena Carterowie!
Zeszłam drabinką i pobiegłam do pana Ronalda. Mark Ronald mój nauczyciel i przyjaciel taty, mieszkał w bloku obok pod numerem 23. Zaczęłam głośno walić pięściami w drzwi. Pan Ronald otworzył z hukiem drzwi. Był w koszuli. TYLKO w koszuli. Od pasa w dół miał włochate nogi zakończone kopytami. No dobra nie spodziewałam się kozy w koszuli. Wytrzeszczyłam oczy.
-Co pan… -ale szybko otrząsnęłam się i przekazałam wiadomość co jakiś czas zerkając na owłosione nogi nauczyciela.
-Wiedziałem że, im nie można wiecznie uciekać… Czekaj chwilę.
Zatrzasnął drzwi a, po pięciu sekundach wyskoczył w butach i spodniach.
-Szybko!-zaczął zbiegać po schodach.
Byłam oszołomiona. Wszystko działo się jak we śnie. Miałam sieczkę zamiast mózgu.
Pan Ronald zapakował nas do taksówki zapłacił i powiedział coś taksówkarzowi.
Chwilę później mknęliśmy po autostradzie. Próbowałam pytać nauczyciela ale odpowiedział tylko „Nie teraz” i zakończył rozmowę. Dojechaliśmy pod jakieś wzgórze na jego czubku stała samotna sosna. Pomyślałam o mamie. Nigdy nie widzialam tego sztyletu. I tata. Nie wiem o co mu chodziło z tą łaskowością. Wspięliśmy się na szczyt. Nie wierzyłam własnym oczom. Przedemną rozpościerał się… „to musi być Obóz Herosów” pomyślałam.
Ale nie miałam czasu na przyglądanie się bo tuż przed moją twarzą przegalopował mężczyzna na koniu. A raczej W koniu. Otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Pan jest…
-Centaurem. Tak. Mark kto to?
-Jestem Mary córka Heleny i Tada Carterów.- odpowiedziałam uświadamiajac sobie że stoie nadal z otwartymi ustami. Centaur westchnął.
-Jestem Chejron. Choć opowiesz mi wszystko w wielkim domu.
Poszliśmy do naprawdę Wielkiego Domu ale tam był ktoś jeszcze.
-Annabeth co ty tu robisz?
-Nic, zostawiłam sztylet.- Annabeth miała gdzieś szesnaście lat. Włosy miała blond a oczy szaro-niebieskie. Dokładnie jak mama.Pod oczami miała kręgi, znaczy że płakała. Była wyraźnie załamana. Rzuciłam się na fotel.
-Ktoś mi powie co tu się konkretnie dzieje?!-wrzasnęłam.
Uświadomiłam sobie że ktoś się na mnie patrzy. Przy stole, dokładnie po prawej siedział jakiś facet ubrany w dosyć ekscentryczne ubranie. Czarne włosy kontrastowały z czerwonym nosem.
-Och. Mała księżniczka wróciła z balu… – odezwał się rechocząc.
– Panie D. mógłby pan nie przeszkadzać?-spytał Chejron.
Zrobiło mi się głupio że tak się wydzierałam. Chejron zaczął wciskać swoje końskie ciało w wózek dla niepełno sprawnych, który bardziej przypominał kontener na śmieci. Zapomniałam, miałam przekazać wiadomość.
-Moimi rodzicami są Tad i Helena Carterowie.-i opowiedziałam całą historię.
-Mary twoi rodzice są półbogami.Wiesz coś o greckich bogach?? Matką twojej matki jest Atena.
-Bogini mądrości???
-Tak. A ojcem twojego taty jest Hermes bóg złodzieji i podróżników. Dziś przenocujesz tutaj. Napiszę do Ateny i Hermesa czy się zgadzają abyś spała w którymś z ich domków.- opowiedział jeszcze o Obozie.
Dowiedziałam sie że pan Ronald jest satyrem. Extra. Kozioł mnie uczył matmy. Super. Nagle przypomniał mi się ten człowiek którego Chejron nazwał Panem D. obróciłam się ale nikogo tam nie było. Tylko w powietrzu pachniało winogronami. Winogrona, wino, Pan D. … Dionizos! On był bogiem! Podekscytowana zamknęłam oczy… i nie wiem kiedy, zasnęłam.
super opko pisz cd jak najszybciej!!!
Bardzo fajne opko. Sama dopiero zaczęłam pisać na tym blogu i muszę ci powiedzieć, że mnie zaskoczyłaś. Wszyscy mi mówili, że miałam świetny pomysł ale twój, moim zdaniem jest jeszcze lepszy!
SUPER Dobry pomysł z ćwierćbogami 😉
Świetne opowiadanie. Akcja toczy się na tyle szybko, że nie ma czasu na nudę. =)
Dla mnie jest nieco ZA szybko. Byłabym wdzięczna, gdybyś nieco zwolniła, nawrzucała jakichś opisów, uczuć itd. I jeszcze jedna drobna sprawa: skoro oboje jej rodzice są półbogami, to ona sama jest półboginią (25% Ateny, 25% Hermesa i 50% normalsa), czyli heroską.
…
Przepraszam, że się czepiam. Chyba mam to we krwi…
Proszę, nie gniewaj się na mnie- opowiadanie jest dobre, wymaga po prostu małych korekt.
Jeśli mój komentarz Cię uraził to go zwyczajnie olej. Bylebyś pisała dalej!
Spoko. To moje pierwsze opko więc z chęcią zobaczę co muszę poprawić. Wiem za szybkie postaram się trochę zwolnić w następnych częściach. Dzięki wszystkim za komenty 😉
Jest, jak na pierwszy raz, świetnie. Tylko trochę za krótko i za szybko. Czekam na więcej.
„Kozioł mnie uczył matmy.” Witaj w klubie. Mnie polskiego uczy Kaczka 😀
Całkiem, całkiem, ale zwolnij.
Hahahaha mnie Polskiego uczy Jeleń :]