To już ostatnia część Córki Erosa. Dedykuje ją Wam wszystkim i mojej siostrze, która motywowała mnie do pisania.
Wasza Kira
Trójka zmęczonych, brudnych i spragnionych herosów szła drogą w samym środku ładnego osiedla. Z obu stron wznosiły się domki jednorodzinne z zadbanymi ogrodami. Gdy wyszli z zagajnika zobaczyli tę właśnie ścieżkę, a że wskazówka od Apolla kazała im iść przed siebie, nie mieli wielkiego wyboru. Maszerowali w milczeniu. Trixie oglądała w lusterku nos. Sprawdzała czy jest większy i bardziej czerwony niż zwykle. Carlos zastanawiał się nad końcem misji. Był ciekawy czy Apollo zgotuje im jeszcze jakieś utrudnienia. Za to Erza myślała o swoim ojcu. Czy będzie z niej dumny? A co jeśli jednak nie odzyskają łuku? Wścieknie się? Będzie zawiedziony? Czy wyśle na tą misję Mick’a lub Gwen? Nagle doszła do nich woń pieczonego ciasta. Córka Hekate przystanęła i zaczęła „węszyć” w powietrzu.
– To chyba drożdżówka ze śliwkami.
Carlosowi zaburczało w brzuchu, a Erza pokiwała z entuzjazmem głową.
– Może… – Trixie przełknęła ślinę – zobaczymy kto piecze takie pyszności?
Chłopakowi nie trzeba było powtarzać, od razu ruszył za zapachem. Dziewczyny uczyniły to samo. Po krótkiej chwili, doszli do parterowego domku pomalowanego na jasno żółty kolor. Dom miał spadzisty, czarny dach i dwa duże okna z białymi firankami w morelowe koła. Przyjaciele zatrzymali się przy niskiej furtce. W ogrodzie nikogo nie było. Trixie pochyliła się do przodu starając się dostrzec źródło pięknego zapachu, a Erza patrzyła w okno. Niespodziewanie pojawiła się w nim staruszka. Spojrzała na blondynkę i uśmiechnęła się. Był to uśmiech dość przerażający ale zachęcający zarazem. Babcia zniknęła jej z pola widzenia odchodząc od okna. Nie musiała się tym jednak martwić, ponieważ nieznajoma stanęła w drzwiach.
– Biedne dzieciaczki! Pewnie musicie być straszliwie głodni i zmęczeni. Wejdźcie, wejdźcie.
Patricia już robiła krok do przodu, jednak Carlos zdążył ją powstrzymać zagradzając jej drogę. Trixie nie zamierzała odpuścić. Przesunęła syna Demeter za pomocą magii i przeszła przez furtkę. Carlos i Erza nie mogli zrobić nic innego jak iść za nią. W środku, ściany pomalowane były na zielono, wisiały na nich obrazy i zdjęcia. Podłoga trzeszczała, a na pomarańczowej kanapie spał brązowy jamnik.
– Śmiało rozgośćcie się, ja już przynoszę ciasto – powiedziała staruszka wychodząc do kuchni.
Erza odczekała aż kobieta zniknie w korytarzu i trąciła Patricię w ramię.
– Dlaczego tu weszłaś?- spytała z pretensją.
– Przecież zapraszała, a poza tym jestem strasznie głodna. Przypominam wam, że poświęciłam swoje spaghetti na obronę przed empuzą!
– No właśnie EMPUZĄ! A co jeśli to koleiny potwór? – uświadomił ją Carlos – Przecież to bardzo wątpliwe, żeby normalna staruszka wpuszczała do domu wszystkich z ulicy i karmiła ich ciastem!
Trixie już otwierała usta żeby odpowiedzieć, ale nie zdążyła, bo do pokoju weszła starsza pani z wielkim talerzem ciasta. Całej trójce napłynęła do ust ślina. Nie pomylili się co do ciasta, było to najprawdziwsza domowa drożdżówka ze śliwkami i kruszonką. Babcia postawiła talerz na stoliku i usiadła przy jamniku. – Częstujcie się. Przyjaciele spojrzeli po sobie, w końcu Erza wzięła kawałek i ugryzła. Smak dorównywał wyglądowi, ciasto było mięciutkie, a śliwki słodkie i soczyste. Nieznajoma spojrzała na pozostałą dwójkę zachęcająco. Trixie i Carlos nałożyli sobie po porcji wypieku i zaczęli jeść.
– No i jak, smakuje ci Patricio?
– O tak, jest naphawde dobłe – odpowiedziała Trixie z pełnymi ustami. Dopiero później zorientowała się, że kobieta znała jej imię choć go nie podawała.
– Erzo? Carlosie? Co dobre?
Obydwoje kiwnęli głowami. Staruszka uśmiechnęła się z triumfem w oczach. Widziała, że dzieciaki już ulegają czarowi. Gdyby tylko chciała mogła kazać im je jeść aż do końca życia. Ale finał obiecała komu innemu…
– Pójdę po coś do picia – powiedziała i wstała z kanapy. Herosi nie zauważyli, że dała przy tym znak głową jamnikowi. Jeśli psy potrafią szczerzyć się złowieszczo to ten właśnie to zrobił. Przyjaciele powoli budzili się z dziwnego i nieznanego im transu, każącego im jeść cisto drożdżowe. Erza popatrzyła w oczy jamnikowi i to był błąd. Jej (bo to była suka) oczy jarzyły się jak świece. Psi pysk zaczął zmieniać się w wężową głowę, sierść zmieniła się w łuskowatą skórę. Zniknęły kończyny, ogon przemienił się w tułów, a z jego końca wyrosła druga głowa. W sumie jamniczka wydłużyła się o jakieś 15 cm.
– To Amfisbaena! – krzyknął Carlos wyciągając scyzoryk.
– Co takiego? – spytały chórem Erza i Trixie.
Potwór otworzył pysk i zaskrzeczał. Zeskoczył z kanapy i ruszył ku Erzie, która grzebała w plecaku, szukając łuku i strzał. – Mam! Szybko obróciła się nakładając strzałę na cięciwę. Jedna głowa Amfisbaeny znów zaskrzeczała i splunęła jadem. Dziewczyna odskoczyła i znów spróbowała strzelić. W tym czasie Carlos walczył z drugą głową potwora, a Trixie zgarnęła ze stołu nóż i przecięła potwora na pół. Jej ciało zdrętwiało i opadło bezwładnie. Herosi odetchnęli z ulgą. Szczęście trwało krótko. Połówki stwora zaczęły sklejać się ze sobą z powrotem w jedno ciało. Po paru sekundach Amfisbaena była znów żywa.
– Ale jak to? – zdziwiła się córka Hekate.
Carlos zdążył tylko rozłożyć ręce, potwór od razu rzucił się na niego. Tym razem obiema paszczami. Erza po raz trzeci nałożyła strzałę. Już zaplanowała swój ruch, teraz tylko…
– Ej, ty brzydka! – krzyknęła, by zwrócić na siebie jej uwagę. Dwugłowy wąż zwrócił ku niej łby, patrząc na nią z żądzą mordu. Córka Erosa wypuściła strzałę w momencie, gdy jedna z głów otworzyła szczęki. Zdziwiona Amfisbaena wybałuszyła oczy i rozsypała się w pył. Przyjaciele spojrzeli po sobie i wybiegli z domku.
– A co z tą dziwną staruszką? – spytała Trixie
– Nie wiem i nie chce wiedzieć – odpowiedział jej syn Demeter
***
Biegiem dotarli do końca drogi. Ku im zdziwieniu stali przy promenadzie prowadzącej do rynku w centrum miasta. Znów maszerowali w milczeniu. Koniec misji zbliżał się wielkimi krokami.
***
– To chyba o tym mówiła wskazówka.
Półbogowie stali przed wielką fontanną w kształcie ryby. Woda z jej pyska tryskała do małego brodzika. Erza przejrzała się w wodzie. Miała rozczochrane włosy, lekkie zadrapanie na policzku i pobrudzoną czymś koszulkę.
– Więc… gdzie jest ten łuk? – spytała Trixie
Córka Erosa rozejrzała się, nagle wyczuła dziwną moc. Coś ją przyciągało, jakby ktoś szarpał ją za rękę starając się skupić jej uwagę. Spojrzała na rybę. Jedna z jej łusek była dość dziwna, miała inny kształt niż inne. – Zaraz, zaraz – pomyślała i wytężyła wzrok. To nie była łuska tylko zaginiony łuk! Dziewczyna uśmiechnęła się, teraz musiała go stamtąd ściągnąć. Obejrzała się czy nikt nie patrzy i powoli zaczęła wchodzić na rybę. Jej przyjaciele spojrzeli na nią przerażeni, lecz po chwili zrozumieli jej zamiary. Dziewczyna dotarła do broni swojego ojca. Trzymając się jedno ręką i nogami spróbowała wyszarpnąć łuk. Musiała powtórzyć tę czynność kilka razy. Wreszcie broń oderwała się, w ręce blondynki zaczął on rosnąć i zmieniać kolor z szaro-zielonego na srebrny. W efekcie końcowym Erza dzierżyła długi na metr, srebrny łuk z wyżłobionymi w nim sercami. Urzeczona pięknym przedmiotem, powoli zeszła z fontanny. Carlos i Trixie patrzyli na łuk z szeroko otwartymi oczami. Staliby tak do wieczora podziwiając go, ale nagle zmaterializował się obok nich Eros we własnej osobie.
– Udało się wam. Jestem wam bardzo wdzięczny – powiedział z uśmiechem. Oszołomiona Erza podała ojcu łuk. Bóg wziął go w dłoń i przyczepił sobie do paska. – Musicie być bardzo zmęczeni, spisaliście się na medal. Zasłużyliście na odpoczynek. Aha i Erzo – spojrzał na córkę – Jestem z ciebie bardzo dumny. Dziewczyna ku zaskoczeniu wszystkich objęła go i wyszeptała: – Dziękuję!
***
Po powrocie do Obozu cała trójka została powitana wiwatami, szybko zdali relacje z misji i od razu poszli spać. Zasypiając Erza myślała o tym ,że jest bardzo szczęśliwa, ma cudownych przyjaciół i … ojca.
Twoje opka są takie nastrojowe! Świetne zakończenie! Myślę, że wszyscy blogowicze potrzebują twoich opowiadań. Gdyby były same ciemności, tajemnice i strasznie złe postacie, to byśmy zwariowali! Potrzebujemy twojej ciepłej, spokojnej i klimatycznej twórczości.
Pozdrowienia od… Nożownika7
No właśnie zgadzam się!!!! Jest super (czekam na inne twoje opka;))
Koonieeec? ;( Nie!!! Naprawdę bardzo lubiłam to opowiadanie. Ba, uwielbiałam! Ogólnie super-hiper-mega zakończenie, nie mogę się doczekać Twoich kolejnych opek, bo piszesz świetnie. 😀
Super! Mam nadzieję że stworzysz kolejną serie.
Pozdrawiam,
Ann.
Protestuję! To NIE MOŻE być koniec! Zbyt lubię to opowiadanie Mam nadzieję, że planujesz napisać coś jeszcze?
Nie ma to jak happy ever after i akceptacja boskiego rodzica. Świetny koniec świetnej serii.