85, 86, 87, 88, 89, 90. Erza, Trixie i Carlos liczyli metry za pomocą kroków. Pamiętali, że jeden krok równa się jednemu metrowi. Wskazówka prowadziła ich przez molo, a potem wzdłuż straganów. Teraz według niej mieli skręcić w lewo. Chłopak rozejrzał się i po chwili wskazał głową, małą dróżkę przebiegającą pomiędzy sklepem z wyrobami z muszelek a stoiskiem z lodami. Minęli je i weszli w ścieżkę tak wąską, że musieli iść gęsiego. Szli tak parę minut aż zobaczyli ślepy zaułek. Erzie szybciej zabiło serce, drogę kończył mur z cegieł, wysoki na ok, metr osiemdziesiąt. Przyjaciele zatrzymali się przed nim, spojrzeli po sobie i według kamienia skoczyli do przodu. Trixie skoczyła trochę za daleko i uderzyła nosem w murek.
– Au! – skrzywiła się dotykając nosa.
– Nic ci nie jest? – zatroskała się Erza.
– Nie, po prostu trochę boli ale nie jest złamany.
Blondynka kiwnęła głową na znak rozumienia i popatrzyła na syna Demeter, który uważnie badał cegły w murze. Czując na sobie wzrok dziewczyny odwrócił głowę i przywołał ją ręką. Erza stanęła po jego prawej stronie, a Trixie po lewej. Teraz w trójkę sprawdzali, czy czasem jakaś cegła nie jest obluzowana, inna od pozostałych albo gdzieś brakuje zaprawy murarskiej. Gładzili je, oglądali pod różnymi kontami, pukali w nie i świecili latarkami, pomimo popołudnia. Nic jednak nie wykryli. Carlos sprawdził godzinę, dochodziła szesnasta. Jeszcze raz objął spojrzeniem mur i pokręcił zrezygnowanie głową. Erza westchnęła i dotknęła zimnych cegieł. Trixie, zaś stała i intensywnie wpatrywała się w jedno miejsce. Ręce położyła na biodrach, pochyliła się do przodu i zrobiła minę jakby bardzo mocno o czymś myślała. Patrzyła w miejsce gdzie uderzyła się w nos. Zdawało jej się, że kolejna wskazówka jest tuż pod jej własnym bolącym nosem ale nie potrafiła jej dostrzec. Cegła wydawała się zwyczajna, brudna, chyba czerwona, z lekkim pęknięciem. Przyłożyła czoło do muru, zamknęła oczy i policzyła do pięciu. Proszę niech się stanie jakiś cud – pomyślała. Otworzyła oczy… i nic. Żadnego niezwykłego blasku, głosu z nieba itp. Rozgniewana uderzyła pięścią w cegłę, a na tej pojawiły się rysy. Zaskoczona uderzyła jeszcze raz, a z rys stworzyły się szczeliny. Otworzyła oczy i poprawiła zjeżdżające okulary. Zaczęła walić w ścianę jak opętana. Carlos i Erza spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami. Nagle usłyszeli ciche pęk! i zadowolona córka Hekate wyszeptała zaklęcie unoszące, dzięki czemu kawałki rozwalonej cegły wyszły ze ściany. Z triumfem na twarzy wsunęła rękę w powstałą dziurę. Pozostała dwójka już była obok niej. Trixie wyjęła rękę trzymając kawałek papieru.
– Opłacało się przywalić w ten mur! Zadowolona rozłożyła kartkę i przeczytała: „Wlazł kotek na płotek i zerka. Ładna to wskazówka nie długa. Nie trudna nie nudna lecz w sam raz. Przeczytaj herosku jeszcze raz.” – Że co?! – Trixie zaczęła oglądać papier ze wszystkich stron w poszukiwaniu dalszego tekstu.
– To kompletnie bez sensu!
– Dlaczego? – spytał syn Demeter – mamy wejść na mur i zerkać na… nowy ślad.
Patrici opadły ramiona, przywaliła w murowaną ścianę żeby znaleźć przeróbkę piosenki dla dzieci, super! Jednak bez słowa wspięła się na mur zaraz po Erzie. Cała trójka stała niecałe dwa metry nad ziemią, kompletnie nie wiedząc co robić dalej. Carlos rozejrzał się ciekawie, wokół nich rosło mnóstwo roślin. Rozpoznał krzaki róż, kilka świerków, stary klon, krzaczki jeżyn i porzeczek. Dalej rosły zioła, poczuł woń rozmarynu, bazylii, cząbru, kminku i… chłopak uśmiechnął się do siebie. Śmiało zeskoczył z murka nie zważając na zdziwione miny przyjaciółek. Pewnie kroczył pomiędzy roślinami, a te wyczuwając jego moc nabrały lepszego koloru, owoce stały się dojrzałe, rozkwitły kwiaty, ogółem wszystko odżyło. On jednak nie zwracał na to uwagi, interesował go jedynie jeden konkretny krzak. Podszedł do niego, nachylił się i powąchał. Znów uśmiech zagościł na jego twarzy. Nie pomylił się.
– Carlos! Chłopak odwrócił się na dźwięk swojego imienia.
– Co ty robisz? Sam mówiłeś że mamy się rozglądać! – oburzyła się Trixie.
– Znalazłeś coś?- spytała z nadzieją Erza.
Chłopak zrobił chytrą minę i powiedział wskazując na roślinkę : – To jest wawrzyn szlachetny!
Dziewczyny spojrzały na siebie nic nie rozumiejąc. Carlos widząc to sprostował:
– Wawrzyn szlachetny to prawdziwa nazwa lauru. Gdy się go ususzy powstają liście laurowe. W czasach starożytnej Grecji robiono z niego wieńce laurowe i … – tu zrobił specjalną przerwę – był on poświęcony Apollinowi!
Córki Erosa i Hekate przyjrzały się krzakowi, faktycznie rozpoznały znajomy kształt liści. Żeby mieć pewność Trixie potarła jeden z nich między palcami uwalniając charakterystyczny zapach. Erza z radości uściskała mocno Carlosa, przez co lekko się zmieszał. W tym czasie Patricia oglądała zioło w poszukiwaniu wskazówek. Chłopak ją jednak powstrzymał.
– Myślę, że teraz musimy podążać tym śladem – powiedział.
– To znaczy? – nie zrozumiała Erza.
– Chodzi mi o to, żeby szukać krzaków laurowych i iść ich szlakiem. Mówiąc to jeszcze raz rozejrzał się po „ogrodzie”. – O tam jest następne – wskazał ręką na oddalone o jakieś dziesięć metrów małe drzewko. Trójka przyjaciół skierowała się w jego stronę.
***
– To chyba ostatnie.
Faktycznie, doszli do końca dzikiego ogrodu. Stali przy drzewku laurowym i znów czekali na rozwój wydarzeń. Erza stwierdziła, że skoro to ostatnie drzewko to musi być na nim kolejna wskazówka. W końcu dostrzegła małą dziuplę. Pokazała ją przyjaciołom, po czym wspięła się na wawrzynek. Wydawało się to za proste… ale cóż. Usiadła na gałęzi i zajrzała do środka drzewa. Znalazła w nim kolejną kartkę. To naprawdę było zbyt łatwe – pomyślała schodząc z drzewa.
– Nie wydaje wam się to podejrzane? – spytała Trixie widząc kartkę w dłoni Erzy.
– Mi też się tak wydaje – potwierdził Carlos.
Córka Erosa kiwnęła głową. Mimo wszystko musieli to sprawdzić. Rozłożyła karteczkę. Była pusta.
– No pięknie i co teraz? – załamała się Patricia.
Carlos podrapał się po głowie.
– Apollo jest też bogiem słońca, nie?
– Tak i co z tego? – odpowiedziała Erza.
Chłopak wziął od niej kartkę i uniósł w górę i spojrzał przez nią na słońce. Tak jak przypuszczał zobaczył na niej napis „Ruszajcie śmiało przed siebie, aż usiądziecie przy wielkiej rybie. Tam nadejdzie kres i znajdziecie to co czyjeś jest”.
OMG, zaje*iste. 😀 😀 😀 Już to opko pokochałam, nieziemsko piszesz. <3
A nie mówiłam, że Apollo zaatakuje ich swoją poezją? Kotek mnie rozwalił ;D Ale całokształt taki, jaki lubię. Czekam na CD.
Nieziemsko,boskie i zadżemowate 😀 Już je kocham (od dawna z resztą) <33333333
Ok. Czekam na cd