Od 20 minut chodzili wzdłuż portu poszukując łódki, która mogłaby zabrać ich na wyspę. Byli już dość zirytowani, bo spotykali się z samymi odmowami. „Nie zabieram bachorów”, „Przyjdźcie z rodzicami, to pogadamy” albo „Dzisiaj tam nie kursuję”, to były najczęstsze odpowiedzi.
– Mam dosyć! – nie wytrzymała Trixie, po usłyszeniu kolejnego „nie” – Dlaczego nikt nie może nas zabrać na tą… głupią Block Island?!
– Szukacie transportu?
Trójka herosów odwróciła się zaskoczona. Przed nimi stał pięćdziesięcioletni mężczyzna z lekkim zarostem, ubrany w biały T-shirt i szorty koloru khaki.
– Tak się składa, że jestem właścicielem tzw. wodnej taxi i… mogę was zabrać.
Erza przyjrzała się dokładniej obcemu. Miał krótkie brązowe włosy, ostre rysy twarzy i wesołe ogniki w piwnych oczach. Nagle spostrzegła tatuaż na przegubie jego lewej ręki. Był to kaduceusz. Zszokowana swoim odkryciem spytała:
– Jest pan herosem?
Mężczyzna i jej przyjaciele spojrzeli na nią jak na wariatkę. Chwilę ciszy przerwał krótki śmiech nieznajomego.
– Bystra jesteś, wy także musicie nimi być skoro się zorientowałaś. Tak w ogóle jestem William Blake, a moim ojcem jest Hermes.
– Dlatego ma pan taksówkę? Ponieważ Hermes jest bogiem podróżników? – zapytał Carlos.
– Mniej więcej, to tylko dorywcza praca… a wy kim jesteście? – w jego głosie wyczuli odrobinę podejrzliwości.
Przyjaciele przedstawili się i w skrócie wytłumaczyli ich zadanie. Pan Blake ponownie zgodził się ich zabrać i poprowadził w stronę motorówki z napisem „Blake’s Water Taxi”. Gdy weszli na pokład od razu ruszył w stronę wyspy.
***
– No więc… jak tam teraz jest? W sensie w obozie? – zadał pytanie mężczyzna.
– Mamy więcej domków np. Hekate, Erosa, Nemezis i innych pomniejszych bóstw. Hodujemy truskawki, ćwiczymy, trenujemy… – zaczęła wyliczać Trixie i oddała się rozmowie z panem Blake’iem.
Erza patrzyła na wodę i nic nie mówiła. Wyglądała na zamyśloną i trochę… smutną? Carlos widząc to przysiadł się do niej i po chwili milczenia powiedział :
– Hej, nie martw się wszystko będzie dobrze.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego lekko i z wdzięcznością w oczach. Potem nic już nie mówili, patrząc na coraz bardziej zbliżającą się Block Island.
***
– Jeszcze raz dziękujemy! – cała trójka krzyknęła w stronę motorówki z Williamem Blake’iem na pokładzie. Syn Hermesa pomachał im, po czym odwrócił się i popłynął w drogę powrotną. Chwilę patrzyli na znikającą łódź. Patricia schowała do kieszeni wizytówkę z telefonem do pana William’a, kiedy będą chcieli wrócić, mieli do niego zadzwonić. W końcu Carlos klasnął w ręce i zadał to niechciane pytanie: – To co teraz robimy?
Oboje z córką Hekate spojrzeli z wyczekiwaniem na Erzę. Bądź co bądź… to ona była dowódcą misji. Dziewczyna zmieszała się pod ich wzrokiem, szczerze mówiąc sama nie miała pojęcia. Liczyła, że gdy dotrą na miejsce będzie wstanie znaleźć łuk ojca i po sprawie. A tu nic!
– No to, może… rozejrzyjmy się – odparła z zakłopotaną miną i wzruszając przy okazji ramionami.
– Ja wiedziałam! Od początku wiedziałam, że tak będzie. Spędzimy tu trzy tygodnie łażąc bez sensu! Już tęsknię za łóżkiem w obozie, a co dopiero za książkami! Bogowie, głupia byłam biorąc tylko „W cieniu purpury”! Jak ja wytrzymam… – zaczęła lamentować Trixie, chodząc w kółko i patrząc w niebo z podniesionymi rękami. Carlos przewrócił oczami, złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął.
– Dziewczyno, opanuj się! Znajdziemy jakiś sposób, prawda Erzo? – odwrócił się do blondynki.
Jednak córka Erosa miała minę jakby sama miała ochotę trochę po biadolić. Syn Demeter usiadł załamany na piachu i zaczął wyczarowywać stokrotki, żeby się czymś zająć. Erza spojrzała na przyjaciół, zrezygnowanego chłopaka i lamentującą dziewczynę. Spuściła wzrok i szukała czegoś na czym mogłaby odreagować bezsilność. Jej wzrok natrafił na dość spory kamień. Podniosła go i już prawie wrzuciła do wody, gdy dostrzegła, że kamyk ma coś wyryte. Były to… słowa, a konkretnie rymowanka.
„ 90 metrów na wschód krocz,
Potem w lewo śmiało zbocz,
A następnie przed mur skocz.”
Dziewczyna otworzyła ze zdziwienia buzię i zaczęła piszczeć ze szczęścia, całkiem jak mała dziewczynka. Trixie i Carlos spojrzeli na nią jak na wariatkę, już po raz drugi tego dnia.
– Znalazłam, znalazłam! – wrzeszczała Erza skacząc wesoło.
– Cieszysz się, że znalazłaś kamień? – pogardliwie spytała Patricia, poprawiając okulary.
Blondynka przestała skakać i spojrzała na przyjaciół. Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła kamień córce Hekate. Ta złapała go, obejrzała i wytrzeszczyła oczy. Przeczytała tekst kilka razy, podała kamyk ze wskazówką chłopakowi, po czym wpadła przyjaciółce w ramiona śmiejąc się serdecznie. Syn Demeter z lekkim strachem patrzył na dziewczyny zastanawiając się co je opętało. Zapomniał o tym po przeczytaniu wierszyka. Sam rozdziawił buzię i podbiegł radośnie do koleżanek. Cała trójka objęła się ramionami i zaczęła skakać i śmiać się, aż padli na piasek. Zmęczeni, ale niezwykle szczęśliwi, próbowali złapać oddech. Wreszcie Erza wstała i oznajmiła:
– Teraz 90 metrów na wschód!
Fajne ale… chłopak piszczący z radości??? no nwm… I treche za dużo przypadku ona podnosi kamień a tam odrazu… wskazówka Ale ogólnie to extra jest i git
Trochę mało… ale nie narzekam. Coś czuję, że już niedługo będzie się działo…
Buahahaha, no to teraz będzie jazda, bo Apollo na pewno coś im zgotuje… 😀 Kocham to! Nie mogę się doczekać CD!
Ale szczęście! OK
A teraz Apollo ześle na nich swą okropną poezję (devil) Ale czemu takie krótkie?!