Przepraszam za tak długą nieobecność na blogu, ale szkoła mnie wykańcza. Będę rzadziej komentować i pisać na bloga. Od razu piszę, że to już ostatnia część tej sagi. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Dedykuję ją Admince, Chione za to, że czyta każde moje opko i wytrwale je komentuje, Pallas Atenie, Sog, Percy’emu, Bogince, Arachne, Myksie oraz Nicodiangelo2001, który miał w czwartek urodziny. Wszystkiego najlepszego, Nico. 😀
Za wszystkie błędy przpraszam, ale mam nadzieję, że będzie ich mało,
Wasza Annabeth1999.
When I look into your eyes
I can see a love restrained
But darling when I hold you
Don’t you know I feel the same
Cause nothin’ lasts forever
And we both know hearts can change
And it’s hard to hold a candle
In the cold November rain
We’ve been through this such a long time
Just tryin’ to kill the pain
But lovers always come and lovers always go
And no one’s really sure who’s lettin’ go today
Walking away
Tłumaczenie:
Kiedy patrzę w twoje oczy
Widzę skrępowaną miłość.
Ale kochanie kiedy trzymam Cię
Czy nie wiesz, ze czuję to samo?
Bo nic nie trwa wiecznie
I oboje wiemy, że serca mogą się zmienić
Ciężko jest utrzymać świecę
W zimnym listopadowym deszczu.
Przechodziliśmy to przez bardzo długo
Tylko starając się zabić ból.
Lecz kochankowie zawsze przychodzą i zawsze odchodzą
I nikt nie jest pewien, kto dziś odpuści
Odchodząc.
Guns ‘n’ Roses- November Rain
Stałam obok Wielkiego Kanionu. Był większy niż myślałam, że jest. Jego wapienne ściany miały rdzawo- brązowy kolor. Najdziwniejsze było jednak to, że każdy kolejny etap tego cudu natury, posiadał inny odcień, co dawało wrażenie, jakby ktoś nałożył na siebie różnokolorowe kamienie. Pogoda była przepiękna. Ptaki śpiewały, a wszystko wokół było zielone.
Byłam bardzo szczęśliwa, gdyż towarzyszył mi ktoś, o kogo towarzystwie zawsze marzyłam. Michael był nieziemsko przystojny. Sprawiał, że dziewczyny oglądały się za nim. Chodziłam z Mike’iem do klasy od dwóch miesięcy. Spotkałam go, ponieważ przeprowadziłam się z Luizjany tutaj i musiałam zmienić szkołę. Miałam duże braki w nauce, bo tam, gdzie wcześniej się uczyłam, nauka z ich pierwszego semestru była u nas w drugim, a u nich tak samo. Nauczyciel poprosił, więc mojego ,,kolegę” by pomógł mi w nauce. Niestety, kiedy zaczynaliśmy się uczyć, on usiadł bliżej mnie i chwycił mnie za rękę. Odwzajemniłam uścisk. No, teraz już chyba rozumiecie, dlaczego ta ,,nauka” raczej nic mi nie pomogła.
Może przejdę teraz do jego wyglądu. Michael miał lekko kręcone ciemno brązowe włosy i ciemną karnację. Jego czarne oczy były niezwykłe. Kiedy się w nie wpatrzyłeś, nie mogłeś oderwać wzroku. To było jakbyś patrzył w głąb jego duszy. Był wysoki i szczupły. Ogółem rzecz ujmując- był ciachem. Czemu na randkę zaprosił mnie? Tego nie wiem. Może jestem zjawiskowo piękna, ale w naszej szkole są dziewczyny śliczniejsze ode mnie. Chociaż wiele ludzi mówi mi, że to ja jestem najładniejsza w szkole. Niezbyt im w to wierzę.
– Co zaplanowałeś na dziś kochanie?- spytałam mrużąc powieki, bo słońce świeciło mi prosto w oczy.
– To, co zwykliśmy robić na naszych randkach- powiedział z uśmiechem wyciągając do mnie rękę, którą od razu chwyciłam. Był zaskoczony moją gwałtownością. Jak już jestem na spotkaniu z największym ciachem w szkole, to trzeba korzystać, ale jednak może trochę przystopuję – pomyślałam.
Pocałował mnie. Poczułam jakby przeszyła mnie fala fajerwerków. Byłam w tym momencie najszczęśliwszą osobą na ziemi. Chociaż chodziliśmy ze sobą od miesiąca nigdy się nie całowaliśmy. Nie chciałam nalegać i go spłoszyć… Michael dobrze całował, nawet bardzo. Aż przeszedł mnie dreszcz.
Kiedy nagle to zaczęło się dziać.
Ziemia w jednym momencie jakby się rozstąpiła. Stawiając mnie i mojego chłopaka po przeciwnych stronach. W tej samej chwili zaczął padać grad. Były to naprawdę ogromne kulki.
Każda wielkości kurzego jajka, tak czysta, że można by się w niej przeglądać. Były piękne. Mieniły się błękitem i bielą, dodając okolicy dziwnego blasku. Wcześniej była raczej ponura, wtedy stała się nie do opisania. Zdjęcia nie opisałyby tegoż uroku. Jednak było w tym coś mrocznego. Większość ludzi dowiedziała się, o co mi chodziło minutę po spadnięciu pierwszej kulki.
Mianowicie: kiedy grad dotknął pewnej kobiety ona… zaczęła się topić… wiem to dziwne, ale ona się topiła jak lód. Po kilku sekundach zniknęła by nie pojawić się więcej na tym świecie.
Nagle pomiędzy mną, a Miki’em utworzyła się szczelina. Ogromna szczelina, która cały czas się powiększała. Zawiał wiatr. Stojąc na krawędzi, wpadłam do niej. Leciałam przez jakieś dwadzieścia sekund, gdy nagle w coś uderzyłam. Było to miękkie… Spojrzałam w dół. Pode mną nie było nic. Pustka. –Dlaczego nie spadam dalej?- pomyślałam. Popatrzyłam pod siebie jeszcze raz i spostrzegłam… wiatr. Unosił mnie. Jestem aż tak lekka? Nie, to absurdalne.- Rozwijałam dalej swój tok rozumowania. Zaczęłam się unosić. Chwilę później byłam już ponad krawędzią szczeliny. Cały czas unosiłam się wyżej i wyżej, aż przebiłam się przez warstwę chmur. Ucieszyłam się, że żyję. Zaraz, czy ja żyję?- myślałam dalej.
Zastanawiałam się dalej, kiedy nagle wiatr pod moimi stopami zniknął. Zaczęłam spadać. Przeraziłam się.
– Ja nie chcę umierać!- krzyknęłam z desperacją.
***
Pan nieba przygotowywał się do spotkania ze swoją kochanką.
-Woda kolońska? -Tak.
– Nowy garnitur? – Owszem.
– Wypłata dla nimf, żeby nic Herze nie mówiły? – Koniecznie!
Godzinę potem był już gotowy. Spojrzał na zegarek. – Jeszcze pół godziny- pomyślał.- Trzeba wychodzić- stwierdził, nieco za głośno.
-Gdzie wychodzisz, kochany??- zapytała żona pana niebios. Na pozór postawa godna królowej nieba, jednak, kiedy głębiej się wsłuchamy, możemy stwierdzić, że jest to ironia.
Zeus zaczął się denerwować.- Nie mogę się spóźnić! Muszę coś wymyślić- gdy nagle wpadł na genialny pomysł.
– Wybieram się na kawę z nimfą, która chce pracować u Eola. Król wiatrów ma tylko do mnie zaufanie, a nie posiada czasu- dopiero po minucie uświadomił sobie jak głupio to zabrzmiało. Spłonął rumieńcem.
– Robisz coś dla swojego sługi???!! Odbiło Ci, Zezusie… to znaczy Zeusie- dodała szybko.- Wiedz, że i ja wychodzę dzisiaj, do przyjaciółki na imprezę, wrócę po szóstej rano. Cześć!- wymyśliła na poczekaniu Hera. Tak naprawdę wybierała się na ,,spotkanie” z pewnym ciekawym śmiertelnikiem. Ale to teraz nie ważne.
– Miłego wieczoru, życzę- rzekł Pan Niebios.
Kiedy nagle poczuł to… Jego ukochana spadała i zaraz miała się zabić. Zdecydował się na teleportację. Nie lubił jej, bo miał wrażenie, jakby przeciskano go przez wąską rurę. No, ale mniejsza z tym. Śpieszył się, lecz wiedział, że dla niej już za późno.
– Kochanie!- zawołał z determinacją i smutkiem.
***
Spadałam, kiedy usłyszałam jego głos. Dodał mi otuchy, w obliczu śmierci. Wiedziałam, że dla mnie już nie ma szans, mimo to cieszyłam się, że jestem z nim. A właściwie z nimi dwoma.
– Evelaine!- wrzasnął spanikowany.
– Michael, nie skacz. Masz całe życie przed sobą!- krzyknęłam przerażona. Zauważył mnie, bo spadłam z nieba wprost do rowu. Niestety, oczywiście nie posłuchał mnie.
Po dwóch minutach poczułam uderzenie, tak silne, że odebrało mi dech. Wraz z oddechem odebrało też i życie. Ostatnie co usłyszałam to uderzenie Michaela o ziemię, obok mnie. Na zawsze razem….
***
Zeus był zły, że nie zdążył. Trzymał Evelaine w ramionach, roniąc wielkie łzy. Jednakże jako Władca Ziemi i Nieba miał przywilej: mógł ożywić na pięć minut osobę umarłą.
– Evelaino McThumbry, wróć do mnie!- zawołał, a jego przepełniony smutkiem ton rozbrzmiał w całej komnacie skalnej.
– Co się stało?!
-Ciiii… Nic nie mów mamy tylko jedną trzecią kwadransa. Co się stało?- zapytał, a ona skróciła mu całą historię wydarzeń.
– A on? Co on tu robi?
– Kochałam go… tak jak Ciebie…. Ponad życie…
Koniec
Epilog: Zeus był zrozpaczony po utracie ukochanej, tak bardzo, że postanowił nie mieć już więcej ludzkich kochanek. Jak mu się to udało?- zapytacie. Odpowiem wam na to: nijak. Wystarczy popatrzeć na Thalię, czy Jasona.
Czy wam się podobało? Oby. Sorka, za wszystkie powtórzenia. Pozdrawiam,
Annabeth1999. 😀
Suuuuuper! Ah, biedny Zeus… po raz pierwszy jest mi go żal. O.o Dzięki Twojemu opku. 😀 Szkoda, że to już koniec. Mam nadzięję, że będziesz kontynuować swoje inne opowiadania, bo piszesz naprawdę bardzo dobrze, nawet bosko. 😀
Niezłe tylko że widać było że Hera kręci… Ona jest boginią małżeństwa!!!!!
Spotkanie, nie oznacza randki, LEOszczuro. Mogła spotkać się z śmiertelnikiem herosem-psychiatrą. Patrz: jej zazdrość wobec Zeusa.
Cud, miód i malina :D.
I dziękuję bardzo za dedyczkę :P.
Twoje opowiadania są urzekające, mają w sobie (wiem dziwnie to zabrzmi) jakiś niespotykany wdzięk… Tak się je lekko i płynnie czyta. Świetne
Całe opowiadanie… raczej smutne. Ale wzmianka o postanowieniu Zeusa i tym, jak długo w nim wytrwał… totalnie mnie rozwaliła 😀
Ja, ja nie wiem co napisać. A już wiem! Poproszę Anabeth by wybudowała ci posąg na Olimpie. Obok świątyni Apolla! Geniuszowate!
Hah :). A ja jej w tym pomogę ;). 😛
Trochę chaotyczne, ale świetne
Prawda, trochę chaotyczne, ale ostatecznie da się wytrzymać… Żart, nie dało by się NIE wytrzymać! Genialne, przyłączam się do Chione i Nozownika7.
Dziękuje wam wszystkim! Wy nawet nie wiecie jak mnie wasze komenty na duchu podnoszą. xD 😀