Z dedykacją dla Chione- za jej oryginalne pomysły na opowiadania
Obudziłam się leżąc na asfalcie. Przypomniało mi się o mdłościach i o tym potworze którego zobaczyłam we śnie.
Nagle usłyszałam krzyki dochodzące z mojej prawej. Niechętnie odwróciłam głowę w tamtą stronę. „Nie…nie, nie, nie! To się nie dzieje naprawdę!”. Zobaczyłam troje nastolatków walczących z tym… czymś. „Czy to ciągle sen? Może się jeszcze nie obudziłam?”- zadawałam sobie w głowie pytania. Uszczypnęłam się w rękę. Auć… chyba jednak nie śpię.
Po chwili otrząsnęłam się z szoku i poczułam palący, promieniujący ból w lewym udzie. Spojrzałam na nogę. Uh, dlaczego ja to zrobiłam?! Przez całą długość, od biodra aż po kolano, ciągnęła się głęboka rana. Na widok kałuży krwi wokół kończyny znowu zemdlałam.
***
Gdy znów otworzyłam oczy ujrzałam nad sobą twarz jakiegoś chłopaka. Słyszałam niewyraźnie, jak woła pozostałych, nie zrozumiałam jednak ich imion. Przybiegli niemal natychmiast. Nade mną pochylały się już trzy twarze. Chciałam im zadać mnóstwo pytań, ale wydukałam z siebie jedynie pierwsze, które nasunęło mi się na myśl:
– Kim… kim wy jesteście?
-Nie martw się, nic ci nie zrobimy. Jestem Annabeth, a to są Kevin i Percy. A jak ty się nazywasz?
Przez chwilę nie umiałam sobie przypomnieć mojego własnego imienia:
-O… Olive- odpowiedziałam- Olive Clark. A co…
– Co to było?- dokończył za mnie szatyn- No cóż… to była Hydra. Pięciogłowy mitologiczny potwór.
-Mitologiczny? Przecież mity to fikcja! Mamy XXI wiek!- odpowiedziałam zdezorientowana
-Przykro mi, ale to prawda. Bogowie istnieją. Ale oprócz nich po świecie chodzą Hydra, Minotaur i inne stwory. Polują na nas, a my musimy się przed nimi bronić- dołączył do dyskusji Percy, ten drugi chłopak.
–My, to znaczy kto? I w ogóle, czy bogowie aby nie umarli kilka tysięcy lat temu?
-Są nieśmiertelni. Dziś ich siedziba znajduje się w Stanach, gdyż przemieszcza się wraz z ośrodkiem cywilizacji. Niegdyś, jak pewnie wiesz, panowali w Grecji. A my to herosi. Półkrwi. Pół ludzie, pół bogowie. Ja na przykład jestem córką Ateny, bogini mądrości. Ale na chwilkę zaczekaj, napij się tego. To nektar. Uleczy cię z obrażeń- podała mi buteleczkę.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że przecież moje udo przecina głęboka, krwawiąca rana, a poza tym dojrzałam na swoim ciele mnóstwo sińców i zadrapań. Annabeth dodała jeszcze:
– Tylko nie wypij za dużo, bo twoja krew zamieni się w ogień, a kości w popiół.
Aha. Fajne mi pocieszenie. Ostrożnie pociągnęłam mały łyk napoju. Smakował znakomicie. Choćby nutella. Zobaczyłam, jak siniaki bledną, a rany się zasklepiają, nawet ta największa. Poczułam, że również lekki przypływ sił. Później kontynuowałam rozmowę:
-Czyli ja też jestem córką boga?
-Albo bogini- dodał Percy
-Którego … albo której?
-Tego nie wiemy- oznajmił Kevin.- Na razie zabierzemy cię do jedynego bezpiecznego miejsca dla herosów: do obozu
– Do obozu? Jakiego obozu? A co z moim domem? Policja będzie mnie szukać! A moje koleżanki? Wychowawcy? Co z nimi? A szkoła? Przecież rok się jeszcze nie skończył!
-Spokojnie. Oczarujemy ludzi przez Mgłę. To magiczna zasłona, dzięki której widzą wszystko tak, że są w stanie to sobie przyswoić- zaczęła tłumaczyć Annabeth.- W domu dziecka albo o tobie zapomną, albo będą myśleli, że zostałaś adoptowana, albo jeszcze coś innego. W każdym razie na pewno nie zawiadomią policji. A koleżanki… hm, pewnie pomyślą, że wyjechałaś do innego miasta. To, że z nami jedziesz, nie oznacza jednak, że nie możesz się z nimi widywać. Przeważnie w obozie spędzamy jedynie wakacje. A o szkołę się nie martw, też coś sobie ubzdurają.
– Wiecie co? Czas chyba już jechać- wtrącił się Percy.- Potwory wyczuwają jednego herosa, a co dopiero czwórkę w jednym miejscu. Zawołam Mrocznego i Szarlotkę.
Gwizdnął i po kilku minutach z nieba zlatywały ku nam sanie Mikołaja ciągnięte przez renifery. Zaraz zaraz … To nie były renifery, tylko skrzydlate konie! I nie ciągnęły pojazdu Świętego, a piękny, rzeźbiony w złote wzory biały rydwan.
-Och… Pegazy- powiedziałam.
-Masz rację, Olive- odezwał się Kevin- a to dzieło moje i moich sióstr
-Jesteś synem, mmm, Apollina?- Zapytałam, gdyż mitologię miałam w jednym paluszku i wiedziałam, że pojazdem boga słońca jest właśnie rydwan.
-Tak. A teraz się pospieszmy. Wsiadajcie.
Rozsiedliśmy się w rydwanie. Tak, siedzieliśmy. Ten rydwan miał po bokach dwie krótkie ławeczki. Podczas podróży długo nie rozmawialiśmy, ale spojrzałam na Annabeth . U pasa miała przypięty sztylet. Przypomniałam sobie fakt, że oni nie walczyli pistoletami, tylko mieczami. Spytałam Percy’ego:
-Przepraszam, że pytam, ale gdzie jest twoja broń? Pamiętam, że miałeś miecz.
– A no, racja. Tylko że mój Orkan-bo tak go nazwałem- zmienia się w długopis- tu wskazał na swoją kieszeń, z której wystawała jedynie zatyczka.- Gdy go odetkam, rozrasta się w mojej ręce w miecz. Poza tym jest zaczarowany- dodał po chwili- gdy go zgubię, sam wraca do kieszeni.
– Jej, to super. Czy ja też dostanę broń?
-Owszem, ale dopiero w obozie. Na razie odpocznij.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam zmęczona i zasnęłam na ramieniu Kevina. Wiem, głupio to brzmi. Pewnie jeszcze głupiej to wyglądało. Wyobrażam sobie, jak się musiał czuć. Ale nigdzie nie było innego oparcia. Trudno.
***
Gdy znów się obudziłam (tak, tak, ja ciągle z tym budzeniem- mdleję, budzę się, znów mdleję, znów się budzę, śpię i właśnie znów się obudziłam!) podchodziliśmy do lądowania. Kevin zapytał sarkastycznie:
-Wygodnie ci było?
-Tak, mhm, baaardzo- odpowiedziałam również z ironią w głosie.
U dołu roztaczał się cudowny widok: pola truskawek, połacie lasu przeciętego przez niewielki strumyk, nieco dalejskałka, jak się domyśliłam ścianka wspinaczkowa, z której lała się… zaraz zaraz, czy to była lawa?! Później ujrzałam tuzin większych domków ustawionych w kształt podkowy, a za nimi jeszcze kilkanaście mniejszych. Poza tym na polance obok stał niebieski, przykryty strzechą domek z werandą.
-Podchodzimy do lądowania-zawołała siedząca za lejcami Annabeth.- Trzymajcie się mocno!
Nie wzięłam sobie jej rady do serca i po kilku uderzeniach w ziemię wyleciałam z pojazdu. I, jak się pewnie już domyślacie… Nie, tu właśnie się mylicie! Nie zemdlałam, natomiast przeturlałam się kilkadziesiąt metrów dalej i poczułam ból dochodzący z każdego kąta mojego ciała. „Ja teraz chcę tego nektaru”- pomyślałam. Rzeczywiście, teraz chętnie bym się go napiła.
Zobaczyłam, że rydwan już wyhamował, a w moim kierunku biegli moi nowi koledzy, kilkanaście innych nastolatków oraz, yyy, centaur. Tak. To na pewno centaur. Z racji, że miał kopyta, był obok mnie jako pierwszy.
-Witaj w Obozie Herosów- powiedział.
Wiem, wiem: schemacik. Ale mam super pomysł (tak myślę, że się spodoba:) ) na kolejne części. I trochę przydługie wprowadzenie, owszem, nudziło mi się 😀
fakt, schemacik, ale fajny schemacik czekam na cd
Słodko. Smykałkę do mdlenia ma chyba we krwi. 😀
90% opowiadań jedzie schematem i większość z nich jest ciekawa 😛
Dzięki 😀
Bardzo fajne
Bardzo mi się podobało ;).