Mija dokładnie 48 dni odkąd moje włosy zostały spalone, no przynajmniej nie do końca. Kiedyś były do pasa, dziś ledwo zasłaniają moje uszy. Byłyby dłuższe, ale po przypalane końcówki wyglądają jak u wariatki, a ja jakoś nie chcę podkreślać mojego pochodzenia. Jedna para nożyczek i sprawne ręce Gabrieli i wyglądają normalnie. No normalniej niż wcześniej. Gabriela mówi, że mogą mi już nie odrosnąć, ale ja zauważam, że stają się minimalnie (ale zawsze jednak) dłuższe. Po co mam się jednak rozpisywać na temat moich włosów? Zaraz cały notatnik zapełnię wywodami na ich temat. Zostawię to, więc tak, że są teraz dużo krótsze niż kiedyś.
Garrett (na moje nieszczęście) wrócił do ośrodka jakby nigdy nic i udaje, że mnie nie zna (no przynajmniej tyle), ale wciąż widzę jak mnie obserwuje. Ten wzrok, przeszywa mnie każdego dnia, każdego wieczoru i mam wrażenie, że każdej nocy też.
Nieznajomy nie pojawił się. Szkoda. Myślałam, że będę miała szansę mu podziękować no ale czasem tak już bywa. Gabriela mówi, że ludzie szybko zapominają o wszystkim. Począwszy od rachunków, skończywszy na obietnicach.
Jeśli chodzi o Gabrielę to ona się nie zmienia (no zmieniają się tylko kolory jej włosów). Ma teraz trochę problemów, bo w dzień kiedy moje włosy zostały brutalnie spalone spłonął też jej dom (kto by pomyślał, że ona nie mieszka w szpitalu? Jak dotąd myślałam, że tak jest). Wciąż jednak jest wnerwiająco miła i łazi za mną krok w krok. Jakbym była kaleką (a przecież nią nie jestem, jestem tylko wariatką).
Słyszałam, o tym że za jakiś czas mnie wypuszczą. Mówiąc za jakiś czas, jak dowiedziałam się od jakiejś dziewczyny, którą znam ze spacerów (drugiej podopiecznej Gabrieli)mają namyśli rok, dwa no w najgorszym przypadku trzy.
Jeśli chodzi o piwnicę nie mam odwagi, aby zejść tam jeszcze raz. To co tam zobaczyłam mnie przeraziło i wciąż przeraża wdzierając się każdej nocy do moich snów i zamieniając je w koszmary. Wiem, że chodzi w tym wszystkim o jakieś projekt Gamma i projekt Delta, ale nie za bardzo wiem o co w nich chodzi.
Teraz każdy dzień się ciągnie, bo zaczynają się przygotowywania do ferii (czyli wszyscy wyjeżdżają do rodzin, z wyjątkiem mnie).Ja nie mam rodziny, nie mam dokąd jechać. Jakby ktoś postanowił mnie zabrać na ferie, musiałby stać przy mnie 24 na dobę. Po co komuś problem, jakim ja jestem?
Gabriela też wyjeżdża. W szpitalu zostaję więc tylko ja, Garrett i doktor Andy, który będzie odpowiadał za nas podczas tych durnych zimowych wakacji.
Ja. Czyli chora psychicznie dziewczyna, która wybucha śmiechem bez najmniejszego powodu, płacze bez najmniejszego powodu, męczy innych też bez powodu i robi wszystko, aby ludzie jej nie lubili.
Garrett, chory psychopata, który usiłował mnie spalić żywcem, tylko po to, aby zobaczyć jak ognista dziewczyna igra z ogniem i jakby tego było mało rozpływa się zamiast krwawić, gdy ktoś go usiłuje zabić.
I Andy, doktor, a właściwie psychiatra, który poucza innych, przeprowadza skomplikowane operacje (tak więc chirurgiem chyba też jest)i nie widzi sensu w szukania dobra i zła.
Zapowiadają się super ferie z nożami, czy jak to się u lekarzy mówi skalpelami, ogniem i niezrównoważoną mną.
Już nie mogę się doczekać.
***
-Dobra, Andrew jest wyrozumiałym opiekunem, ale staraj się nie narobić sobie kłopotów, ok?
Kiwam głową. Gabriela mówiąc ” Andrew jest wyrozumiałym opiekunem, ale staraj się nie narobić sobie kłopotów „, chce mi przekazać, że Andrew jest wyrozumiały, ale nie tak bardzo wyrozumiały jak ona i jak zjaram sobie przy nim włosy, czy na przykład znajdzie mnie nieprzytomną w piwnicy, całą we krwi to nie przymknie na to oka i zostanę zamknięta w izolatce.
Nie chcę tam skończyć, więc postaram się być grzeczna. Pewnie mi się nie uda, no ale trudno.
-Jeszcze jedno… – Gabriela waha się, ale po chwili podaje mi małe kwadratowe coś. – Jakby ci się nudziło, to to jest MP3, możesz na tym muzyki sobie posłuchać. – szybka instrukcja obsługi i Gabriela wybiega z pomieszczenia. Szybko jednak wraca. Ściska mnie jakbyśmy miały się już nigdy nie zobaczyć. – Niech los zawsze ci sprzyja! – jak zwykle dodaje cytat ze swojej ulubionej książki i powtórnie wybiega z pomieszczenia.
Przez te ferie może uda mi się przeczytać tą książkę, ale jak na razie się za nią nie biorę. Wystarczy, że przez Gabrielę musiałam przeczytać wszystkie części Harry’ego Pottera, co nie skończyło się najlepiej (myślałam, że jestem czarodziejką i szukałam ludzi chętnych do zagrania w Quiddicha).
***
Leżę na łóżku i dokładnie przeszukuję MP3 Gabrieli. Jest na niej 21 piosenek. Po jednej na każdy dzień ferii.
1. Arcade fire – Abraham’s daughter
Odpływam. Tonę w piosence. Tonę w jej tekście. Znikam. Lunatykuję.
***
Abraham took Isaac’s hand and led him to the lonesome hill
Andrew i Garrett idą w górę zbocza. Wysokiego. Stromego. Właściwie to on go tam ciągnie. Na siłę. Garrett stara się wyrwać, ale Andrew ma więcej siły.
While his daughter hid and watched, she dare not breathe. She was
so still.
Siadam wśród zarośli i obserwuję. Obserwuję to co się tam dzieje. Wszystko jest takie brutalne. Biedny Garrett, który może jakoś na to zasłużył, płacze. Błaga o pomoc. Krzyczy. Przez to wszystko nie mam jak oddychać to straszne. To brutalne. To niedopuszczalne. To straszne. Nie mogę się poruszyć.
Just as the angel cried for the slaughter,
-Zabij go. Wtedy ty otrzymasz nagrodę, a ja pozbędę tego idioty. – mówi mężczyzna o skrzydłach przy ramionach. – Co ci na nim zależy?
-Utrzymywałem go przy życiu przez ten cały czas. On jest dla mnie jak syn. – odpowiada Andrew, wciąż nie puszczając ręki płaczącego Garretta. Słychać w jego głosie żal. Smutek. Strach.
-Czyli nie chcesz nagrody? – pyta mężczyzna.
Andrew unosi nóż. Jakiś dziwny. Garrett zaczyna krzyczeć. Głośno. Bardzo głośno.
Abraham’s daughter raised her voice.
-Przestańcie! – krzyczę.
Na ich twarzach pojawia się wyraz zdziwienia. Garrett patrzy na mnie tak jakby czekał, aż podejdę do niego i zabiję go osobiście za to co mi zrobił.
Then the angel asked her what her name was,
-Kim jesteś? – pyta mężczyzna. Jest zmieszany tą sytuacją. Nie wie co ma robić. Na oczach kogoś kazał zabić. Pewnie oczekuje, że zgłoszę to gdzieś. Ja jednak stoję.
-Kim jesteś?
she said, “I have none.”
Od czasu mojej pobudki próbuję sobie odpowiedzieć na to pytanie. Kim jesteś? To nie oznacza tego jak się nazywam. To oznacza to kim jestem.
-Nie wiem. – odpowiadam. Tylko na to mnie znać. Nie będę wymyślała. Powiem prawdę. Wiem, że nie interesuje go jak się nazywam, tylko jakie imię wyrobiłam sobie wśród ludzi. Takiego imienia nie posiadam. Nikt nie wie jak mnie określić. Wariatką? Niezrównoważoną? Dziwną? Czy może nieszczęśliwą?
Then he asked, “How can this be?”
-Jak możesz nie wiedzieć kim jesteś? – pyta zszokowany.
Tacy ludzie nie rozumieją. Przez chwilę w jego oczach widzę współczucie, jednak moje wrażenie szybko znika, gdy przypominam sobie po co tu przyszedł.
“My father never gave me one.”
-Nigdy nie miałam szansy się dowiedzieć. Los nie nadał mi imienia. Nie przyczepił do mnie plakietki. – wzruszam ramionami. – Nie wiem kim jestem.
And when he saw her, raised for the slaughter,
-Czyli nic nie zdziałasz. – mówi. – Jesteś nic nie warta. – te słowa bolą, nawet jak pochodzą od kogoś takiego. – Jesteś ofiarą losu. Pomyłką. Jesteś piękna, ale to nic ci nie daje. Nie masz nazwiska. – to boli. Bardzo boli. – Wracając do powodu, który ,mnie tu sprowadza… – odwraca się w stronę Garretta i Andrew.
Abraham’s daughter raised her bow.
Andrew podnosi nóż, znowu. Widzę ból w jego oczach.
Garrett nie jest kimś kogo warto ocalić.
Garrett nie powinien żyć.
Garrett chciał zabić mnie.
Ostrze jest już przy jego szyi. Wiem, że nie jestem mu nic winna, ale nie mogę patrzeć jak umiera.
Chwytam za nóż, który trzyma Andrew, co go dezorientuje. Co dezorientuje wszystkich.
-Uciekaj! – krzyczę do Garretta. – Szybko!
Garrett nie tracąc czasu wyrywa się i ucieka.
-Byłeś dla mnie jak ojciec! – krzyczy. – Chciałeś mnie zabić dla durnej nieśmiertelności! Nienawidzę cię!
How dare you child defy your Father?
-Coś ty zrobiła?! – krzyczy mężczyzna. – Po co go ratowałaś?! On przecież chce cię zabić! Jak mogłaś to zrobić?! Twój ojciec nie będzie z ciebie dumny.- te słowa mnie dezorientują. On zna mojego ojca! On go zna! Mam rodzinę! Nie jestem sama! Jednak potem uświadamiam sobie jedną rzecz. Wolałabym dowiedzieć się od niego, że mój ojciec nie żyje. Przez tyle lat mógł mnie odwiedzić, a on tego nie zrobił.
-Nigdy nie miałam ojca. I nigdy nie będę miała. – po tych słowach kieruję się w stronę, w którą uciekł Garrett.
You better let young Isaac go.
-Popamiętasz mnie! – krzyczy za mną. – Lepiej by było gdyby on zginął!
Ale mnie już tam nie ma.
***
Mrugam. Budzę się w lesie. Jest zimno. Jestem tylko w szpitalnej koszuli co nie jest dobre, w żadnym stopniu. Widzę chowającego się Garretta, który mi się przygląda.
Cała drżę.
Po chwili przede mną zaczyna płonąć małe ognisko. Potem staje się większe i większe, aż w końcu muska moją twarz. Odskakuję.
Ogień się zmniejsza.
-Przepraszam. – mówi Garrett. – Jeszcze tego nie opanowałem do końca.
-Nic nie szkodzi. – siadam i opieram się o drzewo.
-Dziękuję. – podchodzi powoli bliżej jakby oczekując, że każdy jego krok może spowodować jego śmierć.
-Nie masz za co. – spoglądam na niego. – Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię. – uśmiecham się.
Niepewnie podchodzi i siada obok mnie.
-Uratowałaś mi życie.
-Uratowałam.
Kto by pomyślał, że równo 48 dni temu on chciał mnie zabić. Kto by pomyślał, że ucieknę ze szpitala, tylko dlatego, że go uratowałam.
-Chcę wyjaśnień. – mówię. – O co w tym wszystkim chodzi? – czuję zawroty głowy.
-Jutro. Dziś powinnaś się zdrzemnąć.
Kładę głowę na jego ramieniu.
Jest ciepły, jak ogień.
Promienieje, jak ogień.
Jeszcze dzisiejszego ranka powiedziałabym, że jest niebezpieczny, jak ogień. Dużo się zmieniło od tamtego momentu.
Jak człowiek raz poczuje ból drugiego, zobaczy łzy w jego oczach, to od razu spojrzy na niego inaczej.
Boskie, jak ja kocham to opko. I-D-E-A-Ł
Super opo
Percy, z którego rocznika jesteś?
Jestem z 01′. A ty chyba z 99′
NARESZCIE!!!! Opko super jak zwykle zresztą, czekam na cd.
i jeszcze jedno, zajebista piosenka
Płaczę… To jest tak piękne, że płaczę…
Pisz dalej, pisz. Masz ogromny talent.
I niech los zawsze Ci sprzyja.
(Igrzyska Śmierci)
Czekam na ciąg dalszy
super opko
Czekam z niecierpliwościa na cd. Suupeer piszesz :):D
Twoje opowiadanie jest świetne. Genialne napisane, fabuła jest świetnie prowadzona.
Ale co do ostatniej linijki, to nie zgadzam się. Są ludzie, którym nigdy nie wybaczę, nie ważne w jak złym stanie ich zobaczę. I nie znaczy to wcale, że jestem nieczułym potworem.
BOSKIE!!! Skąd ty czerpiesz pomysły?! o.O Dawaj mi tu CD, migiem!
Najlepsze opowiadanie na blogu. Z każdą częścią kocham je jeszcze bardziej. Płaczę jak kretyn a nie powinnam. Niesamowita piosenka. Widać, że jesteś bardzo, bardzo inteligentna, nie piszesz tego od tak, bez zastanowienia. To jest bardzo, bardzo głębokie. Podziwiam Cię. Właściwie to nie wiem co dalej powiedzieć. Uwielbiam Cię.
wow to opko jest naprawde niesamowite.podczas czytanía go nie czujesz sie jak zwykły dzieciak przeglondający opka na blogu tylko jak jedmdm z jbohaterów…
Znakomite.
ChionediAngelo powiedziała wszystko za mnie… To jest niesamowite. Nie żałuję, że zaliczyłam to do moich ulubionych opek.