Kolejne piętnaście przypadków. Tym razem każdy będzie traktował o czymś innym. Pierwsza część powstała po obejrzeniu filmu „Kanał”. Dzieje się w przyszłości, w czasie nieokreślonym. Sytuacja równie wesoła, co w „KOŃCU”.
Przypadek Pierwszy
Zamknięta trumna
Naokoło nich świstały kule i strzały wypuszczane przez nieprzyjaciela. Zostało ich tak niewiele – córka Afrodyty, syn Hermesa, syn Zeusa, córka Hadesa, bliźniacy od Dionizosa, syn Asterii, Eola, Ateny Nefele i Posejdona. I ona, córka Aresa.
– Pułkowniku, jakie są rozkazy? – spytał Jake, syn Nefele.
– Trzymać pozycję! Nie możemy im pozwolić na zajęcie kolejnej dzielnicy! – odpowiedziała twardo. – Jake, dasz radę wywołać solidne gradobicie? – spytała drobnego rudego chłopaka, najmłodszego z całego odziału. Miał może trzynaście lat.
– Spróbuję, pułkowniku. Ale nie daję gwarancji.
– Dobrze, idź już. Kyle, osłaniaj go! – Wysoki blondyn zasalutował i wybiegł z walącego się budynku na ulicę za rudzielcem. Kyle Sunny był, zaraz po niej, najlepszym ocalałym strzelcem. Nie mogli sobie pozwolić na stratę amunicji, było jej za mało.
Powietrze przeszył wrzask ranionego i syn Hermesa przerwał ostrzał.
– Atos, przyprowadź go! – wrzasnęła do syna Asterii nie przerywając ostrzału wrogich herosów. Już po chwili uśmiechnęła się zadowolona. Zaczął padać grad wielkości jajek i nieprzyjaciele byli zmuszeni przerwać atak.
– Dobra robota, Jake! – zawołała, ale mina zaraz jej zrzedła. Rudzielec ledwo trzymał się na nogach i niemrawo truchtał za Atosem ciągnącym Kyle’a z przestrzelonym prawym ramieniem.
– Cholera jasna… – zaklęła podbiegając do rannego. – Rose, chodźże tu wreszcie!
Przekazała syna Hermesa we wprawne ręce sanitariuszki od bogini miłości i pobiegła na drugą stronę budynku, gdzie posadziła swego zastępcę – Jack’a, syna boga wiatrów.
– Przerwano ostrzał, mały dobrze się spisał! – wykrzyknął na jej widok płowowłosy szesnastolatek oparty o karabin maszynowy.
– Spocznij, żołnierzu. Odpocznijcie – zwróciła się do reszty i wróciła na swoje miejsce w największym pokoju w domu.
Przy stole, pochylony nad mapami stał Malcolm, syn Ateny.
– Mogą zaatakować hiperboryjczykami, cyklopami lub wielkimi wężami… – powiedział, gdy weszła, nie podnosząc głowy obwiązanej przesiągniętym krwią bandarzem. Spojrzała na niego krzywo.
– Dzięki za poprawę humoru! – warknęła w jego stronę padając na rozwalony tapczan i przymykacjąc powieki. Syn bogini mądrości spojrzał na nią zza okularów.
– Wiesz, że nie utrzymamy Brooklynu. Czemu narażasz nas wszystkich na śmierć?
– To rozkazy. Brooklyn to ostatnia linia obrony przed Manhattanem. Musimy chronić Olimp, czy nam się to podoba, czy nie. Wiesz, co to jest? – spytała, wskazując zniszczoną pomarańczową kozulkę, którą miała na sobie.
– Koszulka…
– Obozowa koszulka. To znak, że jesteśmy rycerzami bogów, to znak, że musimy walczyć do ostatniej kropli krwi! Tam są niewinni ludzie! Bez nas nie przetrwają…
– Clara… Jest coś, o czym musisz wiedzieć.
– Co? – spytała na pozór spokojnie.
– Przyszedł rozkaz. Mamy się wycofać. Kanałami.
Po raz pierwszy tego dnia w jej oczach zalśnił strach.
Bosh… Bog, gdybym mogła to najchętniej wyściskałabym Cię za napisanie tak genialnego opka. O.O Aż nawet nie chce mi się czepiać tego, że „bandaż” pisze się przez „ż”. 😀 Naprawdę podziw, nie mogę się doczekać, co będzie w następnej części (bo będzie?), jak sobie poradzą z tymi kanałami i w ogóle… No po prostu geniusz! Jesteś jedną z najlepszych pisarek na blogu!
„kozulkę”?! Od kiedy to T-shirty są małymi kozami?!
😀
No właśnie, Bog. Od kiedy?
Ale poza tym opko świetne :D.
Dziewczyno, przehandlujesz talent do pisania za talent do równego szydełkowania? Mogę dorzucić w pakiecie kilkanaście różnych kordonków, zestaw szydełek i wzory. Bo to było wspaniałe i ja chce tak pisać.
Super opko!
Super,super,super Bog, ciekawi mnie co bedzie dalej;*