Dedykuję to opowiadanie moim rodzicom, Chione, Pallas Atenie i Piterrowi oraz Ariadne Naldari.
Po ognisku miałem dziwny sen. Była ciemna noc. Stałem na schodach jakiegoś jasnego budynku. Obróciłem się i zobaczyłem, że to Biały Dom. Nagle znikąd, w czerwonym rozbłysku pojawiła się postać ubrana w długą suknię koloru krwi. Wysoka, na oko 25-letnia kobieta, wyglądająca jak starsza wersja Marty szła po trawie w kierunku siedziby amerykańskiego prezydenta. Kiedy się zbliżyła zobaczyłem jej diadem i naszyjnik odbijające światło księżyca. Gdyby nie złowrogie czerwone oczy mogłaby być najpiękniejszą istotą płci żeńskiej na świecie. Wyciągnęła rękę i jej palce zapłonęły rubinowymi płomieniami.
Wbiegłem przez drzwi do Białego Domu i zatrzasnąłem je. Zacząłem wspinać na schody. Kiedy byłem prawie na samej górze, brama otworzyła się i czarownica weszła do środka. Jakiś służący z patelnią w ręku wyskoczył zza rogu i rzucił się na starszą wersję Marty. Ona zdjęła koronę, która zamieniła się w długi, zakrzywiony nóż. Odbiła krótką broń obuchową, zwaną rondlem i wystrzeliła karmazynowym ogniem w kamerdynera. Płomienie otoczyły go jak kokon. Kiedy się rozwiały, ukazały rycerza w zbroi. Z innego pomieszczenia wybiegła kucharka z nożem do chleba. Spotkało ją to samo. Wiedźma zmieniła się w smugę światła i popłynęła na piętro. Z pokojów wypadli: prezydent, jego żona, ich dzieci. Wszyscy zostali transformowani w zbroje. Ja wycofałem się w najdalszy kąt. Nic nie mogłem zrobić.
Ta straszna kobieta rozłożyła ręce i zaczęła śpiewać. Ściany poczerniały, krzesłom wyrosły kolce. Schody się przesuwały, pojawiły się pochodnie. Na górze wyrósł przerażający tron. Był krwistoczerwony i wyrzeźbiony w węże. Wszystkie wysuwały języki, a z ich kłów ciekł jad. Po chwili zorientowałem się, że gady są prawdziwe. Kiedy czarownica przestała zawodzić, spojrzała na mnie. Wycelowała we mnie palec wskazujący i błyskawica trafiła we mnie z hukiem. Poczułem straszny ból i zniknąłem z wrzaskiem.
W pierwszej chwili po obudzeniu, pomyślałem:” Co robią te nastolatki w moim pokoju? ”. Na szczęście przypomniałem sobie, ”Obóz Herosów, domek Ateny, mitologia”. Powiem prawdę, nie chciało mi się wstawać, ale musiałem. Poszedłem więc do łazienki i przebrałem się, założyłem Martensy i umyłem zęby. Moi sowiowi przyjaciele zaczynali się budzić. Założyłem sztylet za bandaż i włożyłem miecz do pochwy. Moja zbroja leżała obok łóżka. Kiedy dotknąłem jej, zaczęła błyszczeć. Zrobiłem gwiazdę w bok i wrzasnąłem. Wszyscy wyskoczyli z łóżek i automatycznie złapali za broń.
– Co się stało? – spytali.
– Moja kolczuga zaczęła błyszczeć.- poskarżyłem się.
– Nie widzę żadnej zbroi- powiedział Malcolm. Spojrzałem tam gdzie wcześniej leżał mój pancerz i zobaczyłem szarą bluzę z kapturem. Założyłem ją i dotknąłem małej sowy wyszytej na środku materiału. Nagle miałem na sobie zbroję. Znowu dotknąłem miniaturowego symbolu mądrości i kolczuga powróciła do poprzedniej postaci.
-Ale fajne- wszyscy zaczęli ”ochy” i ”achy”. Niestety coś im przerwało. Dokładnie przeraźliwy wrzask. Wybiegliśmy więc z budynku i popędziliśmy w kierunku, w którym podążali inni obozowicze z Chejronem na czele . Do domku Afrodyty. Kiedy dotarłem do celu, był tam niezły tłok, więc przecisnąłem się używając łokci. Ja mam bardzo ostre łokcie. W środku z nadmuchaną miną stała jakaś czarnowłosa Azjatka.
-Nie ma jej. Nie ma! Dokąd ona sobie pobiegła!- paplała ta plastikowa lala.
– Kogo nie ma, Drew?- zapytał się Chejron.
-Marty.-odpowiedziała córka bogini urody.
-Jak to?! Gdzie moja siostra!!!- wrzasnęła Monika podpalając kwiatki, w którymś z kiczowatych różowych wazoników.
-Uspokój się. Kiedy zobaczyłaś, że jej nie ma?- zapytał centaur.
– Jak chciałam jej rozka… znaczy poprosić, żeby wysprzątała cały domek.- odpowiedziała Drew. Nagle do domku wskoczyła jakaś dziewczyna. Miała na sobie zwiewną, czarną szatę i trampki. Jej włosy były rude, a jej oczy koloru morskiej wody.
-Witaj, Rachel- powiedział Horseman.
-Chejronie, co się sta…- zaczęła, ale jej oczy rozbłysły, a wokół jej ciała powstała zielona mgła. Odezwała się wężowym głosem:
Fiołkowooka wraz z nożownikiem, (:-D)
I siostrą tej , która pokonuje mężczyzn eliksirem,
Odnajdą białą jak śnieg,
Pokonają lustrzaną panią, co zasłynęła złem,
Czarownica zawładnęła Córką Urody,
Tylko śmiertelnik rozerwie wiedźmy okowy
Koniec broniący poniesie,
Gdy królowa rzuci zaklęcie.
Po wypowiedzeniu tych słów Rachel zemdlała, a szmaragdowe opary rozwiały się. Na szczęście dwóch synów Afrodyty złapali ją. ”Co to? Jakaś przepowiednia? ” pomyślałem. Nagle poczułem jakieś dziwne ciepło z okolicy uda. Z sztyletu lał się srebrzysty blask. Wyjąłem go z pochwy. Greckie litery układające się w wyraz ”Erates” mocno lśniły.”Zaraz, zaraz… Czy ja nie jestem czasami nożownikiem?” zapytałem się w duchu.
-Czyli nowa misja. Wiadomo, że nożownikiem jest Stan, a Nicole fiołkowooką, ale kto to ”siostra tej, która pokonuje mężczyzn eliksirem”?- zapytał centaur.
– To chyba jasne. Kirke pokonuje chłopaków napojami magicznymi, a ona jest córką Hekate. Czyli jest to jakaś dziewczyna z domku bogini czarów- powiedział Marcus przemądrzale. Ale miał rację.
-Ja pójdę. To moja siostra!- powiedziała Monika.
-Zgadzam się- powiedział Chejron.
Poszliśmy więc do swoich letnich mieszkanek, by się przygotować do misji. Bałem się trochę tej misji, ponieważ na pewno będzie na niej dużo niebezpieczeństw. Do plecaka zapakowałem ubrania na zmianę, iPhone’ a(znalazłem go pod poduszką dziś rano, na karteczce napisano, że jest magiczny więc nie przyciąga potworów), śpiwór, stalowy nóż( jakbym musiał się bronić przed śmiertelnikami), dwulitrową butelkę wody, kilka bułek, 500 dolców( nagroda za dobrą naukę), złote drachmy, książkę ”Felix, Net i Nika oraz Pałac Snów”( w razie nudy), superglue, scyzoryk i taśmę klejącą. Wyszedłem z budynku i spotkałem się przed Wielkim Domem z Nicole i Moniką. Potomkini bogini śniegu wystroiła się w czerwono-białą kurtkę, ocieplane czarne spodnie i wysokie, białe Martensy. Wyglądała przebosko. Monika za to ubrała się w ciemno szarą parkę i zielone portki oraz czarne glany. Postanowiliśmy, że polecimy na pegazach. Wzięliśmy, więc Pegaziannę, Glana i Arktika( skrzydlaty koń córki Chione). Prowadziliśmy je obok ogniska i nagle doznałem przeczucia.
– Marta tu była.
-Skąd wiesz?- spytała zdziwiona córka Hekate.
-Po prostu wiem- odparłem.
– Poznałam ciekawe zaklęcie czytając jedną z ksiąg. Ma moc sprawdzania różnych rzeczy- powiedziała moja przyjaciółka. Zaraz wyrecytowała inkantację. Obok ognia pojawiła się półprzezroczysta postać zaginionej córki Afrodyty i obraz czerwonego portalu.
– To przejście prowadzi do Waszyngtonu, do Białego Domu- powiedziała zafascynowana Monika. -Idziemy?- spytała.
-Dobra-odpowiedziałem równo z Nicole. Od naszej czarodziejki rozeszły się czarne nici. Utworzyły portal.
-Zróbmy to razem- powiedziałem. Wskoczyliśmy.
C.D.N.
Mam nadzieję, że się podobało.
P.S: Piszcie, czy podobała wam się przepowiednia.
Świetne opko. A przepowiednia super ^^.
Zgadzam się z Lumimo
Nie no 2 (!) komentarze! Ja chyba przestanę pisać, bo nie wiem co wy o tym sądzicie ( oprócz Lumimo i Moni, które znam w realu).
Nie no 2(!) komentarze! Ja chyba przestanę pisać, bo nie wiem co wy o tym sądzicie( oprócz Lumimo i Moni, które znam w realu).
Moglibyście skomentować moje opowiadanie Nieheros i herosi(4) ? Błagam, bo inaczej przestanę pisać.
Nożowniku, nie stawiaj tak sprawy! Piszesz super (za brak głupich powtórzeń i bardzo bogate słownictwo powinieneś dostać Oscara, Nobla i w ogóle wszystkie możliwe nagrody), ale są WAKACJE i ludzie mogą (tak jak ja ostatnio) po prostu nie mieć dostępu do kompa, więc wykaż się cierpliwością i poczekaj jeszcze trochę!
PS: Jak wygląda pegaz Glan?
Jest kary i ma nieco melancholijne czarne oczy.
Przepowiednia ciupkę zbyt jasna. Ale tylko ciupkę, nie przejmuj się. Poza tym całkiem fajne 😀
Przepowiednia fajna, ale zgadzam się z magiap: zbyt jasna jak na przepowiednię. Opko fajne, pisz dalej.