WIELKA DEDY DLA WSPANIAŁEJ PALLAS/JULIE ZA WSZYSTKO. 😀 Dla Cassiel, Agreal i Lyssy, bo bez nich by tego nie było. xp Dla Io i Nemezisxd, bo Aga jest dla Clar najlepszą siorą pod niebem. xp A Io to zaje osoba. 😛 Dla Zwiado Zwiadowcyhalta, za to, iż jest Zwiado, Zwiadowcohaltem. 😀 I dla Kejcik ^^ [tak apropo ta kość była fałszywa].
😀
Anies:
Obóz Herosów. Czas bliżej nie określony.
Ten dzień zapowiadał się zwyczajnie tak jak zawsze. Słoneczna pogoda, żadnej chmurki na niebie. Rodzeństwo zajęte jak zwykle koszykówką. A ja samotna, znudzona do granic wytrzymałości patrzyłam na nich. Wzdychałam tylko, to piękna gra, piłka odbija się od ziemi, w dół i w gorę, aż ciarki przechodzą z wrażenia. Patrzyłam z nadzieją jak mój brat rzuca, modląc się do Apolla by nie trafi, i… bum piłka znów wpadła w sam środek. Opadłam zrezygnowana na trawę. Nuda mnie przytłaczała .
-Anies, jeśli ci się nudzi idź do Hoodów i wytęp od nich zgrzewkę coli – wysapał zgrzany blondyn, Will. Tak pochłonięty, że nawet na mnie nie spojrzał.
-Dlaczego ja? – spytałam
-No jak to dlaczego, przecież jesteś tak uparta , że nawet oni ulegają i dają ci co chcesz – zachichotał rozbawiony.
Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i wstałam z trawy. Domek Hermesa był nie daleko ale moja uwagę przykuła postać stojąca obok Chejrona.
Czuć było, że nie jest ze świata żywych , była z podziemia. Tego charakterystycznego zapachu nie można było pomylić z niczym innym. Zaintrygowana postanowiłam przyjrzeć się jej bliżej. Niczym tajny agent James Bond, przemykałam pośród domków, coraz bardziej zbliżając się do swojego celu. Schowana za ściana domku, wychyliłam się lekko. Tajemnicza postać okazała się dziewczyną, na oko szesnastoletnią heroską, z długimi blond włosami z brązowo rudymi pasmami. Chejron znacznie przewyższał ja wzrostem w swojej postaci centaura, była niższa od przeciętnego herosa.
Jej oczy patrzyły dumnie w dal, a w zielonych tęczówkach było widać ogromna pewność siebie. Zwróciła wzrok w moją stronę , a ja stałam jak sparaliżowana, urzeczona ich głębokim kolorem. Uśmiechnęła się do mnie i wróciła do przerwanej rozmowy . ‘Kim była, czego chciała?’ – w mojej głowie automatycznie nasuwały się te pytania.
***
Widząc jak idzie w stron domku Hadesa pobiegłam do niej.
-Hej , jak się nazywasz? Skąd jesteś? Czy mogę cię o to zapytać ? – zasypałam ją gradem pytań.
-Eee… No więc nazywam się Cassiel… Moim domem jest podziemie – odpowiedziała nieznajoma, trochę roztargniona moimi nagłymi pytaniami.
-Miło cię poznać, mogę ci mówić Cass? – uśmiechnęłam się do niej promienie.
-Cass ,musisz to akcentować. Powtórz za mną, ‘Cass’. – tłumaczyła mi.
-Casss…
-Nie, lżej musisz wymawiać to naturalnie: Cass.
-Casss, Cass! Wyszło mi. Niech żyje ja! – śmiałam się głośno.
-Haha – zrównała mi moja nowa kumpela.
Przeszłyśmy duży kawałek zanim się opanowałyśmy. Dogadywałyśmy się i widać było, że miałyśmy takie samo poczuci humoru.
-A jak jest w tym całym podziemiu? – spytałam zaciekawiona.
-Co ja mam ci opowiedzieć to mój dom, normalnie.
-No bo wiesz, ja zawsze chciałam zobaczyć podziemie i Persefonę. Wprost ją uwielbiam. Mogłabyś mnie tam wziąć? – zrobiłam najsłodsza kocie oczy jakie potrafiłam.
-Nie mogę, ojciec by mnie zabił gdybym to zrobiła – opowiedziała wzburzona.
-Oj proooooszę, tylko na minutkę – uśmiechnęłam się najładniej jak tylko mogłam.
-Ty zginiesz, bo wielbisz Persefonę, a ja zginę bo wzięłam kogoś kto wielbi Persefonę.
-Przesadzasz. – Nie przestawałam ją prosić .
-Nie! – znikła niespodzianie w czarnej mgle.
‚To jeszcze nie koniec’, myślałam. Na szczęście wiedziałam do kogo mam się udać.
***
Domek Aresa nie należy do moich ulubionych miejsc. Niechlujnie rozrzucony drut kolczasty i ściany w kolorze krwi potrafią odstraszy
herosów, ale jestem tam ktoś dla którego warto zajrzeć od czasu do czasu. Niska, brązowo-ruda heroska , z twarzą dającą jasno do zrozumienia, że jeśli ją wkurzysz, dostaniesz z liścia. Siedziała na stopniach prowadzących do domku. Nie mógłby to być kto inny, tylko moja kumpela Alex.
-Siemasz – uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-O, hej, Anies – uśmiechnęła się do mnie tajemniczo.
-Co tam u ciebie, jak rodzeństwo? – spytałam sarkastycznie. Mój wzrok padł na jej dłonie w której trzymała… siekierę z czerwonymi plamami.
Widząc moją przerażana minę, córka Aresa roześmiała się gromkim śmiechem.
-Haha wykładasz… Ha jakbyś połknęła słoń. – Nie wiem jak to możliwe, ale jej śmiech stał się jeszcze głośniejszy.
-Tak, bardzo śmieszne – mruknęłam zirytowana.
-Masz rację – twoja mina była po prostu E-PIC-KA! Haha! – Alex już leżała z rozbawienia.
-A tak właściwie to co ty z nią robisz i dlaczego jest… – wskazałam na czerwone zabarwienia.
-Ci idioci, twoi bracia, znów się przechwalali, że są lepsi od nas więc ich nastraszyłam.Gdybyś ty ich widziała, goniłam ich z siekierą przez całe pole truskawek, ze strachu narobili w portki! – uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-A skąd te plamy… Chyba nie ich…?
-Nie, no co to, zabarwiła się jak przez przypadek zahaczyłam o truskawki.
-Aha – odpowiedziałam zmieszana. Niby nie lubiłam swojego rodzeństwa, ale czułabym sie trochę dziwnie, gdybym ich miała tak ganiać.
Rozmowę przerwało nam pogwizdywanie. W naszą stronę szła, a raczej podskakiwała, wysoka blondynka, Lucy. W jej oczach było widać szaleńczy błysk, a poruszała się tak jakby miała trzy promile alkoholu we krwi. Wyglądała jak córka Afrodyty, a zachowywała się tak jak dziecko Dionizosa, była nieuznana, więc obozowicze zakładali zakłady kto z tej dwójki jest jej boskim rodzicem. Była sierotą i nawet nie wiedziała czy to bóg czy bogini.
Widząc ją, myślałam ‚cóż, ja chyba nigdy nie będę mieć normalnych przyjaciół i bardzo dobrze mi z tym’.
-Avee! – wykrzyknęła do nas.
-Ave! – odpowiadałyśmy równie głośno.
-Co tam u was, herooski? – zataczała piruety koło nas.
-Poleruję siekierę, coś czuje, że nie długo mi się przyda – Alex zaczęła pogwizdywać nieznaną mi melodię.
-A ja mam do was sprawę – odpowiedziałam tajemniczo. -Wybieram się do podziemia. – Obie zamilkły nagle, co było bardzo rzadko spotykane.
-No co, spotkałam dzisiaj dziecko Hadesa, taką jedną, nie chciała mnie tam wziąć, ale ja nie odpuszczę. Wybieram się tam z nią. – Moje oczy zabłyszczały upiornie.
-Ja cię tam zabiorę. Znam tajemne wejście – odpowiedziała zatrzymując sie przede mną. Uśmiechnęłam się na myśl, co ta Cass będzie miała z nami w krainie umarłych.
-Cóż, ale to nie będą grzeczne odwiedziny, wiesz, bo ona mnie tam nie chce.
-A wiedz to będzie rozróba, nie przegapię napadu, idę z wami! – Alex tak bardzo kochała walkę, że nigdy by jej nie przegapiła.
-Co ze Styksem? Nie przeprawimy się przez niego?
-Ha, to żaden problem! Wezmę swój most magiczny – żartowała nieuznana.
Wybuchłyśmy czystym, niepohamowanym śmiechem .
-Albo niczym Percy Jackson zanurzymy się wodach Styksu i będziemy nieśmiertelne – odpowiedziałam chichocząc .
-TAK, wtedy ona nie będzie miała z nami żadnych szans – dorównała mi córka Aresa
-Mam lepszy pomysł, wezmę swoją pelerynę niewidkę i cię tam przemycę – nie przestawała Lucy.
-Wezmę piłę maszynową albo dwie! – śmiech Alex przeszedł na złowrogi rechot.
-Haha i przyniesiemy komuś wytresowanego ogara na pamiątkę.
-On cię pożre zanim go wytresujesz, haha!
-Wezmę czerwona piłkę, ee… – Pokazałam jej język
-Albo wystraszy się Alex z piłą maszynową – dopowiedziałam.
-Daj komuś niewytresowanego, będzie miał super pupilka albo kostkę, tam jest kości sporo a my damy akurat podróbę – rozkręcała się.
-Nie, zrobimy se fotę z Hadesem i tą całą Cass załamaną! – wykrzyknęła zachwycona swoim pomysłem Alex.
-Tak, my szczerząc się do aparatu jak głupie, Hades nie wiedzący o co chodzi i ona zdruzgotana -zgodziłam się.
-A więc postanowione. Idziemy do podziemia. Zbieramy się z samego rana przy drzewie Thalii. -Dziewczyny przytaknęły.
Z domku wyszła zwabiona głosami postawna blondynka, ze szramą na policzku. Jej niebiesko-szare oczy przeszywały człowieka na wylot, widać było, że nic jej nie zatrzyma przed zdobyciem swojego celu. Kolejna córka Aresa , która mnie tolerowała, Agnes. Zwróciła wzrok w nasza stronę .
-Cześć! Alex, pośpiesz się, siłujemy się na ręce i te mięczaki to żadna dla mnie konkurencja. – Mrugnęła znacząco do nas.
-Potem, wiesz że będę mieć fotę z Hadesem?! – odpowiedziała radośnie.
-Haha, dobra, nie przeszkadzam bo jeszcze pomyśli, że wymiękłam – zachichotała i weszła do środka.
Śmiałyśmy się z tego jakoś godzinę, może dwie, ale kto by to liczył, jutrzejszy dzień zapowiadał się bardzo ciekawie. Rozchodząc się do swoich domków, nie mogłam się powstrzymać i aż skakałam z radości, śpiewając na cały głos lalala. Obozowicze mieli niezły ubaw, widząc mnie.
Alex:
-Nam na serio odbiło – stwierdziłam, opierając sie o pień drzewa. Była piąta zero jeden. A jej nie było.
-Tiaaaa, ale będzie zabawa – Anies ziewnęła. Była to ładna blondynka (co jest normalne u wszystkich dzieciaków Apolla), wielkie niebieskoszare oczy (co też było u nich normalne). -Tylko gdzie ona jest?! – wrzasnęła, a jej spojrzenie mogłoby w tym momencie zabić słonia. Ba, stado słoni (co u Apolla raczej nie jest normalne). Dałam jej kuksańca w bok, a mój wzrok spoczął na dolinie. Na szczęście jak nikogo tam nie było, tak nie ma.
-Głośniej, to z planu nici – warknęłam – W ogóle masz łuk?
-No jasne, że mam – uśmiechnęła się, pocierając ramię. – Następnym razem trochę lżej, co?
-Niee, będzie mocniej – zamknęłam oczy i westchnęłam. -Kto wymyślił żeby tak wcześnie wstać?
-Ty? – usłużnie podsunęła Anies. Zgromiłam ją wzrokiem, na co dziewczyna się roześmiała.
-Coś sobie tego nie przypominam. I bądź przez chwilę cicho, jasne?
-To ty więcej gadasz. – Posłała mi promienny uśmiech, a ja zastanowiłam się po raz setny, dlaczego ja?
Spojrzałam na zegarek. Piąta zero pięć.
-Pewnie zaspała – burknęłam i usiadłam na ziemi, a Anies klapnęła koło mnie. -Jak ją tylko dorwę, to…
-ALEX! ANIES! JUŻ IDĘ!!! – Naszym oczom ukazała sie córka Ateny. Świetnie pobudzi cały obóz. Włosy miała rozwiane, a pod pachą tkwiła jakaś super naukowa książka, mająca tysiąc stron i co najgorsze zero obrazków. Jęknęłam.
-Przepra…szam…zaczyta…tała…m się – wyrzuciła z siebie, gdy do nas dobiegła. I pomyśleć, że to jest najmądrzejsza z całego obozu. Nie żebym zaprzeczała.
-Czyś ty kompletnie oszalała? – Chwyciłam ją za ramię i potrząsnęłam. -Cały obóz obudzisz! – ryknęłam, a moja twarz zrobiła sie czerwona. No świetnie. Nawet z takiej odległości było słychać odgłosy obudzonych herosów. W myślach robiłam listę, kogo najpierw mam zabić, gdy wrócę. A na początku będzie Julie i Anies. Dziewczyny wymieniły rozbawione spojrzenia.
-Nic nie mówcie – wycedziłam i szybko podniosłam się z ziemi.
***
-Nogi mnie bolą – jęknęła Anies, po raz setny tego dnia. Szłyśmy trzy dni. Najpierw jechałyśmy autostopem, lecz kierowca, życzliwy staruszek, nas wywalił, bo się nam zachciało śpiewać. No co?Już na tym padole śpiewać nie wolno czy co? Potem autobusem. Ale oczywiście ktoś przez zupełny przypadek zaczął gadać o bogach. A teraz szłyśmy pieszo, przez las. Jak świetnie.
-Gdybyś trzymała język za zębami, byłybyśmy już w Phoenix – oznajmiła Julie poprawiając torbę. Dziewczyna jęknęła -Na gacie Hadesa… Alex?
-Co? – warknęłam tnąc mieczem gęstwinę. Nienawidziłam lasu. Wszystkiego nienawidziłam. –Anies, daj tę maczetę.
-Poniesie…
-NIE KOŃCZ ZDANIA!!! – wrzasnęłam, odwracając się. Jednak pech chciał, aby rósł tam taki korzeń. I przez ów korzeń się potknęłam i wylądowałam w jeżynach.
Dziewczyny najpierw stały jak sparaliżowane, lecz po chwili pękały ze śmiechu. Taaa… Śmiejcie się, dalej śmiejcie. Jeszcze przyjdzie czas kiedy to ja będę sie z was śmiała. Ooo, tak.
W końcu Julie sie nade mną zlitowała i chwyciła mnie za rękę. Przeklinając i wrzeszcząc, wstałam. Moje, tak zwane kumpele, zwijały sie ze śmiechu. W duchu zaśmiałam się drwiąco. Jeszcze zobaczymy, kto będzie sie śmiał ostatni.
No i rzeczywiście po paru metrach, obie dziewczyny swoim jakże głośnym zachowaniem przestraszyły parę skunksów. To było urocze. Zaczęły piszczeć i biegać po całej polanie. Ale najlepsze było to, że Julie, dziewczyna, która pokonała własnymi rękoma cyklopa, wydzierała sie na widok tych małych, ślicznych stworzonek. Cóż… ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
***
No i jesteśmy. Niczym te futrzaste stworzenia z „Alvina i wiewiórek”, mokłyśmy na deszczu śpiewając. Cóż… raz się żyje, no nie?
-La la lala la la, rozwal Hades szkoda dniaa – zaintonowałam i wszystkie ryknęłyśmy śmiechem.
-Te, ciekawe jaką minę będzie miała ta cała Cassiel? – Julie obróciła sie wokół własnej osi.
-A jaką Hades! – dorzuciła Anies, szczerząc zęby. Tiaa… trochę nam odwalało.
-Pewnie nas powitają herbatką – zakpiłam. -Albo WTF?
Wszystkie trzy się roześmiałyśmy.
Szczerze? Trochę dziwnie się czułam, mając pod nogami piekło. Ale cóż… fota z Hadesem to nie byle co.
***
-Jak to nie?! – krzyknęłam wkurzona. -One idą ze mną!
Dziewczyna znudzona ziewnęła i powtórzyła to samo, co ględziła od paru godzin.
-Ja ich, a w szczególności jej – wskazała na Anies. -Nie wezmę.
Przymknęłam oczy i przypomniałam sobie listę bachorów do zabicia. Taaak. Tylko to mnie uspokajało.
-Idziemy razem! – Anies tupnęła nogą. Musiało to wyglądać komicznie. Cztery dziewczyny stały przed wejściem do podziemia, w tym trzy były w stanie jędzy i rozpaczy. Cudownie.
-Nie idziesz! – Cassiel wycelowała w nią palec. -Albo tylko Alex albo nikt!
-Idę! – córka Apolla cisnęła łukiem w stronę dziewczyny, który odbił sie od bariery i przełamał na pół.
-Nie!
-I WIDZISZ COŚ TY NAROBIŁA?! – straciłam cierpliwość. -ŁUK ZNISZCZONY, A TY CO?! IDZIEMY! -Chwyciłam Julie i Anies za ramię. -A ja jutro przyjdę około… czternastej, dobra? – uśmiechnęłam się i po chwili szłyśmy w dół zbocza.
-Ty to masz fajnie – odezwała się Julie.
-Ty i ta twoja solidarność, nie ma co – Anies prychnęła i wbiła wzrok w ziemie.
-Cholera po kiego grzyba brałam ten plecak niby? Jutro przed wejściem na to zadupie wejdziecie i po sprawie – uśmiechnęłam się. -Się lekko zdziwi.
-Taaaaa… -Córka Apolla ryknęła śmiechem.
Pozostawał tylko jeden problem. Nocleg.
Dwie godziny później:
-To był twój pomysł! – warknęłam.
-Taa – przyłączyła się Julie znad książki.
-No co, nie wiedziałam, że pod mostem jest tak zimno! Ale przynajmniej nie leje…
To by miało sens, gdyby nie to, że z dziury nad naszymi głowami lunął strumień deszczu.
***
-Cholera, Julie to moja noga!
-Zejdź z mojej ręki, Anies!
-Jak?!
-Nie wiem!
-To jak mam zleźć?!
-Masz i już!
-Zamknijcie się! – warknęłam -Powietrzem się nie przejmujcie, tu macie dziurę. No żarcie jest w górniej kieszeni – mruknęłam. -I siedźcie cicho bo inaczej… eee, nie będzie za wesoło.
Wyprostowałam się i, jak najdelikatniej umiałam, założyłam bagaż na plecy.
-Alex, zabiję cię! – Do moich uszu dobiegł stłumiony krzyk Julie.
-Oczywiście – zapewniłam ją. -Ale ja ciebie zabiję pierwsza – roześmiałam się i wkroczyłam do krainy umarłych.
Cassiel czekała na mnie przy biurze Charona. W sumie to przewoźnik miał zarąbiasty garnitur. W prążki. Kupię sobie takie coś na kukłę. Na samą myśl o tym uspokoiłam się i pewnym krokiem podeszłam do córki Hadesa.
Dziewczyna na mój widok lekko się uśmiechnęła.
-Jesteś sama?
Nie, z dwoma wariatkami kopiącymi mnie w plecy.
-No jasne – wyszczerzyłam zęby i podążyłam za nią.
***
Podziemie było jeszcze lepsze niż się spodziewałam. Wszędzie tak cicho i ponuro… a najlepszy Tartar. O tak, to miejsce było dla mnie stworzone.
-Aparat masz? – zapytał braciszek naszej drogiej Cass, któremu było na imię Lizak. Albo Isaac. Był całkowitym jej przeciwieństwem. Wyższy i w ogóle. Se wyobraźcie drugą Cass*… nieważne.
-Nie wiesz, zamierzam zrobić fotę kamieniem – mruknęłam, a któraś z tych psycholek kopnęła mnie w plecy. Jęknęłam.
-Co? – Cassiel przystanęła i zlustrowała mnie wzrokiem.
-Eeee nic, nic… – przywołałam na twarz uśmiech. -Tylko, że… eeeee… O, to jest ten zaje pałac? -Szybko zmieniłam temat i wskazałam na jakiś pierwszy lepszy budynek.
-Niee to jest…
-Muszę zrobić koniecznie zdjęcie – przerwałam dziewczynie i z ulgą zdjęłam plecak z ramion. No nareszcie. Jeszcze chwila a te…<nie będe sie wypowiadać> by mi kręgosłup uszkodziły. W sumie to nie byłoby takie złe, podobno dają niezłą sumę za odszkodowanie.
Rozpięłam zamek i pochyliłam sie nad plecakiem, niby czegoś szukając. Na widok dziewczyn o mało nie wybuchłam śmiechem. Obie z licznymi zadrapaniami, tu i ówdzie walały się kępki włosów… ach, piękny widok.
-No dobra na trzy wyskakujcie – wysyczałam.
-Wiemy. – Anies potarła czoło. -Następnym razem to ty siedzisz z nią w plecaku. – Szturchnęła brązowowłosą między żebra, na co ona krzyknęła.
-Coś się stało? – Szybko odwróciłam głowę. Dzieciaki Hadesa wpatrywały sie we mnie z uwagą. No świetnie.
-Yyyy… nic tylko, że ja…
-NIESPODZINAKA!!! – Anies najwidoczniej znudziło się siedzenie cicho i teraz wydzierała gardło na cały Hades, tak że jedna z Erynii wpadła na drzewo.
Julie znudzona stanęła za nami czytając „Encyklopedię Oxfordu”. Doprawdy pasjonująca lektura.
Cassiel i Isaac stali jak wryci, podczas gdy my śmiałyśmy się jak opętane (w sumie to my byłyśmy opętane). To było świetne. Szybko wyjęłam aparat i zrobiłam rodzeństwu parę zdjęć. Tiaaaa… ich miny wyrażały tylko jedno.
-To co? KTO PIERWSZY DO ZAMKU HADESA?! – zawyła Anies i puściła się biegiem. A ja za nią ciągnąc za sobą Julie (doprawdy… jak można czytać w takim momencie?)
Oczywiście niestety ani Cass, ani Isaac, nie tkwili nadal w tym samym miejscu, co wtedy, ze szczękami na ziemi, tylko biegła wywrzaskując przekleństwa, przywołując szkielety i takie tam. No to ja rzuciłam piłą. A Anies strzałami (łuk oczywiście zepsuła). A najlepsza była Julie. Ona usiadła pod ścianą i zatopiła sie w lekturze. Nie ma to jak wsparcie ze strony córki Ateny.
-Zabiłem cię! – Isaac triumfalnie wycelował we mnie palec.
-Kogo? – Co jak co ale go nie rozumiałam. Bo no taki mi mówi, że mnie zabił w Podziemiu. A żyję.
-Eeee… ja żyję? – Uniosłam brew i w tej chwili mnie otoczył jakiś pył. Nie no efekty specjalne mają tandetne.
-AAAAAAAAAAALEEEEEEEEEEEEEEEEEEX!!! – Po mojej prawej słychać było zawodzenie Anies. -TYYYYYYYYYYY NIE ŻYYYYYYYYYYYYYYYYJESZ?
Wszyscy nie mogą się doczekać aż będę trupem czy co?
-ŻYJĘ!- wykrzyknęłam i znowu na oślep czymś rzuciłam.
-WCALE, ŻE NIE ZABIŁEM CIĘ DWA RAZY! – Jasne. A Hera zawsze miłosierna.
-No co ty?! Zabiłeś ją tylko raz! – Gdy się to coś rozwiało, zobaczyłam jakże kochające sie rodzeństwo, które dyskutowało, ile razy umarłam. Urocze.
Korzystając z okazji chwyciłam miotającą sie córkę Apolla za rękaw i pociągnęłam ją w stronę Julie.
-Dzięki za pomoc – wydyszałam, wyrywając jej książkę. Dziewczyna zacmokała zdegustowana.
-Nie doceniasz siły umysłu – stwierdziła, wyciągając mi z powrotem tom czegoś tam. -Gdybyś miała jakiekolwiek pojęcie o tym to…
-Ale nie ma. – Anies wyrwała mi się i popędziła w kierunku wrót do pałacu. Zaklnęłam i popędziłam za nią, a Panna-Ja-Wiem-Wszystko-A-ty-Nie-Doceniasz-Siły-Umysłu powlokła sie za nami.
Spojrzałam na drzwi i westchnęłam. Drewno to nie było. Co więcej. Spiż. I tak dalej. Spojrzałam na Julie.
-Da sie to wysadzić?
-Hmmm…. – Poprawiła włosy i z miną eksperta zmierzyła wrota wzrokiem. -Chyba tak… Aczkolwiek nie jestem pewna, gdyż przełożyć siłę wybuchu na…
-Dobra, zamknij się – Anies zaczęła grzebać w plecaku. W pewnej chwili zamarła i spojrzała na mnie zdegustowana.
-Co?
-Czemu wzięłaś kask narciarski?
No dobra. Sama nie wiedziałam.
-A ja nie wiem. Na wszelki wypadek.
Córka Apolla westchnęła z irytacją i zaczęła wywalać rzeczy na chodnik. A tak na deser Jakże-Kochające-Się-Rodzeństwo najwidoczniej skończyło sie kłócić i teraz biegli jak wariaci w naszą stronę.
-Szybciej nie możesz? – Julie najwidoczniej znudziło się czytanie tego czegoś i teraz sceptycznie się nam przyglądała.
-Może byś tak pomo… – zaczęłam, ale brunetka mi przerwała.
-Może byście zauważyły, że są otwarte?
Eeee… no dobra. Nie zauważyłam. Jasne? JASNE?
Szybko wbiegłyśmy do pałacu i zatrzasnęłyśmy wrota. Oparłam się o ścianę i westchnęłam. Przed nami była sala tronowa. A na tronie? Taaaa. Hades. Na jego widok parsknęłam śmiechem. To była… zaista mieszanka emocji wymalowana na jego twarzy. Zdziwienie pomieszanie ze wściekłością.
Szybko zrobiłam mu zdjęcie i ryknęłam śmiechem. To było epickie.
-To co? Robimy fotę i spływamy? – wycharczałam do dziewczyn. Anies kiwnęła głową i popędziła do tronu. A Julie? Julie po raz kolejny sie zaczytała. Jęknęłam.
-JULIEEEE!!!!!-wrzasnęłam i po raz kolejny wyrwałam jej książkę i rzuciłam ją za siebie.
-COOO? – córka Ateny spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi, próbując jednocześnie mnie ominąć.
-IDZIEMY-SE-ZROBIĆ-FOTE-Z-HADESEM! – Palcem wycelowałam w tron Hadesa, przy którym sterczała już Anies, gadając coś o swoim życiu. Pan i Władca Podziemi był na szczęście zbyt zszokowany. I dobrze.
Chwyciłam miotającą się Julie i pociągnęłam ją za sobą (który już raz z kolei?). Wszystkie trzy ustawiłyśmy się, szczerząc radośnie zęby do aparatu (Hadzio ze swoim poker facem naturalnie na środku).
-Na trzy… – Zaczęłam sie śmiać i włączyłam aparat.
-Raz. – Julie najwyraźniej zapomniała o książkach, gdyż teraz o mało nie wywróciła się ze śmiechu.
-Dwaaa… – Anies była w takim samym stanie. No, a ja tym bardziej. Taaaa… wiem, wiem, powinni nas w psychiatryku zamknąć.
-TRZYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY!!! – Szybko wcisnęłam klawisz aparatu i wszystkie ryknęłyśmy śmiechem. Udało się! Aha!
Jednakże… zapomniałyśmy o tym małym drobnym szczególe… Cass i Lizak/Isaac, wtargnęli jak szaleni do sali tronowej, a widząc nas z aparatem w ręku na chwilę zdębieli.
-To… eee… Zwiewamy – uśmiechnęłam się i puściłyśmy się biegiem. Do moich uszu dobiegły jeszcze wrzaski Lizaka:
-ZABIŁEM CIĘ DWA RAZY!!!
Tia… jakże to było miłe. Nie wiem jakim cudem wydostałyśmy sie na powierzchnie. Julie stwierdziła, że Hadzio nas stamtąd specjalnie wywalił, bo miał nas dosyć. W sumie to było bardzo prawdopodobne.
Dziesięć lat później:
Stałam przed piękną, całą wykonaną z białego marmuru willą. Była urządzona w stylu greckim. Bogate zdobienia, wysokie kolumny, ach, Julie potrafi się urządzić. Brama do domu była otwarta, jakby wiedziała, że w tym momencie przyjdę, no cóż, kilka lat znając mnie chyba się nauczyła, iż jestem zawsze dziesięć minut po czasie. Koło drzwi przy domu stał, a raczej leżał, harley, tak, to zapewne Alex , uśmiechnęłam się przelotnie. Dziewczynom spełniły się marzenia. Weszłam, nawet nie pukając, o ja niegrzeczna. Wnętrze nie było gorsze, wielki brylantowy żyrandol sprawiał wrażenie, że miałby zaraz spaść na głowę, w sumie to już to kiedyś zrobił, ale to inna historia. Od razu przeszłam do głównego pomieszczenia , nawet nie podziwiając nieziemskiego wystroju, bywałam tu tyle razy, że to już był mój drugi dom. Zobaczyłam je – moje kumpele z młodzieńczych lat. Pokryte zmarszczkami**, wysokie i piękne, nie to co ja, podobno się nie zmieniłam, taa, ale ja wiem swoje i mam większe zmarchy od nich. Przywitałam ich szerokim uśmiechem i usiadłam na sofie za dwieście tysięcy. Tak, Julie jest bogata.
-Może byś się z nami ładnie przywitała, Anies. – Julie nigdy nie przestawała mnie uczy
dobrych manier, nawet gdy jestem już dorosła.
-Daj se spokój, jej nie zmienisz -uśmiechnęła się Alex.
-Ehh… – westchnęła zirytowana. – A tak poza tym, znalazłam nasze pamiątki na strychu i mogłybyście z łaski swojej zabrać swoje rzeczy, bo mi zagracają strych. Nie powiem, że piła maszynowa napawa mnie optymizmem. – Popatrzyła znacząco na Alex i wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
-Dobra, popatrzmy co tam mamy. Już zacierałam ręce na myśl, jakie żenujące zdjęcia dziewczyn tam znajdę. Wyciągnęłam pierwsze lepsze i zobaczyłam nasza fotę z Hadesem. Ze śmiechu zaczęłam płakać, tak, ja potrafię płakać ze śmiechu. Dziewczyny zaczęły mnie od razu pocieszać i pytać co takiego zobaczyłam. Pokazałam im zdjęcie pełne wspomnień i wszystkie wybuchłyśmy gromkim śmiechem. Tak, moje życie jest ciekawe i liczę, że zawsze takie będzie.
Historia oparta na faktach.
*Oczywiście autorka nic do Cassiel nie ma. 😀
**Zmarchy to wymysł autorki, lepiej jest jej wyobrazić sobie bohaterki ze zmarchami, niż by były opanowane czy spokojne 😉
Pallas przeprasza za:
– „wspaniałą” jakość skanu
– ręce Anies
– nogi Anies
– rękę Cass
Po prostu za późno się zorientowała.
Autorki: Pomona, Clarisse XD
Korekta: Pallas Atena
Badziew Rysunek: Pallas Atena
Oczywiście korekta jest malusieńka, właściwie poprawiałam tam tylko spacje i przecinki, ewentualnie jakieś orty jeśli się znalazły, innych rzeczy nie ruszałam, ponieważ to jest ich własny, świetny styl i za żadne skarby nie chciałam się wpychać z moim.
Wiecie, co o tym sądzę, dziewczyny! 😀 Boskie, zadżemiste, itp. 😀 Clar z harley’em, hahaha. x3
Ups, wyłapałam jakiś dziwny akapit, który NA PEWNO jest moją sprawką. O.o Sorry!!!
Ja chcę więcej. To było świetne!
HA HA HA HA kocham to! 😀 Alex, Lucy i Agnes były nieziemskie, no i ten Harley ;p Musze, po prostu muszę mieć tego więcej albo pisać coś podobnego razem z wami ;D No i dziękuję za dedykę 😀
Świetne! Nie będę się czepiać błędów, bo było ich sporo… Ale opowiadanie naprawdę świetne. Trochę miesza w głowie, ale jest genialne! Totalne wariatki hahahhahahaha Bosko!!! Uwielbiam!
PS. No i oczywiście nasz kochany pan Lizaczek (kiwa głową z uznaniem)
PSS. Dziękuje za dedykację
To świetne było 😀 Z humorem Bardzo mi się podoba ;D
Obrazek Pallas jest piękny – i nie ma ale! 😉
Dwie rzeczy: 1) Jak zobaczyłam rysunek, to aż się zaczęłam dławić powietrzem (tak, to możliwe XD), 2) Mam nadzieję, że mojego dzikiego śmiechu nie słychać na klatce schodowej XD Po prostu spadłam z krzesła 😀 Może nawet będę miła i sympatyczna i nie wścieknę się na Was za wysłanie tego 😛 Genialne XD Poproszę jeszcze!!! XD
Jprd! Poryczałam się ze śmiechu czytając to ! Za tą fałszywą kość dostaniesz manto ! 😀 Zdjęcie zaje… Dzięki za dedyke . Che więcej , więcej !!
Extra opko i jeszcze ta fota z Hadesem.. Śmiałam się do łez xD
Fajne OPKO. Troche szalone…ale fajne xd
To opowiadanie jest jak narkotyk, czytając je chcesz więcej i więcej. Więć proszę pisać dalej…
Hahaha, uśmiałem się przy tym do łez. Dobre opko, nie ma co xD.
Świetne, wesołe, ciekawe, a ta focia *.* ♥ I dziękujeee :*
Kłaniam się do stóp. Wspaniałe. Zwijałam się za śmiechu 😀 Niech żyje WTF na twarzy Hadesa!
super opko rysunek też super
Świetny rysunek, świetne opko :D. Co mam powiedzieć więcej? 😛