Tą część dedykuję wszystkim obozowiczom, którym chce się czytać to opowiadanie
– To co dzisiaj robimy Avalon ? – zapytał Perseusz
-Ty to się dzisiaj do mnie nie zbliżaj. Nie dosyć, że dzisiaj obudziłeś mnie o świcie, to jeszcze później nie zapomniałeś … reasumując nie denerwuj mnie dzisiaj bardziej.
– Dobrze, dobrze. Gdybyś mnie potrzebowała, będę uczył nowych herosów walk na miecze, a potem z Annabeth siedział nad jeziorem .
– Idę do lasu. Dowidzenia – skończyłam irytującą rozmowę z bratem, i ruszyłam w kierunku drzew, ignorując po drodze wołanie Ann, zapraszającej mnie na lekcję Greki.
Kiedy weszłam w las, poczułam się spokojna. Nikt nie przeszkadzał mi w myśleniu(na szczęście żaden potwór nie miał ochoty mnie zaatakować). Kiedy chodziłam po zielonym mchu wszystkie wspomnienia wróciły.
Był piękny słoneczny dzień. Właśnie z mamą wyjechałyśmy od dziadków. Ruszyłyśmy w kierunku Nowego Jorku, chociaż w cale nie zamierzałyśmy dostać się do centrum.
– Wiesz –zaczęła rozmowę mama – Twój tata zanim odszedł, prosił mnie, żebym wysłała cię na obóz. Taki specjalny, dla dzieci jedynych w swoim rodzaju.
Tak już to widzę. Jestem specjalnym dzieckiem, ale tylko dla tego, że mam dysleksję i ADHD .
– I co? Teraz wyślesz mnie na ten obóz tak ?
– Posłuchaj mnie Avalon twój tata nie odszedł dlatego, że nie chciał z nami zostać. Bardzo nas kochał, ale po prostu nie mógł.
Wtedy nagle z zza zakrętu wyłoniły się dwa ciemne kształty, przypominające psy wielkości śmieciarek. Mama w ostatniej chwili zakręciła i wyminęła te stwory.
-Avalon. Znasz mity o bogach greckich ? No pewnie, że znasz. Przecież sama cię uczyłam . Twój ojciec był jednym z nich. Bogiem Olimpijskim…
W tym Momocie pomyślałam, że do końca pozkradała rozum. Ale z drugiej strony te wszystkie dziwne rzeczy, które mi się przydarzały. Nagle te złe śmieciarki znowu zaczęły nas gonić. Tym razem nie dało rady ich wyminąć. Uderzyłyśmy w nie. Auto odbiło się od ich sierści. Uderzyłyśmy w drzewo. Zjechały się straż pożarna, policja, media. Niestety mamy nie udało się uratować. Zmarła na miejscu. Miałam wtedy 11 lat. Odziedziczyłam po niej jedynie medalion ze skałką. Od tej pory noszę go zawsze przy sobie.
Mimowolnie uroniłam łzę. Ruszyłam w stronę obozu. Wlekłam nogę, za nogą idąc niechętnie. Na moje nieszczęście wpadłam na najwredniejszą córkę Afrodyty – Drew.
– Patrz jak chodzisz dziwaku – powiedziała – Kim musiała być twoja matka, że jesteś taką niezdarą ?
Jej przyjaciółki zaczęły się śmiać. Tego było już za wiele. Zanim zdążyły się zorientować przystawiłam jej miecz do gardła.
– Ty mała, wredna szumowino. Nawet nie waż się jej wspominać – powiedziałam
W tym Momocie między nami stanął Percy.
– Spokojnie siostra. Chodź poćwiczyć szermierkę. Może w ten sposób wyładujesz swoją agresję.
Niemal siłą odciągnął mnie od niej. Pomimo, że próbowałam mu się wyrwać nie udało mi się.
– Przecież miałeś być na arenie – stwierdziłam oschle
– A ty miałaś siedzieć w lesie – stwierdził – Obojgu nam nie wyszło. Na twoje szczęście. Przecież jakbyś jej coś zrobiła, to miałabyś problemy nie tylko u Chejrona, ale i Afrodyty.
– Może i masz rację. Pójdźmy na tą arenę, bo zaraz coś rozwalę. –odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem,
Kiedy tam dotarliśmy wszyscy już trenowali . Stwierdziłam, że lepiej będzie, jak rozwalę parę manekinów, to mi trochę przejdzie.
********************************************************************** ******
Po rozwaleniu 30 manekinów i dołożeniu paru synalkom Aresa stwierdziłam, że przyszedł czas na kolację. Poszłam do domku umyłam się, przebrałam i ruszyłam w kierunku jadalni. Jedyne co mnie zdziwiło to to, że w całej stołówce było ciemno. Kiedy przekroczyłam jej próg nagle światło się zaświeciło, a wszyscy herosi wyskoczyli krzycząc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. Cała ta złość, którą wylałam podczas ćwiczeń wróciła. Tego było za wiele. Łzy napłynęły mi do oczu. Ku zdziwieniu całego obozu ruszyłam pędem w kierunku jeziora. Wpadłam prosto do jeziora. Woda mnie zalewała. Popłynęłam do najdalszego i najgłębszego zakątka zbiornika, już nawet nie powstrzymywałam łez. Nagle koło mnie pojawił się mój brat , usiadł przy mnie i przytulił. Po paru minutach powiedział.
– Tak mi przykro Avalon . Myślałem, że w tym roku nie będzie cię to aż tak bolało. A na dodatek wszyscy obozowicze nalegali. Próbowaliśmy z Annabeth ich powstrzymać, ale bracia Hood nie chcieli nas słuchać.
– Nie tłumacz mi się już. Miałeś rację. Nie powinnam tak reagować. Lepiej wracajmy do jadalni, bo jeszcze sobie coś głupiego pomyślą.
Wyszliśmy z wody i skierowaliśmy swoje kroki do jadalni. A tam oprócz bandy zdziwionych herosów stała cała rada bogów Olimpijskich.
super opko!!!!robi się coraz ciekawiej!!!!!
PIERWSZA
Jak przeczytałam to ostatnie zdanie, to wyrwało mi się takie dun,dun, dun, muzyczka rodem z horrorów. Akcja się rozkręca 😀
magiap, też tak miałam! 😀 Super opko, nie mogę sie doczekać CD!