Dedykacja dla wszystkich blogowiczów, w szczególności tych, którzy czytają tą moją małą twórczość 😉
– Witamy w domku numer 23!
Erza stała przed niedużym domkiem w kolorze bardzo ciemnej purpury. Nad drzwiami widniał symbol jej ojca, srebrne serce przebite strzała. Dziewczyna dotknęła swojej broszki, była taka sama. – Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? – pomyślała. W środku stały cztery łóżka, z czego tylko dwa z nich były używane, przykryte fioletowymi kocami. Jak się później okazało pościel była taka sama. Przy każdym posłaniu leżał mały brązowy dywanik. Ściany miały kolor dojrzałych czereśni, przy jednej z nich stała wielka komoda z czterema szafkami. Do tego każdy z nich miał swój kuferek, stojący przed łóżkiem.
– I jak podoba się? – spytała jej nowa grupowa. Gwen, bo tak się nazywała, miała 15 lat, krótkie jasnobrązowe włosy, ładne pełne usta i takie same oczy jak Erza. W domku Erosa mieszkał jeszcze Mick, trzynastolatek o takich samych oczach co siostry, długich, jak na chłopaka blond włosach i czarującym uśmiechu.
– Bardzo, przytaknęła Erza – gdzie mam spać?
– To już twój wybór.
Dziewczyna spojrzała na dwa wolne łóżka, jedno stało zaraz przy oknie, a drugie było za posłaniem Gwen. Dwunastolatka wybrała to pierwsze, postawiła przy nim walizkę, by rozpakować ją później i usiadła na miękkim materacu.
– To ja idę nad jezioro, umówiłem się z Ryanem – powiedział Mick i pomachał dziewczynom wychodząc.
– Cześć! – odpowiedziały mu obie.
Erza spojrzała na swoją grupową, dziewczyna była zamyślona, leżała na łóżku i patrzyła na jakieś zdjęcie. Erza wyczuła, że Gwen myśli o jakimś chłopaku, zawsze wiedziała takie rzeczy, zwykle widziała też różne miłosne wspomnienia i pragnienia osoby, silnie o tym myślącej.
– Na inne dzieci Erosa to nie działa.
– Słucham? – zdziwiła się.
Gwen usiadła i uśmiechnęła się.
– Też mam ten dar i wiem, że to działa na wszystkich z wyjątkiem dzieci Erosa.
Erza odetchnęła z ulgą, myślała, że tylko ona ma to dziwactwo.
– A Mick?
– Nie, Mick nie potrafi odczytywać ludzkich romantycznych wspomnień. On umie dobierać ludzi w pary. Czuje, czy ktoś powinien z kimś być, czy nie. Czasem jest to uciążliwe ale uczy się nad tym panować. Opowiadał mi jak kiedyś szedł ulicą i zobaczył parę dorosłych ludzi. Czuł, że kompletnie do siebie nie pasują, uczucie było tak silne, że prawie do nich podszedł i im to powiedział. Podobno już wyciągał rękę, by ich zaczepić ale resztkami świadomości powstrzymał się. Ja miałam podobnie, jak tylko spojrzałam na jakaś parę albo wyczuwałam osobę mocno zakochaną, od razu widziałam ich miłosne wspomnienia. Gwen spięła się. Teraz umiem nad tym zapanować. Jak chcesz to też cię nauczę.
– Serio? Mogłabyś? – Erza aż lekko uniosła się na łóżku z radości.
– No pewnie, żaden problem. Zaczniemy od jutra dobra?
– Zgoda.
– A Erzo?
– Tak.
– Chciałam ci pogratulować dzisiejszego pokazu. Byłaś naprawdę wspaniała.
Dziewczynka zarumieniła się i powiedziała:
– Dziękuję.
***
– Cześć Erza!
– Hej Trixie.
Erza siedziała na ławce przy polu z truskawkami i myślała o swoim śnie. Męczył ją już drugą noc. Nie była pewna czy opowiedzieć go Trixie, niby już zdążyły się zaprzyjaźnić, ale Erzą wciąż targały wątpliwości.
– Co ty taka małomówna dzisiaj – bardziej stwierdziła niż spytała córka Hekate.
– Miałam złą noc.
– Męczą cię sny? Szczerze powiedziawszy nie znam herosa, którego by na to nie cierpiał. Mi na przykład wciąż śnią się latające króliki.
Erza spojrzała na przyjaciółkę ze zdumieniem.
– No tak – powiedziała brunetka – to przez to głupie zaklęcie transportujące, ćwiczyliśmy je na pegazich piórach. Polega ono na przeniesieniu obiektu z jednego miejsca na drugie. My kładliśmy pióra na stole i mieliśmy sprawić, by znalazły się na naszych łóżkach. Tylko, że moje pióro zamiast się przemieszczać, zamieniało się w królika z małymi pegazimi skrzydłami! – zakończyła dobitnie Trixie. Erza wyobraziła sobie tak zmutowane zwierzątka i parsknęła śmiechem. Koleżanka spojrzała na nią z wyrzutem, ale w końcu sama zaczęła się śmiać. Śmiały się tak głośno, że przechodzące obok córki Afrodyty spojrzały na nie z politowaniem i lekką pogardą. Trixie w odpowiedzi pokazała im język, a Erza zrobiła głupią minę, która jeszcze bardziej rozśmieszyła córkę Hekate tak, że prawie spadła z ławki. Nagle dostrzegły biegnącego ku nim Carlosa, pomachały do niego nadal się zaśmiewając i czekały aż chłopak do nich dotrze.
– Erzo – zaczął łapiąc oddech – nie chcę ci psuć humoru ale muszę ci to przekazać, dzwonili ze szpitala św. Anny w Princetone. Twoja mama… jechała do twojej babci i… – spojrzał w przerażone oczy dziewczyny – miała wypadek samochodowy.
OMG, świetne, świetne, świetne! Ubóstwiam Twój talent i pomysł! 😀 Chcę więcej, bo strasznie przyjemnie się czyta!
Dobre:
– pegazo-królika śmieszny (idealna przekąska dla Meli)
– ciekawy opis domku (nieźle prawie tam byłam, dodaj inne doznania zapach itp.)
Złe:
– za dużo dialogu
– mało opisu (początek fajny)
– uczucia!! kamienne maski!!
Inne:
– Erza….. Zabije ją kiedyś.. Moja znienawidzona postać z Fairy Tail…. Prawie komputer rozwalilam!!
Podsumowanie:
POCZĄTKI!!
3=
Sog
Ps.
Dzięki za dedyke!
😀 Świetne.
Nie wiem czego ty się czepiasz Sog. Opisów tyle co w przeciętnej książce, dialogi to samo. A co do uczuć to widziałam cały przekrój, od szczęścia do przerażenia.
Czekam na cd 😀
Jeden opis… Jeden…
A było potrzeba wiele więcej?
TAK!!
Więcej opisów faktycznie by Cię nie zjadło, ale nie jest jakoś strasznie.
A ta bomba na koniec… już się nie mogę doczekać następnej części!
Świetne, na serio czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Ja… Kocham to opowiadanie. Jest jednym z niewielu, które są dla mnie muzyką… Takie delikatne, ale ciepłe… Nie straszne…