(Tym razem, jestem w błędzie )
Wszystko w ciągu tego jednego, parszywego dnia.
– To tutaj – syn Apolla wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłam wzrok w jego stronę. Podbródkiem wskazał mi domek oznaczony czternastką.
Umiejscowiony pomiędzy Hadesem a Hypnosem, emanował magią i roztaczał aurę ciemności. Fioletowe, drewniane ściany, połyskiwały czernią. Wypolerowane do błysku okna, nie przepuszczały światła. Drzwi bez jakiegokolwiek ślady klamki czy dzwonka, były właściwie gładką taflą ciemnego metalu o finezyjnym kształcie.
-Jest, jest…magiczny!- oznajmiłam. Zauroczona podeszłam pod drzwi i dotknęłam ręką czarno – fioletowej belki, którymi były wyłożone ściany – Tylko jak go się otwier…
Nie dokończyłam. Drzwi jak zaklęte rozwarły się na oścież, zapraszając mnie do środka. Rozbłysły mi oczy. Powoli przestąpiłam przez próg i obejrzałam za siebie.
-Nie wchodzisz?- zapytałam Romea, wciąż stojącego parę metrów od domku. Pokręcił głową.
– Nie mogę- wyjaśnił- Jego magia mi to uniemożliwia. Musisz udzielić mi pozwolenia.
-Hmm, pomyślmy! – posłałam chłopakowi taksujące spojrzenie- Wpuścić, nie wpuścić… Wpuścić, nie wpuścić…
– Lepiej mnie wpuść, ty czarodziejko za dychę – burknął – Chyba że do końca życia chcesz być zasypywana przez moją kiepską poezję.
Gnąc się ze śmiechu zaprosiłam go do domku.
Jeśli macie do wyboru nocleg w trzy gwiazdkowym hotelu albo w domku bogini magii, wybierzcie tę drugą opcję.
Składał się on z dwóch przestronnych pokoi,o czarnych ścianach pomalowanych w gwiazdy. Salon wypełniały wspaniałe, ciemne meble a rogu znajdowało się duże biurko na którym spoczywały flaszki i naczynia. Obok niego stał mahoniowy kredens pozastawiany próbówkami i butelkami, w środku których lśniły złowrogo różnokolorowe eliksiry.
– Laboratorium Dextera- pomyślałam.
Pozostałe trzy ściany w prost zawalone były książkami fantastycznymi. Dostrzegłam wyróżniającą się serię o Harrym Potterze. I Opowieści z Narnii. I Władcę pierścieni.
Łał. A ja myślałam że to Atena jest boginią mądrości.
-Fajno- mruknął Romeo – Ciekawe jak zmieścili tu te wszystkie graty, skoro powierzchnia tego domu jest taka sama jak w pozostałych.
Spojrzałam na niego z wyższością.
-Magia!- oznajmiłam tajemniczo i sprawiłam że na dłoni zatańczyły mi ogniki niebieskiego, magicznego ognia.
-Pozerka- syn Apolla pokazał mi jęzor.
Złapałam się pod boki i rozglądnęłam po pomieszczeniu.
-Może być- oznajmiłam – Ale dodałabym parę elementów w odcieniu czerwieni i małą saunę w podłodze- siliłam się na głos hollywoodzkiej aktorki. Odmaszerowałam w stronę domniemanej sypialni, nie zwracając na niego uwagi, ale mogłabym przysiądź że się uśmiechnął.
A potem zobaczyłam to.
Wysoka ciemnowłosa dziewczyna obejmowała rudowłosego chłopaka.
Malutki chłopczyk unosił się w powietrzu nad głowami rozradowanych dzieci. Szczerzył w uśmiechu ząbki, równie niewielkie jak on.
Średniego wzrostu heroska w okularach wesoło gawędziła z grupą dziewczyn (po twarzach i ubraniach, poznałam w nich córki Afrodyty).
Zaginione dzieci Hekate.
Szybko przeniosłam wzrok na Romea, który pokiwał w milczeniu głową.
-To jest Romilda Frau – wskazał na dziewczynę przytuloną do chłopaka – Zniknęła po tygodniu. Ten rudzielec, Colin Staff, był synem Hermesa i jej chłopakiem. Zginął raniony przez Piekielnego ogara.
-A to Felix Anderson – oczy czarnowłosego malca były niemal identyczne jak moje. Bardzo ciemne, z fioletowym odblaskiem.
– I Vicki Lorette- Ro przyglądał się temu zdjęciu ze szczególnym smutkiem- Przyjaźniłem się z nią- dodał po chwili milczenia. Vicki niemal nie wyróżniała się z grupy dziewczyn z którymi siedziała i gdyby nie oczy w kolorze wrzosowym i ten rozmarzony wyraz twarzy, można by wziąć ją za córkę Afrodyty.
Przeniosłam wzrok na podłogę. Być może za kilka dni to moje zdjęcie będzie zdobiło te okno, a inne pechowe dziecko bogini magii, będzie na nie patrzyło.
Wtem gdzieś z obozu usłyszeliśmy dźwięk dęcia w konchę, wyrywający nas z zamyślenia. Wychodząc z domku napotkaliśmy portret starego mężczyzny, wiszący przy stanowisku z eliksirami. Podniosłam pytająco brwi, zerkając na Romea.
-Nicolas Flamel, syn Hekate – wyjaśnił – Wiesz, ten od kamienia filozoficznego.
Przed oczami przemknęło mi jakieś wydarzenie, nikły strzępek wspomnienia. Młody mężczyzna warzący eliksir i opowiadający o kamieniu filozoficznym i jego właściwościach. Nie udało mi się dojrzeć jego twarzy.
-Alicjo? Wszystko w porządku? – syn Apollina wyglądał na zaniepokojonego.
-Nie, nie- wydusiłam na w pół przytomna- wszystko okej.
Podążyliśmy ku głównemu placu, na którym gromadziło się coraz więcej półbogów.
***
-O co chodzi?- dopadł nas Eddie.
-A ty gdzie się podziewałeś ten szmat czasu ?!- zapytałam, lustrując go wzrokiem. W prost idealnie Alicjo, chyba tylko dla siebie jeden wieczór to szmat czasu- zganiłam się w myślach.
Podniósł jedną brew.
-Tajemnica- odpowiedział zalotnym głosem. Powstrzymałam niezmierzoną chęć trzepnięcia go w tą wypacykowaną twarz. Tajemnica? Co za tajemnica, przecież wiem że znów latał z wywalonym jęzorem za tymi dziewczynami od Nike. Cały Eddie, nic dodać, nic ująć.
Rozgadana hałastra herosów umilkła, kiedy z Wielkiego Domu wyłonił się Chejron. W milczeniu przygalopował do nas i odwrócił wzrok w kierunku drzwi.
Po chwili wyszła z nich rudowłosa dziewczyna, na oko w moim wieku. Miała oczy niczym księżyc i dzierżyła kołczan strzał.
-Witajcie, dzieci pół krwi.
Półbogowie przyklękli, a ona uśmiechnęła się ciepło , pokazując ręką abyśmy powstali.
Rozpoznałam ją.
Ale nie dlatego że skojarzyłam ją od razu z Artemidą. Silne uczucie mówiło, że kiedyś już ją spotkałam. I że jest na mnie wściekła.
– Pani Artemido- odezwał się Percy- Co sprowadza cię do naszego obozu?
Bogini polowań omiotła wzrokiem twarze wszystkich herosów. Spoglądając na mnie chyba nieznacznie się skrzywiła. A może mi się wydawało?
-Półbogowie! – rozpoczęła – Przybyłam tu aby wyznaczyć kolejną misję.
Wśród zgromadzonych rozległy się podekscytowane szepty. A jakże, kto by nie chciał wyrwać się z obozu i wyruszyć w trasę pęłną przygód?
Na pewno nie ja.
Biorąc pod uwagę klątwę ciążącą na mnie, będąc na misji zginę i przy okazji zabiorę ze sobą do podziemia inną osobę.
-Polując na łanię ceryntyjską w jednej z puszcz- kontynuowała Artemis- Zagapiłam się i straciłam swój łuk. Prawdopodobnie porwała go łania. Chcę abyście odzyskali moją broń.
Gdzieś w oddali Travis gwizdnął z podziwem.
-Piszemy się na to!- zawołał wraz z Connor’em.
-Nie tak szybko – Artemida uśmiechnęła się pod nosem – Mam specjalne rozkazy co do osoby prowadzącej misję.
O nie.
-Nie, nie, nie – próbowałam zaklinać rzeczywistość.
Bogini skierowała twarz w moją stronę. W jej oczach zobaczyłam gniew i urazę. O co w tym wszystkim chodzi?
-Tę wyprawę poprowadzić ma Alicja, córka Hekate – oznajmiła.
A ja, tak dla odmiany, znów zemdlałam.
***
Ocknęłam się i ujrzałam nad sobą twarz Ro, szczerbiącego zęby w uśmiechu.
-Mam małe deja vu – mruknął pod nosem. Chwyciłam poduszkę i sprałam go po głowie. Po drugiej stronie łóżka dostrzegłam Eddiego, duszącego się ze śmiechu.
– Po tym jak straciłaś przytomność, Artemida powiedziała, że masz tydzień na odzyskanie łuku- poinformował mnie syn Afrodyty- Chejron miał minę dosyć nietęgą i poprosił nas, aby ci przekazać że do jutra musisz wybrać sobie towarzyszy. Rachel Dare przyjeżdża jutro, więc na misję prawdopodobnie wyruszysz pojutrze.
-Doskonale- jęknęłam. Ból głowy rozsadzał mi czaszkę – Kim jest ta Rachel?
-Obozowa wyrocznia- Romeo puścił do mnie oko- Więc kto idzie?
-Co?- zapytałam zdekoncentrowana.
Chłopcy wymienili spojrzenia.
-Czy wybrałaś już swoich towarzyszy!- odpowiedział Eddie, przewracając oczyma.
Zamyśliłam się na chwilę.
-Bez was nigdzie nie idę – przeleciałam wzrokiem po ich twarzach szukając cienia protestu. Wręcz przeciwnie, uradowani przybili sobie piątki i z uśmiechami na ustach zaprowadzili mnie do domku Hekate.
Cóż, niezwykle entuzjastycznie zareagowali na tę wiadomość, zważając na to że co najmniej dwoje z nas zginie.
Nigdy nie zrozumiem chłopaków.
Bardzo dobre opko! świetne wręcz… i ten portret… Jak ja ci talentu zazdroszczę. Boskie ^^ a co do Obozu Herosów… NA PEWNO ZNÓW GO ZROBIĄ! MÓDLMY SIĘ TYLKO, BY BYŁO WIĘCEJ MIEJSC I ŻEBYŚMY WSZYSCY RAZEM POJECHALI! oooo tak… pięknie piszesz i genialnie rysujesz… dodam jeszcze raz
Portret + opko + Twój styl + pomysł = ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bardzo fajne opko. Nie jest schematyczne. Uwielbiam te opisy i humor, a portret jest … Nie wiem jak to wyrazić…. Herosowy!
Świetna część, pod wezwaniem „O tym co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra”. Bardzo mi się podobała.