Po dłuuugiej przerwie Amidala powraca. To opko dedykuję Nożownikowi7 i Annabeth7.
Chione
To moje życie,
ogłosiłam w nim,
ewakuację i
schodami w dół,
przyjaciół zbiegło stu…
Pragnę przeżyć każdy dzień
I do końca wyśnić noce
Jak to zrobię – moja rzecz,
Strach przegonię precz!
Ewa Farna – EWA(kuacja)
Pierwsze, co czułam, po obudzeniu, było bólem. Dotknęłam głowy. Rana. Moja pierwsza myśl: wreszcie coś się wydarzyło w moim rutynowym życiu! Nie żebym kiedykolwiek umyślnie, rzucała się z szóstego piętra, by poczuć adrenalinę, ale fajnie, iż byłam ranna. Wreszcie odczuwałam TO. Tę wspaniałą rzecz, którą ludzie przeżywają na filmach, ratując świat, przed zagładą i obrywając kulką w żebra.
Jaka byłam zadowolona, że czuję ból. Że cierpię. Że ten jeden wypadek przerwał tę rutynę. Szkoła, praca domowa, wczesne wstawanie, nuda, te same wrażenia i odczucia na okrągło. Wreszcie miałam uczucie, iż jestem wolna. Iż mogę wyrwać się z tego błędnego koła codzienności. Fruwałam. Przerwałam, to co trwało już tyle lat. Wyswobodziłam się z tych więzów życia zwykłej, polskiej nastolatki.
Uśmiechnęłam się do siebie w duchu.
Moje rozmyślania przerwał głos. A właściwie dwa głosy…
– Rusza się. Myślisz, że nic jej nie jest? – Wyraźnie, było słychać, iż mówi to dziewczyna.
– Trudno orzec. Nadal nie otwiera oczu. Choć przejechała ręką po głowie. Ale mogła zrobić to… Hmm na jawie. – To na 100% powiedział chłopak.
– Ach. No jasne. Ale to jedyne dziecko Artemidy. Nie możemy pozwolić, by stała jej się jeszcze jakaś krzywda…
Otwarłam oczy. Pierwsze, co dostrzegłam to wbite we mnie intensywnie zielone oczy i inne, stalowoszare.
Zamrugałam. Postanowiłam spróbować usiąść. Syknęłam z bólu. A, no tak. Zapomniałam. Cierpienie miało sprawiać mi przyjemność. Więc, niech sprawia. Ból to dobra rzecz. Jest przyjemny. Lepiej. To najprzyjemniejsza rzecz na świecie.
Heh. Oczy należały do dziewczyny o sowim spojrzeniu, z kręconymi blond włosami, opaloną cerą i dobrze zbudowaną sylwetką i chłopca z czarnymi, jak węgiel włosami, o raczej wątłej posturze, która wydawała się jeszcze bardziej mizerna, przy blondynce.
Acha. Dopiero teraz sobie przypomniałam. To, była ta cudaczna dwójka, która mnie obserwowała. Świetnie. Zdążyłabym dobiec do laptopa, by sprawdzić adres najbliższego psychiatryka, w którym można, by ich zamknąć? Raczej nie.
Spojrzałam na nich na wpół ciekawie, a na wpół z paniką.
– Hmm… Jakby tu to ująć? – Mruknęłam. – KIM JESTEŚCIE, CO SPROWADZILIŚCIE DO MOJEGO DOMU I CZY MOŻECIE STĄD ODEJŚĆ W TEMPIE NATYCHAMIASTOWYM??? INACZEJ NIE RĘCZĘ ZA MOJĄ SĄSIADKĘ Z MIOTŁĄ!
– Spokojnie. Chcemy ci pomóc. Nie wrzeszcz po polsku, bo cię nie rozumiemy. – Powiedział ten zielonooki.
No tak. To, byli zapewne nowojorczanie. Ale skoro nie rozumieli polskiego, to ich sprawa. Będę mówić po polsku, mimo że świetnie znam angielski. Niech się trudzą.
– Oczywiście. – Warknęłam w swoim ojczystym języku.
– Słuchaj. Ja cię nie rozumiem. Ale najwyraźniej ty świetnie rozumiesz mnie. Więc ja będę mówiła, a ty posłuchaj uważnie. – Oznajmiła dziewczyna. – Nazywam się Annabeth Chase, jestem córką Ateny, a to jest Percy Jackson, syn Posejdona. Ty jesteś Amidala, o ile się nie mylę. Artemida, przepada za Gwiezdnymi Wojnami. To co cię napadło, było potworem. Takim z mitologii. Czytałaś kiedyś mitologię grecką?
Mimo woli pokiwałam głową.
– Doskonale.
Opowiedziała mi wszystko. O tym, że jestem tą wyjątkową heroską. Córką bogini łowów i księżyca. Że mam potężną moc, jestem w gigantycznym niebezpieczeństwie i jutro, jeśli dziś z nimi nie pojadę, w moim domu zaroi się od potworów, żądnych mojej śmierci. Po prostu cud, miód i orzeszki. MOJE ŻYCIE ZMIENIA SIĘ DIAMETRALNIE. ZAWSZE TEGO CHCIAŁAM. JEDNAK NIE JESTEM PEWNA, CZY TAKIE ŻYCIE JEST DLA MNIE ODPOWIEDNIE. I co? Chciałam zmian? To teraz je mam.
Annabeth, była miła. Zaczęłam gadać z nimi po angielsku, mimo wcześniejszych uporów… Pomogła mi się spakować. Percy pilnował drzwi domu, ale nikomu już nie zachciało się składać mi niespodziewanych wizyt.
Mimo wszystkiego odetchnęłam z ulgą.
Podczas, gdy Annabeth upychała w walizce mojego laptopa, zagadnęłam Percy’ego:
– O co wam dzisiaj szło? Jak mnie śledziliście, i was dostrzegłam, widać było, że jesteście skłóceni…
– Aa… Nic takiego. Ja tylko razem z moimi kolegami, dolałem jej do szamponu farby… I się wściekła, bo farba nie chciała zejść… – Odparł, nieco zakłopotany.
– Fajny kawał. – Stwierdziłam, po czym wyszłam na chwilę na świeże powietrze.
Czułam, że Percy mnie obserwował. Miał mnie na oku, żeby nikt się na mnie nie rzucił i żebym nie opoełniła żadnego głupstwa.
Pachniało lawendowymi bułeczkami, które piekła nasza sąsiadka. Będzie mi jej brakowało. I Katowic, mimo iż to miasto, już dawno straciło swój magiczny urok. Każde miasto takowy miało lub ma. Niestety w naszych Katowicach, źli ludzie, dresiarze i pijacy wyplenili całą magię. Nie została, tu nawet odrobina… Westchnęłam i spojrzałam na suchą trawę, pod moimi stopami. Ogólnie to miasto, było także ogromnie zaniedbane…
Nie chcąc negatywnie myśleć, o miejscu w którym się wychowałam, czym prędzej wróciłam do domu.
Akurat, bo moje trzy walizki, stały już spakowane na środku holu, a torebka wisiała powieszona na wieszaku.
– No, to idziemy? – Spytałam.
– Tak. – Odparli jednocześnie syn Posejdona i córka Ateny.
– A, jeszcze jedno. Ma ktoś kartkę i długopis? – Zapytałam.
Annabeth bez słowa podała mi potrzebne rzeczy.
Rzuciłam się do kartki i nagryzmoliłam na niej: „Droga mamo/macocho, przykro mi, że nie zastaniesz mnie dziś w domu. Bo, wiesz? Przybyli po mnie ludzie z Obozu Herosów. Chcą mnie tam zabrać. Mówią, że jestem dzieckiem Artemidy, nie twoim. I wiesz co? Oni nie kłamią. Napadł mnie dziś potwór. Dziękuję ci bardzo, za dwanaście lat wychowywania mnie wśród kłamstw.”
Ostatnie zdanie napisałam z goryczą. Rzuciłam kartkę na podłogę.
– Dobrze. A więc idziemy na lotnisko, tak?
Pokiwali głowami.
– A, więc ruszajmy! – Oznajmiłam radośnie, łaknąc przygody.
Sorka, że takie krótkie, ale no wiecie. Opko samo się nie wymyśli, a ta część miała opierać się tylko na pakowaniu i tłumaczeniu, więc jak miałam napisać to jako długie opo? Się nie dało.
Pozdrawiam
Chione
Super, była tylko jedna literówka.
Jaka? O.O Powiedz jaka, to następnym razem jej nie popełnię.
Dzięki wielkie za mą pierwszą dedykację! Opko tak wspaniałe,że jego piękno wypaliłoby mi oczy gdyby nie miał okularów.
Pozdrowienia od… Nozownika7
😀 AŻ tak dobre? Nie wiedziałam.
Piszesz tak swobodnie, dzięki czemu miło się czyta. Niektóre wypowiedzi są powalające. Już się nawet nie czepiam do tej córki Artemidy, mimo iż jestem na jej punkcie przeczulona.
PS Co do tej długości, to jedno moje opowiadanie opiera się głównie na tym, że bohaterka jest chora, kłóci się z nauczycielką i opisuje trzy pomieszczenia, a wyszło mi ok. 3900 znaków w Wordzie 😀
WOW… Jak Ty to zrobiłaś?
Dowiesz się, jak „Wakacje Meggie 9” znudzą cię na śmierć. 😀 Długie, nie znaczy ciekawe
E, tam mi się podobały ;).
Ja również dziękuję 😀 Świetne, boskie!!!!
Katowice ♥ 😀
Mieszkasz w Katowicach? Mam tam babcię :D.
Nie, ale mieszkam w okolicach i lubie Katowice 😀
To fajnie :D.
Śnieżynko, siostrzyczko droga! BĘDĘ STRZELAĆ DO PRZECINKÓW! Czasem przylatują takie z kosmosu i mają w d[…], że to nie ich miejsce… Nie ma czegoś w stylu offa na znaki interpunkcyjne? Jak taki produkt znajdziesz, to koniecznie psiknij nim kompa.
No, okej… Tak zrobię :P.
Świetne, jak zawsze, no, co tu więcej mówić? 😉 A co do tej literówki to chyba chodzi o „zagadnęłam”, powinno być „zagadałam”, ale spoko, ja też wpadłam z moim „kwoczeniem”, więc jakby co to jesteśmy razem. XD Ale ten maciupeńki, mikroskopijny błędzik, który jest mniejszy nawet od atomu, W OGÓLE nie przeszkodził w czytaniu. Bo Twojego stylu nie zaćmią nawet orty, literówki i inne głupie mistejki, których i tak w Twoich opkach nigdy nie ma. ^^
Eh, po co ja się wypisuję na temat jednej, głupiej literówki… Przecież to było genialne opowadanie. <3
Ta literówka, jest taka mała, a jednak tak wiele można o niej napisać… XD
Może napiszę opko zatytułowane „Literówka” :D.