Uwaga! Opowiadanie jest trochę nietypowe, balans na granicy etyki i moralności. Oczywiście związki męsko-męskie, ale i krew. Autorka nie bierze odpowiedzialności za krótko i długo trwałe urazy w psychice wśród czytelników. Lojalnie ostrzegam, jednakże jeśli masz ochotę czytaj. Po to w końcu to napisałam. Nie będzie ciągu dalszego.
Inspirowane dwoma piosenkami: 10th Man down NIGHTWISHA i the Promise KRYPTERII
Z dedykacją dla Filio
Ciepła jeszcze posoka trwała na niego rękach, dając upiorny efekt. Skalana śmiercią i krwią niewinność, morderca w ciele dziecka, pozbawiony swojej woli i uczuć. Bezlitosny wojownik ukryty pod maską pozornego ideału, istoty czystej i niewinnej. Nie pragnął tego, on był zmuszony, zmuszony zadawać ostatnie pchnięcie w imieniu Tanatosa, być ucieleśnieniem przerażającej, bezstronnej śmierci. Zabił już dziewięć, dziewięć osób, które mógłby by stanowić zagrożenie, samym faktem swojego istnienia na tym a jakże okrutnym świecie. Kto znał litość, mógł się przeliczyć, przyjaciel był wrogiem, wróg przyjacielem. Oh, co jeszcze mogło go zaskoczyć na tym świecie, paradoksalnie nielogicznym, gdzie agonia potrafiła być rozkoszą. Dziewięć dzieci bogów z wielkiej trójki straciło życie z jego rąk. Zaśmiał się perliście, jego śmiech był w istocie objawem szaleństwa. Szaleństwa, które nawiedzało jego skalaną duszę i trawiło go od środka. Została jedna osoba, on miał być przyczyną upadku tego herosa. Nie wiedział kto to, nie wiedział jak wygląda, to się nie liczyło. Zmył z dłoni krew i ruszył na ostatnie polowanie. Początek końca… Utrzyma się czy upadnie, jak oni? Przysięga została złożona. Bogactwo i chwała wieczna znajdowały się w zasięgu jego dłoni. Jeszcze jedna śmierć, jeden przecięty sznur życia. Warunki obietnicy były jasne więc nie wahał się.
Nie będzie Cię to dużo kosztować. Dam Ci wszystko czego od dawna pragnąłeś. Prosta droga wyboru, prawda?
Wtedy wydawała się prosta, ale był kimś innym niż na początku. Szaleństwo przez niego przemawiało, zdrowy rozsądek pogrzebany, leżał gdzieś pod łóżkiem i budował schron. Niewinność stanowiła kamuflaż, tak samo fałszywa jak on (i oni wszyscy). Zostawało złudzenie, że nie jest bezlitosnym potworem, ale w jego oczach i tak było widać okrucieństwo. Piękne ,,niewinne i czyste” dziecię skalane krwią zabiło już dziewięć razy, i nie wyglądało na to, że coś może odwieść je od kolejnej zbrodni. Czemu ktoś postawił dziecko przed takim wyborem?,, Dziecko’’, w sumie to miał piętnaście wiosen na karku. Jednak wydawał się tak kruchy i nieporadny, tak dziecinny… No cóż, żyjemy w świecie złudzeń…
***
Zawahał się. Nóż zatrzymał się nad szyją ofiary. Narzędzie zbrodni łaknęło krwi, wydawało się, że pchało jego dłoń do popełnienia zbrodni. Zrób to- mówiła logika (a raczej jej żałosny brak, a może namiastka pod postacią instynktu) i umysł. Jednak ciało i serce chciały czegoś innego. Oh, na co to nie wpływają rządze ciała i strzały ślepego Amora? Twarz przerażonej niedoszłej ofiary, tak śliczna, tak cudowna, tak piękna, okraszona lśniącymi, potarganymi, złotymi włosami, po której spływały lśniące niczym perły krople potu i krwi, zmieszane z łzami. Błękitne oczy, oh, można było zatonąć, w ich niesamowitej niebieskiej głębi. Przywodziły na myśl bezchmurne niebo, piękne w swej prostocie, w które można się wpatrywać godzinami. Jasna, lśniąca cera, której faktura wydawała się być gładka, delikatna i zimna, niczym porcelana. Oh, czy musiał dalej wierzyć w obietnice i jej nasienie? Czy nie wystarczy mu chwila szczęście i ucieczka z obiektem pożądania? Czy musiał tańczyć tak jak mu zagrają? Posiadał niewiele, ale wciąż miał ten ostatni wybór. Decyzje o życiu lub śmierci, czyjeś istnienie w jego rękach. W sumie miał tylko wypełnić rozkaz, ale zawsze mógł się do niego nie dostosować. Odrzucił nóż, który upadł wydając brudny brzdęk. Ujął twarz ofiary w dłonie i zbliżył swoje usta do jej ust. Drżenie tego pięknego chłopca wprawiało go w euforie. Tak bezbronny, mógł z nim zrobić co chciał, mimo, że był wyraźnie młodszy od niego. Tak, jakże to nie pojęte są decyzje losu… Niedoszły morderca pocałował swą ofiarę wznosząc się na nowy poziom przyjemności. Przesycony zachłannością i rządzami ciała całował namiętnie, nie dając złotowłosemu prawa głosu, rozkoszując się bliskością jego gorąca i miękkością ust. Anioł na ziemi, o tych błękitnych oczach, nigdy wcześniej nie skażony brudem grzechu. Prześladowca zdarł z niego ubranie, by rozpocząć ucztę dla zmysłów i zaspokoić własne pragnienia. By doprowadzić do upadku te drugą istotę, skalać jej czystość i niewinność. Razem mieli stoczyć się na samo dno. Zdrowy rozsądek pogrzebany chował się w schronie przed apokalipsą. Logika, a raczej jej nędzne pozostałości właśnie skonała. Wszelkie cnoty zostały zbezczeszczone, wśród wrzasków agonii i cierpienia. Oh, agonia była rozkoszą. Piekielna cielesność i bliskość mieszały się z potem i krwią. Sfera sacrum z sferą profanum. Jeden na jednego, upadali razem. Powinni ratować życie ucieczką, dlatego ucieleśnienie nieczystości wyszeptało słodkim głosikiem, przesyconym fałszywą nutą uczucia:
-Ucieknij ze mną. Gdy będziemy już na zawsze razem nikt nas nie rozdzieli. Ukryjemy się przed gniewam bogów…
-Upadasz ze mną, lecz kimże ty jesteś? Kimże jest istota tak zadufana w sobie i pozbawiona wszelkiej empatii? Tak nieczysta, ale i niezdecydowana, oraz głupia by łamać obietnice?
-Mój upadek nastąpił już dawno. Pogrzebałem cnoty i zdrowy rozsądek, by spełnić obietnice, a teraz łamie ją dla Ciebie.
-Nie chce twojej łaski, mogłeś mnie zabić, a mnie bezcześcisz. Umrę brudny, ale nie samotny.- Ofiara sięgnęła po nóż, który był w zasięgu jej dłoni, by stać się mordercą i zamienić rolami. Narzędzie zbrodni, które tak łaknęło krwi otrzymało ją. Przebił serce, niezdolne do czucia, przerwał więzy życia, uniemożliwiając spełnienie przysięgi. Zesłał go do odmętów tartaru, tylko na to ten zbrodniarz zasłużył. Upadły anioł, skalany krwią i nieczystością, wbrew swojej woli, stwierdził, że zrobił coś dobrego. Bestia nie wydała jednakże ostatniego ryku. Ostatkiem sił wyciągnął sztylet z piersi i rzucił nim w upadłą piękność, trafiając prosto w serce.
-Upadamy RAZEM!- Zawył, a jego ciało zaczęło wić się spazmatycznie. Złotowłosy padł na kolana, a jego oczy zaszły mgłą. Skonali razem zbrukani krwią i śmiercią, by ponownie złączyć się w świecie zmarłych.
Dobra. Ujmę to tak MOCNE. Ale zarazem genialnie napisane(jak zwykle, co tu się dziwić) znalazłam jedną czy dwie literówki, ale to nieistotne. 😀
Nareszcie! Naprawdę genialnie piszesz. Mi brutalność nie przeszkadza… W zasadzie to nic mi nie przeszkadza 😀 Ciekawe i bosko napisane.
Jak już mówiłam na gadu zaje zaje zaje 😀
Szczerze mówiąc dość przerarzające, ale genialne. Niewątpliwie genialne…
Wow! nic dodać nic ująć
Jednym słowem: genialne! Uwielbiam twój styl pisania i tematy, na które piszesz. Są takie dojrzałe i skłaniające do wielu refleksji…
Zgadzam się z powyższymi. Napisałaś to w taki mocny, bardzo fajny sposób ^^ pozazdrościć talentu, czekam na dalsze opka 😀
Smutne i przerażające, a przy tym wszystkim ŚWIETNE!!!
Napisałaś to po prostu wspaniale. Sięgnęłaś ideału pisarskiego. Jak najbardziej „balans na granicy etyki i moralności”, wręcz lekko filozoficzny. 😀 Kocham twoje opowiadania. Są takie dopracowane, idealne, nic dodać , nic ująć.
Wow! Naprawdę mocne. Zgadzam się z magiap! Takie dramatyczne. Na początku bohater przypominał mi Maklbeta, teraz nie wiem co o nim sądzic.