-Bez ciebie lekcje już nie są takie fajne. –powiedział Bill, gdy wspólnie siedzieliśmy w moim domku.
-Wierz mi, że mi tez nie jest łatwo. –powiedziałem, po czym wyjaśniłem w jaki sposób Smith uczy na lekcjach.
-To okropne. –powiedział z oburzeniem. – Nie chcę iść do drugiej klasy.
-Flame powiedział mi, że moglibyśmy donieść na Smitha, ale bez dowodów nic nie zdziałamy. Niektórzy już próbowali, ale widzisz jakie są skutki. Wolałbym nie myśleć co by mi zrobił, gdyby dowiedział się, że przeciwko niemu spiskuję.
-Na razie się tego nie dowiemy. Na razie o nim zapomnij. Mam dla ciebie innego newsa. Katy robi się coraz mocniejsza. Mocną ją wnerwiłeś tym pojedynkiem. Na lekcjach jest bezwzględna i… ja się jej boję. –powiedział i rozejrzał się czy ktoś go nie podsłuchuje. Zrobiło mi się go żal.
-Jakby coś od ciebie chciała to powiedz, ze naślesz na nią mnie. –powiedziałem po czym się zaczęliśmy śmiać.
-Dzięki, że mnie bronisz. –spojrzał na zegar. –Muszę już lecieć. Zaraz mam lekcję.
-No to na razie. –wyszedł z pokoju. Ja zostałem. Moje zajęcia zaczynają się trochę później.
Ze specjalnej kieszenie w spodniach wyjąłem różdżkę. Przyjrzałem się jej. Napisane na niej było „różdżka próbna nr 137908098”. Zastanowiłem jak wielu magów musiało przejść przez to co ja teraz. Spojrzałem na mapę. Nic na niej nie było. Albo raczej nic, co mogłoby mnie zdziwić. Była tylko niebieska kropka niedaleko Colorado Springs -tam gdzie teraz byłem. Ciekaw byłem kiedy będę musiał wyruszyć na tę misję. Bardzo tego oczekiwałem. Nagle sobie coś uświadomiłem. Będę musiał iść sam. Chyba, że wyruszę z Billem. To chyba możliwe. Wybiegłem z domku i pobiegłem do Flame’a.
-Proszę pana, czy jest możliwe, żebym zabrał na misję Billa? –spytałem zdyszany.
-Możesz zabrać ze sobą dwie osoby. Magowie ze zrzeszenia ci tego nie powiedzieli?
-Nie, ale teraz już wiem. Dziękuję.
Dzisiaj po lekcjach spytam się mojego kolegi czy chce ze mną wyruszyć. Mogę zabrać jeszcze jedną osobę. Miałem pewną myśl kto to mógłby być, ale postanowiłem, z tym poczekać. Zanim się obejrzałem musiałem już iść na lekcję. Smith kazał nam stworzyć tornado.
-A co jeżeli tornado coś zniszczy? –spytała jakaś dziewczyna.
-Wtedy to naprawicie. –odpowiedział. Mogłem się spodziewać, że tak odpowie.
Skierował się do swojego domku. To była pierwsza praca zbiorowa. Każdy próbował na miarę swoich możliwości, ale nie udawało się nam stworzyć nawet małego podmuchu. Miałem wrażenie, że pomysł stworzenia trąby powietrznej nie był zbyt mądry. Próbowaliśmy cały czas bez skutku. Przez głowę przeszła mi genialna myśl.
-Słuchajcie! –krzyknąłem. –On i tak na nas nie patrzy. Zróbmy sobie przerwę i nie myślmy o nim.
Pomysł ten wszystkim się spodobał. Położyliśmy się na trawie i obserwowaliśmy chmury. Obok mnie położyła się Izabella.
-Cześć. Co tam u ciebie słychać? –spytała.
-Na razie nic. –odpowiedziałem skrępowany.
-Słyszałam, że musisz iść na misję stworzenia różdżki. Mogę iść z tobą? –spytała.
-Miałem ochotę ci to zaproponować. Jeśli chcesz możesz z nami wyruszyć.
-No to super. Jak będziesz już wiedział gdzie jest pierwszy cel to daj mi znać.
-Okej. –powiedziałem, a Izabella się oddaliła.
Było tak pięknie. Jedyne co mi teraz przeszkadzało to czarne chmury. Napawały mnie niepokojem. Taka pogoda utrzymywała się od paru dni. Słońce próbowało wychylić się spomiędzy szarości, ale się nie udawało. Innych ten fakt raczej nie zastanawiał. Leżeli i gadali ze sobą jakby nic się nie działo. Przez chmury przeleciała iskra. Nagle z nieba spadł piorun i wylądował obok nas. Wszyscy zdążyli uskoczyć.
-Nie trafiłem! –krzykną ktoś za nami.
To był Smith. Trzymał w ręku różdżkę i celował nią w niebo.
-Może mam strzelić jeszcze raz? –spytał ironicznie. –Jeszcze raz zobaczę, że się obijacie, a poodrywam wasze kończyny od ciała. Za takie ignorowanie moich poleceń dostajecie przymusowe sprzątanie wszystkich domków nauczycieli.
Nikogo to nie zadowoliło. Słychać było jęki pomruki. Niektórzy spojrzeli na mnie i bezgłośnie przekazali mi, że czeka mnie śmierć. Byłem wściekły na Smith’a i siebie. Mogłem przewidzieć, że teraz się zmądrzy i zacznie nas obserwować. Jak mogłem być taki głupi i naiwny? Teraz mogliśmy wrócić do domków. Zaczął padać deszcz. Zrobiło się smutno. Siedziałem w moim domku. Oglądałem mapę i co chwila zerkałem przez okno. Moją uwagę przykuły nimfy wodne, biegające i oblewające innych uczestników obozu hektolitrami wody. Rozmyślałem jak to będzie po powrocie do domu. Tęskniłem za domem, za tatą. On pewnie teraz jest na jakiejś misji i nie wie, że teraz jestem na obozie.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Ktoś pociągną za klamkę, a w drzwiach ukazała się Izabella.
-Cześć. –powiedziała. –Mogę wejść?
-Jasne, wchodź. –odparłem.
-Wiem, że wiele osób ma ci za złe to co dzisiaj zrobiłeś, ale ja nie zwróciłam na to uwagi. Nadal czuję do ciebie wdzięczność za uratowanie mi życia. Musisz uważać. Od lat nikt nie zadzierał ze Smith’em. Każdy się go boi. Teraz gdy ty się pojawiłeś, znalazł kogoś kim może pomiatać.
-Nie mogę pozwolić mu na pastwienie się nad nami. Musi pożałować swoich uczynków. A co jeżeli trafiłby kogoś tym piorunem?
Izabella zaniemówiła.
-Po prostu uważaj. –zakończyła i wyszła z pokoju.
Nie wiem czy była zła. Chciałem, aby zrozumiała, że Smith to zły gościu. Nie przestanę mu się opierać. Usłyszałem drugi raz pukanie i tym razem wszedł Bill. Opowiedziałem mu o dzisiejszych zdarzeniach.
-Trzeba coś z tym zrobić. –powiedział Bill.
-Na razie mam inne zmartwienia. Bill, jeżeli chcesz przyłącz się do mnie i do Izabelli, do misji stworzenia mojej różdżki.
-No pewnie, że się zgadzam.- powiedział Bill. –Może być niebezpiecznie, ale z tobą nie umrę.
-To dobrze mam komplet. Teraz pozostaje mi czekać na sygnał na tej mapie. –wskazałem mu zwój leżący na hamaku.
-Co oznacza ten niebieski punkt? –spytał.
-Miejsce w którym teraz jesteśmy.
-A ten czerwony punkt?
Spojrzałem za siebie. Na mapie migał czerwony punkcik Obok napisu Long Island.
-Zapomniałem, że mam się udać do wyroczni. –powiedziałem po czym zwinąłem mapę. –Czas rozpocząć misję.
Bill i Izabella już się przygotowali. Spakowali najważniejsze rzeczy takie jak: księgi, różdżki i eliksiry wzmacniające. To Smith miał nas wyprawić w podróż, ale mu się nie chciało. Moim zdaniem było to lepsze wyjście. Zamiast niego przyszedł jakiś nieznajomy nauczyciel. Dał nam pieniądze, list do Chejrona, aby wpuścił nas do obozu i sztylety. Wyruszyliśmy do Obozu Herosów.
TBC
Fajne ;).