Spotkanie ze staruszkami
Ta kropla przelała czarę. Musiałem udać się do pana Flame’a. Uczył on teraz swoich podopiecznych kontrolowania lotu opadającego liścia. Gdy skończył im tłumaczyć teorię, przeszli do praktyki. Nie wychodziło im to najlepiej, ale wolałbym teraz uczyć się tej nudy, niż znosić fochy pana Smitha. Kątem oka zauważyłem, że Katy patrzyła na mnie spode łba. Prawdę mówiąc, gdybym miał się postawić na jej miejscu też byłbym zły na wszystko. Pomimo, że miała podobne umiejętności do mnie, siedziała tu i kontrolowała lot listka. „No cóż, musi pojąć kto tu jest mistrzem” pomyślałem dumnie. Gary odwrócił się, spoglądając na mnie. Widocznie ucieszył się z mojej obecności.
-Witaj August. Jak ci idzie u Smitha?
-Przyszedłem, właśnie, w jego sprawie. Nie sądzę, aby nadawał się do roli nauczyciela.
-Co się stało?
Opowiedziałem mu o historii z trawą. Najwyraźniej nic go nie zmartwiło.
-Auguście, musisz przyzwyczaić się do niego. On już taki jest i tego nie zmienisz.
-Oni mogli umrzeć.
-Ale nie umarli. –odpowiedział wymijająco.
-Chyba go pan nie broni? –spytałem w przypływie gniewu.
-Nie. Ja tylko mówię, że nikomu się jeszcze nie udało go przyłapać na gorącym uczynku.
-Nie da się tego jakoś zgłosić?
-Teoretycznie mógłbyś iść do Zrzeszenia Magów, czyli stowarzyszenia działającego tutaj w obozie, ale musiałbyś mieć niepodważalne dowody. –powiedział ze smutkiem.
-Dobrze na razie mu odpuszczę.
Po tych słowach udałem się do domku. To co mnie tam spotkało, bardzo mnie zdziwiło(jeżeli to w ogóle możliwe). Na hamaku leżał zwój. Odwiązałem go.
„Szanowny Panie Auguście Blade!
Mamy przyjemność powiadomić pana, o możliwości tworzenia własnej różdżki. Jest to czynność niezbędna do ukończenia naszego obozu. Przed rozpoczęciem misji proszę się udać do nas –Zrzeszenia Magów, aby ustalić celi i termin rozpoczęcia wędrówki. Niezbędne też będzie spotkanie z wyrocznią delficką w obozie herosów. Prosimy o jak najszybsze stawienie się przed naszą radą.
Zrzeszenie Magów.”
Po co tyle zamieszania o jedną głupią różdżkę. Najważniejsze teraz było dla mnie, że ta wyprawa może potrwać na tyle długo, by powrócić za rok, gdy już będę w następnej klasie. Zapomniałbym o Smith’u do końca życia. Więc udałem się do Flame’a , aby dowiedzieć się gdzie ma kwaterę te zrzeszenie.
-Idź przed siebie, przez las. Budynek sam ci się pokaże. –powiedział, ale nie do końca mu wierzyłem.
Idąc przez las, zauważyłem srebrny pyłek sypiący się z drzewa. Byłem przekonany, że to tutaj jest mój cel, ale się myliłem. Gdy zbliżyłem się na trzy kroki od drzewa, powietrze przeszył krzyk.
-Ała! –krzyknął kobiecy głos.
Nie wiedziałem co się dzieje. Obróciłem się w poszukiwaniu źródła dźwięku. Niczego nie znalazłem. Postawiłem następny krok, a krzyk się ponowił, tyle że dwa razy mocniejszy.
-Przestań po mnie chodzić! –tym razem słyszałem głos tuż przede mną.
-Przepraszam. –powiedziałem do otaczającej mnie pustki.
-Muszę rozprostować gałęzie.
Drzewo, którego sypał się srebrny pyłek poruszyło się. Odsunąłem się z dala od „żyjącego drzewka”. W pniu wyryły się zarysy sylwetki kobiety, a następnie wyskoczyła z nich zielonkawa dziewczynka. Wiedziałem, kim była ta postać –driada.
-Czemu chodziłeś mi po korzeniach? To bolało. –powiedziała.
-Jak poczułaś, że chodzę po tobie? No wiesz, jesteś ogromnym drzewem, a twoja powłoka z drewna nie powinna pozwolić na przedostanie się bólu.
-Tak, bo tylko ludzie mogą coś czuć. My driady możemy sobie stać w lesie i każdy będzie po nas deptał do woli. Chodzi poskacz po mnie i tak nic nie poczuję! –wrzeszczała.
-Nie uspokój się. Nie chciałem cię urazić. Po prostu, na obozie herosów wiele razy przechadzałem się po lesie. Nie ukrywam, że zdarzyło mi się nadepnąć na korzeń parę razy, ale wtedy nikt na mnie nie krzyczał.
-Poczułam silne uderzenie. Gdy o tym tak mówisz, też sobie zdaję sprawę, że coś jest tu „nie tak”. –odpowiedziała, lekko zawstydzona. Jeżeli driady mogą się rumienić to ona właśnie tego doświadczyła.
-Widzisz. Sm nie wiem jak to było możliwe.
-Może masz rację. Mam na imię Willow.
-A ja August. Wiesz może gdzie mogę znaleźć Zrzeszenie Magów? –spytałem.
Dziewczynka uniosła rękę w górę i przejechała nią w powietrzu, jakby chciała zebrać go trochę. Wyciągnęła w moją stronę zieloną „gałąź” i otworzyła. Ujrzałem srebrny pyłek.
-Co to jest? –spytałem z niedowierzaniem.
-Mała rekompensata za to, że na ciebie nawrzeszczałam.
-Ale co mam z tym zrobić?
-Wypuść, a powietrze poniesie pyłek, gdzie tylko zechcesz.
Po tych słowach jej ciało wrosło w drzewo. W ręku trzymałem dziwny proszek, który raz mnie parzył, a raz zamrażał.
-Zaprowadź mnie do budynku Zrzeszenia Magów. –powiedziałem do mojej ręki, po czym wypuściłem zawartość. Srebrzysty połysk mknął między drzewami.
-Czekaj na mnie! –krzyknąłem, ale było już za późno.
Biegłem ile sił w nogach, aby nie zgubić swojego wskaźnika. Co chwila potykałem się o wystające części drzew, a w oddali słychać było „Ała, to boli!”. Pyłek nie zwalniał, wręcz przeciwnie –przyspieszał. Po woli brakowało mi sił. Bałem się, że nie dobiegnę. Brakowało mi tchu, ale w końcu dobiegłem do starej chatki z drewna. Widziałem otaczający ją srebrzysty blask. „Czy to właśnie tutaj?” spytałem sam siebie. Delikatnie otworzyłem drzwi. Niczego nie było w środku. Postanowiłem, że do niego wejdę. Nic się nie działo. Jedna rzecz przykuła mą uwagę- różdżka, która promieniowała bladą poświatą. Nie wyglądała imponująco(patyk owinięty materiałem w miejscu gdzie się ją trzyma). Wziąłem różdżkę i w tym momencie świat zawirował.
Otaczała mnie pustka. Nieskazitelna biel ze wszystkich stron. Obróciłem się, a za mną stał staruszek. Biła od niego niesamowita siła.
-Witaj Auguście Blade! Czekaliśmy na ciebie.
Biel jakby się zakrzywiła i obok staruszka zmaterializowały się jeszcze dwie postacie. Teraz stało przede mną dwóch staruszków i jeden młodzieniec.
-Twoim zadaniem jest wyruszyć po symbole żywiołów oraz zgłębić tajniki, każdej ze sztuk magii. Symbole są potrzebne do scalenia ich w różdżkę. Można to uczynić w Kole Harmonii na obozie. Tu masz mapę. –podał mi zwój. Spojrzałem na niego. To była mapa Stanów Zjednoczonych.
-Po co mi ona. Na niej nic nie ma.
-Musisz czekać. –powiedział najmłodszy. –W odpowiednim czasie ukaże ci się twój cel. Żywioły posiadają Posejdon, Hefajstos, Demeter i Eol. Gdy mapa pokaże ci cel, udaj się do niego.
-Nie zapomnij o wizycie u wyroczni. –powiedział trzeci.
Zakończyli, a biel zaczęła przybierać inne barwy. Trójka magów rozpłynęła się, a ja stałem teraz w starej chacie. Przeszedłem przez las do obozu(zdawało mi się, że przeszedłem o wiele mniej, niż jak podróżowałem w stronę zrzeszenia). Tam musiałem udać się na zajęcia z obrony ze Smithem.
Przed lekcją przyszło do mnie pięć osób.
-Chcielibyśmy ci podziękować za pomoc.
-Chodzi wam o tę trawę? Nie ma sprawy.
-Dzięki tobie przeżyliśmy. Mamy u ciebie dług.
-Rany już się zagoiły? –spytałem.
-Nie wszystkie, ale już czujemy się lepiej. –powiedziała jedna z nich- Izbella.
-No to czas na lekcję. –powiedziałem. –Gotowi zaryzykować życie?
Fajne opko. Nie wiem dlaczego nikt go nie komentuje Bardzo fajnie się czyta 😀
Niezłe ;).
Nie no, jestem pod wrażeniem… Ciekawy pomysł, wartka akcja i opisy… Czegóż chcieć więcej? Tylko i wyłącznie Ciągu Dalszego 😀