Rozdział 3-„Trawiasta klątwa”
Śniła mi się wojna. Ciała poległych wojowników leżały na wyniszczonej ziemi. Gdzieś w oddali słychać było krzyki . Najokropniejszy widok, jaki mógłbym mieć przed oczami. Pomimo, że trupy widać było wszędzie ta bitwa nie została jeszcze zakończona. W powietrzu latały kule armatnie, w oddali zauważyłem wybuch bomby jądrowej. Niektórzy walczyli na miecze inni strzelali karabinami. Miałem wrażenie, że jest to połączenie wszelkich możliwych rodzajów bitw z każdej epoki. Tak jakby całe możliwe zło działo się tutaj.
-August, obudź się! – wrzasną ktoś w mojej głowie.
Poczułem szczypiący ból policzka i ocknąłem się. Głosem, który mnie wołał był Bill, który również był powodem bólu.
-Przepraszam –powiedział -musiałem cię obudzić. Krzyczałeś. Nie mogłeś przestać się trząść. Wyglądało to tak jakby wstąpił w ciebie demon.
-Śniły mi się okropieństwa. Najgorsze rzeczy jakie można zobaczyć.
-To był tylko sen. Chodźmy na lekcję. Tym razem pokonasz Katy.
Wiedziałem, że mnie chciał pocieszyć, ale jedyny fakt, jakiego się dowiedziałem na obozie herosów był taki, że każdy sen ma znaczenie. Ruszyliśmy na kolejną lekcję z Gary’m Flame’m. Pogoda jak zwykle nie dopisywała. Zachmurzone niebo przesuwało się nad naszymi głowami, napawając każdego uczestnika obozu lekiem. Widziałem stres panujący wokół. Nawet nasz nauczyciel spochmurniał od naszego ostatniego spotkania.
-Witajcie. –powiedział –dzisiaj powtarzamy ostatnią lekcję. Skupcie się i wytwórzcie płomyk.
Dzisiejszego dnia postanowiłem poprawić się. Nie było to łatwe, ale wziąłem głęboki oddech i wyobraziłem sobie płomyk. Przysiadłem w siadzie skrzyżnym złożyłem ręce, a między nimi włożyłem różdżkę. Nim się obejrzałem trzymałem w dłoniach płonący patyk.
-Brawo Auguście. Robisz postępy. Chyba czas na pojedynek. –powiedział do mnie pan Flame
-Jestem gotów. –odparłem pełen zapału.
-Możesz wybrać przeciwnika.
Mogłem wybrać dosłownie każdego, aby popisać się umiejętnościami. Nie sztuką byłoby wybrać kogoś niedoświadczonego, chociaż sam jestem początkujący. Mimo to miałem rachunki do wyrównania.
-Wybieram Katy! –wykrzyknąłem, a z tłumu słychać było „uuu”.
Ustawiliśmy się naprzeciw siebie. Przybraliśmy pozycje. W chwili, gdy usłyszeliśmy start, z naszych różdżek wystrzeliły grady strzał. Dzięki skupieniu na wrogu, prawie każdy mój strzał był celny. Niestety nie tylko ja poczyniłem postępy. Katy odpierała każdy mój atak. Uskakiwała i strzelała. Odepchnęła mnie w stronę strumyka, a ja w przypływie siły skierowałem różdżkę w stronę wody, po czym wycelowałem ją w rywalkę. Strumień uniósł się, tworząc wodny flak goniący za Katy. Woda okrążyła ją i wywołała tornado wodne. Nie wiedziała co robić. Uczyliśmy się tylko panowania nad ogniem, jednak to nie był koniec zaskoczeń. Wyzwoliłem całą swoją siłę a wokół niej pojawił się wietrzysty lej. W oczach dziewczyny zaczęły zbierać się łzy.
-Przestań! – wołała. –Dość. Nie wytrzymam tego!
Na zakończenie rzuciłem prosty czar ognia. Tyle wystarczyło, aby ją przewrócić. Przez moje ciało przepłynęła niesłychana fala radości. Miałem ochotę skakać ze szczęścia, ale spojrzałem na Katy i zrobiło mi się jej przykro. Podbiegł do mnie Bill i uścisnął mnie. Ja jednak nie spuszczałem wzroku z dziewczyny. Płakała. Bała się mnie, ale ja nie chciałem zrobić nic złego. Ona też mnie wywróciła. Czemu tak zawsze jest, że gdy ty dokonujesz zemsty, nigdy nie czujesz takiej radości jaką sobie wyobrażasz. Gary mi pogratulował. Na jego twarzy widać było zaciekawienie.
-Uczyłeś się kiedyś tajników czterech żywiołów? –spytał.
-Mówi pan o tym co się stało przed chwilą. Nie wiem jak udało mi się to zrobić. Po prostu miałem zamiar ją pokonać.
-Tylko, że takie umiejętności, jakie pokazałeś przed chwilą mają magowie pierwszego stopnia pod koniec swojej nauki. Umiesz władać wszystkimi czterema żywiołami. Jest to niesłychanie trudne. –przerwał. –Będziesz musiał udać się na misję.
-Czy to coś złego? –spytałem. – Posiadanie tej mocy jest złe?
-Nie. Ty nic złego nie zrobiłeś. Dlaczego musisz udać się na misję, wyjaśni ci profesor Smith. On uczy magów drugiego poziomu.
-Jak mam się tam dostać?
-Chodź zaprowadzę cię.
Nauczyciel zabrał mnie na drugą stronę strumyka. Było tam o wiele mniej budynków niż na naszej stronie. Dom pana Simth’a wyglądał jak mini muzeum sztuki greckiej. Po wejściu do środka, pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy to figurki bogów ustawione na ziemi, w ten sam sposób jak domki na obozie herosów. W centrum figur medytował profesor. Mógłbym przysiąc, że lekko się unosił. W momencie gdy nas usłyszał, opadł na ziemię i stanął na nogi.
-Czemu przerywacie mi poranną medytację? –spytał.
-Mamy bardzo ważny powód. –odparł mój nauczyciel. – Ten uczeń po dwóch dniach obozu wyzwolił moc czterech żywiołów.
-To niemożliwe. Nikomu jeszcze nie udało się tego zrobić w tak krótkim czasie. –odpowiedział z przejęciem pan Smith.
-Mógłbyś się nim teraz zająć? Moja klasa czeka na mnie.
-Jasne. Idź.
Pan Flame wyszedł z pokoju. Nastała krępująca cisza.
-Jak masz na imię? –przerwał milczenie mój nowy nauczyciel.
-August.
-Wyczuwam silną moc płynącą z wnętrza ciebie. Mam wrażenie, że Hekate dała ci swoje błogosławieństwo. Nie wiem tylko jednego –spojrzał na mnie. –czemu wybrała właśnie ciebie. Nie mogę się spierać z jej wyrokiem, wiec od razu zaczniesz u mnie naukę. Jutro masz się stawić przed moim domkiem. Będą też tu moi uczniowie. Przygotuj się. Wiedz, że nikt nie będzie dawał ci fory –na jego twarzy pojawił się uśmiech. – A teraz idź! Nie marnuj mi czasu.
Od razu wiedziałem, że to nie będzie mój ulubiony nauczyciel. Nie miałem wyboru musiałem się go posłuchać, więc następnego dnia o poranku udałem się przed jego dom. Nieopodal stała tam groma śmiejących się ludzi. Po ich wyrazach twarzy mógłbym zgadywać, że nie jestem mile widziany w ich gronie. Oparłem się o dom nauczyciela, z dala od innych uczniów. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Nikogo te zdarzenie nie zdziwiło. Pan Smith wskazał nam rozrzucone patyki.
-Dzisiaj poćwiczymy magię ziemi na nich. Waszym zadaniem jest utworzyć drzewo z jednego patyka.
Miałem wrażenie, że sobie z nas żartuje. Jednak po swoim oświadczeniu podszedł do patyka i wycelował w niego swoją różdżkę. Wydobyła się z niej zielona wiązka, po czym wpadła w patyk, który podskoczył w górę. W dół zaczęły się wić korzenie, a u góry powoli wyrastały listki. Minęło parę sekund i stało przed nami ogromne drzewo.
-Teraz wasza kolej. –powiedział, po czym udał się do domu.
To już? Koniec? Zróbcie to, a ja odpocznę sobie w domku! Nienawidzę tego gościa do szpiku kości. Niestety, ten przemądrzały cap teraz mnie uczy. Cóż poradzić? Złośliwość losu. Uniosłem różdżkę i wycelowałem w patyk. Wydało mi się to trochę śmieszne. Gdyby przeszedł tędy jakiś śmiertelnik, zobaczyłby grupkę ludzi trzymających patyki, celując w inne patyki. Minęło już pięć minut, a nikomu nadal nie udało się wykonać zadania. Nie mogłem się skupić. Po głowie biegały mi myśli typu: „jak ja nienawidzę Smitha”, „kogo mam się obawiać” itp. Ktoś niedaleko mnie nie panował nad mocą i zaczął tryskać zieloną energią po innych uczestnikach zajęć. Natychmiast energia zmieniła się w trawę. Myślałem, że Smith wybiegnie z domu nam pomóc, ale nie widziałem zainteresowania z jego strony. Wybuchnął bym śmiechem gdyby nie to, że osoby, które musiały nosić na sobie „klątwę trawy”, krzyczały z bólu. Trawa zapuszczała korzenie w ich skórze. Skierowałem na nich różdżkę i zechciałem, aby trawa wróciła do niej. Nic się nie działo. Ogólny harmider i przerażenie kompletnie mnie dekoncentrowały. W przypływie paniki wyobraziłem sobie tatę, siedzącego ze mną w pokoju i bawiącego się ze mną. Zamknąłem oczy, a fala mocy rozgrzała moje ciało. Różdżka zrobiła się gorąca, ale nie parząca. Miałem wrażenie, że wypełnia mnie radością. Rozejrzałem się. Trawa zniknęła. Wszyscy patrzyli się na mnie z podziwem. Ci, którzy byli poddani klątwie, podbiegli w moją stronę i zaczęli mi dziękować. Na ich ciałach nadal widać było dziury po korzeniach. Zauważyłem coś jeszcze. Patyki do ćwiczeń zmieniły się w drzewa. Wszystkie. To chyba było powodem zdziwienia pozostałych.
-Jak ty to zrobiłeś? –spytał jeden z nich.
-Nie wiem. Nie mogłem pozwolić, aby jakiś człowiek stał się trawą.
-Nie o to nam chodzi. Każdy z nas mógłby to zrobić. Chodzi oczywiście o wyczarowanie dwóch zaklęć jednocześnie.
-No nie wiem samo jakoś wyszło. –odpowiedziałem lekko zażenowany, słysząc jak głupio to brzmi.
-Hola, hola. Co tu się dzieje? Słyszałem krzyki. –przerwał nam gruby męski głos. Był to Smith.
-Niech pan nie udaje, że jest pan zainteresowany. Czemu nie przybiegł pan pomóc im.? Mogli umrzeć. –powiedziałem do niego pełen złości.
-Przecież przybiegłem.
Przerwałem kłótnię na tym momencie. Wiedziałem, że nie ma co się z nim spierać. Pozostało mi przyjąć jego wersję zdarzeń. Nauczyciel obejrzał drzewa i pogratulował nam ukończenia zadania. Nie zgadniecie, co zrobił potem. Udał się do swojego domku.
TBC
Fajne , a jak lubię magię ., aaach . Kilka liter ci uciekło , ale fajne opko .
Bardzo fajne opko 😀
Naprawdę wkurzający nauczyciel. Czekam na cd 😀
Niefajny nauczyciel XD.
Opko bardzo mi się podobało :D.