Mapka w następnej części, teraz nie mam czasu.
Muszę to przyznać, trudno. Te części są coraz gorsze, nie wiem czy nie przestać pisać. To nie jest gadanie ‘oooh jestem beznadziejna, nie umiem pisać ojej :((((((((‘ tylko po prostu czuje, że nie jestem do tego stworzona.
Przepraszam strasznie za latające przecinki
The Storm That Brought You To Me – Posłuchajcie tej piosenki, bogowie, jest niesamowita <3
Z dedykacją dla wszystkich czytających.
PANADES III
The Storm That Brought You To Me
Grom
Oplata
Wszystko
Bezsensowna ucieczka
Przecież i tak musi nastąpić
Koniec
~~~~
Inocente popędza konia do szaleńczego pędu. Kuc szarpie wodze, biała piana unosi się na wietrze. Ucieczka przed śmiercią czy wolnością? To nieważne, musi jechać, jechać by dogonić burzę.
Wierzchowiec zatrzymał się i zatańczył w miejscu. – Rusz się ty niedołęgo! – dziewczyna krzyknęła rozdrażniona. Niebo przeszyła kolejna błyskawica. Koń zarżał przenikliwie, wyrwał wodze i począł rzucać głową. Do uszu Gromowładnej dobiegł skowyt, z początku tylko niesiony przez echo, potem coraz głośniejszy. Skowyt, tętent kopyt… Ziemia zadrżała nieznacznie, deszcz lunął mocniej, a rozświetlone niebiosa ukazały ciemny zarys postaci zbliżającej się drogą prosto na uciekinierkę. Kuc zatańczył w miejscu brudząc Inocente stopy. Dziewczyna stłumiła krzyk i niezdarnie złapała konia za szyje, zapominając o wypuszczonych wodzach. Wierzchowiec zaczął szaleńczo się wyrywać kuląc przy tym uszy i błyskając białkami oczu. Jego potężna noga mocno uderzyła o ziemę. Heroska wyczuła, że niedługo będzie leżała pod ogromnym cielskiem. Zgodnie z podpowiedzią instynktu skoczyła z rękoma wyciągniętymi ku ziemi. Jej długie, biało-błękitne włosy wyzwoliły się spod kaptura i zaczepiły o siodło. Koń przewrócił się, ciągnąc za sobą heroskę.
Leżała więc na ziemi, zajęta spazmatycznymi szlochami. Zdawało się, że nie czuła ogromnego ciężaru wywieranego na jej nogę przez bezskutecznie próbującego wstać karosza. Pewnie złamał nogę. Biedny, niczemu nic winny koń, część jej myślała. Druga bowiem zajmowała się nerwowym spoglądaniem na drogę gdzie szedł ku niej mroczny cień, spowity ni to mgłą, ni pajęczyną, dziełem miliona mikroskopijnych pajączków. Po chwili oczom Inocente ukazała się nieziemsko piękna kobieta z włosami tak czarnymi jak sierść jej kuca, unoszącymi się wokół niej i oczami białymi niczym pierwszy śnieg. Twarz kobiety-demona zdobił przerażający, okrutny grymas. Gromowładna cicho pisnęłą.
Kyner dumnym wzrokiem spoglądał to na Felissę, to na Gromowładną. Wreszcie będzie miał się czym pochwalić wśród Horkartów. Śmiechy ustąpią miejsca okrzykom podziwu, może nawet strachu… Będą klękać przed nim i błagać o litość…
– Nie, jeszcze nie, jeszcze nie – pouczył się w duchu. –Fiss, możesz już przestać się popisywać, zacznij w końcu! AFECTADA, COIDAR O SEU ESPIRITO! – krzyknął może nawet zbyt głośno, pogrążony w coraz większej euforii.
Felissa rzuciła się na Inocente. Z jej dłoni wystawały półmetrowe pazury a przez otworzone usta widać było liczne rzędy ostrych jak brzytwy zębów. Heroska ostatnimi siłami wyrwała nogę spod wierzchowca i odepchnęła się poharatanymi rękoma. Demon wylądował w pozycji dzikiego kota szykującego się do ataku. Ponownie otworzył usta i wydał z siebie przeszywający wrzask. Dziewczyna, mimo przerażenia czuła dziwną fascynację kobietą, nie mogła oderwać od niej wzroku. Nagle wszystko oprócz potwora i jej samej, przestało istnieć. Felissa zdziwiona brakiem żałosnych prób ucieczki czy choćby płaczu, wpatrywała się swoimi demonicznymi oczami w cel, jakby nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Przekrzywiła głowę. Kyner, opętany dumą nie zauważył całego zajścia, uśmiechał się tylko ukazując swoje białe zęby. Inocente odzyskała zmysły sekundę wcześniej niż demon. Otworzyła szeroko szare oczy.
– Ojcze, jeśli mnie słyszysz, pomóż mi chociaż teraz. Przetrwałam tortury, śmierć Curian, ucieczkę… Pomóż mi ojcze, jeśli mnie widzisz, pomóż mi! – zaczęła szeptem, stopniowo jednak jej głos nabierał siły oraz pewności.
Wtórować jej poczęła ogromna burza. Inocente uśmiechnęła się okrutnie. W jej brzuchu zawiązał się nieistniejący węzeł. Zaczęła powoli wstawać. Felissa zdezorientowana syknęła, mimowolnie robiąc unik w tył. Gromowładna podniosła ręce, poddana już tylko błyskawicom. Oddana we władanie światła. Między jej palcami, niczym małe, szybkie świetliki przebiegał prąd. Dziewczyna opuściła ręce na wysokość swoich oczu. Jakby z oddali usłyszała szaleńczy krzyk mężczyzny.
– Fissa nie pozwól jej…
Nie zdążył dokończyć. Inocente wyrzuciła dłonie przed siebie. Przez chwilę było słychać tylko ogłuszające grzmoty. Potem nastąpiła dudniąca w uszach cisza, wszystko było owite jasnym płomieniem. Koniec, koniec, koniec
Panades wpatrywała się w drzewa, które zdawały mierzyć ją oskarżycielskim wzrokiem. Gnała przez leśne ścieżki, nie zważając na ostre krople deszczu miarowo uderzające w jej delikatne, zaczerwienione poliki. Zagryzła posiniałe usta i w trakcie jazdy podniosła ręce, tworząc z nich koszyczek. Od tej chwili podróżował z nią nigdy niegasnący płomień. Jedyny przyjaciel, który jeszcze nigdy jej nie opuścił. Towarzysz każdej nocnej podróży. Gnała więc, nie zważając na gałęzie bijące ją po twarzy. Rozwiane, kasztanowe włosy tworzyły płaszcz, który w połączeniu ze świecącą kulą dawały kobiecie wygląd płomienia pożerającego las, dążącego do środka burzy. Gdy następny grom wzburzył niebo, kobieta wyjechała na ścieżkę. Rozpędziła swą kasztankę do nieosiągalnego przez inne konie tempa.
– Voar! – Panades wykrzyknęła nie swoim głosem. Głosem przez który przemawiała starożytna magia, starsza nawet od bóstw greckich. Kasztanka walecznie uniosła głowę i przenikliwie zarżała. Coraz mniej dało się usłyszeć tętent, aż w końcu wierzchowiec ostatni raz musnął kopytem ziemię. Po chwili z jego spoconych boków rozwinęły się splamione krwią skrzydła. Pióra latały wokół, tworząc tornada odchodzące spod końskich nóg. Koń zarżał ponownie, ucieszony. Latały. Znowu. Tak jak kiedyś.
~~~
No to chyba na tyle, wiem jest coraz gorzej ale się pomęczę i może będzie lepiej, mam nadzieję przynajmniej, ciągle ćwiczę. Przepraszam.
Chione, przestan gadac glupoty, mnie sie podobalo tylko dzkoda ze takie krotkie. Ja tez chcialam przestac pisa, moje 1 opko według mnie było kompletna porazka, ale sie przelamalam, zaczelam pisac nowe i sie spodobalo. Wiec nie przestawaj pisac pod żadnym wzgledem, nabirzesz wprawy i twoje opowiadania bd coraz lepsze po orostu uwierz w siebie, bo ja w ciebie wierze bardzo
Koniec mojego przemowienia
Bardzo, bardzo dziekuje za pocieszajace slowa Strasznie mi milo kiedy czytam takie cos. Nawet przez taki jeden kometarz chce mi sie nadal pisac. Dziekuje Niewidzialna
Uprzejmie uprasza się autorkę, o docenienie wreszcie swoich możliwość. Stworzyłaś coś, czego nie napisał jeszcze nikt inny, powołałaś do życia niezwykłych bohaterów i stworzyłaś ich historie, od początku, do końca. Wiem doceń swój własny wysiłek, tak jak doceniają go czytelnicy! Nie marud, tylko pisz. Dopóki sprawia ci to przyjemność, opowiadania zawsze będą świetne 😀
Nie przestawaj pisać. Na pewno masz w sobie jakieś ostatki weny i pomysłu. Wyrzuć je z siebię. Pokaż, kto tu rządzi. „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. Nie poddawaj się. Jak Ci naprawdę bardzo źle idzie, to zacznij pisać opa w innym stylu. „Pierwszy krok do wielkości to wiara w siebię”. Ja, magiap i niewidzialna uwierzyliśmy w Ciebię. Teraz pora na Ciebię Chionediangelo.
Wielkie dzięki dziewczyny. Jesteście wielkie i sprawiłyście mi ogromną radość czytając to i wspierając mnie. Teraz się nie poddam, na pewno. Jeszcze raz dziękuje.
I love this story