Dedykacja dla. MOICH RODZICÓW, Pallas Ateny, Chione, Piterra, Celahira, mazak18 i magiap. W tym opowiadaniu będzie tekst pochyły. Oznacza on wydarzenia, których główny bohater nie był świadkiem.
… Monika leżała nieprzytomna na ziemi dwa metry od miejsca, gdzie była przed wybuchem. Włosy były rozsypane wokół jej głowy, a ubrania miały kilka dziur. Za to von Sznycelówna była w pełni przytomna. Jednakże było widać, że czar mojej przyjaciółki nie oszczędził jej. Swoje długie pukle miała ufryzurowane niczym Einstein, ubrania były przypalone i nawet widać było płomyki w kilku miejscach. Na twarzy zobaczyłem sadzę, a brwi… Właściwie ich nie było. Właśnie dostrzegłem jak brzydka była przeciwniczka mojej koleżanki. Miała długi zakrzywiony nos, brudno brązowe oczy i twarz kostropatą jak powierzchnia Marsa.
-Zamienię cię w karalucha, ty idiotko!- wrzasnęła i na jej dłoni zamigotał ogień koloru fuksji. Chyba każdy z nas chciał na nią rzucić, ale coś nas uprzedziło. Drzwi domku Hekate otworzyły się z trzaskiem i wyleciała z nich struga szmaragdowego światła. Uderzyła w ziemię przed młodocianą Babą Jagą. Blask przyjął formę średniego wzrostu człowieka i zmienił się w grupową czarodziejskiego pawilonu. Angie krzyknęła:
– Jak śmiałaś rzucić Koszmar Chirurga na nowicjuszkę!
– Co to jest ten Koszmar Chirurga?- szeptem zapytała Marta Willa.
– To potężny czar odpychająco-ogłuszający. Całe szczęście, że Monika użyła Magicznego Ognia by go zniwelować. Inaczej odrzuciłby ją na dwadzieścia metrów i nieźle połamał.- odpowiedział.
-Ona mi podskakiwała, marudo!- odwrzasnęła Vanessa. Rzuciła zaklęciem w grupową swojego domku. Na szczęście czarodziejka uderzyła ręką pocisk, niszcząc go. Następnie powiedziała w języku czarów: ”Niechaj opadną na ciebie więzy mojej magii!”. Z jej dłoni wystrzeliła kula zielonego światła, a jej oczy w kolorze soczystej trawy zaświeciły blaskiem w kolorze dżungli. Zaklęcie uderzyło w pannę ”Antymiss” oplatając ją świetlistymi łańcuchami. Następnie Angie pstryknęła palcami i Von Sznycelówna znikła w szmaragdowej mgle.
– Mam nadzieję, że nic się jej nie stało- odezwała się i podeszła do Moniki. Pochyliła się nad nią i zaczęła śpiewać. Jej brązowe włosy zafalowały, a moją przyjaciółkę otoczyło zielone światło. Po chwili podniosła powieki.
– Możemy iść dalej?- zapytała i wstała.
– Proszę bardzo- odpowiedziała brunetka i weszła do domku. Poszliśmy więc dalej. Nicole opowiedziała nam o domku Dionizosa i jego dzieciach. Ale ja rozmyślałem czy ja też będę miał wroga na obozie już po pierwszym dniu. Następny był różowy budynek z pastelowymi zasłonami. Nad framugą widniał gołąb, a przed domkiem posąg niezwykle pięknej kobiety w magentowej sukni. Na ramionach widać było złote bransolety, a na szyi wisiał platynowy naszyjnik z diamentem. Włosy miała …………….., a jej oczu były koloru ………………(uzupełnić ulubionymi kolorami).Trzymała różę, a na jej dłoni siedział gołąb. Marta weszła do środka, zostawiła tam walizkę i wybiegła z obrzydzeniem.
– Różowe łóżko… różowe łóżko…- tylko to mogła wydusić z siebie. Biedaczka. Będzie musiała przejść terapię różofobiczną zanim tam zamieszka. Później był domek Artemidy. Cały srebrny, wyrzeźbiony w jelenie.
– Tu mieszkają Łowczynie, gdy do nas przyjeżdżają- wyjaśnił syn Hekate. Po chwili przeszliśmy do pawilonu nr.6. Przed szarym budynkiem z sową nad drzwiami stał posąg kobiety o miodowo złotych włosach i szarych niczym burzowe chmury oczach. Ubrana była w popielatą szatę, a na jej ramieniu siedziała sowa. Skądś ją pamiętałem, ale nie wiedziałem skąd.
– To domek Ateny, bogini mądrości i wojny sprawiedliwej. Jej dzieci są bardzo inteligentne i świetnie sobie radzą ze strategią i walką wręcz. Stan będzie tutaj mieszkał .- wyjaśniła córka Chione. Wszedłem do budynku i wydałem oznakę zachwytu.
– Łoooł. – Łóżka były przesunięte pod ścianę. Były tutaj stoły z mikroskopami, palnikami, probówkami, kątomierzami, modelami budynków. Wszędzie wisiały stare mapy wojenne. Pod ścianą stał regał z książkami, pergaminami, zwojami. Gdzie indziej zobaczyłem interaktywne tablice. Cały domek pełny był blondynów o szarych oczach. Wszyscy czytali, eksperymentowali lub planowali. Będę tutaj pasował. Podszedł do mnie wysoki chłopak i przedstawił się:
– Jestem Malcolm Wisdome. Zastępuję Annabeth Chase, która jest na misji mającej za cel pokonanie gigantów. Witam w domku Ateny. Jako najmądrzejsi herosi, jesteśmy strategami na Obozie. Nauczymy cię myśleć logicznie i posługiwać wszelką bronią- i to wszystko na jednym tchu.
– Nazywam się Stan Szarak i pochodzę z Polski. Nie jestem herosem lecz błogosławionym przez Atenę.- powiedziałem. Na jego twarzy zobaczyłem zdziwienie i ciekawość.
– Jak wrócisz z wycieczki to zrobimy kilka testów- oznajmił z uśmiechem szalonego naukowca-No, dobra. Tylko żartuję- zaśmiałem się nerwowo.- Tylko to bardzo dziwne. Ostatnią taką osobą był Albert Einstein.
– Aha. No to już idę- rzekłem, rzucając torby na łóżko. Wyskoczyłem z domku, myśląc ”Jestem jak Einstein? Ale nie będę wystawiał języka do fotografów?”.
Reszta zwiedzania pawilonu mieszkalnego upłynęła mi jak we mgle. Domek z trawnikiem na dachu. Pawie na drzwiach jednego z budynków. Pioruny na innym. W jednym pachniało morzem, a inny błyszczał jak słońce i był ostoją łuczników. Do tego drut kolczasty, miny i dzik nad drzwiami w domku Aresa i UFO-domek Hefajstosa z takimi mechanizmami, że kopara opada. Numer 11 z kaduceuszem i kleptomanami oraz domek Hadesa wyglądający jak dom strachów z czachami i pochodniami. Następna była Iris, bogini tęczy z artystami i budynkiem wyglądającym jak wyklejony z ” My Little Pony”. Na koniec Hypnos ze strzechą i wodą z Lete oraz takim chrapaniem, że… wolę nie mówić.
Później pobiegliśmy na arenę gdzie ćwiczyły właśnie dzieci Aresa. Jest to jakby stadion podzielony na trzy części: w jednej ćwiczono walkę mieczami, sztyletami i włóczniami, w drugiej rzucano oszczepami, a w trzeciej była strzelnica, gdzie szkoliło się z łucznictwa. Fajnie tam było. Zastanawiałem się jak będzie szła mi walka. Miałem nadzieję, że dobrze. Później poszliśmy do zbrojowni. Była to wielka, metalowa szopa. W środku zaopatrzyliśmy się trochę. Miałem już sztylet i łuk, ale zobaczyłem tam superową zbroję. Była bardzo lekka, bo składała się z napierśnika, hełmu, ochrony na plecy, przedramiona i uda. Miała srebrne zdobienie, które wyglądały bardzo ładnie na spiżowym tle. Wziąłem także krótki, półmetrowy miecz. Monika za to wybrała tylko czarną kolczugę. Marcie spodobał się pancerz ze złotymi wzorami przedstawiającymi tygrysy i mała kusza, która zamieniała się w karabińczyk i strzały same się na niej pojawiały. Will przeniósł magią nasze nowe bronie do naszych domków, abyśmy nie musieli targać ich ze sobą po całym Obozie Herosów. Następnie poszliśmy za naszymi przewodnikami dalej.
Do stajni. Były tam skrzydlate konie wszelkiej maści. Odszukałem nawet tego, na którym tu leciałem. Popielatego z szarymi oczyma.
– Teraz jesteś moim koniem. Jesteś klaczą?- pegaz pokiwał głową-Więc nazywam cię Pegazianna. -Marta nazwała swojego złotookiego rumaka Boeing, a Monika ochrzciła karego wierzchowca Glan. Wyszliśmy stamtąd i podążając wzdłuż lasu(nie wchodzić bez pozwolenia)doszliśmy do jadalni. Okazała się ona greckim budynkiem z dwudziestoma i jedną ławą.
-Jedzenie to mięso z grilla, świeży chleb, ser, pizza i inne pyszne rzeczy. Picie zamawia się mówiąc do szklanki to co chcemy. Byle bezalkoholowe.- Ucieszyłem się, bo ja UWIELBIAM gorącą czekoladę z bitą śmietaną oraz nutką wanilii i odrobiną syropu malinowego.
Podążaliśmy więc za naszymi przewodnikami w kierunku strumienia.”Czy ja tu pasuję? W końcu nie jestem herosem. ” rozmyślałem. Zastanawiałem się też jak pójdą mi zajęcia i jakie są jeszcze potwory. Przeszliśmy przez lodowy most stworzony przez Nicole i poszliśmy dalej. Włosy córki Chione falowały w lekkim wietrzyku. Szła pewnie, ale stopy stawiała delikatnie. Jej skóra wtapiała się w środowisko. We fiołkowych oczach widać było radość. Zima na pewno sprawiała jej przyjemność. Z tymi czarnymi włosami, bladą cerą i jasnoróżowymi ustami przypominała Mirandę Cosegrove, tyle że była dziesięć razy piękniejsza. Zaczął padać śnieg. Płatki omijały naszą przewodniczkę i wirowały wokół niej składając się w różne wzory.
-Ej, czemu pada?- zdziwił się Will.
-Przecież wiesz, że blisko mnie śnieg przebija się przez nasze bariery pogodowe- odparła Nicole. Nagle podbiegł do nas jakiś wysoki, dobrze zbudowany chłopak o złotych włosach i błękitnych oczach.
-Za wolno ich oprowadzacie, bo już jest kolacja- zaśmiał się syn Apolla, bo na takiego wyglądał.-Chodźcie.
-Dobra, Jake- odpowiedziała córka bogini śniegu. Ruszyliśmy więc z powrotem do jadalni. Biegliśmy strasznie szybko. W końcu stało się coś co musiało się stać. Will się poślizgnął i wpadł na Nicole, która przewaliła się na syna Apolla, a on runął na Martę i Monikę. Ja na szczęście biegłem obok i uniknąłem karambolu. Szybko się podnieśli i ruszyliśmy dalej. Weszliśmy do jadalni w chwili, kiedy roznoszono już dania. Przysiedliśmy się szybko do naszych stolików. Nałożyłem sobie mięso z grilla i cztery kawałki pizzy oraz sos czosnkowy.
-Gorąca czekolada z bitą śmietaną oraz nutką wanilii i odrobiną syropu malinowego- powiedziałem do szklanki, która grzecznie napełniła się żądanym napojem. Nagle zobaczyłem, że wszyscy wstają i wrzucają trochę jedzenia w ogień. Poszedłem więc w tamtym kierunku. Zobaczyłem Malcolma i zapytałem go:
-O co chodzi?
-Ofiara dla bogów- odpowiedział i wrzucił żeberko w ogień. Ja wrzuciłem jeden kawałek pizzy.
-Ateno, powiedz dlaczego mnie błogosławiłaś?- zapytałem płomienie. Wróciłem do stołu i najadłem się do syta. Kiedy wszyscy zjedli Chejron zawołał:
-Cisza!- wszyscy przestali rozmawiać-Najpierw chciałbym powitać nowych obozowiczów: Stanleya Szarak, Monikę Szafran i Martę Szafran.- Wszyscy mruknęli jakieś słowa powitania, co zabrzmiało jak wielki szum. – Chciałbym także poinformować, że dziś zamiast bitwy o sztandar będzie inna gra, której zasady wyjaśnię o 7:30. Oczekuję, że wszyscy przybędą przed las w bojowej gotowości. Teraz pójdźcie do swoich domków się przygotować.
-Wszyscy wstali (łącznie ze mną) i poszli do siebie. U mnie wszyscy spekulowali co to będzie. Następnie zaczęliśmy zakładać zbroje. Ja ubrałem swój nowy pancerz i przypiąłem również nowiutki miecz do prawego biodra. Sztylet przytwierdziłem do lewego uda specjalnym paskiem. Następnie wezwałem kołczan i łuk. Kiedy już wszyscy się przebrali, wyszliśmy. Pobiegliśmy w kierunku lasu. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Po chwili dołączyli już wszyscy obozowicze.
– Zasady są takie: zostaniecie podzieleni na pięcioosobowe grupy. Następnie Angie Dark teleportuje każdą drużynę na jakieś miejsce w lesie. Zadaniem każdej grupy będzie odnalezienie i unieruchomienie innej grupy. Wygrywa grupa, która nie zostanie pokonana. Pokonane grupy teleportują się tutaj. Nagrodą jest zwolnienie ze wszystkich obowiązków obozowych- wyjaśnił centaur.-Zrozumiano?
-TAK!- wrzasnęli wszyscy.
-Grupy to: Nicole Kinney, Will Wand(różdżka), Vanessa von Sznycel, Brandon War(wojna) i Max Saper… – około piętnaście minut zajęło mu wymienianie, aż w końcu- Monika Szafran, Marta Szafran, Marcus Idea(pomysł), Josh Rifle(karabin), Stan Szarak.-Odszukałem resztę grupy. Okazało się, że Marcus jest synem Ateny(więc wiecie jak wygląda), za to Josh to wysoki i silny syn Aresa o obciętych na rekruta rudych włosach i rozgniewanym, patrzącym z wyższością na innych piwnym spojrzeniu. Odczekaliśmy swoją kolejkę do teleportacji i wskoczyliśmy w portal. Znaleźliśmy się na polanie zaraz obok śpiącego gigantycznego pająka. Myślałem, że ja i Marcus zemdlejemy ze strachu na jego widok. Na szczęście Monika przebiła go ukrytym ostrzem i załatwiła sprawę. Rozejrzeliśmy się wokół, próbując domyślić się gdzie jesteśmy.
-Oto strategia… -zaczął Josh. Przerwał mu syn Ateny:
– Ty to byś nie zauważył strategii nawet jakby wyskoczyła zza krzaków i kopnęła cię w zadek! –ledwo co abym się roześmiał.
-Mądrala- odparł.
-Brutal.
-Sowiński.
-Dureń.
-Maru…- nie dokończył, ponieważ przerwałem kłótnię.
-Dosyć. Plan jest taki: na kompasie sprawdzam gdzie jest południe i idziemy w kierunku Obozu, szukamy innych grup i je unieruchamiamy. Nie wtrącamy się do walk innych, niech sami się wykończą- powiedziałem, a ich zamurowało.
-No, dobra- przytaknęli mi wszyscy. Sprawdziłem więc na kompasie gdzie południe i poszliśmy w tamtym kierunku. Po kilkunastu minutach marszu zobaczyliśmy inną grupę składającą się z dwóch dzieci Apolla, dwóch Aresa i jednej córki Iris. Naciągnąłem więc na cięciwę tępą strzałę i wystrzeliłem w jednego z synów boga słońca. Strzała pomknęła i odbiła się z hukiem od zbroi. Na szczęście przewróciła go. Szybko wyciągnąłem sztylet i pobiegłem w kierunku wstającego, jak się okazało, Jake’a. Marcus uderzył płazem miecza w hełm córki Aresa, która straciła równowagę. Następnie walnął ją głowicą w brzuch pozbawiając przytomności. Monika zamieniła łuk swojego przeciwnika w pluszaka i powaliła go na ziemię ukrytym ostrzem. Josh tarczą odbił laserowy pocisk córki Iris i uderzył ją drzewcem włóczni. Marta biczem przyciągnęła do siebie syna Aresa i ogłuszyła go, policzkując płazem noża. Ja za to odbiłem ostrzem cios miecza Jake’a i głowicą pozbawiłem go przytomności. Natychmiast błysnęło i już ich nie było. ”Wygraliśmy” pomyślałem z radością.
Poszliśmy dalej. Pokonaliśmy jeszcze jedną drużynę i potwora, który zastąpił nam drogę. Nie chciałbym być na miejscu tego piekielnego ogara(skądś wiedziałem, że to piekielny ogar). Doszliśmy do Strumyku Zefira i zobaczyliśmy drużynę Nicole. Zaczęliśmy walczyć. Monika rzuciła zaklęciem w Vanessę, która nie zdążyła się zasłonić i jej zbroja zamieniła się w stertę żelek. Następnie z całej siły walnęła ją pięścią w brzuch. Baba Jaga kaput. Marta walczyła z Willem, ale dostała pomarańczowym czarem, który pozbawił sprawił, że zemdlała. Marcus pokonał Maxa płazem miecza, ale Josh został powalony przez Brandona. Ja walczyłem z Nicole. Była taka piękna, że trudno było się na tym skupić. Uderzała dwoma lodowymi sztyletami. Była naprawdę dobra. Odsunąłem się, żeby wystrzelić z łuku, ale nie mogłem wyjąć strzały z kołczanu. Moja ręka była za krótka, a strzała za długa. Córka Chione wykorzystała to. Wystrzeliła strumień lodowej mgły. Trafił mnie. Wiecie, jak to jest być zamrożonym? Wątpię. Czułem wtedy w głowie taki ból, jaki się czuje gdy przedawkuje się lody, tyle że dziesięć razy mocniejszy. Do tego było mi strasznie zimno. Nic nie widziałem, ani nie słyszałem. W końcu Poczułem ciepło i odzyskałem zmysły. Monika odmroziła mnie Magicznym Ogniem. Następnie spróbowała uderzyć Nicole ukrytym ostrzem, ale ona wyczarowała lodową tarczą. Po chwili wyskoczyła zza niej. Natarła na moją przyjaciółkę sztyletami dodatkowo wzmacniając się miniaturową śnieżycą. Monika zaszarżowała z ukrytymi ostrzami płonącymi magią. Nic nie mogłem zrobić, miałem hipotermię i dygotałem, nie mogąc wstać. Wszystko zwolniło. W końcu dziewczyny zderzyły się. Nastąpił wybuch. Obie upadły i zemdlały. Nagle podszedł do mnie Brandon i uderzył płazem miecza w hełm. Poczułem mocny ból i straciłem przytomność. Sen był dziwny. Siedziałem na fotelu w bibliotece. Naprzeciwko mnie siedziała szarooka blondynka w popielatym chitonie.
-Witaj, Staś-powiedziała.
– Cześć, ty jesteś Atena?- zapytałem.
-Tak, to ja- odpowiedziała.
-Czemu mnie pobłogosławiłaś?- zadałem pytanie, które mnie dręczyło.
-Bo, tak!- wrzasnęła i sen się rozwiał.
Obudziłem się na trawie przed Wielkim Domem. Wstałem i zapytałem się Moniki, która siedziała obok:
-Którzy jesteśmy?
-Drudzy- odpowiedziała.
-Idziemy na ognisko?- zapytała.
-Dobra- odrzekłem. Poszliśmy na ognisko.
Marta po ognisku od razu poszła spać do swojego różowego domku. ”On jest okropny” myślała. Nienawidziła różu. W środku nocy obudziła się, coś ją wzywało. Poszła jak we śnie w kierunku ogniska na środku pawilonu mieszkalnego. Ustawione tam było lustro. Przejrzała się w nim. Zdawało mówić do niej: ”Dotknij mnie”. Zrobiła to. Nagle z lustra wystrzeliła krwistoczerwona smuga światła.
-AAAAAA!- wrzasnęła córka Afrodyty. Blask ukształtował się w kobiecą postać.
-Pomóż mi. Razem będziemy najpiękniejsze- powiedziała słodkim głosem.
-Nie!- krzyknęła Marta.
-Dobra, zrobię to bez twojej woli- i strzeliła błyskawicą. Marta odbiła ją sztyletem. Użyła drugiej. Ta powaliła córkę bogini miłości. Skoczyła i wleciała do niej przez usta. Nagle sztylet wydłużył się i zakrzywił, a po chwili zamienił w diadem. Biczowi wyrosły kolce i zamienił się w naszyjnik z brylantami. Koszulka i dżinsy zmieniły się w długą czerwoną suknię. Marta urosła, a jej włosy wydłużyły się i ułożyły w warkocz, który oplótł się wokół głowy. Córka Afrodyty założyła diadem i naszyjnik. Otworzyła oczy, których tęczówki były teraz czerwone.
– Tak, będę najpiękniejsza- powiedziała.
C.D.N.
Mam nadzieję, że się wam podobało.
Nozownik7
Komentujcie. Błagam.
Błagam. Komentujcie.
Błagam komentujcie.
Twoje błagania zostały przyjęte
Bardzo mi się podoba. Fajne opisy, powtórzeń nie ma(chyba). Tylko z dialogach u Ciebie jest trochę zamęt, bo raz stawiasz kropkę, raz nie. Raz spacja, a raz jej nie ma ( nie, żeby u mnie było idealnie, ale trochę bałaganu tutaj jest).
Np. „- Nazywam się Stan Szarak i pochodzę z Polski. Nie jestem herosem lecz błogosławionym przez Atenę.- powiedziałem.”
Tu postawiłeś kropkę, a np. „- Jak wrócisz z wycieczki to zrobimy kilka testów- oznajmił z uśmiechem szalonego naukowca.” tu kropki nie ma.
Bo to jest tak, że kiedy Twój bohater
powiedział/zawołał/sapnął/burknął/ itp. wtedy po jego wypowiedzi nie wstawiasz kropki, a dalej po myślniku piszesz z małej litery. Np. „- Jak wrócisz z wycieczki to zrobimy kilka testów- oznajmił z uśmiechem szalonego naukowca.”.
Natomiast jeśli Twój bohater, po wypowiedzeniu jakiejś kwestii: podrapał się/skrzywił się/uderzył w coś/poklepał/itp., wtedy po jego słowach klepiesz kropkę, a dalej zaczynasz wielką literą. Na przykład: „- A Monika jak zawsze gdzieś zniknęła.- Podrapał się oglądając otoczenie.”(wiem beznadziejny przykład XD )
Wiem, że to strasznie pokręcone ( ja też mam z tym problem), ale jak będzie Ci się chciało to popracuj nad tym trochę
No dobra… Mówiła już, że te nazwiska są świetne? Pisz dalej 😀
Bardzo fajne. Zauważyłam chyba tylko jeden wyraz za dużo i to tyle błędów. Podziw, serio. W każdym razie opo bardzo fajne. 😀
Nozownik, mógłbyś skomentować mój wierszyk, please?
SUUUUUPER!
I dzięki za dedyk ;).
Świetne. Jako argument, pozwolę sobie zacytować Atenę: „Bo, tak!” 😀
PS Dziękuję za dedykację.
Nozownik, nie spamuj błaganiami 😉
Opowiadanie jest świetne, choć ma kilka niedociągnięć. Tak jak w moim opowiadaniu („Syn Wiatru” (2)), dziwne było to przedstawienie się Szaraka. Raczej nie wali się tak prosto z mostu.
Dzięki za Dedykację, czuję się dowartościowany. Pisz szybko Cd, bo twoje opowiadania są naprawdę dobre.
„Baba Jaga kaput.”
Niezłe, fajne ^^
Dziękuję wszystkim za tak miłe komentarze.
Łał. Super opko.