Dedykacja dla moich rodziców i dla Celahira za dokładność dotyczącą japońskich mieczy od … Nozownika7.
Zanim zacznę opowiadać o moich przygodach , musimy coś sobie wyjaśnić , mianowicie : NIE jestem herosem jestem BŁOGOSŁAWIONY przez Atenę . Nie mogę jeść ambrozji i nektaru (duże utrudnienie), mam obu śmiertelnych rodziców (mogę przeżyć), jestem mega ,super ,hiper inteligentny (mogę przeżyć), mam pewien dar (dowiecie się później), nie mam ADHD ani dysleksji (lubię to), ale przyciągam potwory (przeżyłbym życie bez tego prezentu).
Poczułem trącenie w rękę .
– Kochanie, wstawaj – powiedziała mama – dziś twoje urodziny , już czternaste …
– Dobra, wstaję – wymruczałem . Otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku . – Na Zeusa … zaraz , zaraz , czemu ja to powiedziałem ?- nie zastanawiając się już dłużej wciągnąłem na siebie dżinsy i koszulkę z długimi rękawami .”Już moje urodziny , 21 grudnia” pomyślałem ( przy okazji , jak ktoś nie złoży mi życzeń to…).Wyszedłem z pokoju i usiadłem do śniadania i właśnie wtedy kiedy miałem włożyć pajdę chleba z masłem do ust , mama powiedziała :
-Jesteś Błogosławiony przez Atenę .
– Co?-zdziwiłem się .
-Bogowie greccy naprawdę istnieją , a ty zostałeś wybrany przez boginię mądrości. Dzisiaj mamy cię wysłać do Obozu Herosów, byś nauczył się walki z potworami i dać ci to – wyjęła sztylet w pochwie i łuk z kołczanem z Zakazanej Szafki i położyła je na stole .
– Ale , fajne .Łoł …- zachwyciłem się .
– Dzisiaj po szkole przybędzie po ciebie oddział i zabierze cię tam . Lepiej będzie jak zabierzesz te przedmioty do szkoły , na wszelki wypadek – wyjaśniła .
– Ale jak ja zabiorę to do szkoły ? – zapytałem ,
– Zobaczysz – odpowiedziała . Więc wpiąłem sztylet do paska , a on stał się niewidzialny . Założyłem też kołczan na plecy , a wtedy znikł on razem z łukiem .
– Ale czad…- szepnąłem .15 minut później byłem już w szkole .Miałem normalne lekcje z tym , że na chemii komuś wybuchła probówka . Po ostatnim dzwonku spakowałem piórnik i książki do plecaka i wyszedłem z klasy . W drodze do szafek spotkałem moje dwie najlepsze przyjaciółki: Martę i Monikę . Obie lubię za ogromne poczucie humoru i lojalność .Marta jest wysoką blondynką . Ma oczy wszystkich kolorów : gdzieniegdzie brąz , a w innym miejscu szarość lub zieleń .Lubi ubierać bluzy w różnych odcieniach błękitu i jest jeszcze jedna fajna rzecz w niej : wszyscy się jej słuchają . Pamiętam raz jak nauczycielka matematyki chciała jej wstawić jedynkę , a ona po prostu powiedziała :
– Ależ ja odrobiłam tą pracę domową , pani Numerek .
-a ona odpowiedziała : -Tak odrobiłaś to zadanie – jak zombie .
Monika za to jest od nas o 3 lata starsza i chodzi już do II liceum i jest wyższa ode mnie i Marty , swojej siostry , z którą w wyglądzie dzieli tylko różnokolorowe oczy . Poza tym ma brązowe , proste włosy . bardzo lubi grać w gry komputerowe . Z nią także wiąże się coś dziwnego . Ilekroć się wścieka , to coś w otoczeniu wybucha , zapala się lub zamienia w nietoperza czy stertę żelek .
Więc razem przebraliśmy buty i włożyliśmy kurtki .Następnie poszlismy do wyjścia , ale drogę zastąpiło nam dwóch mięśniaków : Karol i Marcel . Grają w szkolnej drużynie footballowej i chyba właśnie wrócili z treningu , bo mieli na sobie czarne stroje naszej szkoły i kaski .
Chcieliśmy przejśc obok nich , ale Karol zastąpił nam drogę .
– Nie przejdziecie tędy , leszcze – warknął Marcel .
– A właśnie , że tak – odparła Marta .
– Nie przejdziecie, bo… zginiecie marnie ! – ryknęli i zaczęli się zmieniać . Kaski zmieniły się w hełmy , a stroje w zbroje . W ich rękach wyrosły topory .
– AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!- wrzasnąłem kiedy Karol się na mnie rzucił .Instynktownie odparowałem cios sztyletem . Nie wiem skąd miałem tyle siły , ale nie zastanawiałem się nad tym dłużej i pchnąłem rycerza nożem , a raczej próbowałem , bo osłonił się tarczą .Spojrzałem w bok i zobaczyłem jak Monika przebija ukrytym ostrzem ( jak z Assasin’s Creed jakoś tak się to pisze , nie wiem dokładnie , bo w to nie gram)tarczę Marcela , a Marta zdejmuje brązową spinkę z włosów , która natychmiast zamienia się w sztylet o spiżowym , długim na 10 cm ostrzu i rzuca nim w potwora(uznałem , że to musi być jakiś potwór ).Zaraz wyczarowała też bicz z szala i trzasnęła nim w tego samego rycerza .Odwróciłem się do Karola w tej chwili , gdy topór opadał ku mnie. Uskoczyłem , ale niezbyt dokładnie , ponieważ upadłem na ziemię z długim rozcięciem na ramieniu .Piekło jak nie wiem.Zacisnąłem zęby i odbiegłem na 2 metry. Wtedy pomyślałem o tym, że mógłbym do nich strzelać . Natychmiast na plecach poczułem ciężar , a w dłoni pojawił mi się łuk z pozłacanego drewna. Nie myśląc więcej , wyjąłem strzałę i po chwili pomknęła ona w kierunku Karola . Chciałbym powiedzieć , że trafiła , ale płonący pocisk (no co, taki mi się wyjął) trafił w sztandar naszej szkoły i go spopielił.”Ups” pomyślałem . Nagle usłyszałem wściekły okrzyk .
– Sam się walnij w swój zawszony łeb tym toporem – wrzasnęła rozeźlona Marta , stojaca obok krateru , w który pewnie przed chwilą walnął Marcel. Mięśniak o dziwo posłuchał i zaczął się okładać po głowie , aż dudniło .
-Ciekawe , czy teraz będziesz taki groźny – powiedziała Monika i wystrzeliła w Karola jakby strumień cienia.Cymbał zasłonił się tarczą , która , gdy uderzył w nią pocisk, zamieniła się w wafel ryżowy. Pewnie wybuchnąłbym śmiechem , gdyby nie to , że rycerze zaczęli nas gonić.Jak grzeczne ofiary uciekaliśmy . Kiedy przebiegaliśmy obok sali chemicznej , wpadłem na pewien pomysł.Dobry, acz subtelny.
– Szybko wejdźmy tu – rzekłem .
– No, dobra – odpowiedziały moje przyjaciółki .Zamknęliśmy za sobą drzwi i natychmiast usłyszeliśmy uderzenia w tą kruchą osłonę .
-Ja z Martą przygotujemy kwas siarkowy , a ty będziesz nas osłaniała- zwróciłem się do Moniki.
-Jasne , mądralo- odpowiedziała i wyczarowała kulę czarnego ognia nad swoją ręką.”Dobra „ pomyślałem ,”co to było , a już pamiętam …”.
– Dobra , robimy tą miksturę – mruknąłem .Zaraz poszliśmy po składniki .Jak tylko ustawiliśmy wszystko na stole , to Marcel i Karol wparowali do pomieszczenia .
– Już po was : córko Hadesa , córko Hypnosa , synu Aresa –wrzasnął do nas jeden z nich.
– Wypraszam sobie , jestem Błogosławiony przez Atenę – krzyknąłem .
– A ja jestem córką Hekate – dodała Monika .
– A ja Afrodyty – dorzuciła Marta .W tej samej chwili Monika rzuciła w nich magią , a my zaczęliśmy warzyć kwas siarkowy . Dodawaliśmy odczynniki, mieszaliśmy i podgrzewaliśmy na palniku. Chwilami zerkałem na Monikę , by zobaczyć jak jej idzie i z tego co zobaczyłem, wywnioskowałem , że poradzi sobie .Waliła ich ukrytym ostrzem tak, że aż iskry leciały . Nagle poczułem straszny ból.”O, matko zupełnie zapomniałem o ranie ” pomyślałem . ”No, trudno , muszę sobie poradzić” westchnąłem w duszy .
-Już, gotowe – krzyknąłem i wziąłem dwie probówki .Rzuciłem nimi w Karola .Jedna rozbiła się na ścianie i zaczęła rozpuszczać tapetę, ale druga trafiła rycerza prosto w głowę. Po chwili po mięśniaku została tylko połyskująca , czerwona mgiełka .To samo stało się z Marcelem , w którego Marta trafiła obydwoma pojemniczkami .
– Skąd wiecie , czyimi jesteście dziećmi –zapytałem moje przyjaciółki .
-Ukazały się nam we śnie , a bronie znalazłyśmy obok łóżka dwa tygodnie temu – odpowiedziały.
-Aha.-Poszliśmy ,więc do swoich domów i umówiliśmy się o 15.30 obok Biedronki , bo tam mieli przybyć po nas półbogowie z Obozu Herosów . Byliśmy tam już o 15.15 z walizkami . Po 15 minutach przed nami pojawił się jakby ustawiony poziomo , lśniący na pomarańczowo talerzy , wokół którego krążyły dziwne znaki .Wyszły z niego dwie osoby .
Pierwszą był chłopak. Miał piwne oczy i ciemnobrązowe włosy .Był wysoki i chudy . Ubrał się w pomarańczowy T-shirt i napisem ”Obóz Herosów” i dżinsy.
Drugą osobą była dziewczyna tak piękna, że mi zaschło w gardle . Miała długie do łopatek czarne jak noc lekko pofalowane włosy i ładne brwi , które podkreślały jej głęboko fiołkowe oczy. Jej skóra była prawie biała , a nos idealny : prosty i subtelny . Usta były w pięknym bladym odcieniu różu, a rysy twarzy delikatne jak płatek śniegu .
-Cześć , jestem Nicole , córka Chione , a to Will, syn Hekate . Mamy zabrać was do obozu – powiedziała łagodnym , słodkim głosem.
– No, dobrze –odpowiedzieliśmy zgodnie .
-Tylko cię uleczę , bo widzę, że jesteś ranny – odezwał się do mnie chłopak .Położył ręka na rozcięciu i szepnął coś , a ono zaraz się zagoiło z lekkim świstem.
– No, to zaczynam – powiedział Will i zaczął śpiewać w dziwnym języku , zawirowały wokół niego strumienie światła , które po minucie zmieniły się w portal.
-Wy wchodzicie pierwsi – powiedział syn Hekate zmęczonym głosem. Widocznie bardzo dużo go te czary-mary kosztowały energii. Wskoczyliśmy . Jak opisać teleportację .Hmm .To jest jak spadanie bez końca , tyle że leci się poziomo przez świetlisty tunel .Po kilkunastu sekundach stało się coś .
Portal zmienił kolor na krwistą czerwień i poczułem się tak , jakby zmieniało się ciśnienie . Ze ścian tunelu wynurzyły się okropne ręce .Zaczęły podążać do mnie . Próbowałem uciec, ale złapały mnie te diabelskie szpony . Najpierw poczułem się tak jakby ktoś łaskotał mnie po całym ciele .Później poczułem wbijające się gorące igiełki .Po tym poczułam straszny ból , jakby ktoś mnie przypiekał .I nagle wszystko się skończyło .Wiedziałem co jest .Po prostu ból wykroczył poza granice czucia .Chwilę później zemdlałem.
Mam nadzieję , że się podobało.
Nozownik7
Już drugie moje opko, aach…
Całkiem fajne. Tylko zdziwiła mnie ta nagła bezpośredność jego matki. Opko dobre i nie wyłapałam jakiś większych błędów
Czytałaś poprzednią część ?
Akcja jest za szybka, ale mi się podoba. 😀 Napisz cd, szybko 😀
Extra :D. Tylko jak wspomniała magiap, akcja gna jak Grover biegnący na tortillę do stołówki, ale tym się nie przejmuj ;).
Nie , no chyba nie aż tak szybko , co?:-D
Ach, jak ja lubię to określenie użyte przez Chione: „akcja gna jak Grover biegnący na tortillę do stołówki”. To prawda. Dawaj więcej opisów, mniej bezpośredniości. Zwolnij! (to jeszcze raz dla przypomnienia). Po za tym, kwas solny byłby lepszy. A tak z ciekawości, to w jaki do cholery sposób, tak szybko i w takich warunkach osiągnęli takie duże stężenie kwasu siarkowego, że rozpuściło zbroję i potwora? Sorry, że się tak czepiam, ale musze się wyżyć po roku szkolnym XD.
Błogosławieni przez Atenę mają swoje przywileje.
Chciałbyś Niby jakie? Takie, że nie mogą nektaru i ambrozji? Fuck yea! Ale też mi to przyszło do głowy, ża On, jako Błogosławiony, prze Atenę, może to zrobić. Ale co tam, pisz, pisz. A najlepiej wyślij mi CD na maila, bo wyjeżdżam. mój mail: fagent008@gmail.com
Wyślijj mi to nie w wordzie, tylko wklejone w treść maila, bo wtedy będę to mógł przeczytać na komórce.
Ja też wyjeżdżam więc opko będzie najpewniej za ponad tydzień .
Niezłe, ale jedziesz po schemacie! Trochę kreatywności. Zacznij pisać naprzykład już od tego jak on jest w obozie i oczczędź nam czytania po raz setny o tym jak bohater się dowiaduje, napadają go potwory itd…
Teraz przejdźmy do pozytywów 😀 Masz bardzo fajny styl i ciekawie opowiadasz o wydarzeniach. Z niecierpliwością czekam na CD
Ahaha, początek mnie rozwalił, szczególnie te nawiasy. 😀 Opo naprawdę dobre, choć możesz nieco zwolnić akcję dodając nieco więcej uczuć i przemyśleń bohaterów. Uwierz mi, to na serio pomaga. 😉 Poza tym really ciekawy pomysł z tym błogosławieniem i fajny styl. Czekam na CD!!!
😀
Akcja-fajna, ale za szybko, ortografia-trochę błędów, ale ujdzie. Styl- fajny, ogólnie- popracuj trochę i będzie ekstra
Jeszcze jedna uwaga: jestem za młoda na matkę 😛 !