Od autorek: Jest to nasze pierwsze opko pisane razem, więc… powiedzcie nam co jest źle. 😀
***
Dawno, dawno temu, chociaż właściwie nie aż tak bardzo… pewien pan, był zakochany w Afrodycie. Był bardzo bogaty, ale nie potrafił czuć prawdziwie. Zawsze martwił się tylko o pieniądze i troszczył się tylko o nie. Bogini powiedziała:
– Nie możesz być ze mną, najbardziej uczuciową i najpiękniejszą ze wszyskich olimpijczyków, jeśli nie widzisz we mnie nic poza swoimi dolarami, których mam nieskończoność. Mężczyzna jednak nadal był bardzo natrętny, więc bogini piękności sięgnęła po radykalne środki: poprosiła o pomoc Chione.
– Błagam uwolnij mnie od tego okropnego człowieka!- błagała.
-Dobrze – odpowiedziała jej Pani Śniegu i Zimy.- Ale zaciągniesz sobie u mnie dług wdzięczności i kiedyś poproszę o jego wypłatę, a uwierz, nie wykorzystuję przysług na błahostki.
– Przysięgam na Styks, że wykonam każde twoje polecenie, w ramach przysługi- odpowiedziała pokornie matka dzieci z domku numer dziesięć.
Chione uśmiechnęła się chytrze pod nosem.
– Wspaniale – mruknęła, jednak szybko przybrała swą dawną, wyniosłą minę. – No więc mówisz, iż chcesz się pozbyć tego natrętnego śmiertelnika?
– Tak… Dokładnie – potwierdziła cicho bogini miłości. Czuła się nieco nieswojo, może przez szczypiący mróz, jaki panował w lodowym pałacu, a może przez strach, który odczuwała zawsze, gdy widywała boginię śniegu.
Tymczasem córka Boreasza zaczęła krążyć po sali, intensywnie się nad czymś zastanawiając.
– Mogłabym zamienić go w rzeźbę lodową – zasugerowała. – Zesłać na jego miasto śnieżycę lub lawinę. Zamrozić go. Wszystko, co sobie wymarzysz.
Afrodyta spuściła wzrok. Wybieranie sposobu, w jaki dana osoba ma umrzeć, było ostatnią czynnością, na jaką miała ochotę. Jednak wiedziała również, że traci czas. Musiała szybko zdecydować, w innym przypadku tylko wnerwi niecierpliwą boginię.
– To może rzeźba lodowa – pisnęła. Mimo, iż wbijała wzrok w posadzkę, kątem oka dostrzegła, jak twarz Chione wykrzywia się w szyderczym uśmiechu. Tak, będzie w swoim żywiole.
– Stanie się wedle twojego życzenia – rzekła mieszkanka lodowego pałacu.
– Dziękuję. – Afrodyta skinęła lekko głową, wręcz uginającą się od bujnych, długich złotych loków, po czym z wielką ulgą skierowała się do wyjścia.
****
100 lat później
– Myślę, że już czas, aby Afrodyta spłaciła swój dług- powiedziała cicho Chione uśmiechając się pod nosem.
– Oczywiście, o Pani. Zbyt długo czekaliśmy, by utrzeć nosa tej lafiryndzie- odpowiedział jej sługa.
– Tak. Mam już nawet pomysł. Niech zapłaci życiem- oświadczyła córka Boreasza.
– Chcesz zabić boginię? Trochę przesadzasz- oznajmił. Chwilę potem był już rzeźbą lodową.
– Nie zapłaci SWOIM życiem, głupcze- powiedziała do dawnego sługi, ale on, wiadomo, nie odpowiedział.- Zażądam jej dziecka.
***
Długie, kruczoczarne włosy powiewały na chłodnym wietrze. Nogi, osłonięte białą niczym śnieg suknią, pewnym krokiem maszerowały przed siebie. Błękitne niczym lód oczy wpatrywały się w dal, nie mogąc się doczekać miny Gołębicy. Jeszcze tylko kilka metrów…
W końcu Chione stanęła przed ogromnymi, pozłacanymi drzwiami, ozdobionymi misternie wykonanymi freskami. Nawet nie kołacząc, bogini otwarła zawiasy, po czym, unosząc dumnie głowę, wkroczyła do Wielkiej Sali.
Wszystkie dwanaście tronów stało puste. Jedynie na najbardziej okazalszym z nich, znajdującym się na wysokim podeście, do którego prowadziło dokładnie siedem stopni, siedział wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna w szkarłatnym płaszczu, wieńcem oliwnym na głowie i okazałym berłem w dłoni.
– Witam, Panie Zeusie. – Chione ukłoniła się elegancko, choć w rzeczywistości najchętniej naplułaby mu w twarz.
– Chione? Co cię tu sprowadza? – Władca Olimpu zmarszczył brwi.
– Chciałam się spotkać z Afrodytą. Jest może?
– Yyy… Tak. Kratos i Bia zaraz zaprowadzą cię do jej komnaty.
Zeus krzyknął coś po starogrecku, a po chwili do sali wkroczyły dwie osoby – mężczyzna i kobieta. Oboje mieli kruczoczarne, nieco roztrzepane włosy, turkusowe niczym dwa, głębokie oceany oczy i, co najważniejsze, ogromne, białe skrzydła u ramion. Spojrzeli wyczekująco na Zeusa, który rozkazał im zaprowadzić Chione do Afrodyty. Słudzy pana niebios skinęli bez entuzjazmu głowami, po czym, zgodnie z rozkazem, skierowali boginię do znajdujących się naprzeciwko drewnianych drzwi.
Po kilku minutach maszerowania przez kręte korytarze w końcu całą trójka stanęła przed dużymi wrotami ozdobionymi kolorowymi kamieniami szlachetnymi i, jak prawie zawsze, freskami. To tu zapewne mieszkała Afrodyta. Chione wykonała gest ręką na znak, by Kratos i Bia odeszli, a gdy tak się stało, zapukała. Ze środka usłyszała ciche „Proszę!”, a następnie wkroczyła do komnaty.
Nie zwracała zbyt wielkiej uwagi na wystrój wnętrza, lecz kątem oka mogła stwierdzić, iż było naprawdę elegancko urządzone. Teraz jednak boginię śniegu interesowała wyłącznie mina Afrodyty, która tylko wytrzeszczała oczy na córkę Boreasza.
– Chione? W-witaj…. – wyjąkała. – Stało się coś?
– Pamiętasz o przysłudze?
„Najpiękniejsza” wyraźnie sposępniała.
– Ach… Tak, pamiętam. – Chwyciła leżącą poblisko szczotkę i zaczęła nerwowo przeczesywać swe piękne, lśniące blond loki, udając, że zachowuje spokój.
– Chyba pora spłacić dług po stu latach?
– Tak… No więc co mam zrobić?
W tym momencie Chione wbiła swe lodowate tęczówki w boginię miłości, a na jej bladej twarzy zawitał wręcz szatański uśmiech. Tak, niech odczuwa strach. Musi.
– Córka – wysyczała. – Przyprowadź swoją córkę. Do mojego pałacu.
***
Jeszcze przed wyjściem bogini śniegu Afrodyta zaczęła płakać. Nie było to dziwne. W końcu zażądała jej dziecka. ,,Gołębica” była bardzo związana ze swoimi dziećmi. Kochała je dużo bardziej, niż swojego męża Hefajstosa. Ten mizerny kowal był dla niej zaledwie mężem papierkowym. Mimo, że jej potomstwo stanowiło dla niej największy skarb, wiedziała, iż musi spłacić dług córce Boreasza.
CDN.
Mamy nadzieję, że wam się spodobało i pozdrawiamy,
Pallas Atena i Annabeth1999.
Ciekawe. Jest parę niedociągnięć, ale ogólnie ciekawe. Dlaczego bogini prosi inną boginię o pozbycie się śmiertelnika? Jest przecież boginią. Wystarczy pojawić się przed nim w swojej boskiej postaci, zamienić w gołębia, cokolwiek. No i tak trochę zbyt lekkomyślnie zgodziła się na przysięgę. Chione też bezsensownie to wykorzystała, mogła poprosić o wszystkie dzieci, albo chcieć, aby Afrodyta pozostała lodowym posągiem w jej pałacu do końca życia… I było wiele opcji wykorzystania tego lepiej, miała dość dużo czasu na zastanowienie się nad tym…
Chodzi o jakby wymianę Piterze. Jednożycie za jedno dziecko…
Super oowiadanie . Tylko kolor oczu Chione. W książce były brązowe, a nie niebieskie.
Dziękujemy. 😀
Częściowo zgadzami się z Piterrem. Afrodyta postąpiła strasznie głupio, a teraz ma za swoje, więc niech nie płacze. A opko bardzo fajnie się zapowiada
No cóż Io, Afrodyta to nie Atena, więc jak miała postąpić, skoro nie chciała wykonywać ,,brudnej roboty”.
Zgadzać się na to, że zrobi co tylko ona jej rozkaże tylko dlatego, bo nie chce wykonywać brudnej roboty nie jest zbyt odpowiednie. Czy gdyby jakiś ważny dla ciebie przedmiot wpadł do jakiegoś bagna, słoika z karaluchami, czy czegokolwiek, czego się brzydzisz, zgodziłabyś się na to, aby ktoś wyciągnął to za ciebie, ale wtedy będziesz musiała zrobić cokolwiek ci każe, choćby miałoby to być wymordowanie własnej rodziny?
Hah dziewczyny genio. Pitter ma troche racji…ale chrzan z tym
to jest zaje xp
Piterr, nie Pitter.
A fakt sorry zamulam
Super opowiadanie 😀 Piszcie szybko ciąg dalszy 😀 Trochę niedociągnięć jest, ale mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się w następnych częściach 😀
Kocham, kocham, kocham! Jest świetne i boskie :D. Zauważyłam jedno niedociągnięcie: ja nie jestem, AŻ TAK zła ;). Ale to kwestia do negocjaci :).
Chione jest okrutna. Ale i sprytna. Teraz może zrobić z dzieckiem Afrodyty co zechce. Mam nadzieję tylko, że nie jest tak okrutna, jak przypuszczam. To o czym myślę byłoby jak cios w serce Najpiękniejsze z Bogiń. Nie mogę się doczekać, tego, czy moje przypuszczenia się sprawdzą. Choć Afrodyta wolałaby nie.
Super. Czekam z niecierpliwością na cd