Spędziłem życie planując twoje zniszczenie,
Nigdy nie zaświadczysz następnego dnia,
Samotne życie planujące jawnie twoje zniszczenie,
Bez innego obowiązku,
Naprawdę nie wiesz,
Jak długo czekałem na twoje zniszczenie,
Mówię ci, nie możesz tak po prostu odejść
Całe życie
Planując twoje zniszczenie,
Bez innego obowiązku,
Naprawdę nie wiesz.
Lepiej biegnij*
Znowu patrzyłem jak odbierasz coś co mi się należy, obmyślając tysiąc jeden sposób skończenia twojego marnego żywota. Całe życie spędziłem planując twoje zniszczenie. Twój olśniewający uśmiech wywoływał u mnie odruch wymiotny. Twe lśniące w słońcu jasne włosy i oczy koloru chmur, pełne blasku zwycięstwa, lekko opalona cera i irytujący wyraz twarzy… Zawsze byłeś lepszy. Musiałem cię znosić, znosić jak wszyscy wychwalają twe cnoty mając mnie w głębokim poważaniu. Wszystko dlatego, że tata postanowił w dzieciństwie przygarnąć cię pod nasz dach. To ty jesteś adoptowany, nie ja! MA nienawiść rosła z dnia na dzień. Podszedłeś do mnie i po prostu spytałeś:
-Co tam, braciszku?
-Nie jestem twoim bratem!- Walczyłem z pokusą przyłożenie ci prosto w twarz. Tak pragnąłem usłyszeć chrupot kości. Poklepałeś mnie po głowie uśmiechając się irytująco. Byłeś sporo wyższy. Założyłem ręce na pierwsi.- Idź być gwiazdą gdzie indziej.
-Jak zwykle podły. Tak uroczo naburmuszony.- Znowu uśmiechnąłeś się głupkowato. Obróciłem się na pięcie i odszedłem od tej wspaniałej, pięknej istoty jaką byłeś ty. Odchodząc spojrzałem na swoje odbicie w kałuży. Rude długie włosy i fioletowe oczy wyróżniały się. Ale to było nic przy twojej urodzie. Wydawało mi się, że jak zwykle otaczała mnie ognista poświata, byłem w końcu synem Hestii. A ty Zeusa…
Udałem się na spotkanie z nim. Jedyną osobą, która mnie rozumiała. Jak zwykle czekał na mnie w umówionym punkcie.
-Znowu wygrał!- Wrzasnąłem na powitanie.
-Współczuje…- Objął mnie ramieniem i lekko pocałował. Tak, był moim chłopakiem. Byliśmy ze sobą od dwóch lat. Dzielnie znosił moje kompleksy względem ciebie. Jego czarne, lśniące, jedwabiste włosy, delikatne rysy, boskie, zielone, kocie oczy i te słodkie, niczym cukierek usta przyprawiały mnie palpitacje serca. Byłem pewny, że naszego płomienistego uczucia nikt nie zgasi.
Razem planowaliśmy twoje zniszczenie. Jak bardzo chciałbym pogruchotać twoje kości i pociąć ciało na kawałki, by potem wytarzać się w twojej krwi. Wydłubać Ci twoje piękne oczy z oczodołów i dać je do jedzenia ptakom. Wystawić twoje poniszczone zwłoki jaki pokarm dla sępów, a resztki spalić. Proch rozrzucić o północy na jakimś wzgórzu tańcząc dziki taniec szczęścia. Niczego tak nie pragnąłem jak twojej zguby. Nawet jego ciepłe usta nie potrafiły zwrócić mych myśli na inny tor.
Do domu jak zwykle wróciłem w złym humorze, bo byłeś tam ty. Ledwo powstrzymałem chęć rzucenia się na Ciebie. Jak zwykle uśmiechnięty i dumny z siebie. Mama znowu Cię chwaliła.
-Jestem.- Rzuciłem w jej stronę i poszedłem do pokoju mijając ciebie szerokim łukiem. Ty spojrzałeś na mnie z wyższością. Miałem ochotę rzucić się na Ciebie i rozbić na twojej głowie wazon. Jego odłamkami rysować na twym ciele krwawe znaki, a potem nabić Cię na pal. Uciąć twoją zakrwawioną głowę i grać nią w piłkę. Moim jedynym celem w życiu było w końcu Cię pokonać.
Następnego dnia szedłem zobaczyć się z nim i ujrzałem najgorszy widok jaki widziałem w swoim życiu. Gorszy niż twoje uśmiechnięta morda. Gorszy nawet niż każde twoje zwycięstwo. Widok, który spowodował, że pękły we mnie bariery. Dopełniła się misa wściekłości. Co takiego ujrzałem? Ciebie, złączonego w romantycznym pocałunku, wyrazie wielkiego uczucia z nim. Nigdy mnie tak nie całował. Mogłeś zabrać mi wszystko, ale nie jego. Nie odpuszczę! Mogłeś uciekać, mogłeś się kryć, ale i tak posmakowałeś mojego gniewu. Patrzyłem na was z łzami w oczach. Nigdy mu nie wybaczyłem, ale on to nie ty…
-Jesteś martwy!- Wrzasnąłem do ciebie.- A Ciebie nie chce więcej widzieć!- Dodałem patrząc na niego.- Nigdy Ci nie wybaczę.
Odskoczyliście od siebie. Przepełniony gniewem płonąłem. Widziałem przerażenie w waszych oczach. Wydobyłem z kieszeni ołówek i nacisnąłem go w odpowiednim miejscu. Zmienił się w płonący miecz. Rzuciłem się na ciebie. Nigdy nie czułem takie gniewu. Zazdrościłem ci, ponieważ zabierałeś to co mi się należało. Nienawidziłem cię, gdyż niszczyłeś moje nędzne życie. To jednak mogłem ci wybaczyć. Ale nie zabranie mojej miłości. Jedynej osoby, która zdawała się mnie rozumieć. Nie zdążyłeś zareagować, kiedy wbiłem Ci miecz w brzuch.
-Nienawidzę Cię! Spędziłem życie na planowaniu twojego zniszczenia! Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę twej śmierci!- Wyłem.
-Bracie… Ja Cię kochałem.- Oświadczyłeś plując krwią. On uciekł. Pochyliłem się nad tobą i zrobiłem nacięcie w twej klatce piersiowej. Z diabolicznym uśmiechem wyrwałem Ci serce z pierwsi. Ściskają je zacząłem tańczyć i wyć. Patrzyłem na twoją zastygłą w przerażeniu twarz, którą pokrywała krew. Twoje szkliste oczy w kolorze pochmurnego nieba i te lśniące jasne włosy, ta delikatna faktura skóry… Kochałeś mnie… Nienawiść nie pozwalała mi tego zauważyć. Zawiść i zazdrość zawsze brały górę na wszelakim rozsądkiem…
Stojąc tak, z twym sercem w dłoni, cały umazany krwią uświadomiłem sobie, że zawsze Cię kochałem.
*Disturbed- run
Skończyło się już [wpisuje, podczas gdy ma zamknięte oczy]??? No, ale bardzo lubię ten styl pisania… Horror, wrażliwość… Kocham to
PIERWSZA!!!
AAAAAA Myksa cudo 😛
To jest zaje jedne z najlepszych opowiadań jakie czytałam 😀
Pisz dalej ^^
O jej! Przepraszam! Zapomniałam o ostrzeżeniach: yaoi, krew, nie odpowiadam za urazy psychiczne etc… Najmocniej przepraszam, ale kto wie o czym i jak pisze, i tak powinien się domyślic xD
Sorry, ale tak mi się to wpisało… Ja uwielbiam horrory, ale najbardziej KLĄTWE!!! Jeśli tego nie widzieliście, nie wiecie, co to strach…
SPIDER!!!!!! W mojej KUCHNI!!!! Aaaaaa!!!!
Dla tych, co nie czytali ostatnich zdań Moja (prawdziwa) historia, to mam szare oczy, kręcone blond włosy i boję się pająków… A do tego, co tak mało osób pisze komenty??
Tak. To jest świetne. Zdecydowanie genialne.
Tak mało osób do tego pisze komenty bo im mowe odebrało. To jest REWELACYJNE!!!
Eee… Myks, zaczynam sie Cb powaznie bac… ale styl zaczepisty
Mykso, zabiję Cię… :3
Piszesz tak wspaniale, ale…
No właśnie, ALE, to jednak jest yaoi. Nienawidzę yaoi, chociaż Twoje się dobrze czyta.
Szkoda, że opis tej śmierci był taki krótki i ogólny, przydałoby się trochę więcej szczegółów.
Nie powiem nie, pisane w dość nietypowy sposób, chodzi mi o używanie 2 os. i 1 os. jednocześnie (jeżeli wiesz o co mi chodzi).
PS. Szkoda, że Oviec nie może tego przeczytać… Byłby zachwycony :3
Boskie, herosowe… Masz talent, Mykso… 😉
Krew… Od razu widać, że to ty Mykso 😀 Świetne 😀 Już się nawet przyzwyczaiłam do związków męsko-męskich. Dla twojej twórczości warto
Yaoi jest do zniesienia jedynie w twoim wydaniu. xD
Noi piękna dwuosobowa narracja *o*
nie wiem co z siebie wydusić. Ta końcówka – równie ohydna co dramatyczna. Też znienawidziłam tego synalka Zeusa. W ogóle mam serdecznie dosyć bohaterów idealnych i ratujących świat.