Dla Annabeth1999 i Celahira. Oby się Wam spodobało. To moje ostatnie opko przed dwutygodniową przerwą. Nie będę miała przez dwa tygodnie dostępu do sieci. Bosko, co nie?
Chione
Za siódmą górą, za siódmą rzeką,
Moje sny zamieniasz na pejzaże…
Niebem się wlecze wyblakłe słońce,
Oświetla ludzkie wyblakłe twarze…
2 plus 1 – Chodź, pomaluj mój świat
CHRISTIAN
Wtedy runął cały mój świat. Jej krew zrosiła ziemię. Strzała wbiła się głęboko w ciało. Wiedziałem, że Ewa niemal na pewno tego nie przeżyje, jeśli natychmiast jej nie uzdrowię.
I wtedy… Sol wyskoczyła z dziupli, a za nią psica mojej (?) dziewczyny. Solange rozejrzała się wokół. Dostrzegła córkę Ateny. Krzyknęła. Z bólu. Ze strachu. Ze złości. Z rozpaczy. Nie wiedziałem.
W oczach małej zapłonęła czysta nienawiść. Zwróciła się przeciwko chłopakowi od Apolla. Tym razem nie miałem nic przeciwko. Może go rozerwać na strzępy, jeśli jej się to zamarzy.
Ja, żeby nie tracić cennego czasu, opadłem koło Ewy. Sprawa była poważna.
– Kochana? Słyszysz mnie?
Brak odpowiedzi.
W nagłym ataku paniki sprawdziłem jej puls. Bił. A teraz najtrudniejsze. Musiałem wyrwać jej z pleców strzałę.
– To zaboli. – Mruknąłem.
Podwinąłem rękawy. Szarpnąłem mocno. Wrzasnęła z bólu, który widocznie ją wybudził. W jej oczach zaszkliły się łzy.
Zrobiło mi się jej strasznie żal. Rude loki zlepiły się dziewczynie od krwi. Wyglądała źle.
– Christian – wyjęczała. – Wylecz mnie.
Położyłem rękę na ranie. – Spokojnie.
Czułem pod palcami, jak rana się goi. Jednak robiła to stanowczo zbyt wolno. Scalił się dotąd tylko jeden mięsień, czym zrobiłem ją troszkę płytszą. Jednak nadal zagrażała życiu Ewy.
Nagle poczułem na plecach przeszywające zimno. Zrobiło się dziwnie cicho.
Co do…?
Odwróciłem się.
Mała Sol stała pod dziuplą, trzymając na rękach niskopodłogowca, Ewy. Nie wyglądała jak siedmiolatka. Raczej jak wyniosła królowa śniegu. Jej brązowe loczki opadały władczo na ramiona. Bladość skóry konkurowała z czerwienią ust. W tej chwili po prostu się jej bałem.
– Ty. – Warknęła.
Poszukałem wzrokiem syna Apollina. Nigdzie go Nie było. I wtem… Dostrzegłem porąbane kawałki lodu, przypominające kształtem człowieka… Albo coś co człowiekiem niegdyś było. Zrobiło mi się niedobrze.
– Spokojnie, Sol. – Mruknąłem.
Spojrzała na mnie złym wzrokiem.
– Zostaw ją!!! – Wrzasnęła.
– Posłuchaj…
– Daję ci minutę. A później spokojnie mogę cię zabić. – Stwierdziła dobitnie.
Co miałem wtedy zrobić? Musiałem zostawić Ewę. Nie było wyboru. Martwy na nic się jej nie przydam. Choć wcale nie byłem szczęśliwy na taką myśl. Więc… Po prostu się teleportowałem do swojego domku w obozie.
Moja (?) dziewczyna prawdopodobnie jeszcze dzisiaj umrze. Bosko. Nie ma już na dziś żadnej, bardziej pogodnej wiadomości.
Usiadłem wściekły na siebie, w fotelu. I wiecie co? Po prostu się rozryczałem. Ja – potężny syn Hekate, zacząłem płakać, choć wiedziałem, że w niczym to córce Ateny nie pomoże.
EWA
Podobno przez ten dzień balansowałam na granicy życia i śmierci. Jeśli mnie teraz o to spytacie, odpowiem „nie wiem. Po prostu nie pamiętam”. Mój mózg nie zarejestrował absolutnie niczego, po tym, jak oberwałam strzałą.
Obudziłam się z uczuciem, iż jest mi strasznie zimno. Nie było to ani trochę przyjemne, choć skutecznie zbijało gorączkę, która walczyła o kontrolę nad moją głową. Spróbowałam się podnieść. Napłynęła fala gorąca, która uderzyła mnie tak nieoczekiwanie, że zaparło mi dech w piersi.
– Hej, cichutko. Leż spokojnie. Nie ruszaj się, dobrze?
Poznałam ten głos… Tylko czyj był…?
Chwila. Moment. Pamiętam go jak przez sen. Czyżby… Eris? Jak? Przecież byłam z Sol!
Za dużo dla ciebie na dziś. Obudziłaś się już na całą minutę. To postęp! A teraz śpij. Nawet ten krótki czas bardzo cię osłabia.
Chciałam zaprotestować, ale oblała mnie fala senności. Po krótkiej chwili po prostu odpłynęłam…
************************
Nie wiem ile nie byłam obecna duchem, na tym świecie. Godziny? Dnie? Miesiące? Czy może nawet lata? Nie miałam pojęcia.
Obudziłam się w lodowej komorze. Czułam się dobrze. Aż za dobrze. Gdzie byłam? Podniosłam się z lodowego posłania. Serce waliło mi zdecydowanie zbyt szybko. Poczułam zawroty głowy, mdłości i ból w okolicach pleców… Co mi się stało?
Gdy stanęłam na nogach poczułam się dziwnie. Jakby one nie należały do mnie… Jakbym to nie była ja… Nie wytrzymałam. Chciało mi się wymiotować… Usiadłam z powrotem. Obejrzałam swoje ręce. Byłam oblepiona śniegiem. Cała. Jak…? Zeskrobałam paznokciem trochę bieli z ramienia. Pod spodem ukazała się moja ukochana, acz odrobinkę zakrwawiona bluzka z fanklubu Ewy Farnej. NIE!!! Gdzie ja zdobędę trzecią? Już ostatnio jedną zniszczyłam, a tą znalazłam w jakimś sklepie z używanymi ciuchami, bo nigdzie indziej takiej nie było!
Postanowiłam, że sobie pokrzyczę. Może ktoś po mnie przyjdzie?
– ERIS!!! – Wrzasnęłam na całe gardło.
– Tak, śliczna? – Zmaterializowała się koło mnie.
Cofnęłam się na lodowym posłaniu.
– Gdzie jesteśmy? Gdzie jest Sol? – Spytałam, starając się opanować drżenie.
– U mamy. Pomogłam jej dostać się do Quebeku. Było z tobą źle. Jesteśmy w pałacu Chione. Zachowuj się jakoś, dobrze? Możesz już swobodnie oddychać. Wcześniej nie potrafiłaś. Miałaś szczęście, że czuwam nad tobą, odkąd się rozstaliśmy. Inaczej umarłabyś po godzinie. Plecy już niemal się zagoiły. Byłaś nieprzytomna przez dwa miesiące. Kuruj się. Za tydzień zabiorę cię na Olimp. Przy odrobinie szczęścia cię nie dobiją. A teraz chodź. – Chwyciła mnie za rękę.
Dotykając jej ramienia, czułam się silniejsza. Sama nie wiem, do czego to zależało… Niewiele mówiłam. Dla moich nóg, kręte, długie korytarze miały po 100 km. I nigdy się nie kończyły. Lodowe ściany sprawiały wrażenie <wiem, to co powiem będzie się wydawało dziwne> przytulnych. W tym pałacu kochano.
W końcu trafiłyśmy do sali. Była piękna. Pod sufitem podwieszono lodowe śnieżki. Tron był zrobiony z lodu i śniegu, profesjonalnie rzeźbiony. Reliefy, które go pokrywały przedstawiały sceny z mitologii.
Westchnęłam z zachwytu.
Na tym tronie siedziała Chione. Piękna. Wyniosła. Olśniewająca. Podobna do Sol.
– Witaj. – Powiedziała.
Jej córka uśmiechnęła się do mnie znad miski musli. Siedziała na podłodze i zajadała. Jak w normalnym domu… Bogini śniegu nawet w dżinsach i spranym podkoszulku wyglądała tysiąc razy lepiej niż Paris Hilton. Wyglądała jak zwykła, fantastyczna matka.
Nikt więcej.
– Dziękuję, że uratowałaś Solange. Nie przeżyłaby inaczej. Nie wiem co mogę zrobić, by ci to wynagrodzić. Grozi ci śmierć z rąk bogów. A zrobiłaś to wszystko, by uratować moją córeczkę… Poświęciłaś samą siebie. Ja nawet nie odważyłabym się na taki czyn. I to w dodatku dla dzień wcześniej poznanej dziewczynki… – Głos bogini się załamał.
– Proszę pani – Eris położyła mi rękę na ramieniu – to był mój obowiązek. Musiałam jej pomóc. W końcu przez wszystkie te lata, była odrzucana przez każdego… Należała jej się odrobina tego ciepła, zwanego uczuciem… Miłością. Sama mam… – zająknęłam się – miałam chłopaka. I kochającą rodzinę i przyjaciół. Wiem jak jest to potrzebne herosowi. Bez pomocy bliskich, już dawno byłabym chora psychicznie…
– Nie dokończyłam zdania.
Mała Sol rzuciła mi się na szyję.
Chione uśmiechnęła się. Był to najbardziej szczery uśmiech, jaki widziałam w swoim życiu.
Sorry, że takie krótkie, ale jutro wyjeżdżam i po prostu cały czas słyszę „Oliwka,(tak mam na imię) odejdź już od tego komputera i zacznij się pakować”.
To, do zobaczenia za dwa tygodnie! Założę konto na kompie mojej babci, bo pojadę tam do niej od razu z Włoch, gdzie jadę teraz. Więc nie zdziwcie się, że ktoś będzie miał nick Babcia od Chione.
Pozdrawiam
Chione
Miła ta Chione (bogini). 😀 Spoko, ja też w trzeciej części ZPnP, którą teraz piszę, jakoś tak zrobiłam Rachel bardziej… yyy… normalną? xD Dobra, nieważne, i tak prawie w ogóle nie widać tego przyjaznego nastawienia u bogini. 😉 Co mogę jeszcze powiedzieć… o tym, że masz genialny styl to już wiesz, że masz genialne pomysły też, że nie robisz głupich błędów i powtórzeń (w przeciwieństwie do mnie xd) też, no cóż… Pozostaje mi tylko Cię poinformować o tym, iż opko jest genialne w całej swej istocie i czekam na CD. 😀
Heh ;). Chione musiała być miła dla kogoś, kto uratował jej dziecko :).
Genialne, jak zwykle. Świetne opko czekam na cd, bo to bardzo mnie zainteresowało. Nie mogę się doczekać. Chcieć cd! Oczywiście bardzo dziękuję za dedykację.
Pozdrawiam i do zobaczenia za dwa tygodnie, miłych wakacji,
Annabeth1999.
Dzięki, Ann. Tobie też życzę przyjemnych wakacji ;).
TO JEST ŚWIETNE!!!!!!!!!!!!!!!!!! Czytając Twoje opowiadania nie wierzę że napisała je taka szara dziewczyna jak ja.
Dziękuję _piesku_. Myślę, jednak, iż określenie “szara“ mogłaś sobie darować. Mam brązowe, niemal czarne włosy :).
z każdą częścią jest coraz ciekawiej 😀 naprawdę masz styl
Dzięki, Io. Ty też ;).
Kocham Ewkę i jej przemowy. 😀
PS Nie!!!! Nie będzie cię przez dwa tygodnie! Jak ja przeżyje?
Już jestem – jednak włosi wynaleźli w swoim kraju Wi-Fi!