Dzień pierwszy (Dalej)
Monika i Agata zaniemówiły z wrażenia gdy weszły do środka.
Jakby nagle znalazły się w pałacu.
Wewnątrz było kontrastem do zewnątrz. Ściany, zdobione gobelinami ( taki dywan na ścianie :3)
gładkie jak marmur. Tylko że miały kolor beżowy.
W powietrzu unosił się zapach wanilii i wiśni. Czerwony dywan spoczywał na podłodze. Prowadził
od wyjścia do wielkich schodów. Złoty żyrandol oświetlał cały pokój. Były poustawiane
zwyczajne meble.
Ketee nawet się nie odwrócił. Poszedł na górę.
-Co mu?-spytała Monika.-Coś mu dolega?
– Dolega?-powiedział rozbawiony Wertez. Zaśmiał się. Jednak brzmiało to jak zwykły
chichot.- Nie. Jest zdrowy, tylko nie jest towarzyski.
-Wyjaśnienia…-Dopominała się Agata.
-A, no tak.-Wertez pokręcił głową.-Głupi ja.-Uśmiechnął się przyjaźnie i usiadł na kanapie.
-Siadajcie, proszę.
Obydwie usiadły.
Dalej rozmowa toczyła się powoli, nie pomijając faktu, że parę razy młodzieniec powtarzał zdania
aby Agata i Monika mogły nadążyć. Mówił tak szybko, jak z karabinu maszynowego.
Bez przeładowania. Odpowiedział na wszystkie, co prawda prawie wszystkie pytania.
-Co powiesz o Ketee?-Spytała Agata.
Wertez zamilkł i nagle zniknął mu uśmiech z twarzy. Jak na zawołanie.
„Czy powiedziałam coś nie tak” Myślała. (Czyli jednak myśli ^^)
-Wybaczcie ale nie potrafię na to dokładnie opowiedzieć.
-Nie znasz go, i z nim mieszkasz, pomagasz mu.-Zauważyła Monika.
Wertez podrapał się po głowę.
-No, tak. Ale mimo wszystko ufam mu. Jak wy ufacie mi. No chyba że to znów jakiś spisek…
Agata i Monika zrobiły wielkie oczy.
-Co?!-Powiedziały w tym samym czasie. (o.0)
-CISZA NA DOLE!-Wrzasnął Ketee.
-Co on tam robi?-Spytała Agata.
-Nie wiem, może śpi, o ile on w ogóle śpi. Pewnie eksperymentuje lub robi eliksiry.Na prawdę nie wiem.
Nagle usłyszeli trzask.
Cała trójka skierowała głowy w stronę dźwięku.
-Cisza…-Powiedział Wertez- I żadnych gwałtownych ruchów.
Ze schodów schodziła wielka czarna bestia. Masywny potwór był podobny do wielkiego wilka.
-Co to jest?-Szeptem zapytała Agata.
-Atrament.-Powiedział beznadziejnie młodzieniec.
-Atrament? Poważnie?-Odpowiedziała Monika
-Tak, czego się spodziewałaś? Ogara piekielnego?-Mówił zirytowany Wertez.- Atrament.
Zwykły atrament, taki do pisania.
-To znaczy że trzeba go wypisać?-Powiedziała(Wiecie kto -.-‚)
Monika i Wertez spojrzeli się na Agatę.
-No co? Do pisania, nie? A mówią że to ja jestem głupia.
Bestia wybiegła z domu.
Cała trójka pobiegła na górę. Na środku pokoju Ketee leżał sam on, a w ręce trzymał książkę
bez liter. Wertez próbował potrząsnąć bark przyjaciela, (Chyba przyjaciela) w celu sprawdzenia
czy żyje, gdy nagle ten się odezwał.
-Dotknij mnie chociaż raz, a pożałujesz.
-Dobra. Wszystko z nim OK.
-CO!?-powiedziała zdziwiona Monika
-Jak by był miły, było by bardzo, oj bardzo źle.
-Wynosić się z mojego pokoju. I to już!
Stali jak słupy. Ketee wstał i spojrzał się na nich.
-Na co czekacie? Na zaproszenie czy na kolejnego potwora?
Zeszli na dół.
Robi się późno. Odprowadzę was do Obozu.-Powiedział Wertez.
Ketee stał za nim.
-Też idę.
-Na Zeusa!-Młodzieniec łapał się za serce-Mówiłem, nie strasz mnie!-Nagle jakby go olśniło-
Chwila. To ty idziesz?!-Powiedział zszokowany.
-Co? Bestia się sama nie złapie.
-No chyba że tak.
Wszyscy opuścili dom. Ketee co chwile obracał głowę. Czy ktoś ich śledził?
Słońce było już na horyzoncie. Latały komary. (TYLKO NIE ONE! DLACZEGO WLAZŁY DO MOJEGO OPKA!!!
CZEMU!!! Ps. jeden komentarz= jeden komar mniej. Ok żarcik.Chwila co? Czemu ja to pisze? Głupie
moje palce przestańcie! Wniosek= Jestem dziwna. DERP-Głupi/a) Ketee tym razem obrócił się cały.
Chciał uderzyć kogoś swoim drewnianym kijem, (nie do baseball’a, szkoda…) ale chłopak złapał
maga za rękę. Konkretnie nacisnął kciukiem proso na nerw więc Ketee był zmuszony puścić
laskę. Wertez schował się „unikając nie porozumienia”.(tchórz-.-‚) Monika wyciągnęła miecz
i szybko a zarazem z gracją wyprowadzała ciosy. Jednak napastnik robił uniki i kontrataki.
-Ćwicz więcej.-Mówił.
Agata spróbowała go podhaczyć biczem ale ten rozcinał wiecznie odrastające pnącza.
Chłopak odepchnął Agatę i Ketee rękoma a Monikę kopnął w brzuch.
Agata trafiła do „bezpiecznego schronu unikania nie porozumień” (B.S.U.N.P.) Werteza.
Ketee wstał najszybciej ale ten machnął ręką w jego stronę a zza krzaków blisko
„bezpiecznego schronu unikania nie porozumień” wyskoczył biały pies ubrany w zbroję( dla psów
oczywiście) i rzucił się na Ketee.
Monika wstała druga i podjęła się dalszej walki z chłopakiem.
Ketee próbował uciec spod psa, który próbował go rozszarpać mu gardło.(Ajajaj, trochę zbyt krwawo,
może coś słodkiego i milutkiego? O! WIEM!) Oni się tam mordowali nawzajem a w tym samym czasie
króliczek hasał po łące .(DERP x2)
Ketee odrzucił psa i machnął ręką w stronę chłopaka.Ręka, oczy zaczęły błyskać błękitem, a
na jego ciele pojawiały się tatuaże tego samego koloru.(Koks :3)Nagle napastnik poleciał
plecami na drzewo łamiąc je.
-Biedne drzewo.-Powiedział Ketee.
Pies uciekł. Podeszli do leżącego pod drzewem chłopaka.
-Chyba nie żyje.-Powiedział pesymista-To co? Idziemy dalej?
-Skąd masz pewność że tak jest?-Powiedziała zaniepokojona Monika.
-Bo tak!A jeżeli żyje, to coś go zje.
Wertez pokręcił głową z obrzydzenia.
Po stoczonej bitwie poszli w stronę Obozu. W połowie drogi Ketee poszedł w inna stronę
Mając nadzieję że znajdzie Atrament.
(Dobra, ja już kończę bo się wykończę. Rozpisałam się. Mówiliście że za mało opisów, więc sądzę
ze teraz jest OK.
Czy coś jeszcze? A, tak!
Mam nadzieję że się podobało i nie zwracajcie zbytniej uwagi na błędy ort. Wojna trwa!
A ja się nie poddam! nigdy nie ulegnę! I napastuję klawiaturę jak chcę!
Dobra, opko jest całkiem niezłe, tyle, że jest w nim ogrmnie dużo powtórzeń, czego bardzo nie lubię. Proszę dodaj też więcej opisów. Opowiadanie jest troszkę chaotyczne jak dla mnie ale może dlatego, że nie czytałam poprzedniej części. Postaram się to nadrobić, a wtedy może lepiej zrozumiem tą część. Czytaj opko kilka razy przed wysłaniem, bo to zaoszczędza dużo powtórzeń.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że cię nie uraziłam,
Annabeth1999. 😀
Powtórzenia? Gdzie?
Nie uraziłaś mnie.
LOL zrymowałaam. Czyli jednak myślę.
Wiem że za mało opisów, z każdym opkiem będę dawać więcej.
dopiero się uczę więc chyba następnym razem nie powinno być źle.
Po stoczonej bitwie poszliśmy w STRONĘ obozu. W połowie drogi Ketee poszedł w inną STRONĘ. Oto przykład. Jest też powtórzenie pójść. Ale wiem i rozumiem że się uczysz, ale ja traktuję Cię jak w peni wykwalifikowanego pisarza, więc zwracam na to uwagę. 😀
Ałć…
Poczekaj muszę złamać kolejny ołówek
5…
4…
3…
2…
1…
Wykwalifikowana? Ja? Naprawdę, dobre żarty.
Moje myśli są przepełnione dziwnymi rzeczami i pewnymi słowami…
Nie chcesz wiedzieć.
Piszesz świetnie po prostu, a ja chcę żebyś pisała jeszcze lepiej.
Czysty geniusz! Uśmiałem się jak nigdy. 😀
UWAGA WAŻNE!!!
Zamiast PROSO chciałam napisać PROSO.
Prosto ups…
😀 😀 😀 😀 😀
Loffciam to!!!
😀 😀 😀 😀 😀
Powiem prawdę, to mnie odrobinkę przeraża. Może przez tego hasającego króliczka? Nie wiem, co słodkiego ludzie w nich widzą. Szczególnie albinosy są ZŁE. Widzieliście z bliska ich krwiste, łaknące mordu oczka? Nadnaturalnie białą sierść, przywodzącą na myśl śniegowy puch, dość zimny, żeby przerobić cię na nieżywą bryłkę lodu? W sumie, to jednak są słodkie. Czyli chyba przerażają mnie komentarze. Ale dodają opowiadaniu niepowtarzalnego uroku. 😀 Aż chce się czytać. Pisz szybko cd
Niezłe, co do króliczków jestem obojętna do zwykłych, raz w zoologocznym widziałam takiego z irokezem… ^^
fakt albinosy mają trochę straszne oczy brrrr…
naprawdę baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo ładny opk