Jeśli czytaliście poprzednią wersję to uprzejmie proszę o natychmiastowe usunięcie tego z pamięci bez przenoszenia do kosza. Jeśli nie to nawet nie próbujcie. Dedykacja dla Chione i dla wszystkich którzy napisali co było źle. Jeśli (czyli na pewno) znajdziecie jakieś błędy, piszcie w komentach.
Co by było gdyby…
Nie miała szans. To pojawiło się znikąd. Zakrwawione ostrze zmaterializował się nad nią w środku nocy. Rano znaleźli ją martwą.
A działo się to około dwunastej w południe. Po śniadaniu Carter wszedł do jej pokoju.
– Sadie wsta… – zamarł w pół słowa ujrzawszy siostrę całą we krwi. –Aaaaaaaa~ aaaa– radosne powitanie zmieniło się w ogłuszający wrzask. Natychmiast zwołał on cały Dom Brooklyński do pokoju instruktorki.
Cleo pozieleniała, bezskutecznie usiłując złapać oddech. Walt bezwładnie opadł na kolana. Jaz usiłowała wymamrotać jakieś zaklęcie lecznicze ale nie była wstanie wydobyć z siebie nic poza histerycznym płaczem. Felix szarpał Sadie za ramię szepcząc ,,Obudź się Sadie. Obudź” Zyia zagryzła wargi i w milczeniu przytuliła się do Cartera. Reszta uczniów zareagowała podobnie jak Jaz i Cleo.
– Powiadomię Amosa – wyjęczał Carter.
Tymczasem Sadie dotarła do bram jeziora ognia. Migotliwe ba unosiło się przy wejściu.
– Sadie – po twarzy Iskandara spływały łzy. – Nie. Jak…?
– Głupi demon – stwierdziła Sadie.
– Jak zawsze wesoła – blady uśmiech przemknął przez twarz starego maga. – Czekają na ciebie.
– Do zobaczenia – zawołała odchodząc. – Wrócę tu niebawem.
Kilka minut później Sadie znajdowała się na drodze wiodącej do Sali Sądu. Nagle na ścieżkę wpadł szakal.
– Anubis – krzyknęła.
– Sadie – głos mu się łamał. – Ty… Ty nie mogłaś…
– Rany tej – powiedziała spokojnie choć w jej oczach szkliły się łzy. – Kiedyś i tak by to przyszło.
– Ale… – Anubis cały się trząsł.
– Żadnych ale – powiedziała ostrzej niż chciała.
Bóg umarłych starał się nie wybuchnąć płaczem ale łzy ciekły same. Chciała go przytulić ale nie miała ciała.
– Ja… – powiedziała drżącym głosem. – Ja… Ja muszę iść… Odwiedzić tatę.
– Pójdę z tobą – zaofiarował się natychmiast Anubis.
Pięć minut później Sadie wbiegała do Sali tronowej swojego ojca. Tam miało się ważyć jej istnienie.
Ozyrys omal nie zsunął się z tronu na widok ducha który wpłynął do Sali.
– Córciu – Julius Kane kurczowo ściskał podłokietniki aby nie wylądować na posadzce. Odpowiedziało mu przerażone spojrzenie załzawionych oczu. – Chodź tutaj nie musisz czekać. – opanował się.
Ojciec oszczędził jej męczącego składania zeznań na kolanach. Po prostu zawołał Ammit i poprosił Anubisa o rutynowe ważenie. Sadie drżała z paniką w oczach. Szale wagi drżały i chwiały się niebezpiecznie. Pióro minimalnie przeważało. Sadie już miała odetchnąć z ulgą gdy wydarzyło się coś niedobrego. Szalki ustabilizowały się i… Serce wisiało o półtora centymetra niżej od pióra. Córka Ozyrysa płakała. Ammit z którą bawiła się jeszcze tydzień temu miała teraz zniszczyć jej duszę.
– Sadie – doktor Kane chciał przytulić córkę ale ona nie miała już ciała.
– Tak – smutnemu głosowi towarzyszyły pełne strachu oczy. – Wiem co teraz będzie. Powiedz tylko Carterowi że był najlepszym bratem na świecie. I… I Walt… Och!! Anubis będzie wiedział co mu powiedzieć… Jeszcze jedno tato.
– Słucham – Bóg Podziemia ledwo był w stanie mówić z żalu i poczucia winy.
– Kocham cię.
Sadie zdjęła swoje serce z Wagi Sprawiedliwości i już miała dać je Ammit gdy rozbłysk światła odrzucił ją dwa metry do tyłu. Po środku Sali unosiła się Izyda.
– Moment – powiedziała. – Wiesz jaka ona jest ważna. Będzie potrzebna tam na górze podczas walki. Po za tym Carter, ta ofiara nie da sobie bez niej rady.
– Wypraszam sobie – powiedział Ozyrys. – On też jest moim synem.
Izyda przewróciła oczami.
– Pogadamy o tym później. Na razie proponuje mały układ.
– Ekhem – Sadie postanowiła zwrócić na siebie uwagę.
– Ty ją wypuszczasz – ciągnęła bogini całkowicie ignorując dziewczynę. – ja jej pilnuję.
– Wiesz że nie mogę – odparł Ozyrys. – Są zasady które zabraniają…
– Jak myślisz po co są zasady? – spytała Izyda.
– Zasady są po to aby utrzymywać nas na dobrej drodze i po to aby ich przestrzegać – smerfiasty bóg Podziemia wyrecytował to jak wykutą lekcję.
Izyda westchnęła i przybrała pozę mówiącą ,, Nie wierzę! Skąd oni dzisiaj biorą tych Ozyrysów’’.
– Zasady są po to żeby je łamać tumanie.
– Dobra – dał za wygraną ojciec Sadie. – Poddaję się. Jakie warunki.
– Ty teraz ją wypuścisz – powiedziała bogini. – Ona wpuszcza mnie do środka. Ja jej pilnuję.
– HALO!!! – wrzasnęła Sadie. – Ja jeszcze istnieję! I nie wpuszczę cię do głowy. – ostatnie zdanie było skierowane do Izydy.
– Wpuścisz wpuścisz – odparła bogini. – Do wyboru masz zniszczenie.
– No dobra – zgodziła się niepewnie Sadie. – Przekonałaś mnie. Ale po mojej osiemnastce wylatujesz.
– Niech ci będzie – odpowiedziała Izyda. – Muszę lecieć. Pa! – zniknęła.
– Tatuś – zaczęła Sadie.
– Leć już – Ozyrys zdawał się czytać jej w myślach. – Bo poumierają z tęsknoty za tobą. A tego nie chcemy.
Wyciągnął do niej rękę i otwarły się tam drzwi mroku. Bez namysłu w nie skoczyła.
W świecie na górze Amos siedział na krześle obok świetlnego sarkofagu w którym spoczywało ciało Sadie Kane. Obok klęczał Carter zapłakanymi oczami wpatrujący się w zastygłą twarz siostry. Bastet obracała w pył wszystko co znajdowało się na zewnątrz w okolicy magazynu na którym znajdowała się rezydencja. Nikt nie prowadził zajęć. Uczniowie snuli się jak w transie po Domu Brooklyńskim popłakując z cicha.
A w świetlnym sarkofagu zmartwychwstała Sadie zaczynała się poruszać. Otwarła oczy i zamrugała kilkakrotnie powiekami.
– Sadie?- wychrypiał Carter. Dziewczyna próbowała wesprzeć się na łokciu ale nie udało jej się. Opadła z jękiem na taflę tęczowego światła.
Momentalnie wzrok wszystkich obecnych skupił się na środku Wielkiej Sali. Amos wziął ją na ręce i śmiejąc się zniósł do pokoju. Walt był jednym z pierwszych którzy tam dobiegli. Alyssa pobiegła po Bastet. Cały Dom wypełniały krzyki i śmiechy jeszcze przez miesiąc. A zaklęcia ochronne zostały wzmocnione.
Mam nadzieję że to wyszło lepiej.
Czy jak wiem… Brakuje paru przecinków, a tak to spoko. Teraz szybko wszysko się toczy. Nie wiem czy lepiej czy nie, ale histria fajna
O przecinki nie będę się czepiać, bo sama o nich zapominam, więc wiesz. Historia wyczepista, nie mam żadnych zastrzeżeń, nie czytałam pierwszej wersji, a na początku jest „przestroga” żeby nie czytać. Więc porównać nie mogę, ale czekam na CD niecierpliwie 😀
Sorki niewidzialna22 ale to jest jednoczęściówka. Przynajmniej w założeniu, bo nie mam pojęcia jakie plany ma moja porąbana wena. (pierwszą wersję pisałam o 2 w nocy)
Na serio super, zastrzeżeń nie mam żadnych.
Hmmm w sumie to… Bardzo mi sie podoba! Mpze wszystko za szybko mija ale dla mnie opowiadanie ma swietna tresc i jest bardzo dobre aaaj tam, a moze cd mimo, ze planowana byla jednoczesciowka?.jakies sledztwo co do zabojstwa moze? No nic, gratuluje talentu
Gdyby nie to, że zabiłeś MOJĄ SADIE ,(wolałabym już śmierć Cartera) to powiedziałabym, że jest fantastyczne. Niestety brakowało trochę przecinków no i ta śmierć mojej ukochanej bohaterki… Ale pomysł bardzo mi się podoba ^ ^
Ale proszę Cię, następnym razem napisz coś weselszego 😛
To też moja ulubiona bohaterka. Carter jest taaki ślamazarny. On nie da sobie bez niej rady i właśnie dlatego tak to zrobiłam.
Fabuła wydaje mi się ciągle trochę skąpa, ale bohaterowie zachowują się o niebo logiczniej. 😀
Fajne! Proszę napisz 2 część! Najlepiej coś więcej o śmierci Sadie 😛 lubię takie tematy 😀 .
jesteś świetna !!!
Mistrzostwo świata 😛
Dziękuję za dedykę! Fajnie, że zrobiłaś taką poprawkę ;).
Dziękuje za miłe komenty. Przekonaliście mnie i CD będzie pisany. Planuję coś około trzech części plus to opko.