Z góry przepraszam za wszelkie nieścisłości i błędy oraz literówki, ale pisałam w pośpiechu. Greckie słówka wzięłam z zeszytu(chodzę do klasy z greckim i łaciną) :)Mam nadzieję, że są poprawne 😉 Miłego czytania!
Rozdział II – cz. II
Fedra czekała na matkę do późnego wieczoru, jednak ta nie wróciła. Płakała godzinami nie mogąc przestać myśleć, że jutro rozstanie się z Lajosem…na zawsze być może. Wiedziała, że nie zniesie tego. Kilkanaście razy wstawała by niego pójść, przeprosić, ale za każdym razem stwierdzała, że to nie ma sensu.
To On powinien przeprosić.
Gdyby chciał, przeciez mógłby z nią uciec. A tymczasem planował ją opuścić. Co z niego za przyjaciel? Ale jednocześnie w jej głowie wciąż rozbrzmiewały jego słowa:
‘’ Fedro…nie idź…błagam. Nie zniosę tego jeśli tak mnie pożegnasz…poczekaj!’’.
Sama do końca nie była swoich uczuć do Lajosa; był dla niej jedną z najważniejszych osób w jej życiu…ale czy był też kimś więcej?
Tuż po zmierzchu, siedząc na taborecie w kuchni usłyszała głośne rozmowy i śmiechy na zewnątrz ; patrząc przez okno natychmiast rozpoznała siedzących dookoła ognisk żołnierzy ateńskich. Nie czuła się jednak bezpieczniejsza; wróg mógł czyhać tuż za rogiem a Gaja była przecież tylko małą liczącą co najwyżej stu mieszkańców wioską.
Po jakimś czasie zdała sobie sprawę, że była niesamowicie zmęczona. Przez chwilę próbowała jeszcze nie zasnąć, jednak wkrótce zmęczenie zwyciężyło wszystko inne i Fedra zapadła w niespokojny sen.
Biegła skalnym korytarzem ściskając w dłoni długi miecz. Dookoła było ciemno, powietrze było lodowate, zapierające dech w piersi. Miecz ciążył jej w ręce jakby był wykonany nie ze stali, lecz z ołowiu. Usłyszała męski głos, który wyłonił się z mroku; był ochrypły, nie przyjemny.
-Witaj, Fedro. Piękne miejsce sobie wybrałaś na śmierć. Giń więc!
Obudziła się zlana potem a gdzieś na zewnątrz, w oddali odezwał się róg. Róg wojenny. Zerwała się na równe nogi, rozglądając się dookoła; w pokoju wciąż panował półmrok, po Ledzie ani śladu. Fedra wyprostowała się, próbując złapać oddech. Tymczasem na zewnątrz wybuchło zamieszanie, rozległy się ciężkie kroki biegnących żołnierzy, szczęk mieczy, a chwilę później rozpaczliwe krzyki mieszkańców. Czym prędzej zarzuciła płaszcz na ramiona i zamarła słysząc głosy tuż przed domem. Zaraz potem rozległ się łomot; ktoś próbował wyważyć drzwi. Przerażona wybiegła z kuchni i jej wzrok powędrował do schodów; uznała górne piętro za swoją jedyną i ostatnią kryjówkę.
Łuk. Gdzie jest mój łuk?
Ruszyła po schodach, potykjaąc się co chwilę o długą togę. Dotarła do swojego pokoju i w ataku paniki zaczęła gorączkowo go przeszukiwać.
Do diaska! Gdzież ja go wsadziłam?!
Podniosła poduszkę i coś upadło z brzękime na podłogę; był to okrągły medalion zawieszony na grubym łańcuchu. Na jego powierzchni wyryto dwa trójkąty; wzdłuż trzech ich trzech boków widniały cztery słowa:
βαθυγνώμων. ἀφαυρός. ἀλκά. ἀναπυρόω.
Sprawiedliwość, Siła, Odwaga, Ogień.
Fedra zważyła go w dłoni marszcząc lekko brwi. Dostrzegła, że ktoś przylepił do jego zewnętrzenej powierzchni malutki kawałek pergaminu, na którym ktoś pospiesznie wypisał dwa słowa.
Chroń go
I w tej chwili drzwi wejściowe na parterze runęły a do środka wbiegło kilka osób, sądząc po dudniących krokach mężczyzn. Fedra była tak sparaliżowana, że nie zdołała się poruszyć, a serce biło jej jak oszalałe, a jej policzki zalała fala gorąca. Szybko włożyła medalion do kieszeni.
Łuk! Muszę znaleźć mój łuk!
Wisiał na małym haczyku, tuż nad jej łóżkiem. Wzięła go do rąk i drżącymi dłońmi nałożyła strzałę na cięciwę. Potem wyszła z izdebki z powrotem na korytarz; usłyszała kroki na schodach, szczęk wysuwanego z pochwy miecza i niemal krzyknęła, kiedy stanęło przed nią czterech mężczyzn odzianych w cimne skóry i zbroje i uzbrojonych w ostre noże i miecze. Heraklianie. Jeden z nich, ten jawyższy, zmierzył ją pożądliwym spojrzeniem, od którego przeszły ją ciarki.
-No no. Cóż za miła niespodzianka. Bardzo miła powiedziałbym… – zaśmiał się a pozostali mu zawtórowali.
-Brac ją. – rozkazał. Jeden z tęższych Heraklian wyrwał jej łuk z rąk i przełamał go na pół.
-Nie będzie ci już potrzebny, złotko. – powiedział ze złośliwym uśmiechem.
Nie! Tylko nie łuk od Lajosa!
Nagle rozległ się świst a Heraklian padł martwy na ziemię; z jego pleców sterczała strzała. Pozostali Heraklianie odwrócili się, a Fedra podążyła za ich wzrokiem; na schodach stał Lajos, ściskając w rękach potężny łuk. Napiął go, kolejny żołnierz padł na podłogę, po czym wyciągnął miecz i rzucił się na wroga.
-Fedro uciekaj! – krzyknął do niej. Zdezorientowana cofnęła się o kilka kroków, wypatrując drogi ucieczki; w końcu dostrzegła między walczącymi wąską lukę. Spojrzała rozdarta na przyjaciela.
-Lajosie!
-Uciekaj! – ryknął zabijając kolejnego żołnierza. Rzuciła się biegiem przed siebie, prześlizgnęła się przez lukę i zaczęła zbiegać po schodach; kiedy dotarła na parter zerknęła jeszcze do góry, ale Lajos był zbyt zajęty walką, by na nią popatrzeć. Przeskoczyła leżące na ziemi, wyrwane z nawiasami dzrwi i wybiegła na zewnątrz, gdzie panował chaos.
Heraklianie walczyli z Ateńczykami, mieszakńcy starali się uniknąć ciosów, niektórzy jednak leżeli już bez życia na ziemi. Powstrzymując łzy, pobiegła dróżką, chcąc jak najszybciej znaleźć się na placu głównym; wciąż panowała mroczna noc, ale była ona rozświetlona blaskiem pochodni trzymanych przez bladych, przerażonych mieszkańców Gai. Jakieś dziecko zaczęło rozpaczliwie kwilić. Kiedy znalazła się na placu spostrzegła, że Heraklianie jeszcze tu nie dotarli; musieli zaatakować najpierw peryferia.
-Matko! Matko! – Fedra zaczęła się przedzierać się przez tłum, jednak Ledy nigdzie nie było. Nie widziała tez pozostałych kapłanek…
Ktoś chwycił ją za ramię, tak mocno, że skrzywiła się z bólu; był to rosły mężczyzna w zdobionej zbroi, zapewne jeden z Ateńskich dowódców.
-Idź razem z dziećmi i kobietami. – nakazał. Wyszarpnęła gwałtownie ramię.
-Najpierw muszę znaleźć moją matkę!
Dowódca popchnął ją w stronę grupki kobiet, lekko zniecierpliwiony.
-Nie ma na to czasu! Hyperion będzie tu lada chwila ze swoimi wojskami. Wzięli nas z zaskoczenia, opanowali już peryferia, zajęli świątynię Gai…
Ale ona już go nie słuchała. Rzuciła się ku stromym skałom, by jak najszybciej się po nich wspiąć. Przed oczami stanęła jej biała świątynia i składająca w niej hojne ofiary, nieświadoma atakau matka…
Na boso było jej trudniej biec, ponieważ co chwilę napotykała ostre kamyki, które sprawiały ból w zetknięciu z jej delikatną skóra, jednak nie zwracała na to uwagi.
Wreszcie udało jej się wspiąć i ruszyła zieloną polaną, biegiem. Nogi bolały ją niemiłosiernie, stopy krwawiły, ale nie zwolniła. Dopiero po chwili na horyzoncie dostrzegła czarny dym. Krzyknęła rozpaczliwie przyspieszając i prawie upadła, kiedy zobaczyła jego źródło. Świątynia Gai – a raczej to, co z niej zostało – płonęła. Przednia część była całkowicie zdemolowana, widoczny był osmolony ołtarz oraz posąg boginii. Brama, i wrota leżały na ziemi zwęglone, a ogień płonął jeszcze w wielu miejsach. Fedra popatrzyła w czerwień płomieni; cierpki zapach dymu złapała ją za gardło, kiedy tylko weszła. Wnętrze było usłane ciałami; wiele z nich przywaliły gruzy spowodowane pożarem, niektóre uległy zwęgleniu, ale tu i ówdzie można było dostrzec strzępy białych, kapłańskich szat. Fedra z trudem poruszała się wśród wielkich kawałów zniszczonych ścian leżacych na ziemi. Było gorąco, nie dawało się oddychać, ale dziewczyna szła do przodu, badając teren coraz bardziej roztrzęsiona. Jakiś trzask sprawił, że podskoczyła; coś jeszcze się zawaliło niedaleko niej.
Szła dalej.
Zaczęła wykrzykiwać imię matki. Odpowiedziało jej tylko ponure echo własnego głosu. Zaczęła wołać głośniej. Nic. Tylko echo i trzaskanie ognia. Wtedy zatrzymała się i zaczęła przerzucać gruzy. Podnosiła cegły, gruz, wielkie, jeszcze ciepłe kamienie.
-Matko!
Pokaleczyła dłonie.
-Matko, gdzie jesteś?
Połamała paznokcie, aż zaczęły jej krwawić palce, ale nie przestała kopać. Nagle gorące łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
-Odpowiedz, matko! To ja! To ja, Fedra!
Jej głos stał się lamentem a płacz zamglił jej wzrok. Podjęła marsz. Potem zobaczyła kolejną ścianę świątyni leżącą na ziemi, nieco przechyloną; instynktownie wsunęła się pod nią. Tam znalazła matkę; Leda leżała na plecahc, jej biała szata była poplamiona kriwą, od pasa w dół została przygnieciona przez ciężar marmurowej ściany, oddychała z trudem. Widząc córkę, wyciągnęła do przodu odrapane ramiona; Fedra przesunęła się bliżej niej, powstrzymując łzy.
-Fedro…jak to dobrze, że jesteś cała i zdrowa. – wychrypiała gładząc ją po złotych włosach, które teraz były rozczochrane i pełne popiołu.
– Matko…co oni ci zrobili…- chwyciła dłoń kobiety; była lodowata, sztywna – Muszę sprowadzić pomoc!
Chciała się zerwać na równe nogi, aby wyślizgnąć się spod gruzów ściany, ale dłoń matki zacisnęła się na jej nadgarstku.
– Nie…medalion…musisz go ocalić…Tytani…Kahlan ci pomoże… – jej wzrok stał się nieobecny – oni powrócą. Zostaną uwolnieni. Musisz ich zatrzymać, Fedro…medalion…chroń go…
– O czym mówisz?! – krzyknęła ze łzami w oczach widząc rozprzestrzeniającą się po całej szacie Ledy krew.
-Medalion…zaufaj im… – głos kapłanki był odległy, cichy, ale spokojny.
– Komu?! Matko, nie opuszczaj mnie, błagam!
– Zaufaj Bogom. – szepnęła Leda, po czym jej lewa dłoń, do tej pory dotykająca twarzy dziewczyny, opadła bezwiednie na ziemię, powoli nierówny oddech przeszedł w ciche rzężenie, a potem serce Ledy wybiło ostatni ton i kapłanka znieruchomiała; w kąciku prawego oka zastygła krystaliczna łza. Fedra krzyknęła tak głośno, że aż rozbolało ją gardło. Potem było jak we śnie. Ześlizgnęła się w tył i otoczyła ją ciemność.
***
Uczysz się greki. Ty szczęściaro! Opko przegenialne.
JEST ZAWALISTE!!
Tak cholernie ci zazdroszczę tej greki i łaciny. Pewnie jesteś na humanie, co?
Opko bardzo fajne 😀
Y U R SO AWESOME?!
Ja… ja… ja nie wiem co napisać. Totalnie mnie zatkało. Przegenialne opko. Już mi wysyłaj CD!
Też chciałabym się uczyć greki…
Kocham to opko! Jest wspaniałe! 😀
Kocham to ♥ Hahahaahhaahhaha <3
Moje uwielbienie dla Ciebie jest nie do opisania 😀
Genialne! Chorobliwie cudowne…
Bije pokłony. Nasz świetny styl, oddajesz emocje bohaterki i cały obraz sytuacji, jakbyś sama go przeżyła. Jak zawodowy pisarz. 😀
ojjojojojojojojojojojojoj allle zajebiaszcze łohohohohohoh wstaw następną cześć !!!!! najlepiej początek !!!!!!!!!
łoooooł nie wiem co napisać
zazdroszćzę ci greki i łaciny
też bym chciał