OD AUTORKI: Tak, wiem, jestem zła, wredna, okrutna i ogólnie niedobra, że takie krótkie napisałam. Ale po prostu miałam wrażenie, iż będzie najlepiej, jeśli zakończę opowiadanie właśnie w tym momencie. A czy efekt został zamierzony – to już sami oceńcie. 😉 Oczywiście wytykać błędy! I przepraszam za nieco dziecinny początek. -.-
Z dedykacją dla Boginki, która wytrwale czyta moje wypociny i je przemiło komentuje oraz MoriOro za genialną twórczość.
Z POŁUDNIA NA PÓŁNOC
Cz. 2.
Jasmine:
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak pięknie wygląda Nowy Jork z lotu ptaka. Światła niczym robaczki świętojańskie migają pod Tobą, co jakiś czas gasnąc w oknach domów mieszkańców lub wręcz przeciwnie – rozbłyskując na nowo. Ogromne drapacze chmur swą wysokością zawzięcie próbują Ciebie dosięgnąć. Innym słowem – jedno z najpopularniejszych miast na świecie wygląda cudnie. I nie zmieniło się to także w chwili, kiedy razem z Willem leciałam na najprawdziwszym… księżycu.
Śnieżnobiałe rumaki, choć nie posiadały skrzydeł, biegały w powietrzu niczym po zwyczajnym polu czy pastwisku. Selene stała odwrócona do nas plecami, trzymając srebrzyste lejce i prowadząc końmi. Czułam potężną siłę i moc, jaką emanował rydwan i sama bogini Księżyca. Cała drżałam, po skórze przechodziły mi dreszcze, a w głowie huczało. Jednak całkowicie się tym nie przejmowałam. O wiele więcej uwagi skupiłam na usilnej próbie ogarnięcia tego wszystkiego, co mnie spotkało.
Nagle Selene odwróciła się w naszą stronę. W jej srebrnych oczach można było zauważyć pewną w swoim rodzaju troskę, co osobiście mnie lekko zaskoczyło.
– Zbliżamy się – oznajmiła.
Rzeczywiście, gdy tylko podniosłam głowę, dostrzegłam oddalony o co najmniej pięć metrów od nas czubek Empire State Building. Przełknęłam głośno ślinę. Nigdy nie miałam ochoty na spotkanie z bogami. Od zawsze byli do mnie i Willa wrogo nastawieni. Wolałam nie myśleć o tym, co by się stało, gdybyśmy stanęli przed nimi twarzą w twarz. A wszystko przez to, iż byliśmy dziećmi Hestii – dziewiczej bogini. Przez to straciliśmy ojca i dom. Przez to bogowie nas nienawidzą. I przez to nie możemy być jak pozostali, normalni herosi.
W końcu znaleźliśmy się centralnie naprzeciw jednej z najwyższych budowli w Nowym Jorku. Selene wstrząsnęła lejcami, dając znać rumakom, aby zwiększyły tempo. Następnie odwróciła się w naszą stronę.
– Trzymajcie się. Może być ostro – ostrzegła, po czym skierowała rydwan prosto w dół, na sam czubek Empire State Building.
Kurczowo złapałam się krawędzi pojazdu. Natychmiast spojrzałam na Willa, jakby sprawdzając, czy przypadkiem nie wypadł. Na szczęście mój brat wciąż siedział obok mnie, jednak sądząc po zielonkawym kolorze jego twarzy, nie czuł się zbytnio najlepiej.
Poczułam, jak rydwan gwałtownie pikuje w dół. Zaczęłam mieć motyle w brzuchu. W głowie mi huczało.
W końcu wydałam z siebie głośny, przeraźliwy pisk. Po prostu nie wytrzymałam siedzenia cicho jak mysz, podczas gwałtownego pikowania rydwanu bez żadnych pasów ani bezpiecznych siedzeń.
Z przerażeniem spojrzałam na ostrą igłę czubka Empire State Building, która znajdowała się tuż pod nami i na którą właśnie spadaliśmy.
Jedyną rzeczą, jaką zapamiętałam z tamtej chwili, był oślepiająco jasny portal.
***
– Jesteśmy na miejscu. – Spokojny, czysty głos Selene przywrócił mnie do rzeczywistości. Odzyskałam zmysły. Mogłam poczuć chłód zimnej posadzki. Mogłam usłyszeć szum lekkiego, nocnego wiatru. Mogłam wstać. Mogłam otworzyć oczy i zobaczyć najpiękniejszy ze wszystkich widoków, jakie kiedykolwiek widziałam.
Przede mną piętrzyła się ogromna, majestatyczna góra. Na jej stokach stały cudowne, marmurowe budynki: pałace, altany, fontanny. Przepiękne, bogate w najróżniejsze rośliny ogrody zapierały dech w piersiach. Wokół przechadzało się i rozmawiało ze sobą mnóstwo nimf, satyrów i innych mitologicznych istot, a zdołałam dostrzec nawet co niektórych pomniejszych bogów. Ogólnie Olimp był zdecydowanie jednym z najpiękniejszych miejsc we Wszechświecie.
Lecz największe wrażenie robił wspaniały, olbrzymi pałac na samym szczycie. Zbudowany był na podobieństwo typowego greckiego kompleksu świątynnego, jednak o wiele bardziej piękniejszego. Już z daleka mogłam zobaczyć pozłacane tympanony, wysokie korynckie kolumny i dużo więcej innych ślicznych elementów.
Stałam w miejscu całkowicie się nie poruszając, a jedynie z zachwytem podziwiając przepiękne widoki. Na szczęście po raz kolejny Selene przywróciła mnie z powrotem na ziemię.
– Nie mogę dłużej z wami zostać. Jestem uosobieniem Księżyca, moim obowiązkiem jest wykonanie conocnej wędrówki po niebie swoim rydwanem. Niestety, ale do pałacu będziecie musieli już dotrzeć sami. – Z tymi słowami bogini wsiadła z powrotem so swego srebrnego pojazdu, po czym wzbiła się w powietrze, znikając wśród migoczących gwiazd i bezdennej ciemności nocy.
Odwróciłam się do Willa.
– No więc co robimy? – spytałam, wciąż do końca nie mogąc się otrząsnąć z wrażenia po zobaczeniu Olimpu.
Mój brat wciągnął głęboki oddech, po czym spojrzał niepewnie na owy cudowny pałac, jakby miałaby się tam rozegrać największa walka jego życia.
– Idziemy do Wielkiej Sali. Bo co innego nam pozostało?
Następnie oboje podążyliśmy krętą dróżką w kierunku głównej siedziby bogów.
Will:
Kiedy tylko wkroczyliśmy do Wielkiej Sali, zebrana tutaj potęga i moc dwunastu Olimpijczyków od razu dała mi się we znaki. Przez sekundę poczułem ostry ból w głowie, jednak nie potrwał długo. Ogromne, masywne, marmurowe kolumny ze złotymi kapitelami zapierały dech w piersiach. Przecudne, barwne freski zdobiące ściany wręcz namawiały choć do jednego zerknięcia na ich precyzję wykonania. Na suficie nie było ani jednej białej – wszystko zostało wypełnione malowidłami przedstawiającymi mitologiczne niebo i Kosmos – wraz z Uranosem, Gają, Hemerą, Nyks, Heliosem, Selene i Ananke* na samej górze. Wszystko to było tak majestatyczne i piękne, że nawet nie zauważyłem , kiedy po sali rozbrzmiał dudniący głos Zeusa:
– Williamie i Jasmine Winslet.
Jas dała mi porządnego kuksańca.
– Will – szepnęła. – Odwróć się.
Zamrugałem oczami próbując z powrotem znaleźć się w rzeczywistości. W końcu posłusznie zwróciłem głowę w kierunku władcy. Miał na sobie swój słynny, prążkowany garnitur, a burzowe tęczówki ani na chwilę nie spuszczały ze mnie i mojej siostry wzroku. Przełknąłem głośno ślinę. Wcale nie cieszyłem się ze spotkania z Olimpijczykami, wręcz przeciwnie – modliłem się, aby nigdy do niego nie doszło. Jesteśmy dziećmi dziewiczej bogini i przez to cały Olimp ma nas za niebezpiecznych bachorów, których trzeba jak najszybciej zniszczyć. W sumie w ogóle nie powinniśmy istnieć. Jednak teraz nie było czasu na rozmyślania. Teraz liczyła się tylko i wyłącznie kolejna wypowiedź Zeusa, która w każdej chwili mogła już na zawsze wywrócić nasze życie do góry nogami.
Gromowładny powoli podniósł się ze swojego pięknie zdobionego tronu.
– Zdajecie sobie sprawę z tego, iż nie powinno was tu być.
– Tak, Panie Zeusie. – Przygryzłem nerwowo wargę.
– I że jesteście owocem złamania przysięgi.
– Tak, Panie Zeusie.
Akcja toczyła się bardzo wolno. Jakby los chciał nam dać więcej czasu na jak najdłuższe cieszenie się tymi ostatnimi minutami życia. Kątem oka zerknąłem na Jasmine. Moja siostra z przerażeniem patrzyła na przechadzającego się w te i wewte władcę Olimpu, dygocząc ze zdenerwowania i strachu.
Tymczasem Zeus kontynuował:
– Tak więc jesteście w pewnym sensie niebezpieczni. Ananke może się wami posłużyć do zemsty. Dlatego uważamy, iż jedynym sposobem, by zapobiec odwetowi, jest zabicie was. Przykro mi.
Moje nerwy nie wytrzymały.
– Panie Zeusie – wypaliłem bez większego zastanowienia. – Proszę, niech Pan nam daruje życie! A jeśli to pomyłka? Jeśli okaże się, że Ananke szykuje inną „zemstę” i wszystko pójdzie na próżno? Co wtedy? Jedynie niepotrzebnie odebrana nam szansa na istnienie! Zanim coś ustalicie, przynajmniej przypomnijcie sobie o swojej ofierze i o jej uczuciach!
Jasmine wstrzymała oddech, a ja dopiero po chwili uświadomiłem sobie, jak wielki błąd popełniłem.
Zeus przystanął. Odwrócił się twarzą do mnie. Mimowolnie zacząłem się cofać, nie spuszczając wzroku z władcy bogów. Ten natomiast chwycił swoje złote berło, po czym powoli wypowiedział zapewne ostatnie słowa, jakie usłyszę.
– Jeśli uważasz, że śmiertelnicy są mądrzejsi od bogów, to wiedz, iż… grubo się mylisz.
Zacisnąłem powieki. Wiedziałem, że to koniec. Wiedziałem, że to wszystko przeze mnie. I teraz za to zapłacę.
W milczeniu wsłuchiwałem się, jak Zeus bierze do ręki piorun piorunów.
Gdy nagle wszystko ucichło.
Odważyłem się otworzyć oczy. Jednak zamiast ponurych terenów Hadesu i błąkających się wszędzie dusz, ze zdziwieniem zobaczyłem ten sam Olimp, tę samą Wielką Salę, w której przed chwilą czekałem na śmierć i tych samych bogów, którzy teraz z przerażeniem wpatrywali się w strzałę wbitą w tron Zeusa.
W końcu Hera drżącą ręką zdołała się na wyciągnięcie pocisku. Wszyscy jednocześnie zwrócili wzrok na mały skrawek papieru, jaki został przyczepiony do promienia.
Wszyscy spojrzeli na boginię, której oczy wytrzeszczały się w miarę czytania kartki. Minęło kilka sekund, zanim władczyni gwałtownie poderwała się z tronu i rzuciła liścik na ziemię.
Korzystając z okazji zerknąłem na owy papierek i… od razu tego pożałowałem. Dlaczego? Ponieważ zobaczyłem napis, jaki wypisano na owej, tak niewinnej karteczce.
Runy.
To były najprawdziwsze runy.
CDN.
*Ananke – jakby ktoś nie czaił, była to bogini uosabiająca przeznaczenie, nie tylko ludzkie, ale i boskie. Przed jej wyrokiem nie można było uciec. Jedno z bóstw pierwotnych.
.
Super! Nie mogę się doczekać CD 😀
Świetne! Czekam na CD
świetne,cudowne i wciągające takie opka lubie 😀 😀 😀
napisz cd szybko ^^
Runy? Ale czemu runy? I co do jasnej ciasnej oznaczały? Przerwać w takiej chwili… Pallas, ZAMORDUJĘ! Masz mi natychmiast pisać CD!
I wieeeeeelkie dzięki za dedykację 😀
[WALI GŁOWĄ W KRZESŁO. DLACZEGO JA TAK NIE PISZĘ???] Wspaniałe, cudo, Pallas :).
Opowiadanie jest przecudne. Nie wiem co więcej napisać, idealność tego dzieła mnie oszołomiła. Zachwyt po protu wycieka mi uszami razem z moim biednym mózgiem, który nie wytrzymał czegoś tak wspaniałego. 😀 Czekam na cd z wielkim zniecierpliwieniem. 😀
PS Runy? Głęboko wierzę, że skoro je wprowadzasz to znasz się na nich choć trochę.
Wszystkim bardzo dziękuję. :> magiap – poczytałąm sobie trochę o nich w Internecie, ale i tak nie bedzie ich sie za dużo pojawiać w opowiadaniu. Może nawet TYLKO w następnej części. 😉 Ale tak, postaram się je choć troche ogarnąć. 😀 I jeszcze raz naprawdę dziękuję.
Bardzo się cieszę, że się z nimi zapoznałaś, bo po prostu moja siostra jest fanatyczką kultury norweskiej, do której zaliczaj się też po części runy i odrobinę udzieliła mi się jej obsesja.
Tak, akurat teraz znalazłam całkiem fajną notkę o runach, wszystko sobie spisałam, i już zaczynam pisać CD. 😀
jeju, po prostu świetne! warto było czekać 😉 dzięki za dopisik o Ananke, bo coś mi właśnie nie pasowało i okazało się, że pomyliłam ją z inną boginią i bez dopisku opowiadanie nie miałoby dla mnie sensu 😀 suuuuper piszesz. zazdroszczę ci tego, więc nie zmarnuj tego talentu i pisz jak najwięcej i jak najszybciej 😀
„pewną w swoim rodzaju”- ???
I DLACZEGO przerwałaś w takim momencie?!
DAWAJ NASTĘPNE!!!
No właśnie kolejną część, please. Jednak dorwałam dwa błędy:
– powtórzenie: wszystko.
– napisałaś kilka białych ( ale czego?)
Poza tym boskie i czemu ja tak nie piszę?
Dzięki Ann. 😉
świetne CZEKAM NA CD :> ;> :-************************
^^