To kolejne opowiadanio-podobne stworzenie dedykuję:
-Bogince, za wzruszające i mądre opowiadania
-Chione, za to, że jest tak bardzo sympatyczną osobą
-Czekoladce za pełne optymizmu komentarze i za to, że jest dla wszystkich taka miła
-magiap, za bardzo inspirujące wiersze
Tak, więc pozdrawiam i życzę miłego czytania 😀
Reyna
Regnall ze smakiem zjadła wszystko, aż do ostatniej nitki makaronu.
-To było smaczne.-stwierdziła, a mi opadła szczęka. Je moje pierwszorzędne dzieło, jest świeżo po ohydnej kolacji i mówi, że to było smaczne?! Tylko? Zbulwersowałam się w duchu, ale potem przypomniały mi się słowa Annabeth „ona jest boginią…”. I o to chodziło… Dotychczas w swoim życiu żywiła się jedynie ambrozją. Uzmysłowiłam sobie i jednocześnie obiecałam, że kiedyś ugotuję coś tak pysznego, że przyćmi wszystko inne co kiedykolwiek próbowała.
-Cieszę się…-odpowiedziałam sucho.
-Czy powiedziałam coś złego?- zapytała zmieszana. Myślałam, że puści ton mojego głosu mimo uszu, a ona się pytała czy mnie nie uraziła! Nigdy nie staram się okazywać wszem i wobec moich uczuć. Zwykle chowam je za maską przyjaznego uśmiechu. Czasem jednak wymykają się spod kontroli, ale i tak nikt na nie nie zważa… Są zawsze wszystkim obojętne. Regnall jednak nie…
Uśmiechnęłam się szczerze i pokręciłam głową.
-Nie, nie… Wszystko w porządku.
Nagle przypomniał mi się jej koń, ten który tak mnie zaciekawił.
-Eeee… Regnall, gdzie jest teraz twój koń?- spytałam się głupio.
-Tutaj.- odpowiedziała tajemniczo.
Uniosłam pytająco brwi. Dziewczyna zagwizdała cicho. Zza płotu drzew wybiegło zwierzę. Stanęło w blasku zachodzącego słońca i zarżało przenikliwie. Podniosłam się wolno z trawy i na boso podeszłam do konia. Pogłaskałam go delikatnie po bułanej sierści.
-Jak się nazywa?- zwróciłam się do jego właścicielki.
-Cuore, po włosku serce.
***
Leżałam w łóżku, wszyscy już spali, poprawka powinni już spać, słuchałam muzyki płynącej z mojego iPoda, ale tym razem nie śpiewałam. Nigdy nie robiłam tego w towarzystwie innych ludzi, no chyba, że na żarty… Bałam się po prostu ośmieszyć. W towarzystwie nigdy nie mogłam czuć się w pełni swobodnie… Myślałam cały czas o Regnall, ta tajemnicza dziewczyna niesamowicie mnie fascynowała. Znałam ją tak krótko, a już zdążyłam polubić, a nawet zacząć podziwiać. Obiecałam sobie, że jutro, a raczej dzisiaj (była 2 w nocy) też pójdę nad jezioro.
***
Następnego dnia byłam jak zombi, dosłownie… Miałam całą opuchniętą twarz, sińce pod oczami i zwierzęcy wzrok. Moje ruchy były pożądanie spowolnione, a czynności wykonywałam dość niezdarnie. Tak to już jest ja się rozmyśla do 4, a potem trzeba wstać przed 7…
Dzień spędziłam na dyskretnym obserwowaniu Regnall. Patrzyłam jak idealnie wykonuje wszystkie ćwiczenia, jaka jest wysportowana i jak dobrze posługuje się bronią. Z jakim luzem i poczuciem humoru rozmawia ze wszystkimi po kolei i jak oczarowywuje herosów swoją urodą. Mogłabym stwierdzić, że jest idealna, gdybym nie zauważyła, że w rozmowach nigdy nie mówi o sobie, a w głębi duszy jest nieszczęśliwa. A nieszczęśliwi ludzie, nigdy nie będą idealni…
***
Dzisiaj znów nie mogłam się doczekać kolacji. I wcale nie dlatego, że byłam głodna. Prawdę mówiąc zjadłam tylko parę truskawek i wypiłam żurawinową herbatę, moją ulubioną. Wieczorny posiłek minął tak jak zwykle, z wyjątkiem jednej rzeczy, która nie uszła mojej uwadze. Chejron i Annabeth wymieniali zaniepokojone spojrzenia. W szarych oczach córki Ateny można było znaleźć strach…
Zaraz po kolacji udałam się do domku, aby wziąć pachnące jeszcze ciasto marchewkowe i poszłam nad jezioro. Usiadłam na ciepłym piachu i rozkoszując się delikatnym dotykiem promyków słońca muskających moją skórę jadłam ciasto. Kiedy przyszła Regnall chodziłam po plaży i szukałam kamieni do rzucania kaczek.
-Pomóc ci może?- spytała i znowu mnie zaskoczyła, normalnie
usłyszałabym „Okeey… Co ty robisz?!”.
-Jakbyś mogła. Jeśli chcesz to weź ciasto.
Regnall podeszła wzięła kawałek i zabrała się za szukanie kamieni.
-Więc to twoje drugie hobby? Gotowanie i rzucanie kaczek.-stwierdziła i kolejny raz mnie zaskoczyła…
-Tak.-przytaknęłam i spytałam.-A co ty lubisz robić?
-No wiesz… Uwielbiam zajmować się końmi i trochę śpiewam…
Nagle części układanki zaczęły składać się w jedną całość. Boginii, ambrozja, córka Posejdona, konie…
-Ty jesteś boginią koni!- wykrzyknęłam inteligentnie.
-Byłam.-poprawiła mnie i zaczęła wpatrywać się pustym wzrokiem w
horyzont.
-Powiedziałaś, że lubisz śpiewać.-szybko zmieniłam temat, bo nie chciałam sprawiać jej bólu.-Zaśpiewasz coś?
Regnall zaśmiała się i zanuciła „Halleuah”. Ja zaraz do niej dołączyłam.
Chodziłyśmy po ciepłym piasku, śpiewałyśmy i było nam dobrze… Nawet nie przejmowałam się tym, że fałszuje.
Było mi to całkowicie obojętne, cieszyłam się chwilą. Już nazbierałyśmy pokaźną kupkę płaskich kamyków, wprost idealnych do puszczania kaczek. Przymierzyłam się i już miałam rzucić, gdy poczułam, że nie mam gruntu pod nogami. Sekundę później byłam już w wodzie…
Usłyszałam za sobą szatański śmiech. To Regnall bezlitośnie skapała mnie w jeziorze. Zaraz tego srogo pożałuje…
-Ha ha ha…- zaczęłam się sztucznie śmiać, ale wypadło dość przekonująco.- Auu… Skurcz mnie złapał!- udawałam szamotając się w wodzie.
Regnall podeszła z wyrazem zaniepokojenia na twarzy, tylko na to czekałam…
Złapałam ją szybko za kostkę i mocno pociągnęłam. Nie miała szans, wpadła jak kłoda do wody.
-Buahaha!- tym razem to z mojego gardła potoczył się dźwięk zwycięstwa.
Bogini koni spojrzała na mnie zaskoczona, ale zaraz na jej twarzy zakwitł uśmiech. Zamachnęła się i pokaźny strumień wody uderzył w moją twarz.
Kiedy już miałyśmy dość, wyszłyśmy na brzeg, rozłożyłyśmy się w mokrych ubraniach na piasku i rzucałyśmy kaczki na wodę. W pewnym momencie, po puszczeniu jak zwykle idealnej kaczki, Regnall popatrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami pełnymi niepewności i powiedziała:
-Zdaję się, że powinnam Ci wytłumaczyć parę rzeczy…
PIERWSZA!!! Cudo
hmmm… bardzo fajne opowiadanie, pomysłowe i żartobliwe. A tajemnicze zakończenie zachęca do przeczytania następnej części. Ogólnie bardzo mi się podobało. Super
Bardzo mile i szybko się to czyta. Ciekawy pomysł. Czekam na ciąg dalszy
Szczęka opada. Nie mogę się doczekać cd i wyjaśnień Regnall. :-DJednym z powodów dla których tak podoba mi się to opowiadanie, jest to, że bohaterka przypomina mi z pewnych względów mnie, więc wydaje mi się bardziej prawdopodobna.
PS Dziękuję za dedykację. 😀
Niesamowicie kocham Twój styl pisania! Jest taki luźny, przyjemny a mimo to inteligentny. Świetna robota, serioserioserio! Opko niebiańsko wciąga, marzę o następnej części. Tak samo jak magiap utożsamiam się z bohaterką… a nawet dwoma bo kocham śpiewać i uwielbiam konie jak Regnall (śliczne imie tak w ogóle). Masz talent, to się widzi. BŁAGAAAAAAAAAAAAAM O JAK NAJSZYBSZE POWSTANIE CD!
Moje opowiadania są mądre? O.o I wzruszające? o.O Dziewczyno, idź do psychiatry, bo na psychologa już chyba za późno…
A teraz opko:
– błędy: BRAK
– nuda: BRAK
– wkurzenie mnie: OBECNE! Jest tak dobre, że ukradnę Ci talent! Buahahahahahahahahahahahahhhhhhhhah!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Naprawdę przesadzacie… Nie jest aż tak dobrze. Mimo to dziękuję, Wasze słowa to mód na moje serce Postaram spiąć się w sobie i szybko napisać CD 😀
PS. Boginko, nawet jeśli ty nie uważasz, że twoje opka są wzruszające i mądre, ja tak myślę i zdania nie zmienię! ;P
[Boginka, bierzemy kominiarki i o pierwszej w nocy zjawiamy się pod jej domem- talentu wystarczy dla nas dwóch!]
Boskie opko. Po prostu super. Powiesz mi czemu nie mam twojego talentu. Sorry, że tak późno, ale nie miałam wcześniej czasu . szkoła męczy 😉 .
Pozdrawiam i wenki życzę,
Ann.
PS Ar., mylisz się. Talentu wystarczy na waszą trójkę i na mnie .
Kocham to! Masz taki wspaniały styl pisania…
Arachne, pomyliłaś się. Talentu wystarczy dla nas czterech XD.
Ja jestem sympatyczna?
Nie wiem, szczerze mówiąc, czy posiadam tę cehcę.
Dzięki wielkie za dedyczkę :).
Pozdro
Chio