Dylemat herosa.
Ostry, lodowaty ból przeszył moje ramię. Potok krwi spływał po moim ciele. Miecz, który zadał mi tak bolesną ranę był w rękach syna Nemezis, którego ongiś uważałem za przyjaciela. Pociemniało mi w oczach. Napastnik uderzył mnie kolanem w brzuch, obalając mnie na kolana. Spoglądał na mnie wzrokiem, w którym dostrzegłem pogardę. Chciałem prosić go o litość, ale nie mogłem dobyć z siebie głosu. Jego usta wykrzywił okrutny uśmiech, a po chwili miecz opadł w stronę mojego gardła…
*****
Zerwałem się na moje nogi. Po moim ciele spływały strużki lodowatego potu. Mimowolnie drżałem. Zamknąłem oczy, walcząc z targającymi mnie emocjami. Przypominając sobie rady Chejrona zacząłem oddychać powoli, głęboko. Stopniowo zacząłem odzyskiwać spokój. Otworzyłem oczy i przyjrzałem się w pokoju, w którym spędzałem całe wakacje. Pokoju, który oprócz mnie nie miał żadnych. Westchnąłem. Tak, życie syna Zeusa nie było łatwe.
Starając się nie patrzeć na monumentalny pomnik mojego ojca, przebrałem się w obozową koszulkę i dżinsy i wyszedłem z domku oznaczonego numerem 1. Świeże powietrze i lekki zapach truskawek podziałały na mnie kojąco. Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Dziś czwartek, a więc dzień, w którym trenowałem szermierkę z domkiem Ateny. Entuzjastycznie ruszyłem w stronę areny, gdzie odbywały się zbrojne ćwiczenia.
Walka na miecze zawsze była moim żywiołem. W szermierce nikt nie mógł mi dorównać, nawet synowie i córy Aresa. Dzisiejsze ćwiczenia wyglądały tak samo jak zwykle. Przeciwko mnie stanęło dwóch najlepszych wojowników z domku Ateny. Przez chwilę pojedynek był wyrównany, jednak po chwili przejąłem inicjatywę. Jednemu z synów Bogini mądrości wybiłem miecz z ręki. Gdy rozbrojony przeze mnie heros wycofał się z walki, zaatakowałem jego brata gradem silnych, szybkich ciosów. Po wykonaniu wyjątkowo skomplikowanej selekcji przyłożyłem miecz do jego brzucha, definitywnie kończąc potyczkę. Wymieniłem uściski dłoń z moimi rywalami i uścisnąłem i chwyciłem leżącą w pobliżu butelkę z wodą. Zrobiłem kilka łyków, a resztę płynu wylałem na wodę. Z resztką napoju w ręce wyszedłem z Areny.
Po treningu byłem w znakomitym nastroju. Mój humor poprawiała jeszcze pogoda, która tego dnia była wyjątkowo piękna. Po zjedzeniu śniadania postanowiłem udać się nad jezioro i posiedzieć w cieniu jakiegoś drzewa. Czułem takie zadowolenie, że niemal zapomniałem o moim koszmarze. Przypomniałem o nim sobie dopiero, gdy dostrzegłem uśmiechniętego, maszerującego w moją stronę Adama.
Adam, syn Nemezis był moim przyjacielem praktycznie od zawsze. W czasie naszego dzieciństwa byliśmy sąsiadami, siedzieliśmy w jednej klasie w podstawówce. Razem też trafiliśmy do obozu. Po zakończeniu podstawówki nasze drogi się rozeszły- Adam wraz z rodzicami wyjechał do San Francisko, ale my spotykaliśmy się w każde wakacje na Obozie Herosów.
– Hej, Adrian- Adam podszedł do mnie z rogalem na twarzy. Starałem się odpowiedzieć tym samym, ale średnio mi to wychodziło. Przyjaciel dostrzegł moją minę.
– O co chodzi- zapytał, wzbijając we mnie czujne spojrzenie. Próbowałem wmówić mu coś o złym samopoczuciu, ale znam mnie zbyt dobrze i nie dał sobie zmydlić oczu. Chcąc nie chcąc musiałem opowiedzieć mu o moim koszmarze.
Syn Nemezis słuchał mnie ze spokojem, jakbym opowiadał mu o wizycie u cioci. Kiedy skończyłem, uśmiechnął się do mnie ze spokojem.
– To tylko sen- oznajmił, jakby mówił najoczywistszą prawdę.
– Nie- zaprzeczyłem- To było zbyt realistyczne
– Herosi miewają realistyczne sny- odparł. W tym momencie zabrzmiała koncha. Uśmiech ponownie zagościł na twarzy Adama.- Chodź na śniadanie- odezwał się i ruszył w kierunku placu, gdzie zwykle odbywały się posiłki. Przez chwilę stałem w miejscu, potem ruszyłem za przyjacielem.
Śniadanie zleciało mi bardzo szybko. Ponieważ siedziałem sam przy stole, miałem wiele czasu nad moim snem. Nie wierzyłem w słowa Adama. Nagle ujrzałem mojego przyjaciela, który wstawał od stołu. Zaintrygowany odczekałem aż odejdzie kawałek i poszedłem za nim.
Ukrywając się w cieniu drzew śledziłem Adama. Syn Nemezis wydawał się bardzo zaniepokojony.
Spodziewam się kolejnego ponurego wcenariusza, nie przepadam za takimi , ale opki napisane świetnie. Jest tam jedno powtórzenie ale … Każdemu się zdarzają (mi też xd) poczekam na cd 😉
No ! NARESZCIE 😀
To opowiadanie jest świetne
Też znalazłam powtórzenie ale nie będę upierdliwa….tym razem 😉
Czekam na cd, nie waż się przesłać go później niż za tydzień !!!
Czasem milisz wyrazy i całe zdania zdają się nielogiczne i dopiero po dużo lepszym wczytaniu się w treść można z kontekstu odgadnąć znaczenie. Widzę, że zrobiłeś część wspominkową, pewnie bardzo ważną dla fabuły. Czekam na cd i zaczynam mieć podejrzenia co do zabójcy Dakoty( nie, nie sadzę, że to Adam, bo to by było zbyt oczywiste po tej części) 😀
ADRIAN, TY CHOLERO!!!
” Wymieniłem uściski dłoń z moimi rywalami i uścisnąłem i chwyciłem leżącą w pobliżu butelkę z wodą. Zrobiłem kilka łyków, a resztę płynu wylałem na wodę. Z resztką napoju w ręce wyszedłem z Areny.”
OGARNIJ TO!!! Jak zmieniasz, to nie zapomnij zmazać tego, co było wcześniej!!!
A więc tak
Przez pomyłkę skasowałem opowiadanie, które miałem wysłać i niechcący zacząłem inne, po czym stwierdziłem, że mi się nie chcę jej pisać. To zaczęte opko w zamiarze miało nosić tytuł ” Dylemat Herosa”, tyle że zamiast niego miałem wysłać Zakończenie Wiadra niepotrzebnie przelanej krwi. Jak pisałem wersja jest niedokończona i niesprawdzona, ogólnie to opko miało wylądować w koszu.
Super opko. Jest garstka błędów, ale co z tego? Opo i tak jest batdzo fajne ;).
*bardzo
Adi -,- KOŃCZ TO W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM! Intrygujące, jak wszystkie Twe dzieła, poza tymi pozjadanymi wyrazami…
Następnym razem zrób trochę dłuższe opo. Wiele się tutaj nie działo:
– przegrany pojedynek
– krótkie ćwiczenia
– jeszcze krótsza rozmowa.