Rozdział 3-Spotkanie z matką
Nie miałam ochoty na śniadanie. Zostałam do niego zmuszona przez dwa diabły zwane -Connor i Travis. Chciałam położyć się spać. Spać przez całą wieczność. Obudziłam się w środku nocy słysząc w głowie kobiecy głos. Potem nie mogłam usnąć. Po głowie ciągle biegały mi jej słowa: Uważaj na to z kim się przyjaźnisz, niektórzy nie są tacy jakimi ich widzisz. Martwiło mnie to, co to ma znaczyć? To ostrzeżeni, ale przed kim. Ten do kogo należy głos, wie jak łatwo wzbudzić we mnie niepewność. Ja tego nie wiedziałam, do teraz.
-Jako, że dzięki tobie wygraliśmy, to mam dla Ciebie propozycję. – usłyszałam za sobą silny, męski głos.Obróciłam się i zobaczyłam chłopaka na oko 18-letniego. Wyglądał jak syn Hadesa. Przystojny… Czarne włosy,czarne oczy,oliwkowa cera i do tego wysportowany. Nie to co Chris,ale… Na bogów o czym ja myślę?
-Jestem Matthew, dla przyjaciół Matt. -przedstawił się a ja się szeroko uśmiechnęłam:
-Co to za propozycja?-zapytałam z ciekawości. Chłopak wyciągnął w moją stronę rękę, a ja sama nie wiem czemu ujęłam ją. Wyszliśmy z kantyny a chłopak poprowadził mnie nad jezioro. Zaczęliśmy rozmawiać a mnie z głowy zupełnie wyleciało to,że mam mieć trening z Connorem. Otrzeźwił mnie głos Travisa:
-Avalon! Co ty tu robisz? Nie miałaś trenować z Connorem?-zerwałam się z miejsca.
-No tak!-krzyknęłam i spojrzałam na Matta.-Było miło, ale…muszę lecieć.Na razie.-pobiegłam na arenę. Byłam przygotowana na krzyki Connora,ale zamiast tego zobaczyłam jego i Chrisa walczących i śmiejących się w najlepsze.
-To po co ja się śpieszyłam? Mogłam zostać z Mattem!-mruknęłam a obaj herosi znieruchomieli.
-Spóźniałaś się, Chris zaproponował, że możemy powalczyć, zgodziłem się.- poinformował syn Hermesa.
-Jaki Matt?-zapytał ostro Chris. Nie podobał mi się jego głos więc takim samym tonem odpowiedziałam:
-Twój brat, syn Hadesa.
-Cholera! Tylko nie to!- chłopak usiadł na ziemi i spojrzał na mnie zdenerwowany.
-Teraz wyglądasz jak 7-latek a nie jak 17-latek. – skomentowałam a on coś mruknął pod nosem. Nie rozumiałam jego zachowania,trochę mnie zirytował. Kopnęłam powietrze i syknęłam:
-Idę sobie,na razie!- szybko ruszyłam do lasu. Usiadłam na jakimś drzewie i zamknęłam oczy. Czemu nic nie pamiętam z przeszłości? Dlaczego? Coś musiało się stać,tylko co… Zaczęłam cicho nucić jakąś piosenkę.
-Avalon! Pogadajmy.-z zamyślenia wyrwał mnie głos Chrisa,tak mnie zdziwił,że spadłam z drzewa.
-Aua…-jęknęłam z pomocą chłopaka gramoląc się ze ściółki leśnej.
-Nic ci nie jest?
-Nie, o czym chcesz pogadać?-spytałam zaciekawiona i zaczęłam otrzepywać się z liści i ziemi.Spojrzałam na Chrisa wyczekująco.
-Matt,to nie jest dla ciebie dobra partia.
-Aż tak go dobrze znasz?
-Jesteśmy przecież braćmi.-nie rozumiałam czemu to mówi.Nie obchodziło mnie to.
-Skoro chcesz gadać o Matcie to ja dziękuję,ale spasuję.-spojrzałam na niego,nawet mnie nie zatrzymywał.Po prostu ruszyłam przed siebie zaciskając dłonie w pięści.
Sześć miesięcy później . . .
-Nie lubię zimy. – zawyrokowałam siedząc z Chrisem i Victorią w kantynie. Miałam na sobie bluzkę z długim rękawem. Nie powinno być tu zimno, ale coś się zepsuło i przez to w Obozie była taka sama pogoda jak na całym Long Island.
-Mogłaś założyć kurtkę.- zauważyła Victoria.
-Wiem…Ale mi się nie chciało.- uśmiechnęłam się słabo. Kątem oka zobaczyłam, że Christopher zdejmuje bluzę i mi ją podaje. – A tobie nie będzie zimno?
-Ja tam uwielbiam zimę.-uśmiechnął się do mnie szeroko.Wzięłam bluzę i założyłam ją na siebie.Od razu zrobiło mi się cieplej, na dodatek pachniała nim.To były moje ulubione perfumy. Miały zapach,którego nie potrafiłam nazwać, ale zapach i tak był piękny. Do kantyny wszedł Matt. Podszedł do 2 dzieci Zeusa i zaczął z nimi o czymś rozmawiać. Ciekawiło mnie o czym rozmawiają, ostatnio się z nim pokłóciłam. Podczas jego sprzeczki z Chrisem o to, który z nich będzie dowodził grupą podczas Bitwy o Sztandar zagłosowałam na Christophera za co drugi z nich się obraził. Nie zbyt mnie to obchodziło, on otwarcie mnie podrywał. Nie potrzebowałam go jako chłopaka tylko jako kumpla, ale jak jemu to nie pasuje, to nie będę płakała. Z zamyślenia wyrwała mnie Victoria.
-Ava, żyjesz?
-Jasne, że tak. -uśmiechnęłam się do dziewczyny i spojrzałam na Chejrona, który stanął sama nie wiem kiedy obok nas.
-Muszę z wami porozmawiać. Chodźcie.-powiedział i ruszył do wyjścia. Poszłam za jego przykładem.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Zmierzyłam znudzonym wzrokiem Dionizosa-dietetyczna Cola i hawajska koszula,on naprawdę sądzi,że wygląda dobrze?
-Avalon,twoja matka chciałaby z tobą porozmawiać.-poinformował mnie Chejron a ja uniosłam brwi. Jak na zawołanie w salonie pojawiła się nieznana mi kobieta. Sama nie wiem czemu wstałam i poszłam za nią. Weszłyśmy do przyległego pokoju a bogini spojrzała na mnie:
-Avalon, mam dla Ciebie prezent.-w jej dłoni pojawił się medalion. Wyglądał jak księżyc w pełni. Wzięłam go od niej niepewnie i przyjrzałam mu się. Nie wiedziałam kim jest ta kobieta, nie musiałam tego wiedzieć, ona wydawała mi się dobra. Założyłam medalion na szyję i spytałam cicho:
-Kim jesteś?
-Dowiesz się w swoim czasie.-znałam ten głos,to ją słyszałam nieraz w swojej głowie.-Ten medalion cię ochroni,kiedy będziesz potrzebowała pomocy dotknij go a ja lub moi podwładni przyjdziemy ci z pomocą.
-Skoro jesteś moją matką to powiedz mi kim jesteś.-poprosiłam a ona się zaśmiała. Jej srebrne oczy zalśniły a bogini wyszeptała:
-Jestem Artemis a ty będziesz miała kłopoty skoro już to wiesz.
-Czy…nie powinnaś być wieczną dziewicą?
-Powinnam. Ale ja też mam uczucia, spotkałam twojego ojca i zakochałam się. Ponad 2000 lat potrafiłam oprzeć się każdemu…-bogini uśmiechnęła się delikatnie i dodała.-Do zobaczenia Avalon.
-Zniknęła…-szepnęłam sama do siebie. Wróciłam do salonu i spojrzałam na Chrisa i Victorię. Podeszłam do chłopaka i się do niego przytuliłam. Trochę mnie przestraszyły jej słowa,jakie mogę mieć kłopoty? Syn Hadesa objął mnie w pasie i spytał szeptem:
-Co się stało?-nie odpowiedziałam,przylgnęłam do niego jeszcze bardziej. Nie zachowywałam się jak zwykła przyjaciółka,on też nie,ale nie przeszkadzało mi to. Nagle uderzyło mnie dziwne przeczucie.
-Będą kłopoty-mruknęłam mu wprost do ucha i zamknęłam oczy.
Świetne, przecież Artemis mogła zmieniać ciała i mogła być dorosła i mieć dziecko, nie? Super, super, super
Super, super, super, super, super, super, super
I SUPER
Mówiłam, że zabije. Mam zdecydowanie dość tego, że ktoś co chwilę wyciąga córki Artemidy.
Ale nie będę się wyżywała na tobie za wszystkich. Poza tą nieszczęsną boginią-dziewicą, masz kilka fajnych pomysłów. Piszesz też nie najgorzej, ale powinnaś popracować nad wyrażaniem emocji bohaterki, gdyż brzmi to trochę… hhm, jakby to ująć… nieporadnie? Tak, to chyba najlepsze słowo, choć wciąż nie do końca trawne.
Czekam na cd.
Fajne, tylko szkoda,że jest córką Artemis, mimo tego, że opowiadanie jest herosowe i boskie, to brakuje mi uczuć bohaterki, poza tym jest super.