Niefortunny pojedynek
Nadal nie wiedziałem, co miała na myśli Hekate w moim śnie. Była siódma rano i spieszyłem się na moją pierwszą lekcję. Udałem się w stronę strumyka . Obok niego stała tablica. Niczym nie różniłaby się od zwykłej, gdyby nie fakt, że wszystko się na niej magicznie pojawia i znika. Tam wywieszony był mój plan lekcji.
-Zobaczmy, co my tu mamy. Moim oczom ukazał się napis „8:00- wróżbiarstwo z Tejrezjaszem”. – O nie, tylko nie to. – Niestety poznałem go, gdy byłem tu po raz pierwszy. Był to trochę zbzikowany staruszek, który ubierał się w dresy(nawiasem mówiąc wcale mu to nie pasowało), a jego skóra była blada, wręcz biała. Mieliście okazję gadać z wyrocznią delficką. On mówił tak samo. Był tajemniczy, ale nie sposób było się z niego nie śmiać, więc powaga mu nie wychodziła. Długą brodę zwijał w kucyk. Kiedyś nie chciałbym mieć nic z nim do czynienia, teraz muszę wiedzieć o co chodziło mojej mamie.
Nagle rozbłysło przede mną światło i ujrzałem roztrzepanego chłopaka w bokserkach i koszulce. Jego czarne włosy zasłaniały oczy. Rozejrzał się i chyba dopiero teraz uświadomił sobie co mu się stało.
-Znowu. – krzykną sam do siebie. Wyszeptał coś pod nosem i na jego ciele pojawiły się firmowe ubrania. Wyglądał jak fajtłapowaty model. – Cześć. Nazywam się Bill. Bill Jones.
-Ja nazywam się August. Też jesteś nowy w tej szkole?
-Tak.
-A jak to zrobiłeś, że pojawiłeś się tu z nikąd?
-Próbowałem użyć prostego zaklęcia teleportacyjnego, ale jak widzisz nadal mi nie wychodzi. –zaśmiał się.
-Powinniśmy się spieszyć, zaraz zaczyna się lekcja. –potakną i ruszył razem ze mną w stronę lasu.
Tejrezjasz prowadził zajęcia w najbardziej bajkowym miejscu jakie moglibyście sobie wyobrazić. Wróżbita siedział na splecionych konarach ogromnego drzewa. Każdy mógł usiąść gdzie chciał. Rozłożyłem się na ziemi i spojrzałem w niebo. Chmury były czarne, ale nie zapowiadało się na burzę.
-Są zaniepokojeni. –usłyszałem głos staruszka. –Bogowie się czegoś dowiedzieli. Być może początek końcem się stanie.
-Nie rozumiem. O co chodzi?
-Dowiesz się w swoim czasie. –odpowiedział, po czym zwrócił się do klasy. –Będziemy wróżyć z każdego możliwego materiału. Od konarów drzew po chmury. Pamiętajcie prawdy nie da się łatwo ukryć.
Podczas lekcji przewidywaliśmy sobie nawzajem przyszłość. My jako magowie powinniśmy mieć instynkt, jak to mówi Tejrezjasz. Niestety ja tego nie potrafiłem w sobie obudzić. Bill potrafił przepowiedzieć mi, że dzisiaj poparzę się pijąc herbatę. Nie byłem pewien, czy to wszystko to prawda. Pokusa prawdy nade mną zwyciężyła i spytałem się naszego nauczyciela, czy mógłby mi powiedzieć o co chodzi mojej mamie.
-Twoja przyszłość szybko się zmienia. Nabrał do ręki piasek i chwilę się mu przyglądał. Pierwszy raz widzę osobę, która ma tak wiele dróg ucieczki. Nie mogę powiedzieć o twojej przyszłości zbyt wiele. Wiem, że będziesz miał wkrótce wiele problemów.
-Chciałbym wiedzieć jeszcze jedną rzecz. Czy mógłby pan dowiedzieć się komu mam nie ufać?
-Nic nie widzę. Pustka. – powiedział i ruszył w środek lasu.
Podszedł do mnie Bill
-Coś się stało? – spytał.
-Chyba będę miał kłopoty. –powiedziałem, a następnie pobiegłem do swojego domku.
Śniadania jemy w domach. Jedzenie podają nam nimfy. Dzisiaj zamówiłem sobie naleśniki z czekoladą, które smakowały wręcz bajkowo i sok jabłkowy. Zaraz po śniadaniu udałem się na lekcję opanowania magii. Pan Flame kazał nam skupić się na czubku swojej różdżki. Każdy z nas miał za zadanie wyobrazić sobie, że ona płonie. Nie udało mi się stworzyć małego płomyczka. Głownie przez to, że jeden z nas staną w płomieniach i musieliśmy przerwać zajęcia. Chłopak, który miał ten wypadek już nie przyszedł na zajęcia. Zabrali go do magów ziemi(oni znają się na sprawach leczniczych). Po piętnastominutowej przerwie nasz nauczyciel kazał nam ustawić się w rządku. Przed każdym z nas wyrósł biały manekin.
-Strzelajcie w niego ognistymi pociskami. –powiedział.
Wszyscy unieśliśmy różdżki i strzelaliśmy w bezbronne manekiny. Moje promienie zakrzywiały się tuż przed kukłą. Zaklęcia niektórych były cienkie jak nitki i wątpię, żeby tak słaba kula ogniowa zrobiłoby mi jakąś krzywdę. Pan Flame był wyraźnie zawiedziony naszymi umiejętnościami. Mimo to postanowił nam zrobić pojedynki. Dobrał nas w pary tak, że każdy miał równego sobie przeciwnika. Moją rywalką była Katy- inteligentna dziewczyna z New Jersey. Jej zainteresowaniem jest chemia, dlatego uwielbia robienie mikstur. Mówi, że w przyszłości chce zostać magiem ziemi. A zapomniałem nie wytłumaczyłem wam o co chodzi z tymi magami. W naszym świecie istnieją cztery żywioły: woda, ogień, ziemia i powietrze. Każdy z nich ma dwie strony magiczne, czyli odbudowa i niszczenie. Odbudowa to magia neutralna, której uczy się większość z nas. Niszczenie to magia negatywna, więc stosuje się ją tylko do obrony, nigdy do ataku. Magowie ziemi są zazwyczaj uzdrowicielami, ze względu na ogromną moc, jaką posiadają. Zanim wybierzesz ścieżkę jaką chcesz dążyć musisz nauczyć się podstaw każdego żywiołu.
Ustawiliśmy się tak jak szermierze i czekaliśmy na sygnał. Gdy usłyszałem start skupiłem się na celu i wystrzeliłem serię pocisków. Nie zrobiły one na przeciwniku wrażenia. Teraz była jej kolej. Zamachnęła się różdżką i zanim się obejrzałem leżałem na ziemi. Wygrała, a ja nie mogłem się z tym pogodzić.
-To był dobry pojedynek. –powiedziała.
-Masz rację- potaknąłem, ale wewnątrz mnie gotował się wulkan. Nie mogłem uwierzyć, że wygrała ze mną dziewczyna.
-Nie martw się. Następnym razem ci się uda. –próbowała mnie pocieszyć. Podała mi rękę na zgodę, a ja się odwróciłem. Wiem jak dziecinnie to brzmi. Nie powinienem tak robić. Po prostu przemawiała przeze mnie wściekłość. –Masz zamiar się na mnie obrazić i nie odzywać. Zupełnie jak dziecko. –powiedziała, a ja już wiedziałem, kto będzie moim wrogiem numer jeden.
-Następnym razem nie pójdzie ci tak łatwo.
-Zobaczymy.
-Ej. Dzieci uspokójcie się. To był tylko partnerski meczyk, nie pojedynek na śmierć i życie. –uspokoił nas profesor.
Od czasu walki nie odezwałem się do Bill’a. Miałem wrażenie, że i on postanowił się na mnie obrazić. Nie chciałem żeby to tak wyglądało. Ja po prostu nie miałem zamiaru rozmawiać o tym zajściu., pomimo tego postanowiłem przejść się do jego domku i z nim porozmawiać. Był jedyną osobą, jaką znałem na tym obozie(oprócz Katy, ale jej nie chcę znać).
-Cześć –powiedziałem. – jeżeli masz czas, to chciałbym z tobą pogadać. -Widzicie, ja nie potrafię utrzymywać kontaktów z ludźmi. Jestem skryty w sobie. Nikomu nie mówię o moich problemach, ale Bill wydał mi się osobą, której mogę powierzyć moje przemyślenia. Opowiedziałem mu o całym moim życiu, o moim tacie, którego nie ma w domu, o zrzędliwej opiekunce, nienawidzącej mnie od pierwszego wejrzenia, o moich przygodach w szkole i o Dorze- jedynej przyjaciółce jaką miałem. Po moim przemówieniu Bill rozpoczął monolog o swoich przeżyciach i prawdę mówiąc nie miał łatwiej niż ja.
-Ja nigdy nie widziałem mojego taty. Mieszkam w domu dziecka. Zastanawia cię pewnie, dlaczego mam markowe ciuchy i gadżety elektroniczne. Gdy tata mnie opuścił zostawił dla mnie naprawdę dużo pieniędzy. Ja na razie nie mogę podjąć wypłaty z banku, a moi opiekunowie mają ograniczenia w wypłatach, ale to wystarczy aby mnie ubrać i wyżywić. Do obozu herosów dostałem się po incydencie z jakimś bezdomnym cyklopem na obrzeżach miasta. Gdy przechodziłem obok starej uliczki, w oddali usłyszałem ryk. Z ciemności wyłonił się ogromny jednooki potwór, który został później obezwładniony przez jakiegoś satyra. Z nim wybrałem się do obozu herosów, a stamtąd przyszedłem do obozu magów. – skończył, a ja poczułem smutek. Jak mogłem się użalać nad sobą, gdy on potrzebował większego wsparcia.
-Nie martw się będziemy się trzymać razem. –powiedziałem, a na jego twarzy zawitał uśmiech.
-Dobrze. Następnym razem Katy dostanie łomot. – Tym zdaniem podniósł mnie na duchu. Po rozmowie udałem się do mojego domku i zasnąłem. Przed zaśnięciem przypomniały mi się słowa Hekate „nie ufaj”. Co jeżeli to Bill jest osobą, której mam nie ufać. Nie miałem siły, żeby to przemyśleć. Odpłynąłem w sen.
TBC
„PotaknąŁ”, nie „potaknĄ”. 😉 Poza tym błędów nie znalazłam żadnych. Opo wciąga jak nic. O.O Masz na serio wielki talent. CZEKAM NA CD!!!
Zarąbiste!!!! Pisz jak najszybciej CD!!!
Jakby nie literówki i to, że jakoś nie ogarniam tutejszej interpunkcji [zgrzyta zębami], to bym powiedziała, że ZARĄBISTE.
A tak… jest tylko bardzo fajne.
Fajne. Jednak podpisuję się pod Arachne :).