Oto drugi rozdział „Inaczej”. Jak wspominałem jest to coś a’la „Olimpijscy Herosi”, zatem narratorami będzie trójka bohaterów. Pierwszego poznaliście – był to Ethan Nakamura. Drugim bohaterem, a właściwie bohaterką jest… No właśnie, postanowiłem przywrócić do życia osobę, która poległa w Ostatnim Olimpijczyku… Miłej lektury.
II
SILENA
Silena leżała spokojnie na kanapie. Zaraz, czy oby na pewno spokojnie? Gdyby przyjrzeć jej się bliżej, można by dostrzec małe krople łez utrzymujące się z trudem na jej dolnych powiekach. Mrugnęła, a łzy, jakby śpiesząc się do ziemi, spłynęły po jej policzkach.
Córka Afrodyty była w żałosnym stanie. Rozmazany tusz do rzęs był rzeczą nie do pomyślenia dla kogoś takiego. Zamknęła oczy i oparła swoją głowę o oparcie kanapy. Obraz płaczącej córki Afrodyty w kącie pustego, ponurego pokoju był co najmniej przygnębiający.
– Charlie… Obóz… Percy… Wszyscy… – mówiła do siebie. Potarła swoją rękę. Miała gęsią skórkę. Było tam tak chłodno… Nie dbała o to. Powoli zaczynało do niej docierać to wszystko. To, co zrobiła. Dała się oszukać Kronosowi. Co by było, gdyby zrealizowała wtedy swój plan? Gdyby wróciła do Obozu w przebraniu Clarisse i wyruszyła z dziećmi Aresa do boju? Nie. Nie miała na to odwagi.
Zaczęła szczękać zębami. Było naprawdę zimno. Nie chciała iść po sweter. Nie zależało jej.
– Silena Beauregard, zmarła tuż po zwycięstwie tytanów nad bogami w małym domku na Tamalpais poprzez zamarznięcie. Zdrajczyni, szpieg – powiedziała po cichu. Spojrzała na nóż leżący na stole. Skrzywdziła bliskich. Zdradziła przyjaciół. Może już czas skończyć ze swoim nędznym żywotem?
Wstała. Trzęsąc się i szczękając zębami podeszła do stołu. Nie było aż tak zimno. To jej zawsze przeszkadzała temperatura. Zawsze odczuwała wszelkie zimno o wiele mocniej, niż inni. Teraz nie miało to znaczenia. Kończy z tym. Podniosła nóż. Zagryzła wargi, opuściła powieki. Głowę uniosła w górę. Wystawiła rękę. Przyłożyła zimne ostrze do żył.
„Tartarze, poznaj swoją nową mieszkankę” – pomyślała.
– Silena! – drzwi od domku otworzyły się z trzaskiem. Stał w nich piętnastoletni Roger, syn Epimeteusza, który w myśleniu wstecz przeganiał nawet swojego ojca. – Łowczynie! Łowczynie Artemidy nas atakują! – krzyczał. Spojrzał na nóż, którym córka Afrodyty miała właśnie zadać sobie śmiertelny cios.
– To nie tak… – wyjąkała Beauregard odkładając nóż na stół.
– Co robisz? – zmarszczył brwi. Ten tępak chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co zamierzała zrobić. – Na tytanów, przecież mogłaś się skaleczyć! – „Brawo” – pomyślała Silena. „Pierwsze słuszne stwierdzenie w twoim życiu”. Porwała miecz leżący obok, wsunęła na siebie sam napierśnik, bo na resztę zbroi nie było czasu, i wyszła z domku. Był on dość duży, obok domu Ethana Nakamury, dowódcy. Przecież to dzięki niej wygrali, to ona o wszystkim donosiła. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej chciała cofnąć czas. Czy Kronos to potrafi? Nawet jeśli, to Silena nie sądziła, że cofnie czas, aby móc przegrać tę wojnę.
Silena nie była dobra w walce bronią białą. Biegała za resztą herosów nie dając się zabić. Po jakimś czasie postanowiła schować się w szparze między domkami. Tam strzały Łowczyń jej nie dosięgną. Co za czasy, w których musi ukrywać się przed dawnymi sprzymierzeńcami. Tak naprawdę nigdy nikogo nie zabiła. Podczas wojny była tylko szpiegiem. Donosiła. Szła tak szybkim krokiem między budynkami, kiedy zobaczyła niedaleko dwie postacie. Obie rozpoznała bez trudu. Tyłem do niej stał Ethan, syn Nemezis. Dowódca Obozu Sierpa. Walczył z Thalią Grace, przywódczynią Łowczyń. Silena wolała nie podchodzić bliżej. „Ethan to morderca” – powtarzała w myślach. Uważała go za podłego zdrajcę, który zabija bez wyrzutów sumienia. Nie spostrzegła przy tym, że sama jest zdrajczynią, i chociaż nie zabija, przyczynia się do śmierci wielu osób.
Nie chciała na to patrzeć. Wiedziała, że Thalia zaraz padnie martwa na ziemię. Ethan nikogo nie oszczędza. Tak przynajmniej myślała. Łowczyni nie miała szans ze swoim sztyletem w tak ciasnej przestrzeni. Wtedy coś się wydarzyło. Coś, czego nigdy by się nie spodziewała. Ethan kazał Thalii przysiąc, że więcej się nie zbliży do Obozu Sierpa, a teraz ucieknie. Ale dlaczego? Dlaczego ten bezduszny morderca ją oszczędził? Córka Afrodyty zaciekawiła się tym bardzo. Dokładniej interesująca wydała się jej osoba Ethana Nakamury. Skoro myliła się co do jego brutalności, może i pomyliła się co do jego poglądów? On też był na Obozie Herosów. Jeśli będzie miała wsparcie, to mogłoby się jej udać wrócić na dobrą ścieżkę! Mogłaby wrócić do Obozu Półkrwi, dołączyć do dzieci Aresa! Będzie mogła odpokutować za Beckendrofa. Wszystko będzie dobrze! Odwrócą się od Kronosa i ich pokonają! Zafascynowana tą wizją upuściła miecz z wrażenia. Ethan nagle się odwrócił.
– Silena?! Co ty tu robisz? – spytał, co nie było najinteligentniejszym pytaniem, jaki mógł zadać.
– Walczę? No, teraz się ukrywam. Nie ważne… Dlaczego ją puściłeś? – zmieniła temat.
– Kogo?
– Łowczynię?
– Którą? – Ten dialog przerodził się w serię jednosłownych pytań.
– Och, nie udawaj. Widziałam, jak przed chwilą pozwoliłeś Thalii uciec – Silena stała z założonymi rękami pokazując, że nie odejdzie, dopóki nie usłyszy zadowalającej jej odpowiedzi.
– Ach, tę Łowczynię. Zabiłem ją, zdawało ci się – odparł obojętnie.
– Nie, wcale nie! – sprzeczała się dalej. Ethan popatrzył jej prosto w oczy. Miał ponury wyraz twarzy, a jego jedyne oko zdawało się usiłować zabić Silenę samym spojrzeniem.
– Nie twoja sprawa, Beauregard. Ja nie wnikam, dlaczego ty płakałaś, to ty nie wnikaj, dlaczego postąpiłem tak, a nie inaczej – mówiąc to przeszedł obok niej kierując się do reszty obozowiczów i Kronosa.
„Ale skąd on wiedział, że płakałam…” – pomyślała córka Afrodyty. Nagle straszna wizja przyszła jej do głowy. Wyciągnęła swój połyskujący miecz. Ostrze, pomimo, że w rękach tak bezbronnej osoby, zdawało się być groźne, żądne krwi. Silena przejrzała się w klindze miecza, po czym wydała z siebie okropny jęk. Cały jej tusz do rzęs był rozmazany po twarzy. Przez całą bitwę biegała w takim stanie. Każdy mógł teraz zobaczyć, że płakała i ujrzeć ją gdy tak wyglądała. Chciała iść do toalety zmyć i poprawić makijaż, ale się rozmyśliła. Wyjrzała zza domków. Lajstrygonowie chwytali Łowczynie i zrzucali je na ziemię. Niektóre uciekały gdzieś na bok, gdzie zaraz mieli zaatakować je obozowicze. Inne nie miały tyle samo szczęścia; ginęły rozdeptywane przez olbrzymich Lajstrygonów. Silena zamknęła oczy, aby nie oglądać makabrycznego obrazu ludzkiej papki.
Nagle wszystkie oczy zwróciły się w innym kierunku. Brama główna właśnie została wywarzona. Sprawka centaurów – Imprezowych Kucyków. Czwórka z nich trzymała zaostrzony pień drzewa, który posłużył za taran. Cała reszta rozbiegła się z bojowym okrzykiem po Obozie. Morale obozowiczów znacznie spadły po zobaczeniu pół-ludzi, pół-koni z bronią do paintballa, łukami, mieczami, czy patelniami. Na ich czele stał Chejron, dawny nauczyciel w Obozie Herosów.
– Na przód! – krzyknął Pan Czasu unosząc sierp w górę. Tuż obok jakiś heros uniósł sztandar, co zagrzało obrońców do boju. Z okrzykiem bitewnym „Kronos!” ruszyli do boju. Silena, choć mniej pewnie, również pobiegła.
Starcie było niesamowite. Fala herosów i centaurów zderzyła się ze sobą. Początkowo centaury powalały na ziemię osoby z pierwszej linii, ale zaraz po tym ich martwe ciała opadły na ziemię. Silena była zdezorientowana, nie wiedziała dokładnie, co powinna teraz robić. Zabijać? Swoich przyjaciół? Łowczynie? Chejrona? A może uciec? Po czyjej by wtedy była stronie? Po niczyjej. Zostałaby zdrajczynią obu stron i wędrowałaby po całym kraju. A może przejść na stronę bogów? Jasne, i dać się zabić. Póki co Łowczynie i centaury dawały sobie radę, ale do czasu. Nie znają potęgi tytanów. Krios i cała reszta siedząca na szczycie góry Tam zaraz zejdzie na dół i zmiecie wszystko. Jeśli oczywiście herosi nie dadzą rady. Żadna z tych opcji jej nie satysfakcjonowała. Była bezsilna, nie ma szans, aby sobie poradziła jakkolwiek. Gdyby tu był Charlie, doradziłby jej, co zrobić. Ale nie było. Musiała sama sobie radzić. Była tak zamyślona, że omal nie zginęła pod ciosem centaura. Miał rozwścieczoną minę, emanował gniewem. Widać jednak było, że nie chciał tej wojny. A właściwie jej końca. Po raz pierwszy poczuła się jak potwór. Zawsze szkolono ją, aby zabijała je, bo są złe. Teraz ona była takim potworem, a ten centaur miał takie przekonanie, jak ona sama. Przykre.
Dwie drakainy zaatakowały pół-konia od boku z sykiem. Ten upadł na ziemię. Jego zabójczynie przybiły sobie piątkę nad ciałem ofiary. A co najgorsze, były one sojuszniczkami Sileny. Gdy jedna z nich zginęła z rąk centaura, córka Afrodyty uśmiechnęła się mimowolnie. Nie było wyjścia, musiała walczyć. Inaczej to ją zabiją, albo zaczną podejrzewać o zdradę i skończy tak samo. Cóż za ironia, przecież jeszcze dziś sama zamierzała popełnić samobójstwo. Teraz jednak nabrała znowu energii, chęci do życia i nadziei. Widziała, jak Ethan wypuścił Łowczynię. Czyli on też nie przeszedł do końca na stronę tytanów.
Rozejrzała się po polu bitwy i trafiła na parę znajomych oczu. Chejron patrzył na nią wzrokiem mówiącym „wróć do nas, nie jest za późno”. Otworzyła usta. Chciała coś powiedzieć. Zawołać. Nie było czasu. Kronos zaatakował Chejrona, który stanął dęba.
– Cześć, synku! – syknął Kronos, chociaż Silena nie mogła tego słyszeć w chaosie bitwy; wyczytała to z ruchu ust.
Drakain było coraz więcej i więcej, podobnie jak herosów. Niesamowite, że tak wielu stanęło ich po stronie tytanów. Ranne Łowczynie zaczęły się zbierać w jednym miejscu, aby inne mogły je chronić. Bezskutecznie. Orszak Artemidy – bez samej bogini, która niewiadomo gdzie była – prawie przestał istnieć. Imprezowe kucyki opuściła pewność siebie. Na ich twarzach zaczął malować się strach, przerażenie, smutek. Chejron zarządził odwrót. Nikt nie protestował. Kucyki wciągnęły na plecy Łowczynie i ruszyły do bramy.
– Odciąć im drogę! Chcę ich mieć żywych! – zarządził Kronos. Silena stała najbliżej niego, a tytan popatrzył na nią swoimi złotymi oczami. Nie miała wyjścia. To ona musiała pierwsza zagrodzić im drogę. Teraz, kiedy podjęła decyzję powrotu na stronę bogów miała za zadanie ich powstrzymać.
Wiedziała, że jeśli się sprzeciwi, to źle się skończy. Musiała działać natychmiast. Pobiegła w stronę bramy wraz z kilkoma innymi herosami.
– Chejronie… – wyszeptała stojąc przed centaurem. Zapomniała całkiem o tym, że już nie są sojusznikami. Teraz byli wrogami. Chejron stanął dęba i uderzył kopytem córkę Afrodyty. Ta przewróciła się na plecy zdumiona. Nie pomyślała, że Chejron traktuje ją jak zdrajczynię. Ba, ona naprawdę nią była. Teraz chciała się zmienić, ale skąd Chejron miał to wiedzieć?
W tym momencie upadł i Chejron, na którego zarzucono wielką sieć. Podobnie stało się z innymi centaurami, a Łowczynie zostały otoczone przez grupkę drakain scytyjskich. Jeden tylko pół-koń wybiegł przez bramę zanim ją zamknięto. Kronos wyznaczył grupę herosów do złapania go. Reszta była zajęta sprzątaniem po bitwie, oddzielanie rannych od martwych sojuszników i oddzielanie martwych sojuszników od martwych wrogów. Jeńców rozbrojono i zaprowadzono do toalet, które tymczasowo miały służyć jako więzienie. Przynajmniej nie mogli narzekać jeśli chodzi o dostęp do ubikacji.
– Dlaczego nie zaatakowałaś? – rzucił rozgniewany Kronos Silenie, ale nie czekał na odpowiedź, poszedł w stronę Ethana – dowódcy – dając mu jakieś rozkazy. Ten zaczął dzielić herosów na grupy według polecenia Kronosa i przydzielając wszystkim jakieś zadania.
Była już noc. Około drugiej. Uczestnicy bitwy byli zmęczeni. Ustalono wartę i Kronos odesłał wszystkich do łóżek. Uznał, że pozwoli wojsku odpocząć, aby rano skończyć porządki Obozu Sierpa.
Silena wyglądała przez okno stojąc wśród różowych firanek. Widziała Kronosa, który szedł w kierunku szczytu Otrys, aby spędzić resztę nocy wśród tytanów.
– Ciekawe, czy tytani muszą spać…? – spytała samą siebie Silena nieświadoma, że wypowiedziała te słowa na głos.
– Nie muszą – stwierdził głos zza jej pleców. Dziewczyna krzyknęła ze strachu. W jej pokoju ktoś stał. W połowie oświetlona przez blask pochodni z dworu twarz przyglądała się Silenie. Zaraz potem z mroku wyszła cała postać. Był to mężczyzna dobrej budowy. Brązowe włosy miał krótko przystrzyżone. Ubranie pobrudzone gliną.
– Prometeusz – powiedziała Silena przyglądając się mu. – Wszedłeś tu bez pukania – on jednak tylko się zaśmiał.
– Spostrzegawcza dziewczyna, nie ma co! – powiedział promiennie klepiąc ją delikatnie po plecach. Beauregard odsunęła się od niego prędko.
– Czego chcesz?
– Czego chcę? A to już muszę czegoś chcieć, gdy odwiedzam bohaterkę Obozu, której przodków wytworzyłem własnymi rękami z gliny? – zmarszczył czoło.
– Zatem po co przybywasz? – spytała nadal ostrym tonem. Prometeusz usiadł wygodnie na kanapie spokojnie nalewając sobie zielonej herbaty, którą przed kwadransem zaparzyła Silena.
– Pośpiech… Czy Kronos niczego cię nie nauczył? – machnął ręką. – Otóż tak. Jak słusznie zauważyłaś, przybywam, bo czegoś chcę. Chciałbym, abyś wróciła do Obozu Herosów i przyniosła mi stamtąd coś… – pogładził się po podbródku spoglądając swoimi bystrymi, brązowo-czerwonymi oczami w niebieskie tęczówki Sileny. Ta zaś zastanowiła się. Nie wiedziała, jaki to przedmiot Prometeusz chciałby stamtąd zdobyć. Mimo wszystko powrót tam i przede wszystkim możliwość opuszczenia Obozu Sierpa legalnie podobała jej się. Wcale nie musi wracać do tytanów. Mogłaby odnaleźć dzieci Aresa, lub innych ukrywających się herosów i dołączyć do nich. Naprawić swoje dawne błędy. Mogłaby pójść na tą wyprawę z innymi herosami, użyć swojego daru przekonywania i namówić ich do przejścia na stronę bogów.
– Jaki to przedmiot chciałbyś zdobyć z Obozu Herosów? – Prometeusz uśmiechnął się.
myślę, że mogę to spokojnie napisać: jesteś jednym z najlepszych pisarzy na blogu. Pomysł niby już troszkę oklepany, ale czytając to opowiadanie to tego się nie czuje. Czekam na cd twoich opowiadań
Potwierdzam. To jest świetne i pokazuje uczucia Sileny i Nathana.
Świetne, przeczytałam do połowy jak na razie, ale to jest geniusz.
pozdrawiam,
Ann.
PS Skomentowałbyś moje opko?
Piterr, masz fana! To jest tak świetne, że nie jestem w stanie wyrazić uczuć słowami!
Bogowie, błagam na pisz cd jak najszybciej. Było świetne.
Czyłam się, jakbym tam była, a rzadko udaje mi się oderwać od realnego świata. Gratuluję… Wydajesz książkę? Chcę przeczytać coś dobrego 😀
Piterr… To mnie zwaliło z krzesła [czyt. zachwyciło].