3 dni po mojej śmierci.
Siedzę naprzeciwko Nica di Angelo, który właśnie rozdaje karty. Jestem świadoma, że zaraz przegram, ale trudno. Spoglądam w zestaw jaki dostałam. Uśmiech mimowolnie wkrada się na moje usta gdy dostrzegam wśród nich Hekate. Obok niej widzę Kronosa.
-Tej chcę się pozbyć. – podaję synowi Hadesa kartę z podobizną mojego ojca. – Raz na zawsze. – wykładam na stół komplet, który jest dość silny, jednak on i tak wie jak mnie przebić. Przegrywam po raz trzeci.
-Grasz dalej? – pyta. Kręcę głową. Nico zbiera ze stołu grę „Magia i Mit”.
-Co się tak właściwie stało z Salą Luster?
-Żałuj, że nie widziałaś. Wybuch godny bomby atomowej. – zabiera swój plecak i ma już odejść. Zatrzymuję go.
-Nico… Mam prośbę.
-Chcesz, abym zabrał cię na zewnątrz?
-Nie. Gdybym to zrobiła wróciłby Kronos, a tego bym nie chciała.
-Nikt by nie chciał.
-No właśnie.
-To o co chodzi?
-Możesz stąd zabrać kogoś innego. – głową wskazuję na Clarisse i Annabeth.
-Mam je stąd wziąć? – przytakuje.
-No dobrze. Skoro tego właśnie chcesz. – odwraca się.
-Nico. – wołam go kiedy jest już w połowie drogi do dziewczyn.
-Co?
-Przeproś ode mnie wszystkich. Nie chciałam tego zrobić. Naprawdę nie chciałam.
-Coś jeszcze?
-Cześć Nico.
Dziś pożegnałam się z całym obozem. Już tam nie wrócę. Byłam tam tak krótko, a mimo wszystko jest to dla mnie trudne.
Czuję zapach pomarańczy. Jest taki przyjemny. Przypomina mi się mój dzień kiedy przyszłam na Wzgórze. Wiem co oznacza ten zapach. Oni też mnie pożegnali. Spalili całun córki Hekate.
Zamykam oczy i wdycham przyjemny zapach. To ostatni raz kiedy czuję pomarańcze.
***
365 dni po mojej śmierci.
Dziś mija równo rok odkąd tu jestem. Wiem, że w końcu muszę podjąć decyzję. Co prawda chcieli mnie wysłać do Elizjum, ale jak dla mnie na to nie zasłużyłam.
Spaceruję z Lukiem po Łąkach Asfodelowych. Syn Hermesa tyle razy namawiał mnie na Elizjum. Przedstawił mi tam nawet kilka osób.
Poznałam syna Nemezis, Ethana Nakamurę, który kiedyś pomógł Lukowi we wskrzeszeniu mojego ojca, ale w obliczu śmierci stał się dobry.
Poznałam piękną córkę Afrodyty, Silenę Beauregard, która kiedyś była szpiegiem Kronosa, ale odkupiła swoje czyny.
Poznałam syna Hefajstosa, Charlesa Beckendorfa, który zginął próbując zabić pana tytanów.
A także starszą siostrę Nica di Angelo, Biancę, którą zabił potwór Hefajstosa, kiedy ta miała dwanaście lat i jeszcze wieki przed sobą. Nie wspomniałam, że była Łowczynią.
-Chodź ze mną. – mówi po raz kolejny. – Tam jest pięknie.
-Nie zasłużyłam.
-Pokonałaś Kronosa. Zginęłaś przez to. Sędziowie zgodnie stwierdzili, że zasługujesz na Elizjum.
-Ale ja tak nie twierdzę.
-Daj sobie szansę.
-Ja pójdę do Tartaru. Na to zasłużyłam.
-Ja chciałem wskrzesić Kronosa. On mnie opętał. Skoro ty nie zasłużyłaś na Elizjum to co ja mam powiedzieć?
-Ty zasłużyłeś. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Jesteś prawdziwym herosem. Jesteś bohaterem.
-Nie jestem.
-Jesteś. Uwierz mi.
-Ty też jesteś. Zasłużyłaś na Elizjum. Zasłużyłaś na szczęście.
-W takim razie pozwól mi odejść.
-Nie mogę. Nie chcę stracić ciebie.
-W takim razie zostanę tutaj. Tu też jest dobrze.
-Jesteś pewna?
-Jestem.
-Zawsze będzie tam dla ciebie miejsce. Pamiętaj o tym.
-Do zobaczenia Luke.
Widzę jak odchodzi do przyjaciół. Macha mi. Uśmiecha się. Staram się zapamiętać jego twarz. Mam świadomość, że widzę go po raz ostatni.
Dziś pożegnałam dawne życie. To co było w nim piękne. To wszystko co trzymało mnie kiedyś przy nim. Pożegnałam Luka.
***
1313 dni od mojej śmierci.
Może to zabrzmi dziwnie, ale mimo śmierci, mimo zakończenia starego życia czuję się żywa. Mój pobyt na Łąkach Asfodelowych nie jest zły, mimo że zabiera mi trochę energii.
Nikt tu nie rozmawia, nikt tu nie jest szczęśliwy. Nikt, oprócz mnie.
Siedzę przed rzeką Lete. Jest wyjątkowo piękna. Nie jestem na tyle odważna aby dotknąć jej wody, ale i tak czuję znikające złe momenty życia. Te, których nie chcę już przy sobie trzymać. Oddaję je rzece, która zabiera je. Na zawsze. Mówię jej o wszystkim co mi się przytrafiło, a czego chcę już nie pamiętać.
-Natalie. – słyszę delikatnie ochrypły kobiecy głos. Odwracam się.
-Cześć mamo. Co się stało?
-Chcę ci tylko powiedzieć, że jestem z ciebie taka dumna.
-Dziękuję.
-Czemu tu siedzisz? Powinnaś być w Elizjum.
-Oddaję wszystko co złe rzece. Ona zabiera te wspomnienia. Wymazuje złą mnie. Nie jestem mordercą. Już nie.
-Co zrobisz potem?
-Wrócę na Łąki. Tam jest tak spokojnie. Teraz potrzebuję tylko tego.
-W Elizjum…
-Mamo. Przechodziłam przez tę rozmowę z milion razy. Jestem szczęśliwa.
-Jak można zginąć i być szczęśliwym?
-Jak widać można.
-Do zobaczenia Natalie.
-Do zobaczenia mamo.
Przytulam Hekate. Kobieta płacze. Może i jest boginią pokuty i zemsty, ale jest też matką. Kocha mnie, a ja mimo całego cierpienia jakie na mnie zesłała kocham ją.
Jestem szczęśliwa.
Mimo śmierci, w końcu jestem szczęśliwa.
Cieszę się, że pożegnałam się ze starym życiem, z obozem, a nawet cieszę się, że pożegnałam się z Lukiem.
Moje nowe życie zaczyna się po śmierci.
***
Nie wiem ile czasu już minęło odkąd nie żyję.
Nie wiem ile osób za mną tęskni.
Nie wiem ile osób cieszy się z mojego odejścia.
Nie wiem ile wspomnień już oddałam.
Nie wiem ile wspomnień mi jeszcze zostało.
Z czasem nie wiedziałam już o czym mam opowiadać Lete. Wszystko to co zdarzyło się w moim życiu i te dobre rzeczy i te złe odpłynęły z nurtem rzeki.
Teraz nie wiem nawet jak się nazywam.
Nie wiem ile mam lat.
Nie pamiętam daty moich urodzin i śmierci.
Nie pamiętam czemu tu jestem.
Nie pamiętam czegoś o czym miałam nie zapomnieć, a jednak zapomniałam.
Nie pamiętam kim byłam.
Nie pamiętam kim jestem.
Już nie jestem człowiekiem, ale wrakiem. Teraz wiem co to znaczy być martwym, bo dopiero teraz taka jestem.
Całe dnie spędzam na przyglądaniu się rzece.
Co mam zrobić żeby wróciły wspomnienia?
Co mam zrobić, aby znaleźć sens w tym wszystkim?
Wiem, że to co oddałam już nie wróci. Żałuję tego, ale jak raz coś odda się Lete, ona wyłudzi resztę życia. A skoro zabrała już całą moją duszę, niech zabierze i ciało.
Wchodzę do rzeki. Strach przed nią odpływa. Wchodzę głębiej. Zanurzam się. Zamykam oczy i znikam. Nie ma już mnie. Nie jestem żywa. Nie martwa. Mnie po prostu nie ma.
Świetne!!! Nie czytałem poprzednich części, ale mogę się domyślić jakie były po epilogu.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Końcówka wzbudziła we mnie głęboki zachwyt !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!.
Piękne, poruszające do głębi…
Uwielbiam Twe opka, Temido!!!
Płaczę… To jest tak piękne, że płaczę…
Tem! Ja cię zabiję! Jak ja ci mogę powiedzieć, że nie umiesz pisać?! To jest cudowne, a koniec zrobiłaś tak do bólu wzruszający… Padłam normalnie! Czemu koniec, ja się pytam?! XD
Rozryczałam się. Niby dobre zakończenie, ale ja się rozryczałam. Będzie mi brakować Natalie.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! [tapeta wykrzykników i niecenzuralnych słów]
DLACZEGO JA TAK NIE PISZĘ?! UKRADNĘ CI TALENT!!! TO JEST TAK CUDOWNE, ŻE AŻ SŁÓW BRAK!!! TEMIDA, JESTEŚ BOGINIĄ!!!
Arachne, co ci się stało? Nic nie skrytykujesz? Chyba się starzejesz i miękniesz na starość.
Czepianie się wieku kobiet to CZYSTE CHAMSTWO. Uważaj, bo napuszczę na Ciebie swojego męża!
A nie czepiam się, bo nie ma czego. Możesz w to nie wierzyć, ale umiem docenić dobrą pracę.
Przepraszam, od razu pacyfikuję.
Czuję sie jak zbity pies.
Piękne. Naprawdę piękne. „Nie jestem żywa. Nie martwa. Mnie po prostu nie ma.” Wspaniałe słowa…
Niesamowite… Nie to za mało. Brak mi słów do określenia jak to jest świetne!