Ten rozdział chcę zadedykować wszystkim, którym chce się czytać moje wypociny, wszystkim którzy rozmawiają ze mną na czacie, mojej siostrze i wszystkim herosom. Jesteście najlepsi!
-Ona żyje! – krzyczy córka Zeusa. – Szybko rzućcie jej coś!
Chris podbiega razem z liną. Ja jednak nie chwytam jej. Po co mi to. Macham ręką i w jednym momencie znajduję się na pokładzie. Nie myślałam, że coś takiego męczy, ale jak się okazuje męczy to mało powiedziane. Czuję się teraz jakbym przeniosła dwudziesto tonową ciężarówkę. A ja tylko przecież machnęłam ręką. Nie chcę tego okazywać, ale ukrywanie nie wychodzi mi najlepiej. Chwieję się na prawo i na lewo, jakbym była pod wpływem alkoholu. Mdleję jakieś pół minuty później i tyle z udawania wytrzymałej.
***
-Jakim cudem opanowałaś swoje moce w trzy godziny i to pod wodą? – pyta Aqua przyglądając mi się jakbym się urwała z innej planety.
-Co cię to obchodzi? Chcę odwołać misję. Co mnie jakaś Annabeth? Nawet jej nie znam. – dziewczyna podaje mi szklankę jakiegoś płynu. Nie wiem co to, ale i tak biorę łyk. Nie działa to na mnie jak wizyta w sali luster, ale też daje trochę energii. Czuję się lepiej. – Czemu te moce są takie męczące?
-Mnieniemęczą.–igdzietusprawiedliwość?Jamdlejęiwychodzęnaidiotkę,azniąnicsięniedzieje?Jesteśmypojakiejśczęścispokrewnione.Pozatymjajestemcórkątytanaibogini,aonacórkącórkiFobosaiHekate.Jachybapowinnammiećwiększeumiejętności.–Alejatrenowałamoddziecka,więcsięprzyzwyczaiłam.
-Powiedz wszystkim, że misja odwołana. Wracam na obóz. – no i znowu spojrzenie jakbym nie była stąd.
-JesteśmyjużprawieprzyIsla Grande de Tierra del Fuego. Chcesz się teraz wycofać? – nie czeka na odpowiedź tylko pomaga mi wstać. – Chodź. Pokażę ci wyspę. Powinnyśmy ją już zobaczyć.
Niechętnie idę za Aquą. Misja nie może się udać. Nie mogę stracić źródła energii.
***
Jeśli ktoś tak jak ja myślał, że Ziemia Ognista jest z ognia, to był w błędzie. Jak się okazuje ta wyspa, to zwykła wyspa. Nic nadzwyczajnego. Jednak mimo, że nie dobiliśmy jeszcze do brzegu czuję jej potęgę. Aqua też jest bardziej ożywiona. Wcześniej ponura i zła, teraz jest szczęśliwa.
Staram się podziwiać piękno brzegu. Po jakimś czasie na środku oceanu jest to najpiękniejsza rzecz jaką mogłam zobaczyć. Wdycham czyste powietrze. Uśmiecham się. Mogłabym tu zamieszkać.
-Dobra dopływamy do brzegu! – krzycz Dori.
Wszyscy gromadzą się na pokładzie. Aby misja się nie udała muszę ich zabić. Nie wiem czemu nie chcę tego robić. To jest chcę, ale jakaś część mnie (ta durna, łagodna Natalie) próbuje mi wmówić, że tego nie chcę. Muszę i jej się pozbyć.
Córka Zeusa zakotwicza statek.
Wyskakujemy na pomost. Jak wspaniale jest w końcu na lądzie!
-Dobra. Pytanie numer jeden. – odzywa się Nico. – Gdzie mamy iść? Wyspa jest ogromna.
-Nie aż taka duża. – mówi Aqua. – Ma tylko… – zastanawia się chwile. – Ma 47,992 km2.
-Skąd ty to wiesz? – pyta Max. – Znasz powierzchnię każdego miejsca o jakie cię zapytam?
-Sprawdźmyto.–mówiTaline,włączającwtelefonieinternet.
-ProwincjaAnkarawTurcji?–Maxzadajepytanie.
– 5938 km². – odpowiada bez zająknięcia.
-Dobrze. – oznajmia Taline.
– Townsville w Australii.
– 140.2 km²
-Dobrze.
– Pitcairn – Oceania.
– 62,45 km².
-Dobrze.
***
-Vaduz, stolica Liechtensteinu.
– 17,3 km².
-Dobrze.
-Ona wie wszystko. – stwierdza Max. Aqua uśmiecha się szeroko. – Albo ty skądś ściągałaś, albo twoi nauczyciele naprawdę nie lubili twojej klasy.
Ta gra zajęła im półtorej godziny.
-Telefon mi padł. – odzywa się Taline.
-Trzeba było nie marnować baterii na durną grę. – mówię. – Wtedy byś nie narzekała.
-Ale ja właśnie miałam wygrać Lexusa Concept! – krzyczy. – Czerwonego!
-Twój problem. – córka Aresa wygląda jakby miała zaraz zacząć płakać.
-Napisali, że zaraz wygram, tylko muszę napisać sms-a! – wyjmuje z torebki zdjęcie, na którym jest samochód, który miała zdobyć.
-Ale ty jesteś idiotką. – stwierdzam. – Ile im wysłałaś wiadomości?
-Tylko 41. Napisali, że jestem tak blisko.
-Mi przy jednym napisali to samo. – odzywam się.
Dziewczyna milczy. Chyba pojęła swoją głupotę i zrobi coś pożytecznego: będzie siedziała cicho.
-Idziemy? – pyta Dori, która w czasie gry zdążyła kupić już tyle pamiątek, że nie mieszczą się w jej rękach.
-Idziemy. – mówi Nico.
***
Po 20 kilometrach, znowu pojawiło się pytanie. Dokąd my właściwie mamy dojść? Jak się zgubimy to lepiej dla mnie. Jeśli nie dojdziemy na miejsce w przeciągu kilku dni, może zrezygnują i porzucą misję. Trzeba mieć nadzieję.
-Może się gdzieś zatrzymamy? – pyta zmęczona Taline. Przez całą drogę nic nie mówiła. Po tym czasie odzyskała rozum.
Jest 22.27. Wyszliśmy o 7.34, co daje nam 14 godzin i 53 minuty ciągłego marszu. Nie doszliśmy w tym czasie na miejsce i co najlepsze wciąż nie wiemy gdzie iść. Po drodze minęliśmy jakieś hotele, ale nie opłaca nam się wracać tam, gdyż cywilizacje minęliśmy już o jakieś pięć kilometrów. Musimy mieć nadzieję, że napotkamy po drodze coś, gdzie będziemy mogli się zatrzymać.
-Zatrzymamy się jak coś znajdziemy. – stwierdza Aqua, jakby czytała mi w myślach.
-Kto by pomyślał, że pierwsza wymięknie córka Aresa. – mówi Chris. – Jak Clarisse wróci to odbierze ci tytuł grupowej zobaczysz.
-Ta twoja Clarisse nic nie potrafi. – śmieje się Taline. – Nawet znaleźć jednej, durnej córki Ateny. – wydaje mi się, że syn Hermesa zaraz oberwie jej głowę. – Co, nie wierzysz mi? – drażni go dziewczyna. -To co my tu właściwie robimy? Gdzie ta twoja Clarisse? Nie ma jej. Nawet jak ją znajdziemy, to i tak zgarnę jej domek sprzed nosa. Ludzie mnie cenią bardziej. Nie ma tam już miejsca na pannę la Rue. Przykro mi.
-Jak możesz tak mówić? -Chris stara się walnąć Taline, lecz ona robi unik.
-Nie wiesz czemu udała się na misję? – pyta dziewczyna. – Czemu chciała uratować córkę Ateny? Splamiła imię Piątki. Splamiła imię Aresa przed całą Dwunastką Olimpijską. – na jej ustach pojawia się podły uśmiech. – Możliwe, że ktoś jej w tym pomógł.
-To ty jej to zrobiłaś?! – krzyczy syn Hermesa. – Ty za to odpowiadasz?!
-Może tak. – robi pauzę i spogląda w oczy chłopaka. – A może nie.
-Przez ciebie została wyrzucona z domku Aresa?
-Może tak. – przechodzi od niechcenia na drugą stronę. – A może nie.
-Patrzcie hotel. – mówi Max.
-Tak na pustkowiu? – pytam. – To nie jest podejrzane?
-Trochę jest. Ale można to sprawdzić. – stwierdza.
Hotel nazywa się „ομορφιά βαμπίρ” (nie wiem co to znaczy, ale dobra). No w każdym razie nie jest taki zły, jak może się wydawać. Ma złoto-srebrne ściany, które w idealny sposób odbijają światło słoneczne. Drzwi są jakieś dwa razy większe ode mnie, okna są idealnie wypolerowane. Przez nie mogę zobaczyć dokładnie to co się dzieje w hallu.
Wchodzimy do środka.
Zamieram. To co można było zobaczyć na zewnątrz, to dopiero początek. Wnętrze to cud architektury. Ściany są z diamentu (nie kłamię, dosłownie wszędzie są kamienie szlachetne). No zdecydowanie ten „ομορφιά βαμπίρ” jest luksusowy. Ciekawe czy stać nas na wynajęcie pokoi?
-Dzień dobry. Witam w naszym hotelu. – mówi dziewczyna z recepcji. -W czym mogę pomóc? – uśmiecha się do nas. Ma idealnie białe zęby, lekko zaostrzone co wygląda śmiesznie.
-Za ile można tu wynająć pokoje? – pyta Dorothea, patrząc na ulotkę z restauracji hotelowej.
-U nas jest wyjątkowo tanio. – odpowiada. – 200$ za noc, razem ze wszystkimi rozrywkami. – patrzy na chłopaków i uśmiecha się jeszcze szerzej. – Kto raz tutaj przyjdzie nie chce wracać. Z wami będzie podobnie. Nie będziecie rozczarowani. – podbiega do niej jakaś dziewczyna, która jest podobna do niej w takim stopniu, że po jakiejś minucie nie wiem, która przed chwilą z nami rozmawiała. Przekazuje jej coś i ucieka. Recepcjonistka robi wielkie oczy i przenosi swój wzrok z chłopaków na mnie. -To zaszczyt gościć ciebie tutaj. – kłania mi się. – Zaprowadzę panią do pokoju, a wami zajmie się… – wskazuje od niechcenia na kolejnego sobowtóra. – …ona. Proszę za mną.
-O co tu chodzi? – jestem zdezorientowana. Czego ona chce ode mnie?
-Jeszcze nigdy nie mieliśmy tutaj takiego gościa. – kłania mi się znowu. – To naprawdę wielki zaszczyt, że tu jesteś.
-Ale co we mnie takiego? – chcę otworzyć windę, jednak ona mnie wyprzedza i naciska guzik.
-Nasza pani wiedziała, że tu przyjedziesz, aby powstrzymać całe zło tej wyspy. – naciska guzik na 113 piętro. Winda rusza z taką prędkością, że nie słyszę słów nieznajomej. – Jesteśmy. – pokonanie ponad stu pięter zajęło nam jakieś pół minuty.
Drzwi windy otwierają się. Zamieram (nie wiem, który to już raz podczas tej misji). Wszystko jest takie… bogate. Pełne przepychu. Piękne, a jednocześnie obce. Nigdy nie mieszkałam w takim miejscu. Mój pokój zawsze był jakąś jedną dziesiątą tego.
Ściany są ciemne. Nie wiem jaki to kolor. Trudno się domyślić. Odcienie zmieniają się tak szybko, że tworzą arcydzieło. Wszystko, z wyjątkiem ścian jest czarne, ciemnofioletowe, lub krwistoczerwone. To wszystko jest idealne.
Nie ma okien. Jedyne światło w tym pomieszczeniu dochodzi z otwartej windy, gdy się zamknie będzie tu zupełnie ciemno. Będzie tajemniczo. Będzie pięknie.
-Mogę tu zostać? – pytam, spoglądając na dziewczynę. – Na zawsze?
-Przed tobą misja. – uśmiecha się. – Wiedziałam, że zakończysz klątwę. Wiedziałam, że przyjdziesz i zniszczysz salę luster.
-Ale ja nie chcę jej zniszczyć. – dziewczyna pochmurnieje.
-Jak to nie chcesz? – widzę w jej czerwonych oczach jedną łzę. Potem drugą. Trzecią. Czwartą. Zaczyna płakać. – On tobie coś zrobił? Zmusił cię, czy zrobił pranie mózgu?
-Po co mam to robić, skoro i tak zginę? – patrzę na nią. Nie wiem czemu zaczynam krzyczeć. -Po co?! – łzy wkradają się w do moich oczu. Zaczynam płakać. Siadam na ziemi. – Po co? – pytam po raz trzeci, tym razem siebie.
-Wiesz dobrze po co. – podchodzi do mnie i klęka obok mnie. – Jesteś dobra Natalie. Nie jesteś zła. Nie jesteś taka jak twój ojciec.
-Może właśnie taka chcę być? Taka jak Kronos. Może cierpienie innych jest dla mnie rozrywką? – chowam twarz w dłoniach. Wszystko, aby tylko nie patrzeć na nią.
-Myślę, że ty powinnaś odpowiedzieć na te pytania. – wstaje i naciska guzik w windzie. – Do zobaczenia Karmiąca się Śmiercią. – drzwi zamykają się. Zostaję sama.
Spostrzegam karteczkę na stole. Podnoszę ją. Zastanawiam się przez chwilę czy sprawdzać jej zawartość. Ciekawość bierze górę. Otwieram ją.
„Aby zniszczyć salę luster zniszcz jej źródło.”
***
Jestem Natalie Hagewashi. Jestem córką Kronosa i Hekate. Jestem Karmiąca się Śmiercią. Jestem potworem. Jestem morderczynią. Jestem manipulantką i złodziejką. Jestem zła.
Ale czy chcę być jak Kronos?
Tak. Nie. Nie wiem.
Czy chcę cierpienia innych?
Tak. Nie. Nie wiem.
Czy chcę zniszczyć salę luster?
Nie. Tak. Nie wiem.
Skąd te wahania? Jestem córką Kronosa. Czy to znaczy, że jednak jestem dobra?
Tego też nie wiem.
Ale wiem jedno.
Aby zniszczyć salę luster muszę zniszczyć siebie.
Genialne opok nie umiem się doczekać cd
Och, nie musi niszczyć siebie, raczej swój okrutny aspekt. Wystarczy, żeby zechciała zniknięcia sali, była gotowa, żeby wszystko poświęcić, a oznaczałoby to, że jej źródło, jej zły aspekt, zostały zniszczone. 😀
Czekam na cd. 😀
(szczęka na podłodze i gały na klawiaturze potykają się o żołądek [to ostatnie nie jest Twoją winą])
nadgarstek mam jak z waty od ciągłego przewijania w dół
TO JEST EXTRA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
[Moja szczęka wylądowałam na ziemi i nie chce wrócić na swoje miejsce].
TO BYŁO CUDOWNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!